SuperLiga. Historyczny tytuł jedzie do Bielska-Białej

/ Anna Niemiec , źródło: Korespondencja z Zielonej Góry, foto: materiały własne

W ten weekend w Zielonej Górze zakończył się turniej finałowy pierwszej edycji Lotto SuperLigi. Drużynowym Mistrzem Polski został Beskidzki Klub Tenisowy Advantage Bielsko-Biała.

Do stolicy województwa lubuskiego przyjechały cztery najlepsze ekipy po fazie zasadniczej: CKT Grodzisk Mazowiecki, BKT Advantage Bielsko-Biała, KT Kubala Ustroń oraz WKT Mera Warszawa. Wszystkie ekipy przyjechały w najmocniejszych składach, gotowe walczyć o zwycięstwo. Na liście uczestników można było znaleźć nie tylko czołowych polskich zawodników, ale również zagranicznych graczy, którzy regularnie startują w imprezach wielkoszlemowych. Zdecydowana większość z nich nie przyjechała do Polski tylko po to, żeby zainkasować wypłatę. Tenisiści szybko poczuli ducha drużynowych rozgrywek i o punkty walczyli z dużym zaangażowaniem.

Szkoda, że otoczka zawodów nie do końca pasowała do rangi wydarzenia i poziomu sportowego zawodników. Zaczynając od kortu, który swoją jakością zdecydowanie odbiegał od standardów zawodowego tenisa. Nawierzchnia ewidentnie nie została dobrze rozłożona, przez co piłki w niektórych miejscach odbijały się w sposób zupełnie nieprzewidywalny, co wypaczało przebieg wymian. Organizatorom nie udało się również zachęcić kibiców do przyjścia do hali Centrum Rekreacyjno-Sportowego i tenisiści przez większość czasu prezentowali swoje umiejętności przy pustych trybunach.

W czwartek rozegrane zostały półfinały, które bez większych problemów na swoją korzyść rozstrzygnęli faworyci. Już po singlach sprawę awansu do finału rozstrzygnął klub z Bielska-Białej w meczu przeciwko „Merze”. W pojedynkach pań Petra Martić okazała się lepsza od Darii Snigur, która podczas tegorocznego US Open wyeliminowała w pierwszej rundzie Simonę Halep, a Katarzyna Kawa pokonała Urszulę Radwańską. U panów Emil Ruusuvuori nie dał szans Danielowi Michalskiemu, a Jirzi Lehecka po zaciętym dwusetowym pojedynku wygrał z Lucą Vannim.

W drugim półfinale do rozstrzygnięcia konieczne były już gry podwójne. Po singlach ekipa z Grodziska Mazowieckiego prowadziła 3:1 z Ustroniem. Tereza Martincova wygrała z Leną Papadakis, Dalma Galfi z Danielą Vismane, a Maks Kaśnikowski  pokonał Pawła Ciasia. Punkt dla zawodników z gór zdobył Lukas Rosol, który pokonał Kacpra Żuka, dzięki czemu jego drużyna wciąż liczyła się w grze o zwycięstwo, ale musiała wygrać wszystkie gry podwójnej. Rywale na to jednak nie pozwolili. Martincova i Gorgodze w trzech setach pokonały Papadakis i Vismane, a Łukasz Kubot i Jan Zieliński nie dali żadnych szans Rosolowi i Gengelowi.

W finale pierwszy punkt dla Grodziska Mazowieckiego zdobyła Galfi, która w super tie-breaku pokonała Kawę. Stan rywalizacji wyrównała niezawodna Martić, która po niezłym spotkaniu pokonała Martincovą. Chorwatka z bardzo dobrej strony zaprezentowała się w Zielonej Górze. Dzięki swojemu wszechstronnemu stylowi gry bardzo dobrze radziła sobie nawet na tak nieprzewidywalnym korcie centralnym. Zbyt wielu emocji nie dostarczyły męskie pojedynki, ponieważ oba niestety zakończyły się przedwcześnie. Najpierw na kort wyszli Kacper Żuk i Emil Ruusuvuori. Przy wyniku 4:4 w pierwszym secie z powodu kontuzji mecz niespodziewanie poddał Fin. Jeszcze krócej trwało starcie Maksa Kaśnikowskiego z Jirzim Lehecką. Młody Polak przy wyniku 2:2 skręcił staw skokowy i nie był już w stanie kontynuować gry. Mecze gry podwójnej były niezwykle wyrównane, ale oba zakończyły się po myśli Bielska-Białej. Najpierw Martić i Linda Noskova po zaciętym dwusetowym spotkaniu okazały się lepsze od Galfi i Martincovej, a potem Lehecka i Tomas Machac sprawili małą niespodziankę i w trzech setach okazali się lepsi od Kubota i Zielińskiego, dzięki czemu przypieczętowali zwycięstwo swojej drużyny. Drużynowy Mistrz Polski wyjechał z Zielonej Góry nie tylko z tytułem, ale również bogatszy o 700 tysięcy złotych.

W meczu o brązowy medal „Mera” pokonała „Kubalę” 4:2.

Przy obecnych problemach Polskiego Związku Tenisowego nie wiadomo, jaka będzie przyszłość SuperLigi. Miejmy nadzieje, że sponsorzy nie odwrócą się od rozgrywek. Tegoroczna inicjatywa PZT z pewnością ma potencjał, żeby zostać jednym z najciekawszych wydarzeń na sportowej mapie Polski. Szkoda było by zaprzepaścić tę szansę. Miejmy nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski po pierwszej edycji i w przyszłym roku czeka nas prawdziwe tenisowe święto, nie tylko na korcie. Najlepsze kluby w Polsce nie zasługują na to, żeby grać przy pustych trybunach.

Szczegółowe wyniki można zobaczyć TUTAJ.

Dubaj. Fręch nie sprostała rywalce w finale

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Madalena Fręch udany turniej ITF 100k w Dubaju zakończyła porażką w finale. Polka uległa Francuzce Elsie Jacquemot w dwóch setach. Szczególnie pasjonująca była pierwsza partia, która trwała ponad 80 minut.

Po raz drugi w karierze Magdalena Fręch mierzyła się z Elsą Jacquemot. Poprzednie ich starcie miało miejsce we wrześniu 2020 w Saint-Melo, gdzie Polka dość łatwo wygrała. Od tamtego czasu mająca dopiero 19 lat Francuzka poczyniła jednak spore postępy i spotkanie w Dubaju zapowiadało się na dużo trudniejsze.

Takie też było. Od samego początku była to rywalizacja bardzo wyrównana. W pierwszym secie żadna z tenisistek nie dawała za wygraną. Większość gemów rozstrzygała się po grze na przewagi. Jacquemot przełamała na 3:2, ale Fręch się nie poddawała i potrafiła wyrównać trzy gemy później. Młoda Francuzka zachowała jednak więcej zimnej krwi w końcówce seta. Wyszła na prowadzenie 6:5 i tym razem nie dała go sobie wyrwać. W kolejnym gemie, po 81 miutach, zakończyła pierwszego seta już przy pierwszej okazji.

Taki obrót spraw podciął skrzydła Fręch. Drugą partię zaczęła od przegrania dwóch gemów i nie potrafiła już odnaleźć właściwego rytmu. Tym razem był to set jednostronny, w którym Polka wygrała ostatecznie tylko dwa gemy. Niemniej wciąż ma za sobą naprawdę udany turniej. Miejmy nadzieję, że to zaprocentuje w nowym sezonie.


Wyniki

Elsa Jacquemot (Francja) – Magdalena Fręch (Polska, 3) 7:5, 6:2