Tie-break Tenisklubu #25. Świątek przedłuża przerwę, Michalski ponownie triumfuje na Sardynii
W ubiegłym tygodniu tematem wielu dyskusji polskich miłośników tenisa była decyzja Igi Świątek o rezygnacji z gry w turnieju w Pekinie. W naszym podsumowaniu wrócimy do tej kwestii, ale przyjrzymy się też startom Polaków na niższych szczeblach rozgrywek. Pojawi się też kilka słów o Pucharze Lavera oraz triumfatorkach zawodów w cyklu WTA.
Niespodziewana przerwa Świątek
W ostatnich dniach Iga Świątek zaskoczyła kibiców decyzją o wycofaniu się z imprezy WTA 1000 w Pekinie. Po odpuszczeniu startu w Seulu wydawać się mogło, że liderka rankingu WTA tylko o nieco ponad tydzień wydłuży swoją przerwę od turniejowych występów. Tak się jednak nie stało i Polka zrezygnowała także z próby obrony tytułu zdobytego przed rokiem w chińskiej stolicy. Jako powód absencji raszynianka podała powody osobiste.
Nie można wykluczyć, że jest to zwyczajna chęć dłuższego odpoczynku od tenisa. Nie tak dawno przecież, bo podczas zawodów w Cincinnati, Polka opowiadała o trudach kalendarza rozgrywek, który daje się zawodniczkom we znaki. Wiemy też, jak wiele pod względem fizycznym i mentalnym kosztował ją okres ostatnich miesięcy, z igrzyskami olimpijskimi na czele. Jeśli więc Świątek potrzebowała większego resetu, to możemy tylko przyklasnąć takiej decyzji, licząc, że rozsądne planowanie startów i słuchanie własnego organizmu pozwoli jej się odpowiednio zregenerować.
Alcaraz uratował Europę
W Berlinie odbyła się siódma edycja zmagań o Puchar Lavera. Choć rozgrywki te nie budzą już tak dużego zainteresowania jak w swoich początkowych latach i brak w nich słynnej „Wielkiej Trójki”, to w tym roku zaproszeni tenisiści zadbali o wysoki poziom emocji. Przed startem wyraźnymi faworytami wydawali się Europejczycy. Dysponowali oni bowiem aż pięcioma zawodnikami z pierwszej dziesiątki rankingu, w tym debiutującym w tej imprezie Carlosem Alcarazem.
Rywalizację lepiej zaczęła jednak ekipa Reszty Świata, która jeszcze w połowie decydującego dnia zmagań była bliżej triumfu. Ostatnie słowo należało jednak do „gospodarzy”. Najpierw winy po wcześniejszych porażkach odkupił Alexander Zverev, który pokonał Francesa Tiafoe, a w decydującym pojedynku Alcaraz okazał się lepszy od Taylora Fritza. I to właśnie 21-latkowi z El Palmar koledzy powinni być najbardziej wdzięczni. Miał on bowiem udział w zdobyciu przez zespół Europy aż ośmiu z trzynastu punktów. Tym samym przedstawiciele Starego Kontynentu po dwóch latach zwycięstw Reszty Świata ponownie (i po raz piąty w historii turnieju) mogli świętować końcowy sukces. Po raz ostatni dokonali jednak tego z Bjornem Borgiem jako kapitanem. Za rok w San Francisco tę funkcję będzie już sprawować Yannick Noah. U ich przeciwników Johna McEnroe’a zastąpi Andre Agassi.
A celebration fit for champions.#MoetMoment | #ToastWithMoet pic.twitter.com/V6PHfuIUGc
— Laver Cup (@LaverCup) September 22, 2024
Haddad Maia królową Seulu
W stolicy Korei Południowej odbywał się największy kobiecy turniej ostatniego tygodnia. Po tym jak z występu zrezygnowało kilka wysoko notowanych zawodniczek z Igą Świątek na czele, szansa na tytuł rangi WTA 500 otworzyła się przed większą liczbą tenisistek. Skorzystała z niej Beatriz Haddad Maia, która już w minionych tygodniach sygnalizowała wysoką formę. W Cleveland znajdowała się nawet o krok od tytułu, ale wtedy niespodziewanie musiała uznać wyższość McCartney Kessler.
W Seulu osiągnęła już pełnię szczęścia. Przez trzy pierwsze spotkania Brazylijka przemknęła jak burza, nie oddając rywalkom seta. W finale napotkała jednak na znaczny opór Darii Kasatkiny. Przegrywała w nim już 1:6, 1:3, lecz wykazała się wolą walki i determinacją, które pozwoliły jej odwrócić losy rywalizacji. W efekcie na jej konto trafił czwarty tytuł w karierze. Przybliżyła się też na odległość dwóch miejsc do dziesiątej – dotychczas swojej najwyższej – pozycji w rankingu.
🥁 Drum roll please…
We present to you: Your 2024 #KoreaOpen champion, Beatriz Haddad Maia 🏆 pic.twitter.com/9drFE2LXJ8
— wta (@WTA) September 22, 2024
Życiowy sukces Szramkowej
Druga z imprez w rozgrywkach WTA odbyła się w tajlandzkim Hua Hin. Tam z kolei mogliśmy obserwować debiutancki triumf Rebeki Szramkowej, która znajduje się obecnie w szczytowym momencie kariery. Słowaczka tydzień wcześniej dotarła do finału w Monastyrze, w którym to została pokonana przez Sonay Kartal. W Tajlandii wykonała krok więcej. Po błyskawicznej zmianie lokalizacji pokazała, że nie straszne jej rywalki oraz przeciwności losu. Przekonała się też niestety o tym Magda Linette, która przegrała z 27-latką z Bratysławy w drugiej rundzie.
Szramkowa w finale uporała się z Laurą Siegemund i tym samym została już dziesiątą tenisistką, która w tym sezonie wstawiła premierowe trofeum do swojej gabloty. W jej przypadku możemy mówić o bardzo okazałym trofeum.
Lift it high, Rebecca! 🐬😄#ThailandOpen pic.twitter.com/NM7VJ1jqOn
— WTA Thailand Open (@ThailandOpenHH) September 22, 2024
Szczęśliwa „13” Michalskiego
Miniony tydzień z tytułem zakończył także Daniel Michalski. Po porażce w pierwszej rundzie szczecińskiego challengera Polak udał się na Sardynię, by walczyć w turnieju ITF M25 w Santa Margherita di Pula. Z miejscem tym już wcześniej wiązały go wyjątkowo dobre wspomnienia. Na żadnych innych kortach nie wygrywał bowiem tak często, jak właśnie tam. 24-latek także i podczas kolejnej wizyty potwierdził, że czuje się na nich jak w domu, zdobywając swój piąty tytuł. Nasz reprezentant przeplatał gładko wygrywane mecze z zaciętymi trzysetówkami i już po raz drugi na przestrzeni miesiąca mógł cieszyć się ze zwycięstwa na tym poziomie rozgrywek. Ogółem był to jego trzynasty zawodowy tytuł. Szansa na kolejny nadejdzie już w najbliższych dniach. I będzie to nie byle jaka szansa, ponieważ na dokładnie tych samych kortach.
Pierwszy finał Berkiety
Również na szczeblu rozgrywek ITF rezultat godny odnotowania osiągnął inny z „biało-czerwonych”, Tomasz Berkieta. Nasz finalista juniorskiego Rolanda Garrosa stawia pierwsze kroki w seniorskim tenisie i w Szarm el-Szejk dotarł do pierwszego finału. Co ciekawe, na drodze do niego spotkał dwóch swoich rodaków – Filipa Pieczonkę oraz Marcela Kamrowskiego. W meczu o tytuł nie sprostał już tenisiście z Rosji, Jewgienijowi Tiurniewowi, ale mimo to z egipskich zmagań 18-latek może wyciągnąć wiele pozytywów, a jednym z nich jest znaczny rankingowy awans.
Gauff pożegnała Gilberta
Okres po US Open jest jednym z momentów, w którym tenisiści dokonują podsumowań i roszad w swoich ekipach. Przed tygodniem wspomnieliśmy o rozstaniu Naomi Osaki z Wimem Fissettem i rozpoczęciu przez Japonkę treningów z Patrickiem Mouratoglou. Kilka dni później potwierdziły się spekulacje związane z Coco Gauff. Amerykanka po nieskutecznej obronie tytułu w Nowym Jorku i nieudanych ostatnich miesiącach podjęła decyzję o rozstaniu z Bradem Gilbertem, z którym współpracowała przez nieco ponad rok. Od pewnego czasu występy 20-latki z Atlanty nie tylko pod względem rezultatów nie mogły napawać optymizmem jej sympatyków. Ciężko było bowiem w grze reprezentantki Stanów Zjednoczonych dostrzec elementy rozwoju, które w tym wieku ciągle powinny być naturalne. Gauff będzie zatem szukać nowych impulsów mających pozwolić jej wrócić do walki o największe trofea.