Montreal. Wiceliderka rankingu pożegnała się z rywalizacją

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Ludmiła Samsonova pokonała Arynę Sabalenkę w meczu trzeciej rundy turnieju WTA 1000 w Montrealu. Porażka wiceliderki rankingu na tym etapie rywalizacji to również dobra wiadomość dla Igi Świątek.

Spotkanie drugiej rakiety świata oraz turniejowej „piętnastki” pierwotnie miał się odbyć w czwartek. Jednak opady deszczu spowodowały opóźnienia w planie gier. A tym samym spotkanie Białorusinki i Rosjanki zostało przesunięte na kolejny dzień. A zwyciężczyni wyjdzie w piątek na kort jeszcze raz.

W pierwszej odsłonie żadnej z zawodniczek nie udało się przełamać podania rywalki i losy seta rozstrzygnął tie-break. W nim Sabalenka prowadziła 2-1, aby przegrać kolejnych sześć akcji. W drugiej partii do kluczowego przełamania doszło w piątym gemie. Sabalenka wypracowanej przewagi nie oddała już do końca. Decydująca odsłona zaczęła się od szans Białorusinki na przełamanie podania rywalki. Ta wyszła z opresji obronną ręką, aby po kilku minutach objąć prowadzenie 4:1. Co prawda wyżej notowana tenisistka zbliżyła się na jednego gema, ale nie wykorzystała szans na odrobienie strat w dziewiątym gemie, a po chwili Samsonova wykorzystując drugą piłkę meczową, zakończyła spotkanie.

Piątkowa wygrana to drugiej zwycięstwo Rosjanki nad Białorusinką w ich trzecim pojedynku. Poprzednią wygraną uzyskała w styczniu w Adelajdzie, a tenisistka z Mińska wygrała zeszłoroczny pojedynek między paniami rozegrany w Guadalajarze.

Porażka Aryny Sabalenki na tak wczesnym etapie rywalizacji montrealskiego turnieju oznacza, że Iga Świątek utrzyma fotel liderki rankingu jeszcze przez najbliższe cztery tygodnie. Zmiana na pozycji numer jeden może nastąpić po zakończeniu ostatniej w tym sezonie lewy Wielkiego Szlema – US Open.


Wyniki

Trzecia runda:

Ludmila Samsonova (15) – Aryna Sabalenka (2) 7:6(2), 4:6, 6:3

Czy Kei Nishikori zagra na US Open?

/ Izabela Modrzewska , źródło: tennisworldusa.org/ oprac. własne, foto: AFP

Pod koniec lipca bieżącego roku, Kei Nishikori doznał kontuzji kolana w trakcie turnieju Atlanta Open. Stało się to krótko po powrocie z prawie dwuletniej przerwy w związku z kontuzją kolana. Jego udział w US Open stoi pod znakiem zapytania. 

33-latek ogłosił właśnie, że jest zmuszony wycofać się z rozgrywek Stanford Challenger, które odbywają się w przyszłym tygodniu. To już trzeci turniej, po Citi Open w Waszyngtonie i Toronto Masters, w którym nie weźmie udziału z powodu niedoleczonego kolana.

– Niestety nie będę mógł wziąć udziału w Stanford Challenger w następnym tygodniu. Moje kolano nie jest jeszcze w 100% wyleczone. Chciałbym podziękować turniejowi za propozycję udziału i będę dalej ciężko pracował, żeby wrócić do gry – napisał w oświadczeniu w swoich mediach społecznościowych. 

Turniej w Atlancie zaczął się dla Japończyka bardzo obiecująco, gdzie pewnie wygrał dwie rundy. Niestety po ćwierćfinałowej porażce z Taylorem Fritzem, tenisista przyznał, że doznał poważnego urazu i musiał wycofać się również z Citi Open w Waszyngtonie.

– Ból kolana dokuczał mi już od zeszłego tygodnia i niestety się pogorszył po moim pierwszym meczu. Niestety muszę się wycofać. Jestem bardzo rozczarowany, bo zawsze dobrze sobie tu radziłem. (…) Chcę wspinać się w rankingu, gdyż dopiero zacząłem z powrotem grać i czuję, że moje ciało nie jest jeszcze wystarczająco silne na rozgrywanie meczów – oświadczył wycofując się z turnieju. 

Nishikori zajmuje obecnie 355. miejsce w rankingu. Najwyższą, czwartą pozycję zajmował w 2015 roku.  Na swoim koncie ma dwanaście tytułów ATP. Jego występ na US Open wciąż jest niepewny, ale jak sam mówi, „postara się być gotowy”.

 

 

 

 

 

WTA Polish Open. Finał nie dla Mai

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto:

Mai Chwalińskiej nie zobaczymy w finale WTA Polish Open w Kozerkach. Polka przegrała w piątek z Greet Minnen. W finale Belgijka zmierzy się z Ukrainką Dajaną Jastremską.

Po udanych meczach w poprzednich rundach Maja Chwalińska stanęła przed szansą na finał rozgrywanego w Kozerkach turnieju rangi WTA 125k. Polka miała jednak niełatwe zadanie, ponieważ po drugiej stronie siatki stała rozstawiona z „4” Greet Minnen. Nasza reprezentantka jeszcze nigdy nie mierzyła się z tą zawodniczką.

Nasza reprezentantka obiecująco zaczęła. W drugim gemie mogła przełamać wyżej nitowaną rywalkę. Niestety już w kolejnym sama straciła serwis. Minnen przejęła inicjatywę i niedługo później prowadziła już nawet 5:2. Chwalińska zmniejszyła straty, ale nie potrafiła doprowadzić do wyrównania, przegrywając seta 4:6.

W drugiej partii sytuacja wyglądała niemal identycznie. Minnen prowadziła już 5:2, choć Polka też miała swoją okazję do breaka (tym razem w piątym gemie). Belgijka ponownie nie była w stanie utrzymać podania na 6:2, ale tym razem zakończyła set przy podaniu Mai, wygrywając 6:3.

Już wcześniej do finału awansowała Dajana Jastremska. Rozstawiona z „8” Ukrainka poradziła sobie z Turczynką Zeynep Sonmez. W pierwszym secie, choć ta druga serwowała na 6:4, zawodniczka z Odessy wygrała w tiebreaku. Straciła w nim tylko dwa punkty. W drugiej partii do triumfu wystarczyło jej przełamanie z siódmego gema.


Wyniki

Półfinały singla

Greet Minnen (Belgia, 4) – Maja Chwalińska (Polska, WC) 6:4, 6:3

Dajana Jastremska (Ukraina, 8) – Zeynep Sonmez (Turcja) 7:6(2), 6:4

Toronto. Odpadnięcie Ruuda, Monfils dalej w grze

/ Kacper Roguski , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Niespodziewanie na poziomie trzeciej rundy z turniejem pożegnał się Casper Ruud, który w bardzo wyrównanym spotkaniu przeciwko Davidovichowi Fokinie przegrał 1:2. W bardzo dobrym humorze może znajdować się Gael Monfils, który pokonał Australijczyka Vukicia i zagra w pierwszym ćwierćfinale turnieju ATP 1000 od 2021 roku. 

Pierwszym spotkaniem dnia był pojedynek Ruuda z Davidovichem Fokiną. Hiszpan lepiej wszedł w mecz i jego ofensywna gra utrudniała punktowanie Norwegowi. Pomimo tego pierwszy set zakończył się tiebreakiem w którym tenisista z Malagi potwierdził swoją dobrą dyspozycje i objął prowadzenie 1:0. W drugim secie wzmógł się wiatr, a Toronto pokryte zostało ciemnymi chmurami. W połowie partii deszcz spowodował przerwę, a po powrocie Ruud potwierdził przewagę przełamania, które zdobył jeszcze przed pierwszymi kroplami na korcie. Trzecia partia miała podobny przebieg do pierwszej i to Hiszpan częściej przejmował inicjatywę w grze co pozwoliło wygrać Davidovichowi Fokinie 7:4 w tiebreaku i 2:1 w setach.

Na korcie głównym dzień meczowy rozpoczęli Raonic z McDonaldem. Reprezentant gospodarzy gra dopiero trzeci turniej w tym roku i już zdążył pokazać się z dobrej strony pokonując w pierwszej rundzie w Toronto Francesa Tiafoe. Mackenzie McDonald miał na rozkładzie innego rozstawionego tenisistę – Andrieja Rublowa. Mecz był bez większej historii, a obie partie miały identyczny przebieg, czyli Raonic tracący swoje podanie w pierwszym gemie serwisowym seta. To wyraźnie podcinało skrzydła Kanadyjczykowi, który przez cały mecz miał ledwie dwie szanse na przełamanie.

Wielkiej historii nie miał też mecz Miedwiediewa z Musettim. Rozstawiony z dwójką tenisista z Rosji dwukrotnie potrzebował przewagi ledwie jednego przełamania, ale poza tym spotkanie było wyrównane z lekkim wskazaniem na Miedwiediewa. Były numer jeden światowego rankingu miał minimalną przewagę w serwisie jaki w returnie co zauważalne było głównie w ważnych momentach.

Dużo większą dramaturgię oferowało spotkanie Fritza z De Minaurem. Amerykanin znakomicie zaczął pierwszego seta. Wkrótce prowadził 5:1 i serwował na wygranie partii. Pomimo dwóch piłek setowych tenisista z Ameryki Północnej został przełamany, a przy stanie 5:3 jeszcze raz. Odrobienie strat napędziło Australijczyka do tego stopnia, że ten wygrał także tiebreaka w którym tym razem Fritz wrócił z dalekiej podróży (od stanu 2:6 do przegrania 7:9). Po tej przejażdżce rollercoasterem jakim był pierwszy set obaj tenisiści zeszli na ziemię, a to pozwoliło Amerykaninowi wygrać drugą partię i doprowadzić do trzeciej odsłony pojedynku. Decydujący set padł jednak łupem De Minaura dla którego jest to pierwszy ćwierćfinał turnieju rangi ATP 1000 w karierze.

Kolejnym spotkaniem był mecz Monfilsa z Vukiciem. 36-latek z Paryża w obu setach pokonywał Australijczyka z przewagą jednego przełamania. W pierwszym secie Gael miał mniejszą przewagę co powodowało parę przedłużonych gemów. W jednym z nich przy stanie 4:3 Francuzowi udało się przełamać Vukicia po dwóch stanach równowagi. Drugi set był już z wyraźniejszą przewagą Monfilsa, który tym razem przełamał Australijczyka na początku partii, a potem kontrolował gemy przy swoim serwisie. Dla Francuza jest to oczywiście największy sukces w tym sezonie. Aktualnie Monfils jest sklasyfikowany w rankingu ATP na miejscu 276., a już teraz po pokonaniu Vukicia awansuje na miejsce 207..

Przedostatnim meczem dnia miał być pojedynek Paula z Gironem. W wewnątrz amerykańskim meczu górą był rozstawiony z „12” tenisista, który miał ogromną łatwość z wygrywaniem punktów przy drugim serwisie Girona. Tommy Paul lepiej też serwował przez co zdobył 5 asów. Ostatnim spotkaniem miał być pojedynek Sinnera z Murrayem, ale doświadczony Brytyjczyk oddał mecz walkowerem z powodu urazu brzucha.


Wyniki

Trzecia runda singla:

Daniił Miedwiediew (2) – Lorenzo Musetti (Włochy, 16) 6:4 6:4

Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania) – Casper Ruud (Norwegia, 3) 7:6(4) 4:6 7:6(4)

Jannik Sinner (Włochy, 7) – Andy Murray (Wielka Brytania) walkower Murray’a

Alex De Minaur (Australia) – Taylor Fritz (Stany Zjednoczone, 8) 7:6(7) 4:6 6:1

Tommy Paul (Stany Zjednoczone, 12) – Marcos Giron (Stany Zjednoczone) 6:3 6:2

Mackenzie McDonald (Stany Zjednoczone) – Milos Raonic (Kanada) 6:3 6:3

Gael Monfils (Francja) – Aleksandar Vukic (Australia) 6:4 6:4

WTA Polish Open. Kawa i Lechemia mistrzyniami w deblu!

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: Andrzej Szkocki

Katarzyna Kawa i Elixane Lechemia wygrały rozgrywany w Kozerkach turniej Polish Open. W piątkowym finale deblowych rozgrywek polsko-francuska para okazała się lepsza od dwóch Brytyjek – Naikthy Bains oraz Mai Lumsden.

Mecz od początku był bardzo wyrównany, o czym najlepiej świadczy liczba break pointów w pierwszym secie. Jako pierwsze szansę na przełamanie dostały Bains i Lumsden, lecz jej nie wykorzystały. Po chwili na przewagę przełamania odskoczyły natomiast Kawa i Lechemia. Miały one później okazję do ponownego odbioru serwisu przeciwniczkom i powiększenia prowadzenia na 5:1. Tym razem się nie udało, lecz Polka i Francuzka bez problemów utrzymały przewagę jednego przełamania do końca partii.

Kluczowym momentem drugiej odsłony meczu był trzeci gem. Kawa i Lechemia zdołały wtedy przełamać rywalki do zera. Jak się później okazało, był to dla nich jedyny break point w całym secie. Później szanse na przełamanie dostawały już tylko Bains i Lumsden. Jednakże tenisistki z Polski i Francji skutecznie stawiały czoła naporowi z drugiej strony siatki. Brytyjki miały w sumie aż pięć break pointów, lecz żadnego z nich nie mogły zamienić w wygranie gema. To sprawiło, że Kawa i Lechemia wygrały drugiego seta oraz cały mecz po godzinie i jedenastu minutach gry. Dla Polki triumf w Kozerkach jest trzecim w karierze zwycięstwem tej rangi, a pierwszym na nawierzchni twardej.


Wyniki

Finał debla:

Katarzyna Kawa, Elixane Lechemia (Polska, Francja) – Naiktha Bains, Maia Lumsden (Wielka Brytania) 6:3, 6:4

Montreal. Linette odpadła z turnieju deblowego

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette i Bernarda Pera zakończyły udział w turnieju WTA w Montrealu. Polka i Amerykanka przegrały mecz drugiej rundy z Ludmiłą Kiczenok i Jeleną Ostapenko 6:3, 2:6, 8-10.

Pierwszy set zwiastował pozytywne rostrzygnięcie dla Linette i Pery. Polsko-amerykański duet rozgrywał dobre spotkanie, czego idealnym potwierdzeniem było wygranie partii 6:3. Niestety, jak się później okazało, były to tylko miłe złego początki.

Po czterech, wyrównanych gemach drugiego seta inicjatywę przejęły reprezentantki Ukrainy i Łotwy. Od stanu 2:2 zapisały na swoim koncie wszystkie pozostały gemy, dzięki czemu wygrały tę odsłonę starcia 6:2. O losach meczu zadecydował zatem super-tiebreak, który w środkowym etapie został przerwany przez opady atmosferyczne.

To jednak nie spowodowało znaczących zmian w przebigu gry. Ludmiła Kiczenok i Jelena Ostapenko wciąż utrzymywały niewielką przewagę, którą dowiozły do końca meczu. Rozstawiony z „szóstką” ukraińsko-łotewski duet zwyciężył 3:6, 6:2, 10-8 i awansował do ćwierćfinału turnieju WTA 1000 w Montrealu.


Wyniki

Druga runda gry podwójnej kobiet:

Ludmiła Kiczenok, Jelena Ostapenko (6, Ukraina, Łotwa) – Magda Linette, Bernarda Pera (Polska, USA) 3:6, 6:2, 10-8

„Perfekcyjne korty trawiaste” w Polsce? I to niemal w samym centrum!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: Kujawy Golf Club

Oglądając Wimbledon, czy inne turnieje na trawie, trudno nie nabrać ochoty na to, by samemu spróbować swoich sił na takiej nawierzchni. Nie jest jednak o to łatwo. Utrzymanie kortów trawiastych to ciężka sprawa. Jest jednak w Polsce miejsce, gdzie kilka takich się znajduje.

O kompleksie w miejscowości Wieniec-Zalesie koło Włocławka z Pawłem Dzięgielewskim rozmawiał Szymon Frąckiewicz.

Co pan może opowiedzieć o waszym kompleksie kortów trawiastych?

Są to perfekcyjne korty na podłożu piaskowym. Nawierzchnia utrzymana w jakości „greenowej” tak, jak na polu golfowym, ponieważ te korty mieszczą się obok naszego pola golfowego. Mamy tutaj pięć kortów. Na miejscu są też apartamenty. Kompleks jest prywatny, w zasadzie niedostępny komercyjnie, głównie dla przyjaciół, ale jesteśmy otwarci na nowe kontakty.

I to jest jedyny taki kompleks w Polsce, prawda?

Sa również korty pod Łowiczem, ale na innym podłożu. Powstał ostatnio też ponoć kort w Rzeszowie. My mamy cztery korty na „piachu”. Takiej twardszej nawierzchni, zbliżonej do Wimbledonu i jeden na podsypce torfowej. Jest bardziej miękki, dla bardziej wymagających graczy. Takich, którzy potrafią sobie poradzić z taką nawierzchnią. A jaka może być różnica widzieliśmy tę sytuację teraz na Wimbledonie: kort centralny jest zupełnie inny od pozostałych. Trudniejszy. To akurat związane z gatunkiem trawy, ale to dłuższy temat.

Czym się różni gra na nawierzchni z podsypką piaszczystą od tej z podsypką torfową?

Większość ludzi w Polsce gra na mączce. Czasem może na sztucznej trawie. Na „trawie” zbudowanej na „piachu”, gra jest nieco zbliżona do tego co znają. Występuje poślizg piłki, wynikający z samej specyfiki gry na kortach trawiastych, natomiast odbicie jest twardsze. Na bardziej miękkich kortach torfowych ślizg piłki jest o wiele większy, a odbicie piłki dużo słabsze i ”kapryśne” więc potrzeba do gry na takim korcie dużo więcej siły. Trzeba być sprawniejszym. Twardy jest niemalże taki jak mączka.

Korty trawiaste w Polsce praktycznie nie występują, ponieważ są trudne w utrzymaniu. Co pan może powiedzieć na temat tego, jak takie korty w ogóle utrzymywać?

To jest bardzo ciężka i trudna zabawa. Dlatego oszczędzamy nawierzchnię dopuszczając grę na korcie nie więcej, niż 10 godzin tygodniowo. Nie przekraczamy tego. Staramy się nawet, jeżeli ktoś ma ochotę pograć trzy godziny, żeby grał godzinę-półtorej na jednym, po czym przeszedł na drugi. Po to, aby je oszczędzać. Jak obserwujemy Wimbledon, to po zakończeniu turnieju nawierzchnie są zdewastowane i kompleks jest po prostu zamykany do przyszłego roku. Czeka je rok odbudowy. My na to sobie pozwolić nie możemy, w związku z tym ograniczamy ich zużycie.
Koszt ewentualnej gry jednogodzinnej to 250 zł za godzinę i jest to raczej podziękowanie za naszą
„zabawę z kortami trawiastymi” niż komercja . To rodzaj dobrowolnej darowizny na rzecz
stowarzyszenia, które się opiekuje całym tym kompleksem golfowo-tenisowym. Łatwiej nam jest
tylko o tyle, że utrzymujemy pole golfowe, więc cały sprzęt, którego używamy do utrzymania pola,
wykorzystujemy do utrzymania kortów. Dlatego w ogóle je utrzymujemy.

Czyli generalnie jest to trochę podobne do tego, jak się utrzymuje pola golfowe?

Tak, ale oczywiście na polu golfowym tak intensywnie trawy się nie niszczy jak na korcie. To tak, jakby sobie wyobrazić, że ktoś wchodzi na green na polu golfowym, zaczyna biegać, ślizgi robić…; nie do pomyślenia. Chyba nie widział pan nigdy, żeby ktoś ślizg jakikolwiek robił na greenie? To jest dopuszczalne na korcie, który niestety musi potem odpoczywać.

Gdyby ktoś z naszych czytelników chciał spróbować swoich sił na trawiastym korcie, to jak się można do państwa zgłosić, umówić na wynajem?

Ponieważ obiekt ma charakter prywatny i niekomercyjny, bardziej mówmy o zaproszeniu niż
wynajmie. Więc trzeba najpierw zadzwonić po to, żeby umówić jakiś termin. Potem, dwa-trzy dni
przed tym terminem, trzeba się upewnić, czy pogoda jest dobra, czy zdołamy przygotować kort. Jak jest mokra trawa, to nie zdołamy jej niestety przyciąć. Wszystko zależy od pogody. Uzależnione są możliwości przygotowania kortu. Zresztą, żadną przyjemnością nie jest grać na mokrym korcie. To można praktykować na turnieju, który musi się odbyć, bo są sponsorzy zamówieni, transmisje telewizyjne itd. W naszym wypadku, żadnej przyjemności to nie będzie sprawiało, jeśli człowiek wyjdzie na mokrą trawę, zacznie się na niej ślizgać, potknie się, nogę złamie i tak dalej… Podsumowując, dwa dni przed umówionym terminem trzeba zadzwonić, żeby potwierdzić, czy, biorą pod uwagę prognozę pogody, jesteśmy w stanie przygotować kort.

Na jakiej wysokości jest utrzymywana długość trawy?

Od 0,8 do 2 milimetrów. Zależy jakie są warunki, szczególnie nasłonecznienie. Jeżeli jest bardzo
ciepło, tniemy trawę trochę wyżej, żeby jej nie wysuszyć. Natomiast przy sporej wilgotności tniemy niżej, żeby kort był perfekcyjny niemalże jak golfowy green.

Toronto. Świetny mecz Huberta, ale na Alcaraza nie wystarczyło

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W walce o ćwierćfinał turnieju Masters 1000 w Toronto Hubert Hurkacz podejmował Carlosa Alcaraza. Polak zaprezentował się świetnie na tle lidera rankingu, długo prowadził. Niestety ostatecznie musiał uznać wyższość Hiszpana.

Jak dotąd Hubert Hurkacz mierzył się z Carlosem Alcarazem raz. Miało to miejsce w ubiegłym roku w Miami. Polak uległ tam Hiszpanowi, wówczas jeszcze niżej notowanemu, w dwóch tiebreakach. Stawką ich pojedynku był awans do finału, a obecny lider rankingu ostatecznie wygrał tamtą edycję turnieju na Florydzie.

Mecz, który odbył się w piątek w nocy czasu polskiego znakomicie rozpoczął Polak. Wrocławianin w pierwszym trzech gemach stracił tylko trzy punkty i po kilkunastu minutach prowadził już 3:0. Alcaraz grał później nieco lepiej, ale nasz zawodnik skutecznie bronił się przed utratą prowadzenia. Dzięki temu wygrał seta 6:3.

Drugą partię Hurkacz również zaczął od przełamania, aczkolwiek tym razem już w kolejnym gemie stracił swoją przewagę. W stojącym na coraz wyższym poziomie spotkaniu Alcaraz próbował przejąć inicjatywę, ale nie potrafił zdobyć przewagi breaka nad Polakiem. Do rozstrzygnięcia konieczny był tiebreak i w nim niestety Hurkacz zaprezentował się znacznie słabiej, wygrywając tylko dwa punkty.

Decydujący set długo toczył się pod dyktando Alcaraza. Wydawało się, że Polak opadł już z sił i nie był w stanie dotrzymać kroku wielkiemu rywalowi. Hiszpan miał przy własnym podaniu dwie piłki meczowe na 6:2. I nagle Hurkacz złapał drugi oddech. Potrafił się nie tylko wybronić przed przegraniem meczu w tym gemie, ale nawet doprowadzić do wyrównania i kolejnego tiebreaka! Niestety tak często grane w tym sezonie przez Polaka 13. gemy nie układały się tego dnia po jego myśli. Carlitos prowadził już 6:1, a Hurkacz był w stanie obronić tylko dwa meczbole. To Hiszpan zagra z Tommy’m Paulem o półfinał. Polak straci za to sporo rankingowych punktów, ponieważ przed rokiem grał w Montrealu w finale.


Wyniki

Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) – Hubert Hurkacz (Polska, 15) 3:6, 7:6(2), 7:6(3)

Montreal. Zwycięski maraton Igi Świątek!

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.wtatennis.com/, oprac. własne, foto: AFP

Mecz trzeciej rundy turnieju WTA w Montrealu pomiędzy Igą Świątek a Karoliną Muchovą był bardzo zacięty. Po przerwach spowodowanych opadami deszczu i rozegraniu trzech setów lepsza okazała się Polka, która w nagrodę zagra w ćwierćfinale kanadyjskiej imprezy.

Pojedynek zaplanowany na korcie centralnym był trzecim w karierze obu tenisistek. Ich wcześniejsze starcia zawsze dostarczały wielu emocji i wymagały rozegrania trzeciej partii, ale początek spotkania na kanadyjskiej ziemi nie zapowiadał wyrównanej walki.

W pierwszej partii przewaga Igi nie podlegała dyskusji. Liderka rankingu szybko objęła prowadzenie 3:1, a potem dołożyła do niego jeszcze jedno przełamanie. Drugi „brejk” został wywalczony po długim gemie, granym na przewagi, a jego zdobycie dało 22-latce wynik 5:1. Do zwycięstwa w secie brakowało jej zatem tylko jednego kroku, który wykonała pewnie – przy własnym podaniu.

Początek drugiego seta należał do Muchovej. Finalistka Rolanda Garrosa 2023 przełamała Polkę do zera w czwartym gemie, a potem potwierdziła ten sukces utrzymaniem własnego serwisu. Rezultat 1:4 nie zniechęcił jednak Igi. Nasza reprezentantka trzymała dystans do rywalki, a w siódmym gemie odrobiła poniesione straty.

Niestety raszyniance nie udało się pójść za ciosem, a do końca partii kibice oglądali serię „brejków”, po której Czeszka wyrównała stan spotkania. Szczególnie bolesny dla liderki rankingu był zapewne dziesiąty gem. Iga walczyła w nim o pozostanie w grze, ale przy swoim serwisie nie ugrała nawet jednego punktu.

Dużo lepiej rozpoczął się dla Polki set trzeci. Zdobywczyni czterech tytułów wielkoszlemowych otworzyła go przełamaniem, które dało jej niezwykle istotną przewagę. Muchova miała swoje okazje na zniwelowanie strat, ale nie zdołała ich wykorzystać. Po obronie break-pointów w czwartym gemie Iga nie była już zagrożona i pewnie dotarła do zwycięskiego końca spotkania. Ostatniego gema meczu, toczonego przy swoim podaniu, wygrała do zera.

W wywiadzie, przeprowadzonym tuż po pojedynku, Polka przekazała dziennikarzom i fanom swoje wrażenia, mówiąc:

Byliśmy na kortach od dziewiątej rano, więc potrzebne było wiele energii. Z pewnością to był niezwykły dzień i chyba byłam w takiej sytuacji pierwszy raz w mojej karierze. Traktuję to jednak jako okazję do nauki i sprawdzenia samej siebie – podsumowała.

Kolejną rywalką Świątek będzie Amerykanka Danielle Collins. Bilans między zawodniczkami jest minimalnie korzystny dla Igi, która wygrała dwa z trzech spotkań z reprezentantką USA. Należy jednak pamiętać, że jedno ze zwycięstw powędrowało na konto Polki po kreczu rywalki. Ostatni raz panie zmierzyły się w tym sezonie w Dosze, gdzie zdecydowanie triumfowała nasza rodaczka. 22-latka oddała wtedy przeciwniczce tylko jednego gema.


Wyniki

WTA Montreal (trzecia runda):

Iga Świątek (Polska, 1) – Karolina Muchova (Czechy, 14) 6:1 4:6 6:4

Kyrgios wycofuje się z kolejnych turniejów

/ Artur Kobryn , źródło: własne, atptour.com, foto: AFP

Problemy zdrowotne nie przestają nękać Nicka Kyrgiosa. Australijski tenisista nie wystąpi w najbliższych turniejach rozgrywanych w Stanach Zjednoczonych.

Po ubiegłorocznym sezonie, który był najlepszy w karierze 28-latka z Canberry, obecny upływa pod znakiem walki z kontuzjami. Już na początku roku Kyrgios zmuszony był poddać się operacji lewego kolana i zrezygnować ze startu w Australian Open. Jego przerwa potrwała do czerwca, kiedy to zaliczył powrót do rozgrywek podczas imprezy w Stuttgarcie. Tam zaliczył tylko jedno przegrane spotkanie z Yibingiem Wu, a potem znów zaczął wycofywać się z kolejnych zawodów.

Najpierw przyczyną było ciągle nie w pełni sprawne kolano, a z kolei tuż przed Wimbledonem przytrafił mu się uraz nadgarstka. Australijczyk zerwał więzadło w jednym z nich i musiał zrezygnować z występu w Londynie. W ostatnich tygodniach zrezygnował też z obrony tytułu w Waszyngtonie oraz startu w Toronto. Jak się okazało, to nie koniec jego absencji w najbliższym czasie.

W czwartek do mediów trafiła informacja, że Kyrgios nie zagra w turnieju ATP Masters 1000 w Cincinnati, a kilka godzin później potwierdzone zostało również jego wycofanie się z US Open. W ubiegłym roku w Nowym Jorku dotarł do ćwierćfinału, gdzie po pięciosetowej batalii przegrał z Karenem Chaczanowem. Tegoroczna nieobecność oznacza, że straci 360 punktów w rankingu ATP i spadnie do piątej setki tego zestawienia.

Ciągle nie wiadomo kiedy Australijczyk wróci na światowe korty. Dość prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym zdecyduje się na to dopiero w nowym sezonie w swojej ojczyźnie. Po powrocie Kyrgios może liczyć na grę z „zamrożonym”, 21. miejscem rankingowym, co pozwoli mu na grę we wszystkich turniejach.