Półfinalistka Australian Open wróciła na kilka dni do Polski i spotkała się z dziennikarzami sportowymi. Opowiedziała o swoich wrażeniach z kortów Melbourne Park i co zmieniło się w jej grze.
Na konferencji prasowej w warszawskim hotelu Regent Magda Linette, 22 rakieta rankingu WTA zjawiła się w stonowanej czarnej marynarce, białej bluzce, czarnych spodniach i eleganckich trzewikach, które jak się potem okazało, były pierwszą „nagrodą” jaką tenisistka sama sobie sprawiła po sukcesie w Melbourne.
– Sukces w Australian Open był dla mnie trochę niespodziewany, bo gdzie, jak gdzie, ale tam bym się takiego wyniku nie spodziewała. Zawsze mówiłam, że moim ulubionym szlemem jest Wimbledon, bo lubię trawę. Na Roland Garros też się dobrze czuję, bo wychowałam się na kortach ziemnych. Ale Australia? Trochę mnie to zaskoczyło – opowiadała na wstępie Polka.
Potem posypały się kolejne pytania od dziennikarzy, a Magda spokojnie i wyczerpująco odpowiadała na każde z nich.
O Dojrzałość na korcie?
– Przez dojrzałość rozumiem chyba umiejętność kontrolowania emocji na korcie. Kiedyś, gdy grałam na głównych kortach zdawało mi się, że do nich nie pasuję. Grając z Sereną Williams czy Naomi Osaką wydawało mi się, że jestem tylko dodatkiem. W tym roku w Melbourne było inaczej, czułam, że jestem „na swoim miejscu”. Może to efekt poprzednich zwycięstw z Ash Barty czy Ons Jabeur?
Co zmieniło się w porównaniu do poprzedniego sezonu?
– Czuję się zdrowsza. W okresie przygotowawczym, który był paradoksalnie krótszy, odpoczęłam mentalnie, ale nie wypadłam z rytmu gry. Pracowaliśmy oczywiście mocno nad przygotowaniem ogólnym, ale czułam się świeżo przed nowym sezonem.
Jakie masz zaplanowane najbliższe starty?
– Już za kilka dni lecę na Florydę, gdzie będziemy się przygotowywać w Delray Beach. Już wcześniej zaplanowaliśmy starty w Meksyku, w Meridzie, potem w Austin i wreszcie Indian Wells i Miami.
Kto się bardziej stresuje w jej teamie?
– Zdecydowanie Mark (Gelland – przyp. red.)!
Jak ważne było dołączenie nowego, dodatkowego trenera do jej sztabu?
– Ian daje nam nowe spojrzenie, nową perspektywę na wiele spraw. Jest starszy, spokojniejszy i wiele już w tourze przeszedł, co pozwala mu spojrzeć na wiele spraw z dystansu. Gdy my z Markiem się gorączkujemy, on daje nam spokój.
Nowa rakieta?
– Szukałam alternatywy, bo wisiało nade mną niebezpieczeństwo operacji barku. Gdy zaczęłam grać tą rakietą ból zniknął.
Podobno posiada Pani wielką kolekcję butów?
– Coś w tym jest. Lubię modę i ładnie się ubierać. A buty… rzeczywiście mam taką słabość.
Po konferencji Magda zaprezentowała wspomniane na wstępie eleganckie buty, które sobie sprezentowała. „Do kolekcji” jak żartowała…
Praca w WTA Players Coucil?
– Poświęcam na to sporo czasu, ale chciałam to robić, bo właściwie nigdy nie miałam takiej normalnej pracy i gdy kiedyś będę się za taką rozglądać, to może być ciekawe doświadczenie. Myślę, że wiele mi to pomogło, bo choćby dyskusja z Viktorią Azarenką, której się sprzeciwiłam w pewnej sprawie, dała mi sporo pewności siebie także na korcie.