Toronto. De Minaur i Sinner pewnym krokiem w finale

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Jannik Sinner pokonał Tommy’ego Paula, a Alex de Minaur Alejandro Davidovicha Fokinę. Obaj tenisiści wygrali mecze bez straty seta. Dzięki tym zwycięstwom Włoch i Australijczyk zmierzą się ze sobą w finale turnieju ATP Masters 1000 w Toronto.

Najpierw na kort w Toronto wyszli Alex de Minaur i Alejandro Davidovich Fokina. Spotkanie można nazwać bardzo jednostronnym, ponieważ Hiszpan nie był w stanie nawiązać walki ze znacznie lepiej dysponowanym tego dnia rywalem. Australijczyk zasłużenie zwyciężył 6:1, 6:3 i jako pierwszy zameldował się w finale turnieju.

Jego przeciwnikiem w starciu decydującym o tytule będzie Jannik Sinner. Tommy Paul wprawdzie starał się dotrzymywać jego kroku, lecz w każdym secie lepszy był Włoch. 21-latek zwyciężył 6:4, 6:4 i może teraz spokojnie przygotowywać się do finałowego pojedynku z Alexem de Minaurem.

Dla Sinnera będzie to jedenasty finał turnieju ATP w karierze. Jego bilans jest imponujący, ponieważ siedem meczów zakończyło się jego zwycięstwem. Natomiast de Minaur po raz czternasty zagra w finale, a na swoim koncie również ma siedem tytułów.


Wyniki

Półfinały gry pojedynczej mężczyzn:

Jannik Sinner (Włochy, 7) – Tommy Paul (USA, 12) 6:4, 6:4

Alex de Minaur (Australia) – Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania) 6:1, 6:3

Milos Raonić: Wielka Trójka zaburzyła pojęcie normalności w tenisie

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.tennisworldusa.org/, własne, foto: AFP

Milos Raonić powrócił do rozgrywek ATP po długiej przerwie. Start Kanadyjczyka w turnieju w Toronto był okazją do zapytania go o to, jak w ostatnich latach zmienił się poziom męskiego tenisa. Finalista Wimbledonu 2016 wyraził ciekawą opinię na ten temat.

32-letni zawodnik z Podgoricy jest jednym z najbardziej doświadczonych uczestników męskiego touru. Swój pierwszy tytuł wygrał w 2011 roku, a duża część jego dotychczasowej kariery pokrywała się z latami dominacji tak zwanej Wielkiej Trójki – Rafaela Nadala, Rogera Federera i Novaka Dżokovicia. Obecnie aktywnymi graczami są tylko Hiszpan i Serb, a w światowej czołówce doszło do zmiany pokoleniowej. Powiew świeżości widoczny jest zwłaszcza w zawodach rangi Masters 1000, w których częściej zdarzają się porażki rozstawionych i niespodziewani triumfatorzy.

Raonić, który w Toronto sam wyeliminował przedstawiciela pierwszej dziesiątki – Francesa Tiafoe, został poproszony, o skomentowanie tych tendencji i porównanie ich z czasami jego młodości. Były światowy numer trzy stwierdził:

Fakt, że w naszej dyscyplinie mieliśmy trzech legendarnych zawodników, grających niemal równocześnie, nieco zawyżył nasze oczekiwania wobec tenisistów i zaburzył postrzeganie tego, co w sporcie uważa się za normalne. Jeśli spojrzysz na drabinki turniejów z tamtych lat, to zobaczysz, że oni niemal zawsze osiągali dobre wyniki. Oczywiście mówię o momencie, w którym podchodzili do turniejów Masters 1000 z pełnym zaangażowaniem. Teraz nieco zapomnieliśmy, jak to wyglądało, bo Rafa i Novak mocniej skupiają się na imprezach wielkoszlemowych.

Gdy pierwszy raz wchodziłem do rozgrywek, oni i Andy Murray obsadzali 60-70% półfinałów „tysięczników”. Na mączce czasem zmieniał coś David Ferrer, ale poza tym mieliśmy czwórkę zawodników wygrywających na zmianę niemal wszystkie ważne zawody.

Jednocześnie rotacja za ich plecami była dość widoczna. Zawodnicy z miejsc 5-16 nie zawsze osiągali wyniki zgodne z rozstawieniem. Wczesne porażki tej grupy graczy zdarzały się zatem także wtedy – podkreślił Milos.

Milos Raonić zajmuje obecnie 545 miejsce w rankingu ATP. W Toronto dotarł do trzeciej rundy, w której pokonał go Amerykanin Mackenzie McDonald.