Turnieje wielkoszlemowe często stają się dla tenisistów dobrą okazją do zakończenia sportowej kariery przy udziale dużej liczby kibiców. W 2022 roku, w Nowym Jorku, przed własną publicznością ze światowym tourem żegnała się Serena Williams, a w tym roku na podobny krok zdecydował się John Isner.
38-latek z Karoliny Północnej ogłosił swoją decyzję przez media społecznościowe. W oświadczeniu zamieszczonym przez zawodnika czytamy:
– W życiu każdego sportowca nadchodzi czas, w którym musi podjąć decyzję o zakończeniu kariery. Moja chwila tego rodzaju jest właśnie teraz. Nie było mi łatwo dokonać tego wyboru, ale czuję, że to właściwy moment. Gdy – w 2007 roku – opuszczałem mój uniwersytet w Georgii, nawet nie marzyłem o tym, że spędzę w profesjonalnych rozgrywkach kolejne siedemnaście lat. Są rzecz jasna niezliczone spotkania, które chętnie rozegrałbym jeszcze raz, ale i tak jestem dumny z tego, co osiągnąłem. Ta podróż była wspaniała.
– Jestem szczęściarzem, ponieważ udało mi się zbudować wiele wspaniałych relacji, które zaprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj. Ludzie, którzy wspierali mnie profesjonalnie i prywatnie, odegrali wielką rolę w moim rozwoju sportowym i – przede wszystkim – osobistym. Pójście na uniwersytet było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu, to były cudowne cztery lata. Dziękuję mojemu trenerowi – Manu Diazowi, który zawsze we mnie wierzył i nauczył mnie wtedy etyki pracy, której trzymałem się także jako zawodowiec.
– Specjalne podziękowania należą się także moim rodzicom. Bez ich wsparcia niczego bym nie osiągnął. To mama woziła mnie vanem po całym południu kraju, bym mógł grać w turniejach, a tata wstawał przed świtem do pracy, bym mógł realizować moje marzenia. Dziękuję. Teraz sam jestem ojcem i wiem już, czym jest miłość, jaką rodzice obdarzają swoje dzieci. To wszystko udało się także dzięki wam, Mamo i Tato.
– Dziękuję za wszystko także mojej żonie Madison. Wychowywanie czwórki naszych małych dzieci to ciężka praca, a ty zawsze robisz to z uśmiechem na twarzy, bez względu na chaos, jaki temu czasem towarzyszy. Czekam na kolejny etap naszego życia, w którym będę się starał być najlepszym możliwym chrześcijaninem, mężem i ojcem. Kocham Was!
– Nie zmieszczę tu podziękowań dla każdego, ale jestem wdzięczny także moim trenerom, fizjoterapeutom i sponsorom. Nie zapominam rzecz jasna o fanach. Kochałem rywalizować na waszych oczach i będzie mi tego bardzo brakowało.
– Nie zamierzam udawać, że odejście będzie łatwe, bo uprawiałem tenis od ponad dwudziestu lat. Każdego dnia budziłem się z myślą, że chcę być jeszcze lepszy i jestem z tego niebywale dumny. Teraz ta energia będzie musiała znaleźć inne ujście, ale jestem gotów na to wyzwanie.
– Moim ostatnim turniejem będzie US Open i nie sądzę, by istniało lepsze miejsce do pożegnania. Brałem udział w tym turnieju w każdym z siedemnastu sezonów mojej kariery, dlatego nie mogę doczekać się jeszcze jednego, ostatniego występu przed moimi rodakami – podsumował Isner.
John Isner wygrał łącznie szesnaście tytułów rangi ATP, w tym zawody Masters 1000 w Miami. Tenisista ma na koncie także osiem trofeów w grze podwójnej, wśród których jest tytuł wywalczony w parze z Hubertem Hurkaczem.
Największym atutem i znakiem rozpoznawczym Amerykanina jest serwis. John jest rekordzistą w liczbie posłanych asów – w całej karierze zagrał ich do tej pory aż 14411.