Cincinnati. Hurkacz lepszy od ubiegłorocznego triumfatora

/ Jarosław Truchan , źródło: , foto: AFP

Hubert Hurkacz zameldował się w trzeciej rundzie turnieju ATP Masters 1000 w Cincinnati. Polak po trudnym trzysetowym meczu pokonał w środę ubiegłorocznego zwycięzcę imprezy w stanie Ohio – Bornę Czoricia.

Hubert rozpoczął pojedynek w znakomitym stylu. Wystarczył zaledwie jeden break point, aby Wrocławianin wyszedł na przewagę przełamania. Hurkacz grał świetnie i prowadził już 5:2, gdy nagle wszystko zaczęło się psuć. Będący po drugiej stronie siatki Czorić zaczynał grać coraz lepiej, a tenis reprezentanta Polski wyraźnie stracił na jakości. Sprawiło to, że Chorwat dwukrotnie odebrał serwis przeciwnikowi (w tym raz wygrywając gema serwisowego Hurkacza do zera) i po serii pięciu zwycięskich gemów z rzędu to Borna wygrał pierwszą partię. Statystyką, która najmocniej pokazuje różnice pomiędzy tenisistami w końcówce, jest fakt, że Czorić wygrał 20 z ostatnich 22 punktów w secie.

Początek drugiej partii był identyczny – Polak ponownie przełamał rywala na 3:1. Wszyscy, którzy martwili się o powtórkę sytuacji sprzed kilku chwil, mogli na szczęście odetchnąć z ulgą. Tym razem Hurkacz rozgrywał seta niemal po profesorsku. Nasz rodak ani razu nie musiał bronić się przed utratą serwisu. Większe problemy miał natomiast Czorić, który mógł zostać przełamany po raz drugi. Chorwat obronił wtedy cztery piłki setowe, lecz po chwili był bezradny wobec podania zawodnika z Dolnego Śląska.

W ostatnim secie również byliśmy świadkami szybkiego przełamania, ponownie na korzyść Hurkacza. Tym razem Czorić dostał szansę na powrót, której jednak nie wykorzystał. Chorwat swoją frustrację postanowił wyładować na rakiecie. Roztrzaskanie sprzętu nie przyniosło jednak żadnego efektu. Ubiegłoroczny triumfator tego turnieju przy stanie 5:3 musiał bronić się przed przegraną. W tym momencie Hubert ponownie przycisnął i wypracował pierwszego meczbola, po czym zakończył spotkanie.

Poziom trudności zdecydowanie idzie w górę. Kolejnym rywalem Huberta w meczu o ćwierćfinał imprezy w Cincinnati będzie Stefanos Tsitsipas, który w środę okazał się lepszy od Bena Sheltona.


Wyniki

Druga runda singla:

Hubert Hurkacz (Polska) – Borna Czorić (Chorwacja, 15) 5:7, 6:3, 6:3

Kozerki Open. Przełamanie Żuka, w ćwierćfinale zagra również Kaśnikowski

/ Anna Niemiec , źródło: własne/materiały prasowe PZT, foto: PZT/Piotr Kucza

W środę dwóch Polaków awansowało do najlepszej ósemki challengera Lotto Kozerki Open. Kacper Żuk w trzech setach pokonał Viktora Duravica i po raz w pierwszy w tym sezonie zameldował się w ćwierćfinale w imprezie tej rangi. Półtorej godziny później w jego ślady poszedł także Maks Kaśnikowski.

Spotkanie nowodworzanina i Norwega otworzyło zmagania na korcie centralnym. W pierwszej partii faworyt gospodarzy był zdecydowanie solidniejszym tenisistą i już w pierwszym gemie odebrał podanie przeciwnikowi. Żuk mógł wyjść nawet na prowadzenie 5:2, ale tym razem Duravic obronił się przed stratą serwisu. Straty „breaka” jednak nie był już w stanie obronić i Polak objął prowadzenie w meczu. Na początku drugiej odsłony spotkania to reprezentant Norwegii jako pierwszy zdobył przełamanie i odskoczył na 3:0. W tej części meczu zdecydowanie podniósł procent punktów zdobytych po drugim serwisie, dzięki czemu utrzymał tę przewagę już do końca i wyrównał stan rywalizacji.

– Wiedziałem, że on lubi grać bardzo agresywnie. Taktyka była taka, żeby dać mu grać i to się sprawdziło w pierwszym secie, bo robił w nim wiele błędów. Zresztą chyba nie do końca wiedział, jak wygrywać punkty, bo ja dosyć głęboko odgrywałem te jego szybkie zagrania. Wiedziałem, że początek drugiego seta będzie jeszcze intensywniejszy, ale wtedy to ja zacząłem grać trochę krótko, on to wykorzystał i się solidnie wgrał – wyjaśnił 24-latek.

Decydująca partia nie zaczęła się dobrze dla Żuka, która już w pierwszym gemie stracił podanie. Polski tenisista nie zamierzał się jednak poddawać. Od stanu 1:3 wygrał trzy gemy z rzędu i wrócił do gry. Końcówka meczu była dosyć nerwowa z obydwu stron. Przy wyniku 5:5 Duravic wypracował sobie „breakpointa”, ale nie zdołał go wykorzystać. Chwilę później prowadził 30:0 przy własnym serwisie i wydawało się, że do rozstrzygnięcia konieczny okaże się tie-break. Od tego momentu popełnił jednak cztery niewymuszone błędy i po 2 godzinach i 22 minutach gry to nowodworzanin mógł się cieszyć ze zwycięstwa.

Wiedziałem, że w trzecim secie muszę w podnieść trochę swój poziom gry. Na szczęście popełniałem mniej prostych błędów w ważnych momentach. Chociaż na początku dałem się przełamać, to jednak cały czas wiedziałem, że da się to odrobić, bo byłem w grze cały czas. To nie było tak, że on wszystko wygrywał „na sucho”, każdy gem był wyrównany. Tak naprawdę w tym przegranym gemie serwisowym, to ja zepsułem proste piłki. On zagrał raptem jednego „winnera”. Walczyłem więc do końca, a w końcówce, wiadomo, obaj mocno spięci już byliśmy – zakończył 24-latek.

Kacper Żuk, który w Kozerkach po raz pierwszy w tym sezonie awansował do najlepszej ósemki w imprezie rangi challenger, zmierzy się teraz z Eliasem Ymerem. Szwed w trzech pokonał Julesa Marie.

Później na korcie pojawili się Maks Kaśnikowski, któremu przyszło zmierzyć się z doświadczonym Peterem Gojowczykiem. Polak bardzo dobrze rozpoczął spotkanie i dzięki przełamaniu w drugim gemie odskoczył na 3:0. W tej części meczu 20-latek urodzony w Warszawie ani razu nie musiał nawet bronić się przed stratą podania i pewnie zapisał ją na swoim koncie.

Polak nie zamierzał zwalniać tempa również na początku drugiej odsłony spotkanie. Odebrał podanie rywalowi w pierwszym i piątym gemie, dzięki czemu prowadził już 4:1. W tym momencie w jego grze coś się trochę zacięło. Niemiec zdołał odrobić jednego „breaka” i zaczął wywierać presję na młodszym rywalu. Przy wyniku 5:4 Kaśnikowski serwował, żeby zakończyć spotkanie, ale przegrał dwa pierwsze punkty. W porę opanował jednak nerwy. Wygrał cztery kolejne akcje i po 76 minutach gry całe spotkanie.

Cieszę się z tego zwycięstwa. Do pewnego momentu grałem bardzo dobry mecz, ale potem nie do końca wiem, co się stało. Nie miałem zupełnie żadnych problemów z serwisem, ale pózniej jakbym bał się wygrać mecz. Wstrzymywałem rękę od tego 4:1. Serwis w ogóle mi nie siedział, ale na szczęście w ostatnim gemie się pozbierałem od 0-30 i parę dobrych, odważnych serwisów zagrałem. Przyspieszyłem i to się opłaciło – podsumował swój występ 20-latek.

Maks Kaśnikowski zmierzy się teraz z rozstawionym z numerem 5 Jesperem de Jongiem, który bez straty seta pokonał Charlesa Brooma.


Wyniki

Druga runda singla

Maks Kaśnikowski (Polska) – Peter Gojowczyk (Niemcy) 6:3 6:4

Kacper Żuk (Polka) – Viktor Duravis (Norwegia) 6:4 3:6 7:5

Pierwsza runda debla

Ch. Broomm M. Whitehouse (Wielka Brytania) – Ł. Kubot, K. Żuk (Polska, WC) 6:2, 6:1

D. Sharan, I. Zelenay (Indie, Słowacja) – M. Kaśnikowski, Sz. Kielan (Polska, WC) 7:5, 6:3

A. Chandrasekar, V-S. Prashanth (Indie, 4) – M. Copil, Sz. Walków (Rumunia, Polska) 6:3, 6:4

WTA Cincinnati. Pewne zwycięstwo Świątek

/ Kacper Roguski , źródło: własne/wtatennis.com, foto:

Iga Świątek pokonała Danielle Collins 2:0 i awansowała do trzeciej rundy turnieju w Cincinnati. Mecz miał jednostronny przebieg i nie przypominał niedawnego spotkania obu tenisistek w Kanadzie.

Jest to drugie spotkanie Świątek z Collins w krótkim odstępie czasu. Obie tenisistki zmierzyły się ze sobą w Montrealu i tam górą w ćwierćfinale była Polka po bardzo wyrównanym i długim spotkaniu. W całkowitej rywalizacji pomiędzy tymi zawodniczkami Świątek prowadziła 3:1. Zwycięstwo w zeszłym tygodniu było ostatnim w Kanadzie dla pierwszej rakiety świata. Po meczu z Collins Polka przegrała starcie półfinałowe z Jessicą Pegulą. Półfinalistka zeszłorocznego Australian Open w Cincinnati gra od pierwszej rundy, gdzie pokonała wyraźnie Anastazję Pawliuczenkową 6:3 6:1.

Na start obie tenisistki rozegrały długiego gema przy serwisie Amerykanki. Rywalizacje wygrała Polka, która wykorzystała czwartego break-pointa. Od początku meczu naciskała Collins agresywnymi returnami. Świątek następne dwa gemy także wygrała bez większych problemów i prowadziła już z przewagą dwóch przełamań. Collins odrobiła część strat w czwartym gemie, gdzie zaskoczyła tenisistkę z Raszyna ryzykiem przy returnie i bardzo ofensywną grą. Polka nie pozostała jednak dłużna i znów pokonała Amerykankę przy jej serwisie. W pierwszym secie mecz przypominał to co się działo w Montrealu – obie tenisistki atakowały przy returnie przez co pojawiło się stosunkowo dużo break-pointów. Dużo lepszy serwis Świątek dawał jej z kolei większą pewność z wygrywanie gemów przy swoim serwisie. Tej pewności nie miała 34. tenisistka świata. Polka wygrała pierwszą partię 6:1.

Drugi set od serwisu zaczęła Iga Świątek, która wygrała pierwszego gema bardzo pewnie. Turniejowa „1” kontynuowała koncertową grę również przy podaniu Collins przełamując Amerykankę do zera. Drugi set był kontrolowany przez Polkę w jeszcze większym stopniu niż w premierowej odsłonie meczu, co powodowało, że spotkanie stało się zupełnie jednostronne na korzyść Igi. Ostatecznie Collins nie wygrała nawet gema w tej partii, a jedyna gra na przewagi była przy stanie 4:0, kiedy Collins miała nawet szanse na przełamanie. Mecz miał podobny przebieg do tegorocznego spotkania z Dohy, kiedy Świątek wygrała 6:0 6:1. W następnej rundzie Polka zmierzy się ze zwyciężczynią pojedynku Venus Williams z Qinwen Zheng.


Wyniki

Druga runda singla:

Iga Świątek (Polska, 1) – Danielle Collins (Stany Zjednoczone) 6:1 6:0

Caroline Wozniacki spokojna o swoją tenisową przyszłość

/ Izabela Modrzewska , źródło: tennisworldusa.org, oprac.własne, foto: AFP

W pomeczowej konferencji po porażce w pierwszej rundzie w Montrealu, Caroline Wozniacki opowiedziała o swoich przemyśleniach związanych z powrotem na korty. 

Po ponad trzyletniej przerwie, reprezentująca Danię tenisistka powróciła na tour w ubiegłym tygodniu podczas turnieju w Montrealu. Po zwycięskim pierwszym meczu z Kimberly Birrell, w drugiej rundzie uległa tegorocznej mistrzyni Wimbledonu, Markécie Vondroušovej. Pomimo przegranej w Kanadzie i szybkiej porażki w obecnie trwającym turnieju w Cincinnati z Warwarą Graczową, była liderka rankingu jest spokojna o swoją przyszłość.

Dzięki doświadczeniu które mam, nie wpadam w panikę. Myślę, że kiedy jesteś młodą zawodniczką, chcesz wygrywać od razu. Kiedy to się nie dzieje, zaczynasz wszystko kwestionować. Wiem w jakim miejscu jestem w mojej głowie. Wiem, gdzie chcę być i co muszę zrobić by się tam znaleźć – podkreśliła podczas rozmowy z mediami.

Wozniacki jest świadoma, jakie wyzwania czekają na nią po powrocie, ale jej doświadczenie może jej w tym pomóc. – Znam swój cel i wiem co muszę zrobić by pokonać każdą tenisistkę, co nie jest proste. Jednak uważam, że będąc już starszą, mam więcej cierpliwości by spojrzeć na to z innej perspektywy i zobaczyć jaki postęp robię z każdym następnym turniejem. 

Podczas konferencji, 33-latka nawiązała również do powrotu Eliny Switoliny. Tenisistka cieszy się, że tak dobrze radzi sobie na tourze i ma nadzieję, że również pójdzie w jej ślady.

Wróciła bardzo szybko po urodzeniu dziecka. Miała rok przerwy, a potem w ciągu trzech miesięcy zrobiła takie wyniki. Potrzebowała kilku turniejów, żeby złapać rytm, a później wygrała w Strasbourgu i doszła do ćwierćfinału i półfinału wielkoszlemowego. Dobrze jest widzieć zawodniczki, które są matkami i radzą sobie na korcie. 

Caroline Wozniacki już wkrótce znowu pojawi się na amerykańskich kortach. Dzięki otrzymaniu dzikiej karty do US Open, zagra tam już po raz czternasty w karierze.

Cincinnati. Udany dzień Francuzów, Rublow poza turniejem

/ Łukasz Duraj , źródło: https://www.atptour.com/, własne, foto: AFP

We wtorek widzowie męskiego turnieju w Cincinnati mogli zobaczyć mecze pierwszej i drugiej rundy. Wśród zwycięzców znaleźli się między innymi Francuzi – Gael Monfils i Adrian Mannarino.

Pojedynek 36-letniego Monfilsa z Cameronem Norrie wyznaczono na stadionie numer trzy. Zawodnicy spotykali się wcześniej dwukrotnie, a oba te pojedynki wygrał paryżanin. Początek starcia w stanie Ohio nie wskazywał jednak, że uda mu się ponownie pokonać Brytyjczyka. Przy rezultacie 3:3 w pierwszym secie weteran wezwał na kort fizjoterapeutę, ponieważ poczuł ból po próbie zagrania skrótu. Specjalista udzielił tenisiście potrzebnej pomocy, a ten mógł kontynuować rywalizację.

Kluczowe dla dalszego przebiegu pierwszej partii okazały się ósmy i dziewiąty gem. Przy stanie 4:3 Norrie wywalczył przełamanie, a potem – po obronie dwóch piłek setowych – zdołał uzyskać wynik 6:3. Postawa Monfilsa wskazywała jednak, że nie ma już kłopotów zdrowotnych i będzie walczył o wyrównanie stanu meczu.

W drugim secie Francuz zdobył przewagę już w czwartym gemie, ale nie zdołał jej utrzymać do końca partii. Przy stanie 2:4 reprezentant Wielkiej Brytanii odebrał mu podanie i wkrótce na tablicy widniał wynik 4:4. W gemie dziesiątym Norrie musiał wygrać serwis, by pozostać w secie, ale ta sztuka mu się nie udała. Po długiej walce Monfils jeszcze raz przełamał oponenta, a to oznaczało, że panowie rozegrają decydującą partię.

Ta rozpoczęła się od wymiany przełamań i stanu 1:1. Po tak chwiejnym otwarciu z obu stron Monfils wygrał własne podanie i przełamał rywala, uzyskując rezultat 3:1. Po tym sukcesie Francuz trzymał przeciwnika na dystans i do końca spotkania nie dał mu nawet jednej okazji na odrobienie „brejka”.

Po zwycięstwie Gael przekazał kibicom:

Chciałem, by moja dzisiejsza gra była prosta i skuteczna. Fizjoterapeuta świetnie się spisał. Nie chodzi tu tylko o wykonane zabiegi, ale też o rozmowę. Usłyszałem, że wszystko będzie w porządku, a to mnie uspokoiło. Po tym, co przeszedłem w związku z urazami, to było bardzo ważne. Trudno byłoby znów się poddać z powodu kontuzji, więc walczyłem, a zwycięstwa z poprzedniego tygodnia dodały mi pewności siebie.

Kolejnym rywalem Monfilsa będzie Australijczyk Alex de Minaur.

Równie udany występ zaliczył rodak Gaela – Adrian Mannarino. 35-latek mierzył się z rozstawionym z  dwunastką Felixem Augerem-Aliassime, a do pokonania młodego Kanadyjczyka wystarczyły mu dwa sety.

W pierwszym z nich najważniejszym momentem był gem piąty. Bardziej doświadczony z zawodników uzyskał w nim przełamanie, którego nie oddał już do końca partii. Francuz był niezwykle pewny przy własnym podaniu i od momentu wywalczenia „brejka” nie dał rywalowi ani jednej szansy na zniwelowanie tych strat.

Mannarino dominował także na początku seta drugiego. Francuz prowadził w nim z przełamaniem 4:3, ale tym razem Kanadyjczyk zdołał odpowiedzieć. Po długim ósmym gemie tenisista z Montrealu w końcu znalazł sposób na odebranie rywalowi podania i osiągnął wynik 4:4. Niestety dla Felixa, stan równowagi między nim a oponentem, nie trwał długo. Mannarino natychmiast przełamał Kanadyjczyka do zera, a potem pewnie zamknął spotkanie.

W następnej rundzie Adrian zmierzy się ze zwycięzcą starcia między Holgerem Rune a Mackenzie McDonaldem.

W fazie 1/8 finału nie znajdzie się za to Andriej Rublow. Rosjanin niespodziewanie przegrał w trzech setach z Finem Emilem Ruusuvuorim. Mecz był niezwykle zacięty, a jego zwycięzcę wyłonił tie-break trzeciego seta.

Kłopoty miał także najwyżej rozstawiony Carlos Alcaraz, ale – mimo porażki w drugim secie – poradził sobie z Jordanem Thompsonem i czeka na następnego rywala. Może być nim Tommy Paul, z którym Hiszpan przegrał w zeszłym tygodniu w Toronto. Amerykanin musi jednak najpierw pokonać Ugo Humberta.


Wyniki

 

Cincinnati (pierwsza runda):

Alexei Popyrin (Australia) – Daniel Altmaier (Niemcy) 6:7(5) 6:4 6:4

Taylor Fritz (USA, 9) – Jirzi Lehecka (Czechy) 7:6(14) 6:2

Tommy Paul (USA) – Miomir Kecmanovic (Serbia) 7:5 7:6(2)

Borna Coric (Chorwacja,15) – Sebastian Korda (USA) 7:6(5) 6:4

Ugo Humbert (Francja) – Arthur Fils (Francja) 6:4 3:6 6:2

Stan Wawrinka (Szwajcaria) – Brandon Nakashima 6:3 6:7 (5) 6:3

Alexander Zverev (Niemcy, 16) – Grigor Dimitrow (Bułgaria) 6:2 6:2

Alejandro Davidovich Fokina (Hiszpania) – Tomas Etcheverry (Argentyna) 6:3 6:3

Lorenzo Musetti (Włochy) – Daniel Evans (Wielka Brytania) 6:4 6:3

Gael Monfils (Francja) – Cameron Norrie (Wielka Brytania,13) 3:6 6:4 6:3

Lorenzo Sonego (Włochy) – Aleksander Szewczenko 6:3 3:6 6:3

Alex de Minaur (Australia) – Jeffrey John Wolf (USA) 6:0 3:6 6:1

Mackenzie McDonald (USA) – Yannick Hanfmann (Belgia) 7:5 6:1

Max Purcell (Australia) – Lloyd Harris (RPA) 6:4 6:4

Druga runda:

Emil Ruusuvuori (Finlandia) – Andriej Rublow (7) 7:6 (10) 5:7 7:6 (3)

Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) – Jordan Thompson (Australia) 7:5 4:6 6:3

Adrian Mannarino (Francja) – Felix Auger-Aliassime (Kanada, 12) 6:4 6:4

Alexei Popyrin (Australia) – N. Jarry (Chile) walkower

ATP Cincinnati. Hurkacz pokonuje Kokkinakisa

/ Kacper Roguski , źródło: własne/atp.com, foto: AFP

W pierwszym swoim spotkaniu w Cincinnati Hubert Hurkacz pokonał Thanasiego Kokkinakisa 2:1 w setach i niejako w nagrodę zagra w drugiej rundzie z Borną Coriciem. Polak w tym spotkaniu ani razu nie przełamał Australijczyka, ale był dużo skuteczniejszy w tiebreakach. Oba były zdecydowanie jednostronne na korzyść wrocławianina. 

Było to spotkanie dwóch tenisistów, których wiodącym elementem jest serwis. Polak do Cincinnati dotarł po turnieju w Toronto, gdzie odpadł w trzeciej rundzie po zaciętym spotkaniu z Carlosem Alcarazem. Na dodatek Hurkacz startował w grze podwójnej w parze Mate Paviciem i tam pożegnał się z rywalizacją na poziomie ćwierćfinału. Australijczyk w Kanadzie udanie przeszedł przez kwalifikacje, a następnie w pierwszej rundzie pokonał Zhanga, żeby w przegrać w drugim spotkaniu drabinki głównej z Lorenzo Musettim.

Obaj tenisiści mierzyli się już ze sobą dwukrotnie. Za pierwszym razem były to kwalifikacje do turnieju Atlanta Open 2018, a drugie spotkanie odbyło się w tym roku w Miami. W obu pojedynkach górą był Hurkacz, a cztery z pięciu setów kończyły się tiebreakami.

Hurkacz rozpoczął wtorkowe spotkanie od solidnej gry przy swoim podaniu. Większe problemy miał Kokkinakis, który już w swoim pierwszym gemie serwisowym musiał bronić breakpointa. Dalsza część pierwszego seta to wykorzystywanie przewagi swojego podania. Obraz gry był dość podobny: jednostronne gemy i krótkie, mające najczęściej do czterech uderzeń, akcje. Wprawdzie pierwszą równowagę mieliśmy w trzecim gemie, ale na następny stan równowagi trzeba było czekać aż do ósmego gema. Wtedy Hurkacz przy serwisie Australijczyka wrócił ze stanu 15-40, a następnie sam stanął przed szansą na przełamanie Kokkinakisa. Ostatecznie 78. tenisista światowego rankingu obronił swoje podanie.

Następne dwa gemy także kończyły się walką przy stanie 40-40, ale w obu przypadkach wygrywali serwujący. Pierwsze poważne problemy przy swoim podaniu Hurkacz miał przy stanie 5:5, gdzie Kokkinakis prowadził już 40-15. Polak po bardziej ofensywnej grze obronił oba breakpointy, a następnie wygrał po grze na przewagi. O losach seta zadecydował tiebreak. W nim lepiej na starcie prezentował się Hurkacz. Wrocławianin zaczął dużo śmielej i agresywniej co poskutkowało prowadzeniem 4:1. Kokkinakis nie był w stanie zniwelować strat. Polak wygrał tiebreaka 7:2.

Drugą partię lepiej rozpoczął tenisista urodzony w Adelajdzie. Kokkinakis wygrał bezproblemowo swojego gema serwisowego, a następnie przełamał Polaka po kolejnym nieskutecznym zagraniu Hurkacza przy siatce. Jeśli wskazywać słabszy element w grze Polaka, to była nim właśnie gra przy siatce. Przez całe spotkanie wrocławianin radził sobie z tym znacznie gorzej niż do tej pory nas przyzwyczaił.

Kolejny trudny moment dla Huberta pojawił się przy stanie 1:4, gdzie musiał bronić kolejnego breakpointa. Polak obronił swoje podanie, ale w drugiej partii zdecydowanie lepiej prezentował się Australijczyk i to on naciskał wrocławianina lepszymi returnami i solidnym przez cały mecz podaniem. Swoje szanse na odrobienie strat miał też Hurkacz przy stanie 2:4, ale Kokkinakis po raz kolejny nie dał się przełamać. Do końca partii Australijczyk nie miał problemu z utrzymaniem przewagi i wygraniem drugiego seta 6:3.

Początek decydującej partii układał się po myśli serwujących. Większe problemy przy swoim podaniu miał Hurkacz, który trzeci i piąty gem grał na przewagi. Polak przy stanie 2:2 prowadził już 40-0. Jednak po prostych niewymuszonych błędach i ryzykownych decyzjach Kokkinakisa doszło do kolejnej szansy na przełamanie dla Australijczyka. Wrocławianin po asie serwisowym obronił swoje podanie i objął prowadzenie 3:2, a w następnym gemie sam zaatakował odważniej. W efekcie Kokkinakis musiał bronić serii breakpointów. Przy wszystkich wyszedł obronną ręką i nie dał się przełamać.

Dalsza część seta to dużo lepsza postawa serwujących, Gra przypominała to co działo się na początku meczu, kiedy też przeważał Hubert. Nie zmieniło to jednak kierunku w jakim zmierzał trzeci set, czyli w stronę tiebreaka. Jeszcze przy stanie 6:5 w secie Polak miał meczbola, ale Kokkinakis po raz kolejny popisał się skutecznością przy bronieniu breakpointów.

W sam tiebreak lepiej wszedł Hurkacz, który szybko objął prowadzenie 3:0. Później Polak powiększał przewagę po kolejnych autowych zagraniach Kokkinakisa. Przy zmianie stron wrocławianin prowadził 5:1. Następne dwie piłki zakończyły tiebreaka.

W kolejnej rundzie 20. tenisista świata zagra z rozstawionym z „15” Borną Coriciem, który w Cincinnati broni wywalczonego przed rokiem tytułu.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Hubert Hurkacz (Polska) – Thanasi Kokkinakis (Australia) 7:6(2) 3:6 7:6(1)

Nieoczekiwana porażka Linette

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Dwa oblicza miał pojedynek Magdy Linette z Amerykanką Ann Li. Początek zdecydowanie na korzyść Polki, ale im dłużej mecz trwał, tym więcej kłopotów miała Magda. I choć w pewnej chwili od zwycięstwa dzieliły ją tylko dwa punkty, to ostatecznie mecz przegrała, a trzeci set był wyjątkowo nerwowy w wykonaniu poznanianki.

 

Polka od początku grała bardzo solidnie. Amerykanka próbowała przejmować inicjatywę i dyktować warunki forhandem, ale w kluczowych momentach zbyt często się myliła. Pomimo tego, że sporo gemów rozgrywanych było na przewagi, to wszystkie ostatecznie poszły na konto drugiej rakiety Polski, która pierwszego seta zapisała na swoim koncie 6:0.

Li rozpoczęła drugą odsłonę spotkania od utrzymania podania, a chwilę później, głównie dzięki dwóm podwójnym błędom serwisowym przeciwniczki, wypracowała dwa „breakpointy”. Wykorzystała drugiego z nich i odskoczyła na 2:0. Linette, która w tej części meczu trochę zbyt często oddawała inicjatywę rywalce, błyskawicznie odrobiła stratę, ale potem ponownie nie była w stanie utrzymać podania. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych miała piłkę, żeby wyjść na prowadzenie 4:1, ale jej nie wykorzystała i chwilę później na tablicy pojawił się wynik 3:3. Od tego momentu gra toczyła się już zgodnie z regułą własnego serwisu i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. Tę dodatkową rozgrywkę lepiej rozpoczęła Li, która odskoczyła na 4:1 i 5:3. Poznanianka zdołała wyrównać na 5:5, ale później popełniła dwa błędy z forhendu i tenisistka z kwalifikacji doprowadziła na trzeciego seta.

A w tym można było obejrzeć coraz pewniejszą siebie Li i wyjątkowo nerwową Linette. Kulminacją było złamanie rakiety przez Polkę, gdy przegrała punkt dający rywalce prowadzenie 5:0. Pomogło na chwilę. bo poznanianka wygrała dwa gemy. Kolejnego już nie zdołała i do drugiej rundy awansowała, dość niespodziewanie, reprezentantka gospodarzy.


Wyniki

Pierwsza runda singla

Ann Li (USA) – Magda Linette (Polska) 0:6, 7:6(5), 6:2.