Federer: Dżoković jest głównym faworytem do wygrania Australian Open

/ Dominika Opala , źródło: www.livetennis.com /własne, foto: AFP

W sobotę Roger Federer, wraz z Belindą Bencic, drugi raz z rzędu sięgnął po tytuł w Pucharze Hopmana. Szwajcar nie przegrał podczas tego tygodnia ani jednego spotkania singlowego. Mimo to tenisista z Bazylei uważa, że to Novak Dżoković będzie kandydatem numer jeden do zwycięstwa w Melbourne.

Roger Federer kolejny raz sezon rozpoczął w Perth podczas Hopman Cup. W parze z Belindą Bencic, drugi raz z rzędu zdobyli trofeum dla Szwajcarii. 20-krotny mistrz wielkoszlemowy wygrał w tym turnieju wszystkie cztery pojedynki singlowe. Pokonał Camerona Norrie’ego, Francesa Tiafoe, Stefanosa Tsitsipasa i Alexandra Zvereva. Co więcej, Szwajcar nie stracił nawet seta, a poziom jego gry z meczu na mecz wzrastał.

Z kolei Novak Dżoković niespodziewanie przegrał w piątek z Roberto Bautistą Agutem w półfinale Qatar ExxonMobil Open. Kibice tenisa byli zaskoczeni porażką lidera światowego rankingu, szczególnie, że w ostatnim czasie imponował on formą.

Nie ma wątpliwości, Dżoković jest głównym faworytem – powiedział Federer, zapytany o przewidywania dotyczące nadchodzącego Australian Open. – Bez względu na to, co wydarzyło się w Doha, on miał bardzo mocne ostatnie pięć, sześć miesięcy. Z jego klasą, jak wpadnie w rutynę, trudno go pokonać – dodał.

Tenisista z Bazylei wygrał poprzednie dwie edycje Australian Open i z pewnością powalczy o trzeci triumf z rzędu na kortach w Melbourne – Jestem w „dziesiątce” faworytów do zwycięstwa, a i tak jest wielu innych. Nie znam jeszcze drabinki, nie znam pierwszego przeciwnika. Nie wiem, czy gram w poniedziałek, czy w dzień, czy w nocy. Jeśli chodzi o to, kto ma wygrać, zazwyczaj są pewne typy faworytów i ja jestem częścią tego grona – ocenił swoje szanse Federer.

Pierwszy turniej Wielkiego Szlema rozpoczyna się 14 stycznia. Zwycięzcę poznamy 27 stycznia.

Auckland. Goerges zatrzymała rewelację

/ Anna Niemiec , źródło: wtatennis.com, foto: AFP

Julia Goerges obroniła tytuł zdobyty przed rokiem w turnieju ASB Classic. W finale Niemka w trzech setach pokonała niesamowitą 18-latkę z Kanady, Biancę Andreescu.

Reprezentantka Kraju Klonowego Liścia, która najpierw przebrnęła przez eliminacje, a w turnieju głównym wyeliminowała Caroline Wozniacki i Venus Williams, bardzo dobrze rozpoczęła spotkania i szybko odskoczyła na 4:0 i 5:1. Młodsza z tenisistek nie zdołała zamknąć seta przy pomocy własnego podania, ale chwilę później przełamała rywalkę i objęła prowadzenie 1:0 w meczu.

W drugiej odsłonie pojedynku turniejowa „dwójka” podniosła poziom gry, dzięki czemu wyszła na prowadzenie 4:2. Andreescu zdołała odrobić stratę przełamania i wyszła na prowadzenie 5:4, ale trzy kolejne gemy padły łupem tenisistki naszych zachodnich sąsiadów, która wyrównała stan rywalizacji.

W decydującym secie młoda Kanadyjka opadła już sił. Goerges bezbłędnie to wykorzystała, trzykrotnie odebrała jej podanie i po godzinie i 45 minutach walki mogła cieszyć się z siódmego tytułu w karierze.

Czuję się dobrze. Muszę przyznać, że mi ulżyło – przyznała po meczu Niemka. – Na początku miałam wrażenie, jakby nie było mnie na korcie. Nie czułam swojej gry, ale później zmieniłam trochę taktykę. Po raz kolejny w tym tygodniu zdołałam znaleźć drogę do zwycięstwa. To dużo cenniejsze niż łatwa wygrana 6:2 6:2. Dla mnie to świetny początek roku. Dzisiaj będę się cieszyć ze zwycięstwa, a jutro zastanowimy się jak najlepiej przygotować się do następnych dwóch tygodni.
 


Wyniki

Finał singla
Julia Goerges (Niemcy, 2) – Bianca Andreescu (Kanada, Q) 2:6 7:5 6:1
 

Brisbane. Nishikori wreszcie triumfuje

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Po dziewięciu przegranych finałach z rzędu Kei Nishikori dopiął wreszcie swego i zdobył 12. tytuł w głównym cyklu ATP. W Brisbane zrewanżował się Daniiłowi Miedwiediewowi za zeszłoroczną porażkę w Tokio.

Dwa lata temu Kei Nishikori w meczu o tytuł uległ w Brisbane Grigorowi Dimitrowowi. Był to jeden z dziewięciu przegranych przez Japończyka finałów od czasu ostatniego triumfu w Memphis w 2016 roku. W zeszłym sezonie Nishikori zaliczył trzy finały, a w Tokio przegrał z Daniiłem Miedwiediewem.

Teraz miał doskonałą okazję do rewanżu. Na Dimitrowie odegrał się w ćwierćfinale, Miedwiediew czekał właśnie w finale. I to Rosjanin znów zdecydowanie lepiej rozpoczął mecz, bo wygrał pierwsze trzy gemy. Nishikori odpowiedział jednak w najlepszy możliwy sposób, zwyciężając w pięciu kolejnych. Dzięki temu pierwszą partię Japończyk wygrał 6:4.

Druga odsłona przez długi czas przebiegała pod dyktando Japończyka. Turniejowy numer dwa miał aż osiem okazji na przełamanie rywala, lecz nie wykorzystał żadnej z nich. Miedwiediewowi wystarczył za to tylko jeden break point, aby wypracować przewagę i zwyciężyć 6:3.

Rosjanin nie poszedł już za ciosem. W decydującym secie Nishikori był dużo skuteczniejszy, dwukrotnie przełamał przeciwnika i triumfował 6:4, 3:6, 6:2, zdobywając tym samym 12. tytuł w głównym cyklu.

Wygranie turnieju wzbudza wiele emocji, właśnie po to gram. Próbowałem w każdym finale i każdym turnieju. Rozegrałem świetny mecz z Dimitrowem, a dzisiaj także prezentowałem dobry tenis. Jestem pewien, że Daniił niedługo znajdzie się w czołowej dziesiątce. Gram w tym turnieju prawie zawsze na początku roku. Rywalizacja z najlepszymi tenisistami zawsze mnie motywuje. Granie dobrego tenisa oraz bycie szczęśliwym i zdrowym jest dla mnie kluczowe – powiedział Nishikori.


Wyniki

Finał singla:
Kei Nishikori (Japonia, 2) – Daniił Miedwiediew (Rosja, 4) 6:4, 3:6, 6:2

Canberra. Przyjemne losowanie Hurkacza

/ Tomasz Górski , źródło: atpworldtour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz w ostatnim sprawdzianie przed Australian Open zagra w East Hotel Canberra Challenger 2019. Polak zacznie rywalizację od drugiej rundy z Fabrice Martinem lub Chun Hsin Tsengiem. Droga do finału wydaje się być prosta.

W stolicy Australii Polak jest rozstawiony z numerem dwa i wylądował na samym dole turniejowej drabinki. To sprawia, że rywalizację rozpocznie dopiero od drugiej rundy. Na premierowego rywala musi poczekać jeszcze kilkanaście godzin. Bowiem dziś w nocy zmierzy się Fabrice Martin z Chun Hsin Tsengiem. I lepszy z tej pary jako pierwszy rywal stanie na drodze Hurkacza.

W kolejnej rundzie najgroźniejszym przeciwnikiem Polaka może być Tak Khunn Wang, rozstawiony z numerem 15, Francuz. W połówce Hurkacza najwyżej notowanym rywalem jest Jiri Vesely. Jednak spotkanie z Czechem może odbyć się dopiero w półfinale. Dodatkowo w tej części znajdują się także Yunseong Chung (6), Zhe Li (8), Tristan Lamasine (11), Hugo Grenier (16).

Turniejową "jedynką" jest Roberto Carballes Baena, natomiast z numerem cztery zagra Ilja Iwaszka. Jednak zarówno Hiszpan, jak i Białorusin to dopiero potencjalni rywale Hurkacza w finale, gdyż znajdują się w górnej połowie drabinki.

Turniej w Canberze rozpoczął się wczoraj i potrwa do najbliższej soboty, 12 stycznia. Zwycięzca wywalczy 80 punktów do rankingu i zarobi 7,200$.
 

Brisbane. Pogoń Pliszkovej zwieńczona tytułem

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Karolinę Pliszkovą od porażki dzielił już jeden gem, jednak zdołała odwrócić losy finału Brisbane International 2019. Czeszka pokonała Łesię Curenko 4:6, 7:5, 6:2 i zdobyła drugie trofeum w stolicy stanu Queensland.

W 2017 roku Karolina Pliszkova także zagrała w finale turnieju w Brisbane. Wtedy nie dała szans Alize Cornet, wygrywając 6:0, 6:3. Tym razem tak łatwo nie było. Łesia Curenko stawiła silny opór i była o krok od zdobycia tytułu.

Początek meczu był nierówny w wykonaniu obu tenisistek, jednak z punktu na punkt rysowała się przewaga Ukrainki. Czeszka miała problemy z serwisem i returnem, z kolei Curenko cierpliwie czekała na błędy rywalki i kontrolowała przebieg gry. Decydującym momentem było przełamanie na 4:3 dla niżej notowanej zawodniczki, która przewagi tej nie oddała do końca seta.

Druga odsłona wcale nie rozpoczęła się najlepiej dla turniejowej „piątki”. Pliszkova nadal miała problemy z podaniem i nie radziła sobie w grze ofensywnej. Kiedy już doganiała wynikiem przeciwniczkę, ta znowu jej odskakiwała. Curenko jednak zaczęła grać coraz bardziej nerwowo, z kolei finalistka US Open 2016 uspokoiła nieco grę i prezentowała się solidniej. Zawodniczka z Ukrainy wyszła na prowadzenie 5:3 i była już o krok od zwycięstwa. Jednak kilka prostych błędów Curenko i skuteczność Pliszkovej zadecydowało o tym, że to Czeszka zapisała partię na swoje konto, zdobywając 13 punktów z rzędu.

Pogoń zakończona sukcesem podbudowała byłą liderkę światowego rankingu, która przejęła kontrolę nad pojedynkiem w trzecim secie. Z kolei Curenko walczyła nie tylko z przeciwniczką, ale też z kontuzją kostki, która przytrafiła jej się na początku trzeciej partii. Pliszkova ostatecznie wygrała spotkanie po 2 godzinach i 12 minutach.

Tym samym Czeszka zdobyła 12. tytuł w karierze. Od poniedziałku Pliszkova będzie ponownie najwyżej notowaną tenisistką z Czech, wyprzedzając Petrę Kvitovą. Z kolei Curenko awansuje na 24. miejsce w rankingu (najlepsze w karierze).

Co ciekawe, Ukrainka szybko będzie miała okazję do rewanżu, zawodniczki zmierzą się w przyszłym tygodniu w pierwszej rundzie imprezy w Sydney.


Wyniki

Finał:

Karolina Pliszkova (Czechy, 5) – Łesia Curenko (Ukraina) 4:6, 7:5, 6:2

Hobart. Maraton Magdy Linette. Polka w głównej drabince

/ Kacper Kaczmarek , źródło: własne, foto: AFP

Magda Linette awansowała do turnieju głównego rangi International w Hobart. Polka w drugiej rundzie eliminacji, po wyczerpującym spotkaniu pokonała Ukrainkę Katerynę Kozłową. Imprezę główną poznanianka rozpocznie od meczu z turniejową „czwórką” – Marią Sakkari z Grecji.

Trzy godziny i 27 minut to czas spędzony na korcie przez Magdę Linette w drugiej rundzie eliminacji do turnieju w Hobart. To zdecydowana różnica w przeciwieństwie do pierwszego spotkania poznanianki. W sobotę Polka oddała zaledwie trzy gemy reprezentantce gospodarzy Seone Mendez i spędziła na korcie niewiele ponad 70 minut.

W niedzielę o wynikach dwóch pierwszych setów decydować musiały tie-breaki. Linette, szczególnie w pierwszym secie, mogła doprowadzić jednak do szybszego zamknięcia partii. Poznanianka nie wykorzystała prowadzenia 4-1, a po chwili musiała bronić aż czterech piłek na przełamanie przy stanie 5-5. Finalnie seta wygrała – przy czwartej piłce setowej w decydującej rozgrywce. W drugiej odsłonie role na korcie nieco się odwróciły. Mimo dobrego początku Polki, 24-latka z Ukrainy szybko odrobiła straty, ale o wyniku partii ponownie musiał decydować tie-break. Ukrainka nie wykorzystała po drodze aż siedmiu piłek setowych, ale ósma okazała się dla niej szczęśliwą.

W finałowej odsłonie, w odróżnieniu od pozostałych, to Polka musiała gonić wynik. Dogonić się udało, ale dopiero przy stanie 4-4. Finisz poznanianki mógł jednak zrobić wrażenie. Od tego stanu Linette wygrała osiem piłek z rzędu, a w rezultacie całe spotkanie. W nagrodę po raz drugi z rzędu zagra w głównych zawodach australijskiej imprezy.

Przed poznanianką niezwykle trudne zadanie, by poprawić zeszłoroczny rezultat w Hobart. W ubiegłym roku Linette poległa już w pierwszej rundzie, przegrywając z najwyżej rozstawioną Shuai Zhang z Chin. Tym razem Polka wpadła na rozstawioną z numerem 4 – Marię Sakkari – specjalistkę od eliminowania faworytek. Greczynka w poprzednim sezonie była lepsza m.in. od Venus Williams, Marii Szarapowej czy Karoliny Pliszkovej. W tym roku pokonała już m.in. Belindę Bencic – triumfatorkę nieoficjalnych mistrzostw świata par mieszanych w Perth.


Wyniki

Druga runda eliminacji:

Magda Linette (Polska, 2) – Kateryna Kozłowa (Ukraina, 14) 7:6 (7), 6:7 (5), 6:4