Ivanisević: nie przejmuję się reakcjami Novaka

/ Artur Kobryn , źródło: tennisworldusa.org, foto: AFP

Goran Ivanisević udzielił w ostatnich dniach wywiadu, w którym opowiedział m.in. o specyfice pracy z Novakiem Dżokoviciem. Chorwat nie szczędził też ciepłych słów w kierunku Carlosa Alcaraza.

Ivanisević od nieco ponad czterech lat jest ważnym członkiem sztabu szkoleniowego Novaka Dżokovicia. W rozmowie z chorwackim dziennikiem sportowym „Sportske Novosti” podzielił się swoim spostrzeżeniami dotyczącymi tej współpracy. Mistrz Wimbledonu z 2001 roku został zapytany o wybuchowe reakcje oraz krzyki Serba w stronę swojego zespołu podczas niektórych spotkań i czy toczy z nimi kłótnie. Reakcja Chorwata była bardzo zdecydowana.

Kłótnie? Nie, to nonsens. Po pierwsze, nie słyszę połowy rzeczy, które on mówi. Gramy na dużych stadionach, na których ludzie krzyczą, co nie pozwala słyszeć wszystkiego. Nie przejmuję się jednak jego reakcjami. To są emocje, które w jakiś sposób musi z siebie wyrzucić. Rozmawialiśmy ze sobą milion razy i nie mam z nim żadnego problemu – powiedział.

51-latek ze Splitu został zapytany też o przemyślenia dotyczące Carlosa Alcaraza, który pokonał jego podopiecznego w ostatnim finale Wimbledonu. – Jako człowiek jest fenomenalny. A jako zawodnik to nie ma o czym mówić, jest cudowny. Energia, którą wnosi na kort, sposób w jaki gra… Zawsze się uśmiecha, nawet jak przegrywa. To niesamowite – dodał.

Ivanisević opowiedział też o najbliższych planach Dżokovicia, który wycofał się z imprezy ATP Masters 1000 w Toronto. Do turniejowej gry Serb ma powrócić tydzień później, w zmaganiach tej samej rangi w Cincinnati. Będą to jedyne zawody, jakie rozegra przed US Open. – Novak zrobił sobie przerwę, ale rozpocznie przygotowania do amerykańskiej części sezonu pod koniec tego tygodnia. Powoli będzie wznawiał pracę najpierw nad formą fizyczną, a następnie tenisową – zakończył.

Turniej w Cincinnati potrwa od 13 do 20 sierpnia. 36-latek z Belgradu triumfował w nim dwukrotnie – w 2018 i 2020 roku. Obrońcą tytułu w tegorocznej edycji będzie rodak Ivanisevicia – Borna Czorić.

Znany trener dołącza do sztabu Coco Gauff

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennis365.com/, oprac. własne, foto: AFP

W kwietniu tego roku Coco Gauff zakończyła współpracę z Diego Moyano. Od tego czasu Amerykanka próbowała różnych rozwiązań, a rolę jej szkoleniowca krótko pełnili jej ojciec oraz Patrick Mouratoglou. W trakcie letnich turniejów w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych 19-latce będzie doradzał kolejny znany specjalista.

Ostatnie miesiące nie są łatwe dla Coco Gauff. Zawodniczka odpadła w ćwierćfinale Rolanda Garrosa i zaliczyła przeciętny sezon trawiasty, a w międzyczasie kontynuowała poszukiwania osoby, która pomoże jej wznieść się na wyższy poziom tenisowy i wykorzystać pełnię potencjału.

W tym celu, pod koniec czerwca, po turnieju w Berlinie, w sztabie Coco pojawił się Pere Riba. Były hiszpański zawodnik, któremu w przeszłości udało się sięgnąć 65 miejsca w rankingu ATP, spisał się na tyle dobrze, że reprezentantka USA zdecydowała się zabrać go także na zawody rozgrywane na kortach twardych w Ameryce Północnej. Postawienie na 35-latka, nie oznacza jednak końca zmian w ekipie Gauff. Młoda tenisistka zdecydowała się bowiem sięgnąć po jeszcze jednego renomowanego trenera.

Podczas konferencji prasowej, zwołanej przed startem imprezy w Waszyngtonie, Amerykanka potwierdziła zatrudnienie Brada Gilberta. W trakcie kariery sportowej 61-latek był czwartym tenisistą świata, a po jej zakończeniu zdobył bardzo duże doświadczenie jako szkoleniowiec i konsultant. Do tej pory pracował między innymi z Andre Agassim, Andym Roddickiem, Andym Murrayem, Keiem Nishikorim i Samem Querreyem.

Komentując ten wybór Gauff podkreśliła, że liczy na pozytywne efekty współpracy i jest zadowolona z jej początku. Opisując swoje nastawienie nastolatka posłużyła się metaforą:

Czuję, że moja kariera jest teraz w fazie przebudowy. Chciałabym zrobić kolejny krok naprzód. Fundamenty zostały położone i czas na wzniesienie na nich nowego domu. Sądzę, że to powinien być duży, piękny i ekstrawagancki gmach. Wcześniej tak tego nie widziałam, ale myślę, że właściwie to ujęłam.

Dynamika między moimi trenerami i mną wygląda naprawdę dobrze. Na początku trochę się denerwowałam, ale teraz wiem, że wszystko będzie w porządku. Jestem otwarta na naukę i rady różnych osób, chcę mieć szeroką i różnorodną perspektywę. To na pewno mi pomoże.

Siódma zawodniczka rankingu powiedziała również, że nie obawia się problemów związanych z pracą z dwoma trenerami jednocześnie:

Nasze sposoby komunikacji są dopracowane. Zanim jakaś sugestia trafi do mnie, jej ostateczna wersja jest już uzgodniona między członkami ekipy. Ktoś tak doświadczony jak Brad może podpowiedzieć mi, jak lepiej radzić sobie w trudnych momentach, w których towarzyszy mi presja. To, jak gram w dalekich fazach turniejów, z pewnością wymaga poprawy – podsumowała.

Coco Gauff wygrała łącznie trzy turnieje WTA w singlu i była numerem jeden na świecie w grze podwójnej. Jednocześnie nadal nie udało jej się sięgnąć po mistrzostwo wielkoszlemowe. Amerykanka była łącznie w trzech finałach takich zawodów (jednym w singlu i dwóch w deblu), ale za każdym razem lepsze okazywały się jej rywalki.

Waszyngton. Baptiste sprawiła niespodziankę

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Porażka Karoliny Pliszkovej z Hailey Baptiste to największa niespodzianka wtorkowych spotkań rywalizacji pań podczas turnieju WTA 500 w Waszyngtonie. Udany powrót zaliczył również Jennifer Brady.

Rok 2021 rozpoczął się niezwykle dla niespełna 21-letniej wówczas Amerykanki, która po półfinale na US Open kilka miesięcy wcześniej, podczas rywalizacji w Australian Open uzyskała jeszcze lepszy wynik, doszła do finału. Kilka tygodni później była trzynasta rakieta świata doznała kontuzji kolana, która wykluczyła ją z rywalizacji na długi czas. Teraz Brady wystąpiła w meczu pierwszej rundy w stolicy Stanów Zjednoczonych. Oddając tylko trzy gemy Anhelinie Kalininie, zapewniła sobie awans do drugiej rundy.

W tej zmierzy się z Madison Keys. Amerykanka swą karierę na światowych kortach rozpoczęła właśnie w Waszyngtonie. Przed dziesięcioma laty jako 18-latka wygrała premierowy pojedynek w imprezie głównego cyklu. W tym roku finalistka US Open 2017 jest rozstawiona w turnieju z numerem siódmym. W meczu pierwszej rundy spotkała się z Qinwen Zheng. I zakończyła serię siedmiu wygranych spotkań z rzędu chińskiej tenisistki, która przed dwoma tygodniami świętowała premierowy tytuł w karierze, gdy nie miała sobie równych podczas turnieju WTA w Palermo.

Niezwykle udany dzień ma za sobą Hailey Baptiste. Sklasyfikowana na początku trzeciej setki rankingu Amerykanka po przebrnięciu eliminacji, stanęła naprzeciwko Karoliny Pliszkovej. Spotkanie było istną huśtawką nastrojów. Po tym jak tenisistka gospodarzy wygrała partię otwarcia tracąc gema, drugą partię przegrała do zera. W decydującej odsłonie zawodniczka zza naszej południowej granicy dwukrotnie straciła swe podanie i ostatecznie pożegnała się z rywalizacją.

Jedyną Amerykanką, która we wtorek pożegnała się z rywalizacją była Bernarda Pera. Siódma rakieta Stanów Zjednoczonych w zestawieniu najlepszych tenisistek świata uległa Leylah Fernandez.

 


Wyniki

Pierwsza runda:

Madison Keys (USA, 7) – Qinwen Zheng (Chiny) 7:5, 6:1

Hailey Baptiste (USA, Q) – Karolina Pliszkova (Czechy) 6:1, 0:6, 6:3

Sorana Cirstea (Rumunia) – Petra Martić (Chorwacja) 6:3, 7:6(13)

Jennifer Brady (USA) – Anhelina Kalinina (Ukraina) 6:2, 6:1

Leylah Fernandez (Kanada) – Bernarda Pera (USA) 6:3, 7:5

Waszyngton. Ciężki dzień gospodarzy i byłych finalistów

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Trzech reprezentantów gospodarzy wystąpiło we wtorkowych spotkaniach drugiej rundy turnieju ATP 500 w Waszyngtonie. Jednak nie wszyscy z nich zakończyli dzień z zadowoleniem. Dwóch rozstawionych Amerykanów nie zobaczymy już w tegorocznej edycji imprezy rozgrywanej w stolicy Stanów Zjednoczonych.

Frances Tiafoe, Sebastian Korda i Ben Shelton jako rozstawieni tenisiści rywalizację w ojczyźnie rozpoczęli od drugiej rundy. I ku zmartwieniu kibiców już premierowe pojedynki dla dwóch z nich były ostatnimi. Jedynym, który czwartego dnia rywalizacji schodził z kortu zwycięsko był półfinalista zeszłorocznego US Open. Chociaż by być pewnym miejsca w 1/8 finału w każdej z odsłon potrzebował tie-breaka.

– Jak na pierwszy mecz, miałem bardzo trudnego rywala. To był niesamowicie wyrównany pojedynek. Cieszę się, że zdołałem przejść dalej – skomentował swój pojedynek Tiafoe, którego kolejnym rywalem będzie Juncheng Shang.

Trzeci tenisista Chin w rankingu ATP do turnieju głównego dostał się po przejściu kwalifikacji. W pierwszej rundzie w dwóch setach uporał się z Emilio Gomezem z Kolumbii, a w drugiej rundzie stanął na przeciwko jednego z faworytów gospodarzy. Jego przeciwnikiem był rozstawiony z numerem czternastym Ben Shelton. Amerykanin po przegraniu w secie otwarcia, wygrał drugą odsłonę, ale decydująca partia powędrowała ponownie na konto zawodnika z Państwa Środka i to on zameldował się w 1/8 finału. Niemiłą niespodziankę miejscowym sprawił również Sebastian Korda. Rozstawiony z numerem ósmym tenisista w trzeciej odsłonie prowadził 4:2, aby przegrać cztery kolejne gemy i ostatecznie pożegnać się z rywalizacją na waszyngtońskich kortach.

Można powiedzieć, że wtorek nie był udanym dniem również dla byłych finalistów imprezy. Na drugiej rundzie tegoroczny występ zakończyli zarówno Yoshihito Nishioka jak i McKenzie McDonald, czyli odpowiednio finaliści sprzed roku i sprzed dwóch lat. Japończyk co prawda wygrał pierwszego seta z Emilem Ruusuvuorim, ale w dwóch kolejnych odsłonach to Fin był górą i to on awansował do kolejnej rundy. Z kolei reprezentant gospodarzy nie sprostał Grigodorowi Dimitrowowi.


Wyniki

Pierwsza runda:

Shimabukuro (Japonia) Lloyd Harris (RPA, PR) 6:4, 6:3

Thanasi Kokkinakis (Australia) – Taro Daniel (Japonia) 2:6, 6:4, 6:4

Brandon Nakashima (USA) – Aleksandar Vukić (Australia) 7:6(5), 7:6(9)

Zachary Svajda (USA, Q) – Max Purcell (Australia) 4:6, 7:6(2), 7:5

Jordan Thompson (Australia) – Kevin Anderson (RPA, Q) 6:4, 6:7(1), 6:1

Druga runda:

Frances Tiafoe (USA, 2) – Asłan Karacew 7:6(5), 7:6(5)

Grigor Dimitrow (Bułgaria, 5) – Mackenzie McDonald (USA) 7:6(6), 6:2

Aleksander Szewczenko – Sebastian Korda (USA, 8) 5:7, 7:6(4), 6:4

Juncheng Shang (Chiny, Q) – Ben Shelton (USA, 14) 6:2, 3:6, 6:3

Emil Rusuuvuori (Finlandia) – Yoshihito Nishioka (Japonia) 6:7(5), 6:4, 6:2

ATP Waszyngton. Porażka Hurkacza mimo piłek meczowych

/ Kacper Roguski , źródło: własne/atp.com, foto: ATP

Po jednym meczu zakończył się turniej singla w Waszyngtonie dla Huberta Hurkacza. Polski tenisista po trzech wyrównanych setach przegrał z reprezentantem Stanów Zjednoczonych Michaelem Mmohem. Nasz reprezentant nie wykorzystał piłek meczowych.

Był to pierwszy mecz tych tenisistów przeciwko sobie. Dla Hurkacza jest to też pierwszy turniej po wielkoszlemowym Wimbledonie. Michael Mmoh przed Waszyngtonem startował w Atlancie, ale nie przeszedł przez kwalifikacje odpadając po starciu z Lloydem Harrisem. Start na kortach trawiastych w Londynie lepszy miał Polak, który dotarł do 4. rundy. Amerykanin odpadł w rundzie drugiej.

Mecz dużo lepiej zaczął Michael Mmoh, który wykorzystał niewymuszone błędy Hurkacza i po skutecznym passing shocie przełamał wrocławianina już w pierwszym gemie spotkania. W trzecim gemie Hubert znalazł większy spokój w swoim tenisie. Po grze na przewagi obronił swój serwis pomimo break-pointów dla Amerykanina. Dalsza część seta była wyrównana, a serwujący nie mieli problemu z wykorzystywaniem przewagi własnego podania. Ta sytuacja zmieniła się w dziewiątym gemie kiedy Mmoh zwieńczył seta przy serwisie Polaka. Cała partia była rozgrywana w szarpanym rytmie, z dość dużą ilością błędów.

Pierwsze dwa gemy drugiego seta były bardzo wyrównane, ale nie zakończyły się przełamaniami. W dalszej części partii obaj tenisiści szli łeb w łeb, a wymiany rzadko kończyły się w trzech uderzeniach. Lepiej przy serwisie wyglądał Mmoh, któremu dobrze wychodziło wykorzystywanie przewagi w wymianach, a także gra przy siatce. Niezła gra zaprowadziła Amerykanina do piłki meczowej w gemie przy stanie 6:5, ale Hurkacz się obronił i doprowadził do tiebreaka. W nim gra przypominała to, co było widać często w trakcie obu partii, czyli przedłużone wymiany, ale tym razem gra lepiej układała się Polakowi, który wypracował wynik 5:2. W dalszej części tiebreaka Hurkacz utrzymał przewagę i wygrał 7:4.

Trzeci set Hurkacz zaczął od doskonałego gema serwisowego. Kłopoty pojawiły się przy stanie 1:1, kiedy Mmoh miał trzy szanse na przełamanie i ostatecznie trzecią z możliwości wykorzystał. Szanse na odłamanie Amerykanina pojawiły się już w następnym gemie, gdzie Hurkacz prowadził 40:15, ale 25-latek urodzony w Arabii Saudyjskiej ostatecznie swój serwis obronił. Przy kolejnym gemie serwisowym Mmoha pojawiły się następne szanse na odłamanie dla Polaka. Tym razem wrocławianin dopiął swego i doprowadził do wyrównania 3:3. W trzeciej partii Hurkaczowi łatwiej wychodziło przejmowanie inicjatywy w wymianach. Ze strony turniejowej czwórki pojawiało się też mniej niewymuszonych błędów. W ważnych momentach pomagał też serwis (zwłaszcza przy obronieniu break-pointów w dziewiątym gemie). Przy stanie 4:5, patrząc od strony Michaela Mmoha, swoje szanse na domknięcie meczu miał Polak. Szwankujący serwis Amerykanina pozwolił na długie wymiany w których lepiej wyglądał Hurkacz. Tenisista pochodzący z Nigerii obronił trzy piłki meczowe i ostatecznie gema wygrał. Koniec końców o zwycięzcy spotkania miał decydować tiebreak, który lepiej zaczął się dla Mmoha (2:0). Przy zmianie stron nie było już przewagi minibreaka i był remis 3:3. Amerykanin po przerwie śmielej zaatakował i była to dobra decyzja, bo doprowadził do wyniku 6:4. Po błędzie bekhendowym Hurkacza Mmoh wygrał tiebreaka 7:4, a całe spotkanie 2:1.


Wyniki

Druga runda singla:

Hubert Hurkacz (Polska, 4) – Michael Mmoh (Stany Zjednoczone) 3:6 7:6(4) 6:7(4)