Tie-break Tenisklubu #33. Polskie boje w Maladze, dominacja Sinnera

Artur Kobryn , foto: AFP/grafika:Canva

Ostatni tydzień upłynął przede wszystkim na obgryzaniu paznokci podczas zaciętych pojedynków Polek w walce o Puchar Billie Jean King. Ze znacznie większym spokojem mogliśmy za to śledzić zmagania panów w Turynie, gdzie bezsprzecznie najlepszy okazał się Jannik Sinner. W naszym podsumowaniu zajrzymy też m.in. na niższy szczebel rozgrywek oraz pożegnamy jedną z najbardziej znanych tenisowych postaci.

Heroiczne wyczyny biało-czerwonych

Początek walki o Puchar Billie Jean King w Maladze dostarczył polskim kibicom potężnej dawki emocji i wrażeń. Już od pierwszego meczu można było przekonać się, że nie tylko zawodniczki, ale cała ekipa i licznie przybyli do Malagi kibice okupią tą rywalizację wieloma nerwami. Wszystko zaczęło się bowiem od blisko czterogodzinnego pojedynku Magdy Linette z Sarą Sorribes Tormo. Wielki hart ducha i niezłomność poznanianki doprowadziły ją ostatecznie do zwycięstwa. Drugi punkt dla naszego zespołu, również po niełatwym spotkaniu z Paulą Badosą, zdobyła Iga Świątek. Dzięki temu podopieczne Dawida Celta mogły cieszyć się z awansu do najlepszej ósemki.

W niej trafiły na kolejne rywalki, które nie zamierzały oddać tanio skóry. W pierwszym meczu Marie Bouzkova okazała się lepsza od Magdaleny Fręch. Później jednak z roli liderki drużyny wywiązała się Świątek, która wygrała wojnę nerwów z Lindą Noskovą. W decydującym deblu raszynianka wraz z Katarzyną Kawą wspięły się na wyżyny swojej gry w tej specjalności. Polki sprawiły niespodziankę pokonując w dwóch setach parę składającą się z numeru jeden rankingu deblowego, Kateriny Siniakovej oraz partnerującej jej Bouzkovej. Wielka w tym zasługa partnerującej Idze Katarzyny Kawy, która w momencie zakończenia potyczki obchodziła swoje 32. urodziny.

Bezwzględny Sinner

Tegoroczna edycja turnieju ATP Finals zostanie zapamiętana przede wszystkim jako teatr jednego  aktora. Ku radości fanów w Turynie impreza została zdominowana przez Jannika Sinnera. Włoch we wszystkich meczach potwierdził, że bezsprzecznie zasługuje na miano najlepszego gracza sezonu. O skali jego przewagi nad resztą świadczy fakt, że w żadnym z pięciu rozegranych spotkań nie stracił więcej niż ośmiu gemów, a żaden z jego rywali nie doczekał nawet tie-breaka. Tym samym został pierwszym graczem, który triumfował w tych zawodach bez straty seta od czasu Pata Casha w 1986 roku. Dodatkowo jest pierwszym reprezentantem Italii, który sięgnął po ten tytuł. Sezon zakończył więc z aż ośmioma wygranymi turniejami, ale na tym nie kończą się jego tegoroczne występy. Już w tym tygodniu będzie prowadził swoją reprezentację ku obronie trofeum w Pucharze Davisa.

Bezbarwne tło

Cała turyńska impreza nie znajdzie się jednak na czołowych kartach historii tenisa. Za pewne rozczarowanie można uznać fakt, że zaledwie trzy spotkania z piętnastu zostały rozegrane na pełnym dystansie trzech setów. Turniej zakończył się dużym niedosytem dla Carlosa Alcaraza, któremu choroba uniemożliwiła lepszy występ. Mocno niepocieszony musi być także Alexander Zverev, który mimo wybornej formy prezentowanej w ostatnich tygodniach, nie zdołał dotrzeć do finału. W nim znalazł się za to Taylor Fritz, który mocnym akcentem zakończył najlepszy sezon w karierze. Jednak znów przekonał się, że poziom, na którym obecnie znajduje się Sinner znajduje się zdecydowanie poza jego zasięgiem.

Ostatni zostali pierwszymi

Zupełnie inaczej niż w singlu miała się sytuacja w Turynie rywalizacji deblistów. Tam po końcowy sukces sięgnęła para, który była rozstawiona z ostatnim, ósmym numerem. Kevin Krawietz oraz Tim Puetz, bo o nich mowa, debiutowali wspólnie w tej imprezie i okazali się jej rewelacją. Już w swoim pierwszym występie pokazali swój potencjał, pokonując duet numer jeden, czyli Marcelo Arevalo i Mate Pavicia. Następnie wygrali grupę, półfinał, a w finale potwierdzili, że wcześniejsza wygrana z Salwadorczykiem i Chorwatem nie była dziełem przypadku. Raz jeszcze uporali się z nimi dwóch setach i w efekcie zostali pierwszymi Niemcami, którzy wywalczyli tytuł w tych zawodach.

Zapowiedź głośnego powrotu

Gdy w ostatnich dniach sezonu większość zawodników jest już myślami na wakacjach, Nick Kyrgios skupia się przede wszystkim na odliczaniu czasu do startu nowych rozgrywek. Australijczyk po dwóch sezonach, w których zanotował tylko jedno oficjalne spotkanie, ogłosił gotowość do występów w ojczyźnie na początku kolejnego sezonu. Potwierdzony został jego udział w turnieju ATP 250 w Brisbane, który rozpocznie się 30 grudnia. 29-latek z Canberry pojawi się też oczywiście w wielkoszlemowym Australian Open w Melbourne. Jesteśmy niezmiernie ciekawi czy stać go będzie jeszcze na nawiązanie walki z czołówką, czy jedyne na co możemy liczyć, to komentowanie jego kontrowersyjnych zachowań i wypowiedzi.

Piłkarski akcent

Kilka tygodni temu informowaliśmy o „dzikiej karcie” do challengera w Montevideo dla byłej gwiazdy futbolu, Diego Forlana. Urugwajczyk w swoim rodzinnym mieście wystąpił o boku Federico Corii i sprawdził się na tle zawodowców. Jak można było się spodziewać, weryfikacja możliwości tej pary była dość brutalna. Forlan z Corią byli w stanie wygrać tylko trzy gemy w starciu z Boliwijczykami, Borisem Ariasem i Federico Zeballosem. 45-latek popisał się jednak kilkoma zwycięskimi zagraniami. Za każde z nich dostawał burzę oklasków od swoich rodaków. Występ Forlana wywołał bowiem wielkie zainteresowanie. Atmosfera panująca na trybunach była czymś nowym na takim poziomie turniejowym. Choć były to peryferie wielkiego sportu, to taki start bez wątpienia zostanie na długo zapamiętany. I przez samego Urugwajczyka, i przez jego fanów.

Sędziowskie pożegnanie

W naszym cyklu rzadko poświęcamy uwagę sędziom. Teraz nadarzyła się ku temu dobra okazja. W minioną niedzielę, po ponad 30 latach pracy, swoją karierę w turniejach ATP zakończył Carlos Bernardes. Brazylijczyk ma w swoim dorobku zawrotną liczbę ponad ośmiu tysięcy sędziowanych pojedynków. Miał możliwość prowadzenia meczów we wszystkich najważniejszych turniejach, jakie miały miejsce w męskich rozgrywkach w ostatnich czterech dekadach. Z wysokości stołka sędziowskiego obserwował łącznie aż 24 z 29 wszystkich liderów rankingu ATP.

Przy jego udziale swój debiutancki mecz na najwyższym szczeblu rozgrywek stoczył Rafael Nadal. Był także rozjemcą podczas pierwszego spotkania Hiszpana z Rogerem Federerem w Miami w 2004 roku. Przygodę z turniejami ATP skończył na szczycie, sędziując ostatni mecz finałów ATP. Po zakończeniu finału w Turynie otrzymał szereg ciepłych słów od Jannika Sinnera. Ostatnim występem Bernardesa będzie sędziowanie meczów w finałach Pucharu Davisa w Maladze w tym tygodniu.