Tie-break Tenisklubu #5. Świątek z brakującym triumfem, spektakularne odrodzenie Rublowa
Wygrana Igi Świątek w Madrycie to bez wątpienia nasza najważniejsza pozycja w tym tygodniu w Tie-breaku Tenisklubu. Ponadto wspomnimy też o zaskakującym przebiegu imprezy panów, zwycięstwie Andrieja Rublowa oraz pierwszym z pożegnań Rafaela Nadala.
Iga Świątek podbiła nowe terytorium
Madryt był jak do tej pory miejscem, w którym Idze Świątek nie udało się wygrać. Blisko tego była już przed rokiem, lecz w finale musiała uznać wyższość Aryny Sabalenki. Teraz dostała okazję do rewanżu i… z niej skorzystała. Rewanż okazał się godny mistrzyń, czyli nr 1 i 2 światowego rankingu. Tenisistki stoczyły jeden z najtrudniejszych i najbardziej emocjonujących pojedynków w całej swojej karierze. Starcie Polki i Białorusinki było znakomitą reklamą kobiecych rozgrywek. Stojący na niezwykle wysokim poziomie pojedynek już został okrzyknięty meczem roku. Po zaciętej i dramatycznej końcówce, w której obie panie broniły piłek meczowych, lepiej nad nerwami zapanowała raszynianka. Dzięki temu triumfowi może pochwalić się posiadaniem w swojej gablocie trofeów ze wszystkich największych obecnie imprez na europejskich kortach ziemnych. Obok trofeum z Madrytu ma też już trzy wygrane w Roland Garros oraz po dwie w Rzymie i Stuttgarcie.
Andriej Rublow i jego droga z piekła do nieba
Jeszcze przed dwoma tygodniami wyrażaliśmy duże zaniepokojenie dyspozycją tenisisty z Moskwy. Do Madrytu przyjeżdżał bowiem z serią czterech porażek z rzędu, bez wygrania choćby seta. W stolicy Hiszpanii jednak, ni stąd, ni zowąd, odwrócił złą passę. Zrobił to na dodatek w bardzo dobrym stylu, pokonując po drodze m.in. mistrza dwóch ostatnich edycji i faworyta gospodarzy, Carlosa Alcaraza. Zwycięstwo Rublowa może zaskakiwać tym bardziej, że jak sam powiedział, przez większość imprezy był chory, a dodatkowo borykał się z problemami z palcem u stopy, który podczas finału był znieczulony. 26-latkowi należą się zatem ogromne słowa uznania za hart ducha i zdolność do radzenia sobie z przeciwnościami. A szukając źródła jego przemiany można natrafić na wątek o medytacji. Czyżby zatem to był jeden z powodów poskromienia przez niego negatywnych emocji?
Andrey Rublev gets defaulted for an outburst of anger in Dubai, loses four matches in a row being a shadow of himself, gets it back in Madrid, wins the title, and signs 'Samadhi now I'm free' on the camera lens, revealing he's been doing… meditation?
Fantastic redemption arc pic.twitter.com/2Pxlx19RUk
— Bastien Fachan (@BastienFachan) May 5, 2024
Szczęście ma na imię Felix
Także finałowy rywal Rublowa z Madrytu zasługuje na kilka słów uwagi. Kanadyjczyk awansował bowiem do ostatniego meczu turnieju w bardzo osobliwych okolicznościach. W trzeciej rundzie po zaledwie ośmiu gemach skreczował rywalizujący z nim Jakub Mensik. Ćwierćfinał przeszedł bez gry z powodu walkowera od Jannika Sinnera, a w półfinale rozegrał zaledwie połowę seta, zanim z powodu kontuzji z dalszej gry zrezygnował Jirzi Leheczka. Nie da się więc ukryć, że kumulacja nieszczęść przeciwników okazała się dla niego bardzo szczęśliwa, dając pierwszy w karierze finał turnieju Masters 1000. 23-latek z Montrealu od czasu niezwykle owocnej jesieni 2022 roku, kiedy to wygrał trzy turnieje ATP z rzędu, a niedługo później Puchar Davisa, nie był w stanie nawiązać do poziomu gry, który wtedy prezentował. Miejmy nadzieję, że ten rezultat pomoże mu ponownie uwierzyć w siebie i na stałe wrócić do lepszej dyspozycji.
Rafa Nadal powiedział „Adios”
W stolicy Hiszpanii nastąpił również pierwszy akt oficjalnego pożegnania Rafaela Nadala ze światem tenisa. Po wyraźnej porażce z Alexem de Minaurem w Barcelonie, w kolejnym turnieju dał swoim rodakom już więcej radości i odniósł trzy zwycięstwa. Między innymi skutecznie zrewanżował się Australijczykowi. 37-latek z Manacor ciągle jednak tylko w niewielkim stopniu przypominał siebie z najlepszych lat kariery. W stolicy przegrał ze świetnie dysponowanym Jirzim Leheczką. Po spotkaniu byliśmy świadkami efektownej ceremonii, podczas której 22-krotny zdobywca Wielkich Szlemów pożegnał się z imprezą, którą wygrywał wcześniej aż pięć razy. Jak to przy takich okazjach, nie zabrakło uśmiechu, przyjemnych wspomnień, ale i łez wzruszenia. Kibice Hiszpana wiedzą już też z pewnością, że zużyta tego wieczoru paczka chusteczek nie była ostatnią wykorzystaną na tego typu okoliczność w tym roku.
Tennis Pictures That Go Hard 📸@RafaelNadal #MMOPEN pic.twitter.com/3LFrLaKC32
— Tennis TV (@TennisTV) April 30, 2024
Kryzys na szczytach ATP
Tak jak madryckie zmagania pań przyniosły wiele emocji i pojedynków czołowych zawodniczek na wysokim poziomie, tak turniej panów pokazał zadyszkę sporej części czołówki rankingu. Jannik Sinner zakończył udział w imprezie przez problemy z biodrem i zrezygnował z występu w Rzymie. W stolicy Italii nie zagra również Carlos Alcaraz, dla którego gra w Madrycie okazała się tylko krótką przerwą od leczenie urazu przedramienia. Z kontuzją z La Caja Magica wyjechał też Danił Miedwiediew. Formy na mączce ciągle nie odnaleźli z kolei Alexander Zverev i Holger Rune. Casper Ruud oraz Stefanos Tsitsipas zaliczyli zaś wpadki po udanych występach w Monte Carlo i Barcelonie. Czy to znak, że w Rzymie i Paryżu znowu czekają nas niespodziewane rozstrzygnięcia? Jest to niewykluczone, ale oczywiście nie zapominamy, że temu wszystkiemu przygląda się Novak Dżoković. Serb po nieudanym początku sezonu i zmianach w sztabie szkoleniowym na pewno wróci do gry ze zwiększoną motywacją. A chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że jak nikt inny potrafi przygotować formę na najważniejsze turnieje sezonu.
Diego Schwartzman na ostatniej prostej kariery
Argentyńczyk będzie kolejnym graczem, który już niebawem zasili grono zawodników na tenisowej emeryturze. Schwartzman zapowiedział, że ten sezon ma być jego ostatnim w pełni rozegranym w karierze, a oficjalne z kibicami pożegna się w lutym przyszłego roku w rodzinnym Buenos Aires. Gdy spojrzymy w metryki niektórych ciągle aktywnych graczy, może nieco dziwić fakt, że aktualnie 31-letni tenisista podjął decyzję o zawieszeniu rakiety na kołku. Spojrzenie w jego rezultaty w ostatnim czasie pozwala jednak lepiej zrozumieć ten krok. Zwycięzca czterech turniejów ATP od blisko dwóch lat jest w głębokim kryzysie i przestał liczyć się w imprezach najwyższego szczebla. W ubiegłym sezonie, po ponad dziewięciu latach, wypadł z pierwszej setki rankingu i obecnie już tylko się od niej oddala. Zrozumiała wydaje się więc chęć, by nie przeciągać swojej kariery na siłę i skupić się na pisaniu kolejnego rozdziału życia. My Schwartzmanowi życzymy czerpania przyjemności z pozostających mu chwil na korcie i znajdowania nowych wyzwań poza nim.
„Tsitsidosa” to już historia
Na koniec coś z rubryki towarzyskiej. Związek Pauli Badosy ze Stefanosem Tsitsipasem był w ostatnich miesiącach najgłośniejszą relacją w tenisowym światku. Hiszpanka i Grek wspierali się podczas swoich spotkań oraz chętnie dzielili się w mediach społecznościowych wspólnymi chwilami spędzanymi poza kortem. Takich obrazków już jednak więcej nie będzie. Badosa opublikowała bowiem na Instagramie oświadczenie, w którym poinformowała o rozejściu się z tenisistą z Aten. Jak zaznaczyła, do ich rozstania doszło w przyjacielskiej atmosferze i teraz oboje zamierzają pójść swoimi ścieżkami. Poprosiła również o uszanowanie ich prywatności, więc nie powinniśmy się spodziewać żadnej telenoweli z ich udziałem i liczyć, że odnajdą szczęście u boku innych osób.