W Pekinie przełamała fatalną serię, a teraz powalczy z Fręch o ćwierćfinał
Zhang Shuai jest bez wątpienia największą niespodzianką tegorocznego China Open. W Pekinie awansowała do czwartej rundy i tym samym przełamała serię 24 przegranych z rzędu. Teraz po drugiej stronie siatki stanie Magdalena Fręch, która także ma apetyt na więcej.
Zhang napisała kawał historii podczas tegorocznego China Open. Do turnieju przystąpiła jako 595. zawodniczka na świecie, bez odniesionego zwycięstwa w zawodowym tourze od… 31 stycznia 2023 roku. Dzięki trzem wygranym w stolicy Chin przesunie się w okolice 315. miejsca. A to jeszcze nie koniec.
Została najniżej sklasyfikowaną tenisistką, która awansowała do 1/8 finału prestiżowej imprezy w Chinach. W całej historii tylko trzy tenisistki spoza Top 500 pokonały zawodniczki z czołowej dziesiątki w turniejach WTA 1000. Oprócz Zhang, były to Sloane Stephens (Toronto 2017) oraz Kim Clijsters (Toronto i Cincinnati 2009).
Zhang w Pekinie jak… Nadal na Roland Garros?
Po wygranej w trzeciej rundzie nad Greet Minnen w pomeczowym wywiadzie Chinka przyznała, że na kortach w Pekinie czuje się jak Rafael Nadal na korcie Philippe’a Chatrier.
– Kort na China Open jest dla mnie jak kort Philippe’a Chatrier dla Rafy. Kiedy jestem tutaj, mam wszystko – wyznała w wywiadzie rozradowana Zhang. „Grałam na tym korcie w Pekinie codziennie przez ponad 20 lat. Myślę, że mój tenis jest tak naturalny na tym korcie, że mogę grać na nim najlepszy tenis” – dodała tenisistka urodzona w Tiencinie, mieście odległym od Pekinu zaledwie o 120 kilometrów.
Jakby dłużej zastanowić się nad tą wypowiedzią, można przyznać jej sporo racji. Już na początku kariery w 2009 roku pokonała tu Dinarę Safinę, ówczesną liderkę światowego rankingu. Dokonała tego jako 226. rakieta świata i do dziś jest najniżej sklasyfikowaną zawodniczką ze zwycięstwem nad najlepszą tenisistką globu.
Zhang odniosła łącznie dziewięć zwycięstw nad zawodniczkami z Top 10, ale aż cztery odniosła właśnie w Pekinie. Jest dwukrotną ćwierćfinalistką tej imprezy (2016, 2018) i jutro stanie przed szansą wyrównania życiowego rezultatu przed własną publicznością.
Zawodniczka w ostatnich latach zmagała się z problemami natury psychicznej. Przyznała, że od 2020 roku nie wróciła do kraju, a podróże po świecie i starty w turniejach były dla niej wyjątkowo wyczerpujące. Nie pomagała również seria porażek, która pozbawiała Chinkę pewności siebie i napędziła spiralę coraz słabszych występów.
W sierpniu 2023 roku podjęła decyzję o przerwie w startach. Wróciła do centrum treningowego w Pekinie. Rozbrat z zawodowym tenisem sprawił, że spędziła czas z rodziną, ale co najważniejsze, pomógł nabrać dystansu i poczuć głód rywalizacji. „Wszyscy pytali się, gdzie byłam, kiedy wróciłam do touru (…) A ja byłam w domu. Jestem szczęśliwa i wypoczęta” – powiedziała Zhang, gdy wracała do rywalizacji w lutym w Dubaju.
Na drodze polska fighterka
Rywalką Zhang w starciu o ćwierćfinał będzie Magdalena Fręch. Mistrzyni z Guadalajary chce pójść za ciosem i do sukcesu z Meksyku chce dołożyć swój pierwszy ćwierćfinał rangi WTA 1000. Mimo, że będzie faworytką tego spotkania, nie powinna lekceważyć Chinki, która będzie wspierana przez miejscowych kibiców. Do tego jest przecież „w gazie”, w jakim nie była od prawie dwóch lat. Do tej pory panie mierzyły się dwa razy. Ich bilans to 1-1. Chinka wygrała przed sześciu laty w Hiroshimie. Za to Polka ostatnio w ubiegłym roku w pierwszej rundzie Roland Garros zmiotła z kortu rywalkę 6:1, 6:1. Zobaczymy, co wydarzy się we wtorek w Pekinie.