Tie-break Tenisklubu #30. Świątek wzmacnia reprezentację, niezniszczalna Pawlikowska
W kolejnej odsłonie naszego stałego cyklu dużo miejsca poświęcimy polskim tenisistkom oraz powitamy w ich gronie nową zawodniczkę. Wspomnimy również o wyjątkowym wyczynie triumfatora turnieju w Bazylei i wiedeńskim pożegnaniu jednego z najbardziej lubianych zawodników ostatnich lat.
Świątek wraca do kadry
Polscy fani tenisa odliczają już dni do rozpoczęcia imprezy WTA Finals i pierwszego występu, niewidzianej w akcji od US Open, Igi Świątek. Dobra wiadomość jest taka, że nie będzie to jej ostatni oficjalny występ na światowych kortach w tym roku. W związku z brakiem startów w turniejach w Azji, można było mieć nadzieję, że raszynianka zdecyduje się na udział w finałach Billie Jean King Cup i tak też się rzeczywiście stało. Polka ogłosiła, że wybiera się do Malagi, co oznacza, że „biało-czerwone” wystąpią w najsilniejszym możliwym składzie.
Nasza reprezentacja po raz pierwszy będzie w tym turnieju dysponować aż trzema zawodniczkami z czołowej czterdziestki rankingu WTA. Fakt ten niewątpliwe rozbudza apetyt na ich dobry występ w Andaluzji. Podopieczne Dawida Celta zmagania rozpoczną od pojedynku z gospodyniami imprezy, a w przypadku zwycięstwa, ich ćwierćfinałowymi rywalkami będą Czeszki. Miejmy nadzieję, że hiszpańska przygoda polskiego zespołu potrwa aż do samego finału, a po nim nie pozostanie nic innego jak rozpocząć wielką fiestę.
Heroiczny wyczyn Pawlikowskiej
Miniony tydzień był wyjątkowo udany dla Zuzanny Pawlikowskiej, która sięgnęła po tytuł w zawodach ITF w Szarm el-Szejk. Oprócz odnotowania faktu samego zwycięstwa, na szczególną uwagę zasługują okoliczności, w których do niego doszło. O ile w pierwszych trzech meczach Polka wzorowo wywiązała się z roli faworytki, tak w półfinale i finale okazała się lepsza od znacznie wyżej notowanych przeciwniczek.
Najpierw, po przegraniu pierwszego seta, odwróciła losy pojedynku z turniejową „dwójką”, Lamis Abdel Aziz. W meczu o tytuł przeciwko najwyżej rozstawionej Sandrze Samir pierwszego seta co prawda wygrała, ale później znalazła się w wielkich opałach. W decydującej partii przegrywała już 1:5, a chwilę później musiała bronić dwóch piłek meczowych. 19-latka odrobiła jednak wszystkie straty, nie oddając rywalce już żadnego gema. A najbardziej niesamowity jest w tym fakt, że spotkanie zakończyła po pięciu godzinach i jednej minucie gry. Obie panie zapisały się tym samym na kartach historii rozgrywek ITF, gdyż był to trzeci najdłuższy mecz w tym cyklu. Polka była blisko zdobycia dubletu w Egipcie, lecz wraz z Yasmine Ezzat musiała uznać wyższość rywalek w finale debla. Po takiej dawce gry w tenisa, oprócz gratulacji, Pawlikowska bez wątpienia zasłużyła więc również na porządny odpoczynek.
Zuzanna Pawlikowska zdobyła drugi tytuł w Tourze. Tenisistka LOTTO PZT Team wygrała turniej @ITFTennis W15 w Szarm el-Szejk, pokonując w trwającym pięć godzin finale 7:5, 6:7 (3-7),7:5 Sandrę Samir z Egiptu. W deblu Polka była tam w finale. @SPORT_GOV_PL @totalizator_sp pic.twitter.com/3j3A1MJI62
— Polski Związek Tenisowy (@pzt_tenis) October 27, 2024
Zmiana Linette
Polscy tenisiści w ostatnich tygodniach przyzwyczaili nas do roszad w swoich sztabach trenerskich. Ciąg takich zdarzeń zapoczątkował Hubert Hurkacz, który rozstał się z Craigiem Boyntonem. Następnie w jego ślady poszła Iga Świątek, która Tomasza Wiktorowskiego zastąpiła Wimem Fissettem. Teraz o zmianach personalnych w zespole poinformowała Magda Linette. Poznanianka ogłosiła, że po 2,5 roku zakończeniu dobiegła końca jej współpraca z Iainem Hughesem. Brytyjczyk pomógł jej m.in. osiągnąć życiowy rezultat w Wielkim Szlemie, czyli półfinał Australian Open w 2023 roku. Niedługo później Polka zadebiutowała też w gronie dwudziestu najlepszych tenisistek świata. O ewentualnym zastąpieniu Hughesa jak na razie nic nie wiadomo. Jasne pozostaje jednak, że głównym szkoleniowcem trzeciej rakiety naszego kraju pozostaje Mark Gellard.
Z ziemi czeskiej do Polski
Dość niespodziewanie przed kilkoma dniami okazało się, że liczba naszych reprezentantek w rozgrywkach WTA uległa zwiększeniu. A to dlatego, że urodzona w Czechach Linda Klimovicova otrzymała polskie obywatelstwo i odtąd będzie reprezentować biało-czerwone barwy. 20-latka od dłuższego czasu związana jest z klubem BKT Advantage Bielsko-Biała, a od trzech lat jest również mieszkanką tego miasta. To prawdopodobnie przyczyniło się do tego, że postanowiła związać się z Polską silniejszymi więzami.
Klimovicova zajmuje obecnie 184. miejsce w rankingu WTA, co czyni ją piątą rakietą naszego kraju. W swoim zawodowym dorobku zgromadziła pięć tytułów w cyklu ITF. Nie da się więc ukryć, że dysponuje obiecującym potencjałem i w niedalekiej przyszłości może być kolejną zawodniczką, której rezultaty przysporzą nam wiele radości.
Kanonada w Bazylei
Giovanni Mpetshi Perricard dał już się poznać szerszej publiczności na przestrzeni bieżącego sezonu. Francuz najpierw wygrał zawody w rodzinnym Lyonie, a niedługo później dotarł do czwartej rundy na kortach Wimbledonu. W Bazylei zrobił zaś kolejny duży krok naprzód w swojej karierze. 21-latek po raz pierwszy triumfował w zmaganiach rangi ATP 500. Dał w nich przede wszystkim popis tego, z czego jest już najbardziej znany, czyli niesamowitego podania.
W pięciu rozegranych spotkaniach posłał aż 109 asów serwisowych i ani razu nie został przełamany. Dołożył do tego dużą odporność psychiczną i umiejętność koncentracji w najważniejszych momentach, wygrywając pięć z sześciu tie-breaków. W efekcie jego tegoroczny postęp przedstawia się niezwykle imponująco. Pierwszy mecz w sezonie rozgrywał bowiem jeszcze jako 205. gracz świata, a po wygranej w Szwajcarii, zajmuje już 31. miejsce w rankingu ATP.
Premier titre ATP 500 ! Tellement de travail, de sacrifices… Merci à mon équipe et à tous ceux qui m’ont soutenu dans ce parcours. The process ! 🏆 pic.twitter.com/TUNNicICOY
— Mpetshi Perricard Giovanni (@MpetshiG) October 27, 2024
Pożegnanie Thiema
Od miesięcy było jasne, że Dominic Thiem podczas turnieju w Wiedniu rozegra swój ostatni mecz jako profesjonalny tenisista. Austriak wygrał w tym roku na poziomie turnieju głównego w rozgrywkach ATP zaledwie jedno spotkanie, więc ciężko było oczekiwać efektownego występu na pożegnanie. Niespodzianki niestety nie było. 31-latek z Wiener Neustadt w pierwszej rundzie turnieju mierzył się z Luciano Darderim i choć rozegrał seta na niezłym poziomie, to jednak przegrał go po zaciętym tie-breaku. W drugiej partii był już wyraźnie słabszy od Włocha i stało się jasne, że jego przygoda z zawodowym sportem dobiegła końca.
Patrząc na wiek wielu innych aktywnych graczy można żałować, że uczynił to tak wcześnie, lecz spoglądając obiektywnie, była to całkowicie zrozumiała decyzja. Po ciężkiej kontuzji nadgarstka Thiem nie był już tym samym tenisistą, co wcześniej. Mimo usilnych prób nie był w stanie wrócić na dawny poziom gry. Karierę może jednak kończyć z podniesioną głową, jako drugi w historii Austrii mistrz wielkoszlemowy. Do tego przez kibiców zostanie zapamiętany w większości z pozytywnej strony, co też jest osiągnięciem godnym podziwu.
Forever etched in tennis history 🙌@domithiem 🇦🇹 #ErsteBankOpen pic.twitter.com/XYDvGaSuMa
— Tennis TV (@TennisTV) October 22, 2024
Z boiska na kort
Na koniec zejdziemy piętro niżej, na poziom challengerów, gdzie niebawem dojdzie do bardzo ciekawego wydarzenia. W listopadowym challengerze w Montevideo wystąpi bowiem nietypowa para. Stworzą ją Federico Coria oraz były piłkarz, Diego Forlan. Będący legendą futbolu w swoim kraju 45-letni Urugwajczyk, po zakończeniu profesjonalnej kariery postanowił pograć w tenisa. Robił to na tyle poważnie, że rozpoczął występy w turniejach ITF dla weteranów, w których ma już na koncie pierwsze sukcesy. Teraz jednak poprzeczka powędruje znacznie wyżej, bowiem przyjdzie mu się zmierzyć z profesjonalistami.
Nie będzie to pierwszy taki przypadek w historii. Przed siedmioma laty swoich sił, również na poziomie challengera, próbował Paolo Maldini. Włoch zagrał w imprezie w Mediolanie i swój deblowy pojedynek zakończył z dwoma wygranymi gemami. Ciężko przypuszczać, by argentyńsko-urugwajska para była w stanie zrobić furorę, ale już zdołała sprawić, że z większym zainteresowaniem niż zwykle, zerkniemy w stronę turnieju w urugwajskiej stolicy.