Tie-break Tenisklubu #12. Mistrzowski Kaśnikowski, Hurkacz rzucił wyzwanie najlepszym
W ubiegłym tygodniu o sukcesy w polskim tenisie zatroszczyli się przede wszystkim panowie. Maks Kaśnikowski zwyciężył w challengerze rozgrywanym przed własną publicznością, a Hubert Hurkacz zanotował kolejny udany występ w Halle. Zajrzymy też m.in. na inne europejskie trawniki i przyjrzymy się pozostałym triumfatorom największych imprez.
MAKSymalny poziom szczęścia w Poznaniu
Z dużą radością zauważamy, że Maks Kaśnikowski postawił częściej gościć w naszej rubryce. Warszawianin już w poprzednich tygodniach zaznaczył swoją obecność w challengerach, ogrywając rywali z pierwszej setki rankingu ATP. W Poznaniu poszedł jeszcze o kilka kroków dalej. Występy rozpoczął od pokonania doświadczonego i zaprawionego w bojach na czerwonej mączce, Alberta Ramosa-Vińolasa. Po pewnych wygranych nad dwoma kolejnymi rywalami, stoczył mecz o finał z Kamilem Majchrzakiem. Ze swoim reprezentacyjnym kolegą poradził sobie po trzysetowej potyczce, choć należy zauważyć, że ten sporą część meczu rozgrywał z urazem lewego nadgarstka.
Finał z Camilo Ugo Carabellim również nie był łatwym pojedynkiem, ale Kaśnikowski zaimponował w nim umiejętnością odwrócenia losów rywalizacji. Od stanu 3:6, 0:3 wygrał 12 z następnych 16 gemów i został trzecim w historii – po Jerzym Janowiczu i Hubercie Hurkaczu – polskim mistrzem tego turnieju. Ponadto, debiutował w drugiej setce rankingu ATP oraz wrócił na miejsce drugiej rakiety Polski. Taki wynik oznacza, że za dwa miesiące w Nowym Jorku, powinniśmy go po raz pierwszy zobaczyć w wielkoszlemowych eliminacjach.
Imagine 9 years later this kid making his TOP 200 debut as 12th Pole in history
😭😭😭 pic.twitter.com/Ue6YvJ6tOw
— Maks Kasnikowski News (@MaksKasnikNews) June 23, 2024
Mocne wejście Hurkacza na trawę
Jak co roku, z nowymi nadziejami, oczekiwaliśmy pierwszego startu Huberta Hurkacza na kortach trawiastych. Wrocławianin inaugurował je w miejscu, które było dla niego wyjątkowo szczęśliwe przed dwoma laty. Także i tym razem w Halle dał polskim kibicom wiele powodów do radości. Nikogo nie mogło chyba zaskoczyć, że na trawiastych kortach w Halle Polak znów grał pod znakiem tie-breaków. W każdym z pierwszych czterech spotkań stoczył po jednej takiej rozgrywce i zawsze był w nich górą.
Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim jego półfinałowe zwycięstwo z Alexandrem Zverevem. Faworyt gospodarzy miał bilans 3-0 z Hubim, ale tym razem nie był w stanie zdobyć choćby seta. W finałowym „meczu przyjaźni” z Jannikiem Sinnerem karta się jednak odwróciła i obydwa tie-breaki trafiły na konto równiejszego i nieznacznie lepszego tego dnia Włocha. W przekroju całego tygodnia Hurkacz potwierdził jednak, że na trawie potrafi być szczególnie groźny i należy, w kontekście nadchodzącego Wimbledonu, patrzeć na niego jako jednego z kilku faworytów do gry do ostatniego dnia zmagań.
Could have ended better, but overall a good grass season so far. Happy with my game and focused on the next one 😉 Thank you for amazing support as always!
Congrats @janniksin! What a year for you! 👏
📸: Thomas F. Starke/Getty Images pic.twitter.com/ZZ859usjGH
— Hubert Hurkacz (@HubertHurkacz) June 23, 2024
Pokaz amerykańskiej siły
Nacją, która w poprzednim tygodniu była najskuteczniejsza na poziomie rozgrywek ATP i WTA okazali się Amerykanie. W londyńskim Queen’s Clubie swój pierwszy tytuł na trawie zdobył Tommy Paul. Ten będący zazwyczaj w cieniu innych rodaków 27-latek, w imponujący sposób przebrnął przez całą imprezę, tracąc w niej zaledwie jednego seta. Było to jego pierwsze zwycięstwo w turnieju rangi ATP 500. Dzięki niemu może też po raz pierwszy zasmakować uczucia bycia najlepszym tenisistą swojego kraju.
Swój pierwszy tytuł na nawierzchni trawiastej zdobyła także Jessica Pegula. Amerykanka, która w ostatnim czasie zmagała się z urazami i nie wystąpiła na kortach Rolanda Garrosa, przygotowała formę na kolejną część sezonu. 30-latka z Buffalo nie znalazła pogromczyni podczas imprezy WTA 500 w Berlinie. W pokonanym polu zostawiła m.in. swoją wyżej notowaną rodaczkę Coco Gauff, czy Annę Kalińską. W finale z Rosjanką obroniła aż pięć piłek meczowych. Nie da się więc ukryć, że amerykańskie apetyty przed Wimbledonem zostały dość mocno rozbudzone.
First grass court title is super special. Thankful (sorta 🤣) for the challenges this year has brought me. It hasn’t been my smoothest year but nobody said this was easy. 🏆 thank you Berlin! pic.twitter.com/PDuBacmqze
— Jessie Pegula (@JPegula) June 24, 2024
Berliński pomór gwiazd
Turniej w Berlinie nie miał jednak szczęścia do występów wielu czołowych tenisistek. Jeszcze przed rozpoczęciem zmagań ze startu zrezygnowała Iga Świątek. Polka wymówiła się potrzebą odpoczynku po intensywnym sezonie gry na kortach ziemnych. Mimo iż organizatorzy mogli liczyć na kilka innych zawodniczek ze ścisłej czołówki, to również i one żegnały się z imprezą w niezbyt przyjemnych dla tenisistów okolicznościach.
Jako pierwszą spotkało to Marketę Vondrousovą, która doznała kontuzji w meczu z Anną Kalińską i musiała zrezygnować z dalszej gry. Największa kumulacja nieszczęść miała jednak miejsce podczas ćwierćfinałów. Wtedy to, z uwagi na urazy, bądź inne niedyspozycje zdrowotne, swoich spotkań nie dokończyły Aryna Sabalenka, Jelena Rybakina oraz Ons Jabeur. Nie pozostaje nam nic innego niż trzymać kciuki, by wszystkie panie szybko zdołały wrócił do pełni sił i zdołały wystartować w Wimbledonie.
Przerwana seria Carlosa Alcaraza
Jednym z najbardziej przyciągających uwagę rezultatów w ubiegłym tygodniu była, bez wątpienia, porażka mistrza Roland Garros. Przed 12 miesiącami Hiszpan zaskoczył wielu obserwatorów tym, jak szybko przystosował się do najmniej znanej sobie nawierzchni. Alcaraz wygrał wtedy zarówno londyńską „rozgrzewkę” na Queen’s Clubie, jak i Wimbledon dwa tygodnie później. W tym roku takiej passy na pewno nie zanotuje. Już w drugiej rundzie zatrzymał go triumfator ze Stuttgartu i nowy brytyjski numer jeden, Jack Draper. Tym samym na 13 zakończyła się jego seria zwycięstw na trawie. 21-latek z El Palmar otrzymał zatem sygnał, że jego dominacja na trawie nie jest tak bezdyskusyjna, jak można by przypuszczać. Draper za to zademonstrował, że podczas Wimbledonu może być groźny dla każdego.
Kolejna para o krok od dubletu
Przed tygodniem pisaliśmy o perfekcyjnym dniu tenisowej pary Katie Boulter i Alex de Minaur, którzy jednego dnia zdobyli tytuły na najwyższym szczeblu rozgrywek. Okazało się, że inna para trochę im tego sukcesu pozazdrościła. Mówimy tu oczywiście o Janniku Sinnerze i Annie Kalińskiej. Włoch wygrał zawody w Halle, a jego dziewczyna Anna, kilkaset kilometrów bardziej na wschód, w stolicy Niemiec, o swój pierwszy turniejowy sukces walczyła z Jessicą Pegulą.
Rosjanka miała sporo szczęścia w drodze do finału, gdy skorzystała na niedyspozycjach zdrowotnych Markety Vondrousovej oraz Aryny Sabalenki. W starciach z Wiktorią Azarenką i Jessiką Pegulą pokazała jednak, że poziomem swojej gry zasługiwała na miejsce w gronie najlepszych. Po pokonaniu Białorusinki stoczyła pasjonującą i bardzo emocjonującą finałową potyczkę z Amerykanką. Miała w niej aż pięć piłek meczowych, lecz na swoje nieszczęście, żadnej nie wykorzystała i uległa Peguli po tie-breaku decydującej partii. Do pełni szczęście zabrakło więc niewiele, ale spodziewamy się, że to nie ostatnie słowo tej pary. I czekamy teraz na odpowiedź Pauli Badosy i Stefanosa Tsitsipasa.
Jannik Sinner to Anna Kalinskaya after winning the title in Halle:
“My girlfriend Anna played in Berlin today. She lost, with 6 match points. So I’m very sorry for her. She also had an amazing week.” 🥹
— The Tennis Letter (@TheTennisLetter) June 23, 2024
Olimpijskie ewakuacje
Wraz ze zbliżaniem się Igrzysk Olimpijskich w Paryżu otrzymujemy coraz więcej wiadomości dotyczących obsady, właściwie absencji w tych zawodach. Wiemy już, iż drugiej wizyty w stolicy Francji nie planują w tym roku Aryna Sabalenka oraz Ons Jabeur. Panie swoje decyzje argumentowały napiętym kalendarzem rozgrywek, koniecznością zmiany nawierzchni i obawami o możliwe z tym związane konsekwencje zdrowotne. Z walki o olimpijskie medale dobrowolnie wypisali się już także Andriej Rublow, Karen Chaczanow, Ben Shelton, Sebastian Korda, Madison Keys, czy Emma Raducanu. Czy używane przez tenisistów argumenty, to jedynie wytrychy, za którymi kryje się brak chęci gry w niepunktowanym turnieju? Tego się zapewne nie dowiemy i też nie zdziwimy się, jeśli nie będzie to koniec tej listy.