Tie-break TenisKlubu #26. Mistrzowie z różnych pokoleń, Hurkacz ciągle nie w pełni sił

Artur Kobryn , foto: AFP; grafika: Canva

Miniony tydzień przyniósł dwa rozstrzygnięcia w imprezach ATP w Chinach. Oba z pewnością można uznać za zaskoczenia. Polscy kibice musieli z kolei przetrawić porażkę Huberta Hurkacza w Tokio. Do tego dostali informację o jego wycofaniu się ze zmagań w Szanghaju. Wspomnimy też o kolejnym rozdziale dopingowych perypetii Jannika Sinnera.

Juncheng Shang przetarł szlak

Turniej w Chengdu zakończył się w sposób spektakularny. Przynajmniej z perspektywy miejscowych kibiców. Triumfatorem całych zmagań został bowiem 19-letni Juncheng Shang. Został on pierwszym chińskim tenisistą, który wygrał imprezę ATP w swoim kraju i również pierwszym urodzonym w 2005 roku, który zdobył tytuł ATP. Chińczyk w pięciu rozegranych meczach stracił zaledwie jednego seta. W finale wygrał ze znajdującym się w ostatnich miesiącach w wysokiej formie Lorenzo Musettim.

Zawodnik z Pekinu już od pewnego czasu jest „na radarach” wielu obserwatorów, wypatrujących przyszłych gwiazd tenisa. Na co dzień trenuje w słynnej akademii w Bradenton na Florydzie, a za jego rozwój odpowiada m.in. były opiekun Kei’a Nishikoirego, Dante Bottini. Shang jest obecnie rakietą numer dwa Chin, ale ten stan najprawdopodobniej nie potrwa już długo. Ma bowiem mnóstwo argumentów ku temu, by wygrana w Chengdu nie była jego ostatnią. Może się okazać, że dzięki jego rywalizacji z Zhizhen Zhangiem popularność męskiego tenisa w Państwie Środka eksploduje.

Odrodzenie Marina Cilicia

Także w imprezie w Hangzhou reprezentanci gospodarzy należeli go kluczowych postaci. Yunchaokete Bu dotarł w niej do półfinału, zaś Zhizhen Zhang do finału. Głównym bohaterem okazał się jednak Chorwat i to ten, o którym ostatnimi czasy za wiele nie było słychać. Dla Marina Cilicia był to bowiem zaledwie szósty występ w turnieju ATP od początku ubiegłego sezonu. I pierwszy od blisko dwóch lat, w którym był w stanie wygrać dwa mecze z rzędu.

Gdy już tego dokonał, to rozpędzony pokonał wszystkich napotkanych przeciwników. Wprawdzie w ćwierćfinale był o krok od porażki z Japończykiem Yasutaką Uchiyamą, ale obronił dwie piłki meczowe, a następnie już bez straty seta pokonał Brandona Nakashimę oraz wspomnianego Zhanga. Udowodnił tym samym, że klasa i umiejętności, które posiada, odporne są na upływ czasu. Mimo 36 lat skończonych kilka dni po turnieju, ciągle stać go na odnoszenie sukcesów. Grając jako 777. zawodnik świata Chorwat zapisał się również w annałach dyscypliny jako najniżej klasyfikowany tenisista, który zdobył tytuł na tym poziomie rozgrywek.

Hubert Hurkacz potrzebuje przerwy

Najlepszy polski tenisista przed kilkoma dniami zakończył udział w zawodach w Tokio na drugiej rundzie. Jednak to nie ta wiadomość była tą najgorszą związaną z osobą wrocławianina. Po porażce z Jackiem Draperem oznajmił on bowiem, że nie przystąpi do obrony zdobytego przed rokiem tytułu w turnieju ATP 1000 w Szanghaju. Polak przyznał, że wciąż nie wrócił do optymalnej sprawności i formy po urazie kolana odniesionym podczas Wimbledonu. Najbliższe dni ma zamiar spędzić na zabiegach fizjoterapeutycznych oraz treningach.

Oprócz braku możliwości obrony tytułu, rezygnacja gry w Szanghaju wiąże się też z innymi konsekwencjami. „Hubi” straci zdobyte przed 12 miesiącami punkty rankingowe. Będzie go to kosztować wypadnięcie z czołowej „10” ATP. Wierzymy jednak, że będąc w pełni sił, a bardzo możliwe, że niebawem również z nowym trenerem, będzie w stanie wrócić na zajmowane ostatnio miejsce i ponownie liczyć się będzie w walce o poważne trofea.

Czarne chmury nad Jannikiem Sinnerem

Jannik Sinner ciągle ma świeżo w pamięci triumf w US Open i mocno zadomowił się w fotelu lidera rozgrywek ATP, jednak mimo to nie może spać spokojnie. Wszystko za sprawą decyzji Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), która zdecydowała o wniesieniu apelacji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie po uniewinniającym go wyroku. Włoch po dwóch pozytywnych testach dopingowych, które wczesną wiosną wskazały na obecność clostebolu w jego organizmie, został ukarany jedynie pozbawieniem wywalczonych w Indian Wells pieniędzy oraz punktów rankingowych. Zdaniem WADA całe postępowania nie zostało przeprowadzone we właściwy sposób, a sam tenisista powinien ponieść karę co najmniej rocznego zawieszenia. Cała saga potrwa więc jeszcze trochę czasu, a my możemy zastanawiać się, czy związane z nią zamieszanie wpłynie na dyspozycję Sinnera, który ma przed sobą m.in. start w Finałach ATP przed własną publicznością.

Przełamanie Shuai Zhang

Przed kilkoma tygodniami wspominaliśmy w naszym cyklu o niechlubnej serii przegranych meczów Shuai Zhang. Chinka znajdowała się w ogromnym kryzysie formy, który związany był m.in. z problemami natury mentalnej. 35-latka z Tiencinu od lutego 2023 roku notowała same porażki, w międzyczasie zaliczając również półroczną przerwę od turniejowej rywalizacji. W ostatnich dniach września przerwała jednak niekorzystną passę, zatrzymując licznik przegranych na 24.

Przełamanie przyszło w znakomitym momencie, bo przed własną publicznością, w bardzo prestiżowej imprezie WTA 1000 w Pekinie. Zhang mogła cieszyć się ze zwycięstwa pierwszy raz od niemal 20 miesięcy po spotkaniu z McCartney Kessler. Wygrana dodała jej animuszu i w drugiej rundzie wyeliminowała ósmą na świecie Emmę Navarro. W chwili publikacji tego tekstu Chinka ciągle jest w grze o tytuł, mając na „rozkładzie” również m.in. Magdalenę Fręch.

Caroline Garcia kończy sezon

Co prawda Francuzka od pewnego czasu nie należy już do czołowych postaci rozgrywek, lecz jej komunikat o przedwczesnym zakończeniu startów w obecnym sezonie odbił się szerokim echem. Garcia nieco ponad rok temu wypadła z pierwszej dziesiątki rankingu WTA i od tego momentu sukcesywnie osuwa się w dół tego zestawienia. Najbliższe tygodnie przyniosą jej dalszy spadek, lecz tym razem będzie to już efekt jej świadomego działania. Mimo iż jest zdolna do gry, to zadecydowała, że potrzebuje odpoczynku, by z nowymi siłami wejść w kolejny sezon.

Jej oświadczenie, w którym szczerze przyznaje się m.in. do zmęczenia psychicznego, czy ataków paniki, raz jeszcze pokazuje nam, z jakimi obciążeniami muszą mierzyć się zawodowi sportowcy. I nie był to pierwszy tego typu komunikat Francuzki. Po porażce w pierwszej rundzie US Open zamieściła w swoich mediach społecznościowych przykłady nienawistnych wiadomości, jakie zdarza jej się otrzymywać po przegranych meczach. Nieco dłuższa przerwa z pewnością może okazać się zbawienna i liczymy, że będziemy mogli ją jeszcze zobaczyć na korcie cieszącą się grą w tenisa.

Simona Halep wraca do gry

Przypadek Rumunki ma w sobie sporo podobieństw do historii wspomnianych już dzisiaj przez nas w wypadku Sinnera oraz Cilicia. Z Włochem łączy ją dopingowa wpadka, choć już całe związane z nią postępowanie przebiegało zgoła inaczej i miała po nim w pełni uzasadnione pretensje o nierówne traktowanie. Ponadto, tak jak Chorwat, w ostatnim czasie zmagała się z kontuzją kolana i była wyłączona z rywalizacji. Po tym jak w marcu odzyskała prawo do występów w rozgrywkach, była w stanie wystąpić zaledwie w dwóch turniejach, w których nie odniosła żadnego zwycięstwa.

Zmiany tego stanu rzeczy będzie mogła nastąpić już w najbliższych dniach. 33-latka z Konstancy zaskoczyła kibiców wiadomością o powrocie do gry i informacją o otrzymaniu „dzikiej karty” do imprezy WTA 125 w Hongkongu. W swoim pierwszym pojedynku zmierzy się Ariną Rodionową. Nie będzie to też jedyny zapowiedziany występ Halep, gdyż ma wziąć udział także w zawodach rangi WTA 250 w tym samym mieście, które rozpoczną się w ostatnich dniach października. Dyspozycja Rumunki stanowi ogromny znak zapytania, ale budzi też zainteresowanie związane z tym, na jak wysoki poziom będzie w stanie wspiąć się na tym etapie kariery.