Tie-break Tenisklubu #10. Świątek umocniła się na paryskim tronie, nowe koronacje w rozgrywkach ATP

Artur Kobryn , foto:

Pierwszy mały jubileusz naszego cyklu obchodzimy w najlepszych możliwych okolicznościach, czyli po wielkoszlemowym zwycięstwie Igi Świątek. Nie zapomnimy jednak też wspomnieć o świetnym rezultacie Tomasza Berkiety w turnieju juniorów oraz przyjrzymy się najciekawszym historiom w rozgrywkach seniorów.

Iga Świątek pogromczynią złudzeń rywalek

Od odniesionego w niesamowitych i przyznajmy też, że trochę szczęśliwych okolicznościach, zwycięstwa nad Naomi Osaką w drugiej rundzie, Polka wsiadła za kierownicę walca. Żadnej z kolejnych oponentek nie oddała więcej niż sześć gemów w meczu. Finał z Jasmine Paolini był popisem jednej aktorki i nie po raz pierwszy przywiódł na myśl czasy dominacji idola Świątek, Rafaela Nadala. Iga tym zwycięstwem dołączyła do ekskluzywnego grona takich tenisistek jak Margaret Court i Monika Seles, które w erze open nie poniosły porażki w swoich pierwszych pięciu finałach w Wielkim Szlemie. Została też najmłodszą tenisistką z czterema tytułami na paryskiej mączce. I choć cieszymy się z nią tą chwilą razem, to ciężko nam utrzymać wodze wyobraźni i nie wybiec w przyszłość, zastanawiając się, czy Polka w stolicy Francji dogoni rekord Nadala.

Polska rakieta doleciała do finału

Świątek nie była jednak jedyną przedstawicielką biało-czerwonych, która w Paryżu zameldowała się w ostatnim meczu imprezy. Niespełna dwie godziny wcześniej walkę o triumf w zmaganiach juniorów rozpoczął Tomasz Berkieta. 17-latek na drodze do finału również miał za sobą jedno spotkanie wygrane w niezwykle dramatycznych okolicznościach. W półfinałowej potyczce z Włochem Lorenzo Carbonim Polak obronił trzy piłki meczowe, a następnie rozstrzygnął na swoją korzyść super tie-breaka. Decydujące starcie z Kaylanem Bigunem rozpoczął lepiej, wygrywając premierową odsłonę, lecz potem nieco opadł z sił i ostatecznie musiał uznać wyższość rywala. Ciągle jednak jego występ to duży sukces. Warszawianin został drugim po Jerzym Janowiczu Polakiem, który podczas Rolanda Garros dotarł do finału juniorskich rozgrywek. Janowicz zrobił to przed 16 laty, w roku, gdy Berkieta miał dwa lata… Tomek zarzeka się, że mączka, to jego najmniej ulubione podłoże. Nie możemy się już zatem doczekać jego kolejnych występów w dalszej części sezonu. Tym razem na bardziej komfortowych dla niego nawierzchniach.

Hiszpanie odzyskali władzę w Paryżu

Choć król paryskich kortów, Rafael Nadal, zakończył swój udział w turnieju już na pierwszej rundzie, to Hiszpanie szybko mogli otrzeć po nim łzy. Wszystko dzięki Carlosowi Alcarazowi, który w sztafecie pokoleń znakomicie wywiązuje się z roli następcy utytułowanego rodaka. 21-latek z El Palmar zdobył swój pierwszy tytuł w Paryżu i pod wieloma względami był to wyjątkowy triumf. Obecna wiosna nie była dla niego łatwa ze względu na kontuzję ramienia. Przed Roland Garros wystąpił jedynie w Madrycie. Mimo to Hiszpan potrafił przygotować formę, która przyniosła mu końcowy sukces. W stolicy Francji nie grał swojego najlepszego tenisa, a jednak wygrał turniej. Grono tenisistów, którzy potrafią wygrać największe imprezy nie prezentując przy tym najwyższej formy jest niebywale wąskie. Zwycięstwo dało Alcarazowi miejsce w historii także jako najmłodszemu zawodnikowi, który zdobył tytuły w Wielkim Szlemie na wszystkich nawierzchniach. Do skompletowania wszystkich skalpów brak mu już tylko wygranej w Australian Open. Jeśli uczyni to podczas jednej z trzech najbliższych edycji, to zostanie też najmłodszym graczem z Karierowym Wielkim Szlemem na koncie.

Włoskie radości i niespełnienia

Nacją, o której podczas ostatnich dwóch tygodni było szczególnie głośno bez wątpienia byli Włosi. Po stronie pań furorę zrobiła Jasmine Paolini, która sensacyjnie dotarła do finału zarówno w singlu, jak i deblu. Zarażająca uśmiechem tenisistka o polskich korzeniach mimo, iż bez wątpienia może być dumna ze swojej postawy, skończyła zawody jako podwójnie pokonana. Podobny los spotkał w grze podwójnej panów Simone Bolellego oraz Andreę Vavassoriego, którzy ulegli parze Marcelo Arevalo i Mate Pavić. Najważniejszym faktem dla kibiców tenisa w Italii jest jednak obecnie to, że Jannik Sinner został pierwszym liderem rankingu ATP w historii tego kraju. Tym samym 22-latek do zwycięstwa w Pucharze Davisa oraz Australian Open, dołożył do swojego dorobku kolejne osiągnięcie, które zapewni mu tenisową nieśmiertelność. Tyrolczyk też co prawda mógł opuszczać Paryż z niedosytem po półfinałowej porażce z Carlosem Alcarazem, ale jeśli tylko nie przeszkodzi mu w tym zdrowie, to jesteśmy spokojni, że zobaczymy go jeszcze z Pucharem Muszkieterów w rękach.

Novaka Dżokovicia kłopotów ciąg dalszy

Jak się okazało, Roland Garros nie przyniósł odwrócenia złej passy dla 24-krotnego mistrza imprez wielkoszlemowych. Serb odniósł wprawdzie dwa heroiczne zwycięstwa nad Lorenzo Musettim i Francisco Cerundolo, którymi raz jeszcze zademonstrował swoją niezłomność, ale na swoje nieszczęście przypłacił je urazem kolana. Nie mógł przystąpić do ćwierćfinału z Casperem Ruudem. Kontuzja okazała się na tyle poważny, że wymagała operacji i najprawdopodobniej nie zobaczymy 37-latka podczas zbliżającego się Wimbledonu. Głównym celem Dżokovicia będzie teraz jak najlepsze przygotowanie się do Igrzysk Olimpijskich i walka o brakujący w kolekcji złoty medal. Jak już wspomnieliśmy, Serb został też wyprzedzony w rankingu ATP i to „aż” przez dwóch rywali. Rekordzista pod względem czasu spędzonego jako światowa „jedynka” wyśrubował swój wynik do 428 tygodni. Bardzo możliwe, że tego osiągnięcia już nie poprawi. Pewnym jest, iż wraz z upływającym wiekiem jeszcze bardziej będzie koncentrował się przede wszystkim na kilku najważniejszych startach w sezonie.

Ulga i smutek Alexandra Zvereva

Ostatnie dni, tygodnie i miesiące z pewnością nie były łatwe dla najlepszego niemieckiego tenisisty. Ciążyły na nim bowiem oskarżenia o znęcanie się nad byłą partnerką i matką ich dziecka, Brendą Pateą, a także widmo nadchodzącego procesu sądowego. Zbiegł się on z paryskim turniejem i jeszcze w jego trakcie postępowanie w sprawie Niemca zostało umorzone. Zverev i Patea zawarli ugodę, a tenisista musi ponieść koszty w wysokości 200 tys. euro. Spekuluje się, że Patea także otrzymała jakieś odszkodowanie finansowe, ale jego wysokość jest objęta tajemnicą.

To co działo się na Sali sądowej miało także wpływ na sprawy tenisowe, choć Niemiec długo dawał radę sobie z nimi radzić. Sasza przetrwał trudne pojedynki z Tallonem Griekspoorem oraz Holgerem Rune i po raz pierwszy dotarł do paryskiego finału. Tam jednak znów pokazał, że ciągle brakuje mu cech wielkoszlemowego mistrza. Mimo prowadzenia 2:1 w setach, nie zaistniał już w dwóch ostatnich partiach pojedynku z Alcarazem i wyraźnie je przegrał. Ciągle zatem będzie występował z „łatką” najlepszego obecnie gracza bez triumfu w jednej z czterech najważniejszych tenisowych imprez.

Mate Pavić ze szczególnym miejscem w historii

W Paryżu, w cieniu singlowych rywalizacji, doszło także do innego historycznego wydarzenia. Jak już również zdążyliśmy napomknąć, w grze podwójnej panów najlepsza okazała się para Mate Pavić i Marcelo Arevalo. Dla tej dwójki był to pierwszy wspólny triumf na tym poziomie i szczególnie wyjątkowy dla Chorwata. 30-latek ze Splitu skompletował bowiem tym samym tytuły we wszystkich zawodach wielkoszlemowych. Co ciekawe, każdy z turniejów wygrał jak dotychczas po jednym razie i z innym partnerem. Zaczynał sześć lat temu od triumfu w Melbourne z Oliverem Marachem. Dwa sezony później z Bruno Soaresem podbił Nowy Jork, a w kolejnym roku ze swoim rodakiem, Nikolą Mekticiem wygrał Wimbledon. Pavić ma też w kolekcji złoty medal olimpijski z Tokio, więc dołączył do grona tenisistów z tzw. Złotym Szlemem. Jest on zaledwie szóstym deblistą w historii, który może poszczycić się takim osiągnięciem.