Tie-break Tenisklubu #35. United Cup ponownie nie dla Polaków, wielka niespodzianka w Hongkongu

Sezon tenisowy ruszył pełną parą, a to oznacza, że i my wracamy z naszym stałym cyklem. Polska reprezentacja zadbała o emocje w turnieju United Cup. Niestety biało-czerwoni znów „musieli” zadowolić się drugim miejscem. Dodatkowo zajrzymy na areny zmagań cyklów ATP oraz WTA, gdzie poznaliśmy pierwszych zwycięzców w tegorocznych rozgrywkach.
O krok od pucharu
Za nami trzecia edycja United Cup i po raz trzeci Polacy byli jedną z najsilniejszych ekip tej imprezy. Na końcowy sukces musimy jednak poczekać kolejne 12 miesięcy. Polacy ponownie dotarli do finału, gdzie ulegli, tym razem USA. Po drodze zadbali jednak o wiele pozytywnych emocji. Iga Świątek odniosła wartościowe zwycięstwa m.in. nad Karoliną Muchovą, Jeleną Rybakiną, czy Katie Boulter, która nadspodziewanie wysoko zawiesiła jej poprzeczkę. W ostatnim meczu nie sprostała jednak Coco Gauff, która zdaje się mieć wreszcie patent na raszyniankę. Poprawia w ten sposób bilans ich pojedynków, który był dla Amerykanki bardzo niekorzystny (w pewnym momencie 0-8).
Na słowa uznania zasłużył także Hubert Hurkacz. Wrocławianin, który z nowymi trenerami wraca do rozgrywek po pechowej drugiej połowie ubiegłego sezonu, ewidentnie „rozkręcił się” wraz z biegiem turnieju. Po dwóch porażkach na początek, odniósł następnie dwa zwycięstw, a w finale do ostatniej piłki tie-breaka trzeciego seta walczył ze światową „czwórką”, Taylorem Fritzem. W obecnych okolicznościach szczególnym optymizmem może napawać jego dyspozycja fizyczna. Pozwala to mieć nadzieję, że pod nowymi skrzydłami i z nowym sprzętem zobaczymy w tym roku najlepsze wydanie Huberta.
Sabalenka przedłuża zwycięską passę
W Brisbane z kolei rozgrywano „normalny” turniej WTA. Rywalizacja pań nie przyniosła niespodzianki i z tytułem wyjechała liderka rankingu WTA, Aryna Sabalenka. Białorusinka dopiero w finale napotkała na większe trudności, kiedy to musiała gonić wynik. Po porażce w pierwszej partii z Poliną Kudermietową przyszły dwa wygrane sety. Z wcześniejszymi rywalkami uporała się pewnie i w dobrym nastroju mogła udać się do Melbourne, gdzie będzie faworytką. Czy uda jej się odnieść trzecie zwycięstwo z rzędu w Australian Open?
26-latka z Mińska powetowała więc też sobie ubiegłoroczną finałową porażkę z Jeleną Rybakiną. Do 12 przedłużyła również serię kolejnych wygranych meczów na australijskich kortach. Na Antypodach ogółem wywalczyła już swój czwarty zawodowy tytuł, co potwierdza, że czuje się tam, jak w mało którym miejscu na świecie.
We ❤️ you @SabalenkaA #BrisbaneTennis pic.twitter.com/dRg2eVnJN0
— Brisbane International (@BrisbaneTennis) January 5, 2025
Czeskie szczęście
Po ostatnich dniach sympatia do australijskich kortów z pewnością wzrosła też u Jirziego Leheczki. Czech, który pierwszy zawodowy tytuł zdobył w ubiegłym roku w Adelajdzie, w Brisbane sięgnął po swój trzeci turniejowy triumf. Oprócz dobrej gry, Leheczce w stolicy stanu Queensland sprzyjała też fortuna. W półfinale pojedynku z nim nie był w stanie dokończyć Grigor Dimitrow, zaś w finale kontuzja nadgarstka pozwoliła Reilly’emu Opelce na rozegranie zaledwie pięciu gemów.
Wspomniany Opelka był z kolei wcześniej autorem największej sensacji w turnieju, czyli wyeliminowania w ćwierćfinale Novaka Dźokovicia. Serb, po przedwczesnym zakończeniu poprzedniego sezonu, dopiero po raz drugi w karierze wybrał Brisbane na miejsce rozpoczęcia nowych rozgrywek. Manewr ten nie okazał się zbyt skuteczny, ale ta porażka bez wątpienia nie będzie tenisiście z Belgradu spędzać snu z powiek. Jego głównym celem, na tę część sezonu, jest odzyskanie mistrzowskiej korony na kortach Melbourne Park.
Król powrotów
Już w pierwszym tygodniu nowego sezonu grono zwycięzców turniejów ATP uległo powiększeniu. Dołączył do niego gracz, który z pewnością nie był w czołówce faworytów do dokonania tej sztuki. Tymczasem Alexandre Muller nie dość, że zapisał na swoim koncie triumf w Hongkongu, to zrobił to w sposób, dzięki któremu zapisał się w historii. Francuz wszystkie pięć spotkań w tej imprezie wygrał bowiem po tym jak przegrał pierwszego seta. Wcześniej zdarzali się co prawda zwycięzcy zawodów ATP, którzy w taki sposób sięgnęli po końcowy tytuł, lecz 27-latek z Poissy jako jedyny zrobił to w pięciu kolejnych pojedynkach.
W finale Muller pokonał Kei’a Nishikoriego, który przypomniał, że jeśli tylko dopisuje mu zdrowie, to wciąż potrafi grać efektownie i skutecznie. Na swoje nieszczęście jednak nie sprostał Francuzowi i kto wie, czy nie stracił jednej z ostatnich okazji na powiększenie swojego dorobku turniejowych zwycięstw.
https://twitter.com/TennisTV/status/1875856272500634077
Pech jednej radością drugiej
Nie było to jedyne rozczarowanie, jakie przeżyli japońscy kibice w ostatni weekend. Wcześniej wprawdzie mogli cieszyć się ze zwycięstw Naomi Osaki jej i pierwszego od blisko trzech lat finału turnieju WTA, lecz zabrakło w nim szczęśliwego zakończenia. Japonka musiała bowiem skreczować z powodu urazu brzucha. Niedosyt może być tym większy, że z dalszej gry zrezygnowała po wygranej pierwszej partii.
W takich okolicznościach tytuł przypadł Clarze Tauson. Dunka wcześniej jednak mocno zapracowała, by znaleźć się w ostatnim meczu całych zawodów. W drugiej rundzie broniła już piłki meczowej w potyczce z Sofią Kenin, którą ostatecznie wygrała po tie-breaku decydującego seta. Z kolei w ćwierćfinale wyeliminowała numer jeden całych zawodów, Madison Keys. Był to trzeci triumf w karierze 22-latki z Kopenhagi.
Młody gwiazda na zwycięskiej ścieżce
Warto zajrzeć też na niższy szczebel rozgrywek, bo tam znowu głośno było o Joao Fonsece. Brazylijczyk, który nie tak dawno triumfował w turnieju Next Gen ATP Finals, w nowym sezonie także dodał już do swojej gabloty trofeum. 18-latek z Rio de Janeiro okazał się bezsprzecznie najlepszy w imprezie challengerowej na kortach w Canberrze. W pięciu spotkaniach Fonseca nie stracił ani jednego seta, a w finale przerwał serię jedenastu kolejnych wygranych Ethana Quinna. Można się więc spodziewać, że są to ostatnie miesiące tego nastolatka na tym poziomie zmagań i w dalszej części sezonu będziemy go już głównie oglądać w rywalizacji z najlepszymi.
https://twitter.com/ATPChallenger/status/1875443240310358395
Pierwsza emerytura
Dość nietypowo, bo po zaledwie kilku dniach nowego sezonu, poznaliśmy też pierwsze w tym roku nazwisko zawodnika, który zadecydował o zakończeniu kariery. Tym graczem był Denis Kudla, który z profesjonalnym tenisem pożegnał się w United Cup. Jego pożegnalnym występem był wygrany mikst z Desirae Krawczyk przeciwko czeskiej parze Knutson/Rikl. Okoliczności rozstania z tenisem były też o tyle wyjątkowe ze względu na triumf jego drużyny w całych zawodach.
Amerykanin nigdy nie był tenisistą pierwszego planu, lecz nieco bardziej zaangażowanym fanom nieraz pokazał się z dobrej strony. Takie występy częsty przypadały w okresie gry na kortach trawiastych i to właśnie w Wimbledonie Kudla osiągnął swój najlepszy wielkoszlemowy rezultat, którym była czwarta runda w 2015 roku. W swoim dorobku nie ma żadnego triumfu w turniejach ATP, lecz na szczeblu challengerów zgromadził dziewięć takich skalpów. O plany na przyszłość 32-latek urodzony w Kijowie nie musi się na razie martwić, gdyż niedawno ogłosił, że będzie teraz opiekunem swojego młodszego rodaka, Reilly’ego Opelki.