Tie-break Tenisklubu #16. Chwalińska i Piter z tytułami, Nadal pokonany w finale

Artur Kobryn , foto: Andrzej Szkocki, AFP; grafika: Canva

Ubiegły tydzień nie poskąpił nam dobrych rezultatów polskich tenisistek w turniejach WTA oraz ITF. Na kortach w Kozerkach poznaliśmy z kolei nowych, krajowych mistrzów. Sporo działo się też w rozgrywkach panów, gdzie na pierwszy plan wybijał się występ Rafaela Nadala w Bastad.

Seria Chwalińskiej trwa

Po tygodniu przerwy, po zwycięstwie w Montpellier, Maja Chwalińska ani myślała przerywać swoją zwycięską passę. Polka zawitała do Porto, gdzie w kolejnym turnieju z cyklu ITF, rozprawiła się z konkurencją w jeszcze bardziej efektowny sposób niż we Francji. W pięciu rozegranych meczach nie straciła bowiem ani jednego seta i w żadnym z nich nie oddała przeciwnicze więcej niż sześciu gemów. Poprawiła tym samym swój rezultat ze stycznia tego sezonu, oraz sprzed dwóch lat, kiedy także w Porto przegrywała w finale. To już siódmy tytuł bielszczanki na tym poziomie rozgrywek. Dzięki niemu awansowała na 167. miejsce w rankingu WTA. I w znakomitym humorze mogła wrócić do Polski, gdzie teraz walczy o zwycięstwo w zawodach w Warszawie.

Budapesztańska powtórka Piter

Przekonujemy się, że Katarzyna Piter i Budapeszt to znakomite połączenie. Dwanaście miesięcy po swoim pierwszym triumfie w stolicy Węgier, Polka ponownie połączyła siły z reprezentantką gospodarzy, Fanny Stollar. Panie w całej imprezie straciły tylko jednego seta i obroniły mistrzowskie trofeum. To trzeci tytuł poznanianki wywalczony na najwyższym szczeblu kobiecych rozgrywek. Jej partnerka wygrała po raz czwarty i co ciekawe, wszystkie triumfy zdobyła w swoim rodzinnym mieście. Ciężko będzie więc znaleźć tenisistkę, która chętniej podpiszę się pod stwierdzeniem, że nie ma to jak w domu.

Nowe pokolenie mistrzów

W ostatni weekend poznaliśmy w Kozerkach tegorocznych mistrzów Polski w tenisie. Już samo spojrzenie w wyniki pozwala stwierdzić, że na naszym krajowym podwórku następuje zmiana warty. Zwycięzcami turniejów singlowych zostali bowiem nastolatkowie. Wśród pań swoje pierwsze mistrzostwo zdobyła 18-letnia Weronika Ewald, pokonując po trzysetowej walce Martynę Kubkę. Tenisistka z Zielonej Góry też jednak przeżyła w Kozerkach swoją chwilę triumfu, zdobywając wcześniej tytuł w grze podwójnej. W parze z Weroniką Falkowską uporała się z Ewald i partnerującej jej Darii Górskiej.

U panów tytuł przypadł Martynowi Pawelskiemu. 19-latek, który miał już w swoim dorobku wicemistrzostwo, tym razem sięgnął po pełną pulę. W finale okazał się lepszy od numeru jeden całej imprezy, Daniela Michalskiego. Pawelski był też bliski dubletu, lecz w ostatnim meczu imprezy deblowej wraz z Szymonem Kielanem musiał uznać wyższość Szymona Walkówa i Kacpra Żuka.

Iberyjskie radości i smutki w Bastad

Występ Rafaela Nadala był bez wątpienia jednym z najważniejszych wydarzeń ubiegłego tygodnia. Hiszpan wrócił do Bastad po 19 latach, gdy grał tam po raz pierwszy. Dostarczył miejscowym kibicom mnóstwa wrażeń. Tylko w samym ćwierćfinale i półfinale spędził na korcie ponad sześć godzin, za każdym razem odwracając losy rywalizacji. W obecnej fazie kariery tenisisty z Majorki taka dawka tenisa dla starzejącego się mistrza okazała się zabójcza i do finału dotarł z niemal pustym bakiem paliwa.

Fakt ten wykorzystał Nuno Borges, który tym samym zdobył swój pierwszy w karierze tytuł w turniejach ATP. Portugalczyk wywalczył go w dość osobliwych okolicznościach, nie pokonując po drodze żadnego zawodnika z czołowej setki rankingu. Sam jednak na pewno nie zwraca na nie uwagi, a pokonanie w finale Nadala dostarczyło mu niezapomnianych wspomnień i emocji, o których jeszcze niedawno zapewne nie mógł marzyć.

Hamburski kocioł emocji

Impreza w Hamburgu była największą rozgrywaną w poprzednim tygodniu i wywiązała się ze swojej roli. Był tenis na wysokim poziomie. Mowa tu przede wszystkim o finale Arthura Filsa z Aleksandrem Zverevem. Panowie stoczyli ponad trzyipółgodzinny pojedynek, który bez wątpienia można postawić w szeregu najlepszych spotkań sezonu. We francusko-niemieckim starciu było praktycznie wszystko – wysoki poziom gry, emocje, niewiadoma co do zwycięzcy do samego końca, a nawet „iskry” pomiędzy zawodnikami. Ostatecznie, po tie-breaku decydującej partii, 20-letni Francuz zdetronizował rodowitego hamburczyka. Zdobył tym samym najcenniejsze trofeum w dotychczasowej karierze i zadebiutował w najlepszej dwudziestce rankingu ATP. Niemiec z kolei może mieć do siebie pretensje o zmarnowane szanse. Wszak 21 niewykorzystanych break-pointów widuje się w statystykach niezmiernie rzadko.

Pożegnanie z Newport

Tegoroczna edycja, jedynego turnieju na kortach trawiastych po Wimbledonie, była ostatnią w głównym cyklu rozgrywek ATP. Nie oznacza to jednak całkowitego zniknięcia zawodowego tenisa z niezwykle urokliwej Międzynarodowej Tenisowej Galerii Sławy. Dowiedzieliśmy się bowiem, że od przyszłego roku w Newport rozgrywane będą imprezy challengerowe zarówno pań, jak i panów.

Ostatki w cyklu ATP 250 przebiegły pod dyktando gospodarzy, którzy całkowicie zdominowali zmagania od fazy półfinałowej. Triumfatorem okazał się Marcos Giron, który trzy dni przed swoimi 31. urodzinami, po raz pierwszy w karierze wygrał turniej ATP. Smakiem musiał obejść się – i to po raz drugi z rzędu – 19-letni Alex Michelsen. Młody Kalifornijczyk potwierdził jednak, że poprzedni finał osiągnął nieprzypadkowo i powinien być spokojny, że raczej prędzej niż później i on zacznie zapełniać swoją gablotę z tytułami.

Wszechstronna jak Diana Sznajder

Wspomnieliśmy już o deblu, ale też i triumfatorka singlowych rozgrywek w Budapeszcie zasłużyła na kilka słów uwagi. 20-letnia Diana Sznajder zaledwie w lutym wygrała swój pierwszy turniej WTA, a dziś ma już trzy tytuły. Rosjanka triumfowała na czerwonej mączce w stolicy Węgier, pokonując w finale Aliaksandrę Sasnowicz. Co ciekawe ma już w swoim dorobku tytuły na trzech różnych nawierzchniach. Wcześniej zwyciężała na kortach twardych w Hua Hin oraz na trawie w Bad Homburg. Przy okazji została najmłodszą tenisistką, która tego dokonała od czasu Caroline Woźniacki, która popisała się podobnym osiągnięciem w 2009 roku. Moskwianka puka już do bram pierwszej dwudziestki rankingu WTA i to tylko kwestia czasu, kiedy zacznie być groźna dla najlepszych zawodniczek także i w największych imprezach.