Za szerzenie dobra – list Marcusa Daniella

Marcus Daniell otrzymał nagrodę humanitarną imienia Arthura Ashe’a. Nowozelandczyk prowadzi fundację High Impact Athletes, a ponadto co roku oddaje znaczącą część swoich zarobków potrzebującym.
Marcus Daniell to tegoroczny brązowy medalista igrzysk olimpijskich w grze podwójnej, w parze z Michaelem Venusem. W tym sezonie osiągnął też ćwierćfinał Australian Open, dwa lata temu był na tym etapie imprezy w deblu także na Wimbledonie. Tenisista napisał list do ATP w podziękowaniu za wyróżnienie.
Gdy dowiedziałem się, że jestem odbiorcą nagrody humanitarnej Arthura Ashe’a, byłem w szoku. To niesamowite patrzeć na listę poprzednich odbiorców i widzieć, kto był wcześniej uhonorowany. Ich liczne osiągnięcia na korcie i poza nim są nadzwyczajne.
Moja przygoda z filantropią rozpoczęła się w 2015 roku. Wtedy po raz pierwszy skupiłem się na deblu, był to też pierwszy rok, w którym zarobiłem grając w tenisa. Byłem w stanie odłożyć oszczędności do banku na koniec roku i wraz z poczuciem stabilności finansowej przyszła silna potrzeba podzielenia się tym z innymi.
Nigdy nie czułem się swobodnie z tym, jak bardzo w profesjonalnym sporcie dominuje zapatrzenie w siebie. W szczególności jako tenisista, wszystko skupia się na pokonaniu przeciwnika. Lubię rywalizację, ale to nie wszystko, z czym chcę być kojarzony. Chciałem podzielić się z innymi, lecz nie wiedziałem jak.
Miałem wątpliwości co do organizacji charytatywnych. Nie wiedziałem, w jaki sposób używają moich pieniędzy i czy moje darowizny rzeczywiście pomagają. Wyszukałem więc w Google’u jak mogę pomóc i wtedy pierwszy raz napotkałem na Efektywny Altruizm. EA nauczył mnie, że im więcej pieniędzy zarobię w tenisie, tym więcej mogę oddać tym, którzy potrzebują tego 50 tysięcy razy bardziej niż ja. Wtedy zapaliła mi się lampka. Połączenie tego z darowiznami dla organizacji, które mają największy wpływ jest idealną kombinacją.
Tamtego roku wpłaciłem datek, ale czułem, że to nie było wystarczająco. Na początku 2016 roku zdecydowałem się przekazać procent mojego rocznego zarobku na cele charytatywne. Dodało to znaczeniu mojej karierze. Chciałem wygrywać mecze już nie tylko dla siebie, ale też dlatego, że wiedziałem, że z każdym zwycięstwem coraz bardziej pomagam światu. Od tego momentu z każdym rokiem podbijam deklarację. To jeden z najpiękniejszych paradoksów działań charytatywnych – pomaganie innym sprawia, że jesteś szczęśliwy.
Teraz jestem zobowiązany oddawać co najmniej 10 procent zarobków do najbardziej efektywnych organizacji do końca życia i nigdy nie czułem się lepiej. Oddaję znaczącą część zarobków każdego roku, ale czuję, że zwraca mi się to w całości, o ile nie z nadwyżką. Nie potrzebuję luksusowego samochodu, drogiego zegarka lub specjalnie zrobionej kawy każdego dnia, aby być szczęśliwy. Dawanie tych 10 procent nie zmniejsza mojego poziomu szczęścia, a polepszy życie tysiącom ludzi.
Był czas w mojej karierze, kiedy robienie tego wydawało się niemożliwe. W 2013 roku, gdy miałem 23 lata grałem Futuresy w Azji. Wygrywałem mecze od czasu do czasu, ale byłem przygnębiony. Pamiętam, jak wygrałem spotkanie w tiebreaku trzeciego seta i nie czułem absolutnie nic. Żadnej radości, żadnego triumfu, tylko obojętność. Następnego dnia 100 kilometrów od tamtego miejsca doszło do trzęsienia ziemi i śmierci ludzi. Byłem w złym miejscu mentalnie i myślałem: „Czemu to robię? Czemu robię coś, co nie sprawia mi przyjemności?”
To był jeden z najgorszych momentów w mojej karierze. Byłem bardzo bliski rezygnacji. Kilka tygodni później, po przegraniu zaciętego pojedynku na trawie, usiadłem z moim trenerem, Davidem Sammelem. Powiedział mi, że byłem na korcie turystą, bo myślałem, że się staram, ale jako że mój umysł nie był tam, gdzie powinien być, to starania były udawane. Oddawałem cześć w „Kaplicy Bzdur”, wciąż wymyślałem wymówki, czemu nie byłem w 100 procentach obecny na korcie. Dał mi dwugodzinną pogadankę i to zadziałało.
Miałem wcześniej kontuzje i to także były złe momenty, ale to nie był uraz. Po prostu w tamtej chwili nie kochałem tenisa w najmniejszym stopniu i oberwanie od trenera sprawiło, że coś głośno kliknęło w mojej głowie. Zdałem sobie sprawę z tego, że jeśli nie będę w pełni gotowy mentalnie, przebywanie na korcie w ogóle nie ma sensu.
W tym sezonie doszło do największej wygranej w moim życiu, zdobycia brązowego medalu na igrzyskach olimpijskich dla Nowej Zelandii w deblu z Michaelem Venusem. Obecnie jest jednak we mnie o wiele więcej niż tylko wygrywanie czy przegrywanie. W zeszłym roku, gdy rozgrywki zostały zawieszone przez COVID-19, miałem więcej czasu na przemyślenia niż kiedykolwiek wcześniej. Myślałem o mojej przynależności do świata, o wpływie, jaki chciałbym mieć i o spuściźnie, jaką chciałbym pozostawić. Zrobiłem kurs z efektywnego altruizmu za pomocą Coursery i to ożywiło moją pasję do działania. Doprowadziło to do uświadomienia sobie, że mogę być lepszym adwokatem, i pomyślałem, że najlepszym sposobem na to będzie założenie organizacji, która pomoże nakierować innych i wprowadzić ich w tę przygodę.
30 listopada 2020 roku ufundowałem High Impact Athletes. Nie znałem żadnych sportowców, którzy słyszeli wcześniej o efektywnym altruizmie, a wierzyłem, że ma silne i fascynujące przesłanie. Powinniśmy ostrożnie dobierać organizacje, na które wpłacamy, bo niektóre są tysiąc razy bardziej pomocne niż inne. Plan jest taki, aby zaangażować jak najwięcej sportowców ze świata sportu, i nie tylko, i wykorzystać naszą platformę do szerzenia tego przesłania.
HIA ma już dziesiątki darczyńców i ambasadorów, od światowej klasy bokserów po łyżwiarzy figurowych, od chodziarzy do tenisistów. I wciąż rośniemy w siłę. W końcu im więcej osób zaangażujemy, tym więcej dobra zrobimy na świecie.
Przede wszystkim chcę naprawdę podziękować wszystkim sportowcom, którzy są na pokładzie High Impact Athletes. To właśnie ta grupa społeczna ma prawdziwy wpływ. Podzieliłbym tę nagrodę na każdego, kto się zaangażował i pokazał hojność i wparcie.
Jestem pełen zapału w kwestii High Impact Athletes i tego, co tworzymy. Mam nadzieję, że mogę wykorzystać uznanie płynące z tej nagrody, aby rozwinąć HIA i zaangażować większą liczbę sportowców, ponieważ im większe grono, tym większy wpływ mamy na sytuację na świecie.
No to za szerzenie dobra.