Tie-break Tenisklubu #3. Linette przebiła Świątek, Muguruza oficjalnie tenisową emerytką
W minionym tygodniu polskim kibicom tenisa najwięcej emocji dostarczyły Iga Świątek oraz Magda Linette, które inaugurowały sezon gry na europejskich kortach ziemnych. Rozgrywki panów przyniosły z kolei nowego mistrza turniejów ATP oraz powrót do gry króla czerwonej mączki.
Iga Świątek nie ustrzeliła hat-tricka
W ostatnich dwóch sezonach Iga Świątek przyzwyczaiła nas, że sezon gry na swoim ulubionym podłożu rozpoczynała od triumfu w mocno obsadzonym turnieju w Stuttgarcie. Tym razem tak się jednak nie stało i w półfinale na drodze do trzeciego sukcesu stanęła jej Jelena Rybakina. Kazaszka tym samym zanotowała czwarte zwycięstwo w ich szóstym spotkaniu, potwierdzając, że jest obecnie jedną z najbardziej niewygodnych oponentek dla naszej tenisistki, potrafiącą wyjątkowo skutecznie eksponować jej mankamenty. Dalecy jednak jesteśmy od tego by bić na alarm i snuć pesymistyczne wizje na resztę europejskiej wiosny. Do jej najważniejszego sprawdzianu został bowiem miesiąc, a warunki w Stuttgarcie są niespecjalnie podobne do paryskich. Niemniej jednak raszynianka otrzymała kolejny materiał poglądowy, co poprawiać i nad czym pracować. A sygnał, że znajdujące się za jej plecami zawodniczki nieustannie mają wielki apetyt, by strącić ją z tronu nie jest dla Igi niczym nowym.
Magda Linette zaskoczyła siebie i kibiców
Jeszcze kilka dni temu mało kto mógł przypuszczać, że Magda Linette zanotuje w ubiegłym tygodniu dłuższy turniejowy występ niż Iga Świątek. Mimo iż poznanianka występowała w imprezie niższej rangi niż liderka rankingu WTA, to nie było tajemnicą, że z kortami ziemnymi nigdy nie była zbytnio zaprzyjaźniona. Nie odnosiła na nich wielkich sukcesów. Po nieudanym początku sezonu, w Rouen Polka zaprezentowała się jednak świetnie. Osiągnęła pierwszy w karierze finał na czerwonej mączce. W nim za silna okazała się Sloane Stephens, ale i tak lista plusów występu we Francji jest znacznie pokaźniejsza niż zestawienie minusów. Linette znów jest rakietą numer dwa w Polsce i wyraźnie zwiększyła swoje szanse na udział w Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. A do tego jeszcze sprawiła sobie samej niezwykle miłą niespodziankę.
Finał na mączce! Do wczoraj powiedziałbym, że to oksymoron. Kto mnie zna, doskonale wie dlaczego😁
To był tydzień pełen pasji i wyzwań, który na długo zapisze się w mojej pamięci. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali!🫶 pic.twitter.com/CMFwqyo17P— Magda Linette (@MagdaLinette) April 21, 2024
Cierpliwość Jana-Lennarda Struffa została nagrodzona
Długie 15 lat zawodowego grania musiał czekać Jan-Lennard Struff, by dołączyć w końcu do grona triumfatorów turniejów ATP. Niemiec dokonał tego na cztery dni przed swoimi 34-czwartymi urodzinami, dzięki czemu został trzecim najstarszym zawodnikiem z premierowym trofeum w rozgrywkach. Tenisista z Warstein od dawna uchodził za gracza z potencjałem na lepsze wyniki, ale bardzo często nie potrafił tego udowodnić w najważniejszych momentach. Już w zeszłym roku, dochodząc do finałów w Madrycie oraz Stuttgarcie potwierdził, że najlepszych lat wcale nie ma jeszcze za sobą. W tym roku przed własną publicznością w Monachium zdołał wreszcie pokazać, że finał to nie wszystko na co go stać. Ku uciesze niemieckiej publiczności mógł celebrować swój sukces w gustownym odzieniu.
One of the great traditions in tennis:
Every year after the Munich final, a temporary changing cabin is brought onto court for the champion to switch shorts for a pair of Lederhosen, a traditional German leather attire…
A German himself, Jan-Lennard Struff happily obliged 😁 pic.twitter.com/wkjJFxhPqe
— Bastien Fachan (@BastienFachan) April 21, 2024
Daleki od ideału powrót Rafaela Nadala
W Barcelonie Hiszpan postawił w końcu stopy na ulubionej nawierzchni, lecz jak można było się spodziewać, był o lata świetlne od swojej najlepszej dyspozycji. O ile jeszcze Flavio Cobolli nie sprawił mu większych kłopotów, tak pojedynek z Alexem de Minaurem pokazał ile obecnie dzieli „Rafę” od graczy z czołówki. Hiszpanowi „pary” starczyło na mniej więcej godzinę intensywnej gry. Po tym czasie na korcie istniał już niemal wyłącznie Australijczyk. Tenisista z Manacor przyznał, że z uwagi na ograniczenia zdrowotne i treningowe nie jest obecnie w stanie toczyć dłuższych batalii, co nie może pozytywnie nastrajać jego fanów. Szczególnie, że wielkimi krokami zbliża się najprawdopodobniej jego ostatni występ w Paryżu. Hiszpan nie byłby jednak sobą, gdyby nie zaznaczył, że Roland Garros wart jest tego, by dać z siebie absolutnie wszystko. Z niecierpliwością wyczekujemy tego „ostatniego tańca”.
Paula Badosa bez chwili wytchnienia
Także i rodaczka Nadala, w ostatnim czasie musi bardziej przejmować się słabościami swojego ciała, aniżeli siłą przeciwniczek. Hiszpanka w Stuttgarcie toczyła pasjonujący bój z Aryną Sabalenką, demonstrując, że mimo perypetii zdrowotnych ciągle jest w stanie dorównywać poziomem gry najlepszym zawodniczkom. Na jej nieszczęście spotkanie zakończyło się przed czasem – w połowie trzeciego seta. Powodem tego była kontuzja uda. W tym sezonie był to już jej trzeci niedokończony pojedynek. W podcaście „WTA Insider Podcast” Badosa ujawniła, że jej głównym zmartwieniem są jednak chroniczne problemy z plecami i mogą one zaważyć na jej dalszej karierze. Jedyne co nam pozostaje to trzymanie kciuków, by była wiceliderka rankingu WTA, mogła jeszcze czerpać radość z gry w tenisa.
Andriej Rublow ciągle nie jest sobą
Rosjanin do niedawna mógł uchodzić za jednego z najsolidniejszych zawodników w rozgrywkach. I choć często – przede wszystkim w Wielkich Szlemach – odbijał się od wyżej notowanych rywali, to zazwyczaj nie schodził poniżej pewnego poziomu. Ostatnio jednak to się zmieniło. Moskwianin ma obecnie na koncie cztery porażki z rzędu bez zdobycia choćby seta. Początku jego kryzysu można dopatrywać się w Dubaju, kiedy to został zdyskwalifikowany w starciu w Aleksandrem Bublikiem za ubliżanie sędziemu liniowemu. Jak widać, zdarzenie to odbiło się na jego postawie, gdyż sprawia wrażenie zagubionego i niepewnego swojej gry. Wiele kortowych reakcji Rublowa już wcześniej wskazywało, że powinien pracować nad sferą mentalną i kontrolą swoich emocji. Teraz wydaje się to być najpilniejsza sprawa, którą musi się zająć, by wrócić na lepsze tory.
Garbine Muguruza oficjalnie zaczyna „życie po życiu”
Ta informacja nie mogła być wielkim szokiem dla uważnych obserwatorów dyscypliny. Hiszpanka na nieoficjalnej emeryturze była już dłuższego czasu. Ostatni mecz rozegrała w styczniu ubiegłego roku. Od tego momentu poświęcała więcej czasu najbliższym i korzystała z uroków życia w obszarach, którymi wcześniej, ze względu na karierę sportową, nie mogła się zajmować. Po tak długiej przerwie nie była już w stanie odnaleźć w sobie motywacji, by podjąć walkę o powrót na szczyt. Dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa (Roland Garros i Wimbledon) ma teraz w planach ślub oraz założenie rodziny, a my życzymy jej, aby poza kortem czuła się bardziej spełniona niż na nim.