Dżoković dołączył do Federera w prestiżowej statystyce

/ Tomasz Górski , źródło: własne, foto: AFP

W środę Novak Dżoković pokonał Keia Nishikoriego i awansował do półfinału Australian Open. Tym samym w każdym turnieju wielkoszlemowym osiągnął tę fazę już przynajmniej siedmiokrotnie. Wcześniej w Erze Open uczynił to tylko Federer.

Novak Dżoković dołączył do elitarnego grona. Osiągając półfinał w Melbourne Park, już w każdym turnieju wielkoszlemowym docierał do tej rundy co najmniej po siedem razy. W Erze Open udało się to wcześniej tylko wielkiemu mistrzowi – Rogerowi Federerowi.

Warto wspomnieć, że pierwszy taki półfinał Serb osiągnął w 2007 roku podczas French Open, który jednak przegrał. I później rozpoczęła się bardzo bogata kariera. Już podczas trzeciej próby, jeszcze w tym samym roku wygrał premierowy mecz w 1/2 i zagrał w finale US Open.

Patrząc chronologicznie w Australian Open, Dżoković zagra jutro w półfinale po raz siódmy. Do tej pory, gdy występował na tym etapie później sięgał po tytuł. Jednak ostanie dwa lata w Melbourne Park były nie udane. Wówczas zawodnik z Półwyspu Bałkańskiego kończył udział jeszcze przed ćwierćfinałem. W turnieju na kortach Rolanda Garrosa Serb meldował się w półfinale osiem razy. Tyle samo występów w tej rundzie zaliczył na trawach Wimbledonu. Jednak najwięcej półfinałów osiągnął podczas US Open. Łącznie 11 i co ciekawe od 2007 roku zawsze, gdy jedzie do Nowego Jorku dochodzi przynajmniej do tej fazy.

Do środy tylko Roger Federer mógł pochwalić się takimi osiągnięciami. Szwajcar we wszystkich turniejach wystąpił w 43 półfinałach. W Australii 14 razy, we Francji 7, na Wimbledonie 12 i podczas US Open -10.

Kolejnym zawodnikiem, który może do tego grona dołączyć jest Rafa Nadal. Hiszpan w tym roku osiągnął szósty półfinał w Australian Open, więc brakuje mu tylko jednego udanego turnieju w Melbourne. Jednak aby za rok podczas pierwszego w sezonie turnieju wielkoszlemowego mógł także pochwalić się statystyką przynajmniej siedmiu półfinałów wcześniej potrzebuje osiągnąć tę fazę także na trawiastych kortach Wimbledonu.

 

Australian Open. Samantha Stosur po 13 latach ponownie w finale!

/ Kacper Kaczmarek , źródło: własne, foto: AFP

Samantha Stosur po 13 latach posuchy, ponownie zagra w finale Australian Open! Grająca w parze z Chinką Shuai Zhang Australijka wystąpi w piątkowym finale gry podwójnej, w którym zmierzy się z rozstawionymi z „dwójką” Kristiną Mladenović z Francji oraz Węgierką Timeą Babos.

Zbliżający się finał turnieju deblowego kobiet będzie już trzecim finałem Australian Open w karierze Australijki. W 2005 roku, Stosur, grając w parze ze Scottem Draperem sięgnęła po triumf w grze mieszanej, a rok później dotarła do finału debla, tworząc parę z Amerykanką Lisą Raymond.

Sukcesy w deblu i mikście nie szły jednak w parze z dobrymi wynikami w grze pojedynczej. Na 17 prób w Melbourne, Stosur ani razu nie zagrała w ćwierćfinale. Dwukrotnie docierała do czwartej rundy, ale po raz ostatni dość dawno, bo 9 lat temu. W tym samym roku dotarła do finału Rolanda Garrosa i ćwierćfinału US Open, a rok później imprezę na Flushing Meadows wygrała. Jak do tej pory to jedyny triumf wielkoszlemowy Australijki w grze pojedynczej i wątpliwe, by miało to się jeszcze kiedykolwiek zmienić.

Poprawić statystyki może jednak jeszcze w grze podwójnej. Piątkowy finał będzie drugim deblowym finałem Stosur w rodzimym szlemie i ósmym ogólnie. Spośród siedmiu dotychczasowych pojedynków o tytuł, na swoją korzyść rozstrzygnęła jedynie dwa – w 2005 roku w US Open i 2006 roku podczas paryskiego Rolanda Garrosa (w obu partnerowała jej Lisa Raymond).

Ale co ciekawsze, po 14 latach historia ponownie może zatoczyć koło. W 2005 roku jako wschodząca gwiazda z Brisbane wygrała pierwszego Szlema w karierze (w turnieju miksta ze Scottem Draperem), a u schyłku kariery na tym samym obiekcie zagra o tytuł w rozgrywce deblowej. Wraz z Shuai Zhang stanie naprzeciw obrończyń tytułu sprzed roku i powalczy o spełnienie jednego z ostatnich tenisowych marzeń…

Australian Open. Łabędzi śpiew europejskiej dominacji?

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Do męskich półfinałów tegorocznego Australian Open awansowali tylko Europejczycy. To pierwszy taki przypadek w turnieju wielkoszlemowym od niemal dwóch lat, pomimo iż w ostatniej dekadzie zdarzało się to nadzwyczaj często. Czy to jeden z ostatnich objawów europejskiej dominacji?

Hiszpan, Grek, Francuz i Serb – przedstawiciele tych nacji dotarli do półfinałów Australian Open. Tym samym po raz pierwszy od Roland Garros 2017 do tej fazy wielkoszlemowego turnieju dotarli tylko przedstawiciele Starego Kontynentu. I choć przez niemal dwa ostatnie lata do takiej sytuacji nie doszło, to licząc od początku 2010 roku już po raz 25. w najlepszej czwórce jednego z czterech najważniejszych turniejów nie znalazł się przedstawiciel innego kontynentu. Pozostaje pytanie: czy europejska dominacja powoli wygasa, czy może odradza się po krótkim “kryzysie”?

Aby lepiej zobrazować jak bardzo tenisiści z naszego kontynentu dominują w ostatnich latach, należy poświęcić chwilę uwagi kilku znaczącym faktom. Jak zostało wspomniane, na 37 wielkoszlemowych turniejów rozegranych od 2010 roku, aż w 25 półfinalistami zostali tylko Europejczycy. Ponadto ani razu reprezentant kraju z innego kontynentu nie pojawił się w wielkoszlemowym półfinale od US Open 2009 aż do French Open 2013. Dokładnie 15 turniejów, niemal pełne 4 lata! Dodatkowo, żadnemu z nich ta sztuka nie udała się również w 2015 roku. Tymczasem między 2000, a 2009 rokiem, “mistrzostwa Europy” w półfinałach zdarzyły się raptem 10 razy. Wcześniej, od 1990 do 1999, zaledwie… trzy. Były to Australian Open i Wimbledon w 1990 roku oraz French Open w 1998.

Co więcej, ostatnim “nieeuropejskim” triumfatorem Wielkiego Szlema pozostaje Juan Martin del Potro. Od jego zwycięstwa w US Open minie w tym roku 10 lat. Poprzednim, który sięgnął po puchar był również Argentyńczyk – Gaston Gaudio, który dokonał tego w 2004 roku w Paryżu. Poprzednim rokiem, w którym laury zbierali tylko Europejczycy, był 1988, kiedy to na światowych kortach dominowali dwaj Szwedzi: Mats Wilander i Stefan Edberg.

Tak znacząca przewaga Europy nad resztą świata wynika oczywiście w dużej mierze z wykreowania się “Wielkiej Czwórki”, “wspieranej” na przestrzeni lat przez Marina Czilicia, Stana Wawrinkę czy Davida Ferrera. Wszyscy ci zawodnicy są już jednak bliżej końca kariery, niż jej początku. Ferrer ostatni występ planuje podczas tegorocznych zawodów w Madrycie, bądź w Barcelonie, a w przypadku Murraya porzucenie profesjonalnego sportu wydaje się bliskie, ze względu na jego problemy zdrowotne.

Ostatnie turnieje pokazały jednak, że dominacja Europy może mieć się powoli ku końcowi. Na przestrzeni ostatnich sześciu turniejów do finału byli w stanie awansować Kevin Anderson czy Juan Martin del Potro. Jeśli ten pierwszy w Australii zaliczył tylko “wypadek przy pracy” i w kolejnych miesiącach dalej będzie pokazywał tak wysoką formę jak przez ostatnie dwa lata, to kto wie, może wkrótce wywalczy wymarzony tytuł. Również Juan Martin del Potro, o ile nie będą go nękać kontuzje, może wreszcie powtórzy wyczyn sprzed 10 lat. Ponadto wciąż niespełniony wydaje się Kei Nishikori. Japończyk grał w finale US Open już w 2014 roku i przegrał wtedy z Marinem Cziliciem. Od tamtej pory jeszcze dwukrotnie występował w półfinale nowojorskiej imprezy. Jeśli Japończyk będzie zacznie prezentować bardziej stabilną formę i wzmocni się fizycznie, również może stać się pierwszym Azjatą z wielkoszlemowym triumfem. Regularnie z dobrej strony pokazuje się też Milos Raonic. Pochodzący z Czarnogóry reprezentant Kanady jak dotąd jednak “odbija” się zazwyczaj od najlepszych w decydujących fazach turnieju.

Nie można oczywiście zapominać o młodych talentach. Chociażby o tym, który może uprzedzić Nishikoriego w zdobyciu trofeum dla Azji, czyli Hyeonie Chungu. Koreańczyk w zeszłym roku dotarł do półfinału w Australian Open i kto wie, co by do tego czasu osiągnął, gdyby po drodze nie przeszkodziły mu kontuzje. Urodzony w Suwon zawodnik wciąż ma jednak przed sobą całą karierę i wkrótce może powrócić do pełni formy, a wówczas będzie groźny dla każdego. W tym tygodniu w Melbourne pierwszy wielkoszlemowy ćwierćfinał rozegrał Frances Tiafoe. Amerykanin robi w ostatnim czasie znaczne postępy i jeśli się to utrzyma, może w końcu, pierwszy raz od czasów Samprasa, Agassiego i Roddicka, kibice w Stanach będą mogli cieszyć się z tytułów w singlu mężczyzn. Bardzo obiecująco wygląda też gra 19-letniego Australijczyka Alexa de Minaura. Może europejska dominacja musi zostać przełamana stopniowo? Wówczas de Minaur, którego matka jest Hiszpanką, wydaje się idealnym kandydatem by tego dokonać.

Co jeśli jednak to po prostu kolejna generacja Europejczyków ze Stefanosem Tsitsipasem na czele będzie kontynuować dzieło swoich idoli? Wspomniany Grek, przełamujący w Melbourne swe słabości Lucas Pouille, Dominic Thiem, Borna Czorić, a może i Hubert Hurkacz, mogą nie pozwolić na dzielenie się triumfami z resztą świata.

Kvitova: to była niezwykle długa podróż

/ Anna Niemiec , źródło: ausopen.com, foto: AFP

Petra Kvitova po pięciu latach przerwy ponownie zagra o wielkoszlemowy tytuł. Na konferencji prasowej Czeszka opowiedziała o walce o powrót do zdrowia, którą przeszła po napadzie z 2016 roku.

Minęło trochę czasu odkąd ostatni raz byłam w wielkoszlemowym finale. Bardzo ciężko na to pracowałam. Bardzo się z tego cieszę, bo to uczucie świetnie smakuje. Tym bardziej, że niewiele osób wierzyło, że jestem w stanie znowu grać na takim poziomie. Miałam jednak szczęście, że akurat ci ludzie byli blisko mnie – wyjaśniła 28-latka urodzona w Bilovcu.

Wciąż nie mogę uwierzyć, że jestem w finale. Jeszcze niedawno nie wiedziałam, czy w ogóle będę mogła grać w tenisa. To był trudny okres. Zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Minęło sporo czasu zanim zaczęłam ufać ludziom wokół mnie, przede wszystkim mężczyznom. Nie czułam się pewnie, gdy musiałam przebywać gdzieś sama. Bardzo dużo pracowałam nad rehabilitacją ręki. Myślę, że sport bardzo mi w tym pomógł. Nastawiłam się, że muszę wrócić na kort i zrobiłam wszystko co możliwe, żeby tego dokonać. Ćwiczyłam rękę trzy razy dziennie, nie wiem czy normalna osoba tak by robiła. Po fakcie dowiedziałam się, że mój lekarz nie był do końca zadowolony z tego jak się goją moje blizny, ale na szczęście nie powiedział mi o tym wtedy. Musiałam być silna i nie dopuszczać do siebie negatywnych myśli. To była naprawdę długa droga – zrelacjonowała dwukrotna mistrzyni Wimbledonu.

Reprezentantka naszych południowych sąsiadów ma świetny bilans w finałach turniejów głównego cyklu, 27 zwycięstw i tylko 7 porażek. Kvitova wygrała również osiem ostatnich takich pojedynków.

Dobrze jest wiedzieć, że w finałach częściej się wygrywa niż przegrywa, ale każdy finał jest inny. Grasz z innym przeciwnikiem, inne są miejsce i czas. Tym razem też, bo to przecież Wielki Szlem i będę musiała dać z siebie 100%, żeby wygrać. Tak jak powiedziałam na korcie tuż po meczu, uwielbiam grać finały i uwielbiam grać na największych i najważniejszych arenach świata, więc już nie mogę doczekać się soboty – zakończyła Czeszka.
 

Australian Open. Znakomity Nadal zatrzymał Tsitsipasa

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne, foto: AFP

Stefanos Tsitsipas mógł zostać trzecim graczem, który w jednym turnieju wielkoszlemowym ogra Rogera Federera i Rafaela Nadala. Hiszpan dał mu jednak bolesną lekcję i pozwolił na ugranie sześciu gemów.

Rafael Nadal i Stefanos Tsitsipas mierzyli się dwukrotnie w zeszłym roku – w Barcelonie i Toronto Hiszpan wygrywał finały bez straty seta. 20-latek z Grecji z miesiąca na miesiąc spisuje się jednak lepiej, a tegoroczne Australian Open to najlepszy dowód. Tsitsipas ograł przecież Rogera Federera, a teraz chciał powtórzyć to w meczu z odwiecznym rywalem Szwajcara.

Nadal przez tegoroczny turniej idzie jednak jak burza. W drodze do półfinału nie stracił seta, a Tsitsipasowi od razu narzucił swoje warunki. Już w trzecim gemie przełamał rywala, potem dołożył do tego jeszcze jednego breaka w końcówce pierwszego seta i wygrał go 6:2.

Jedyny wyrównany fragment meczu to początek drugiej partii. Przy stanie 2:2 Tsitsipas wyszedł z wyniku 0-40, wygrywając pięć kolejnych punktów. Grek utrzymał jeszcze podanie w kolejnym gemie serwisowym i prowadził 4:3, lecz od tego momentu Nadal całkowicie dominował na korcie.

Hiszpan wygrał dziewięć kolejnych gemów. Trzecia odsłona to pokaz siły "Rafy" – w trakcie sześciu gemów przegrał tylko osiem piłek. Po godzinie i 45 minutach było już po meczu. Nadal zwyciężył 6:2, 6:4, 6:0 i awansował do finału.

W niedzielę po raz kolejny może zapisać się złotymi zgłoskami w historii tenisa i zostać pierwszym graczem w erze open, który wygra co najmniej dwa razy każdy z turniejów wielkoszlemowych. Najpierw musi jednak ograć zmierzającego po siódmy tytuł w Melbourne Novaka Dżokovicia, o ile Serb upora się w półfinale z Lucasem Pouille’em.


Wyniki

Półfinał singla:
Rafael Nadal (Hiszpania, 2) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 14) 6:2, 6:4, 6:0

Australian Open. Wielki dzień Naomi Osaki! Nie będzie czeskiego finału

/ Kacper Kaczmarek , źródło: własne, foto: AFP

Naomi Osaka pokonała 6:2, 4:6, 6:4 Karolinę Pliszkovą w półfinale Australian Open i awansowała do wielkiego finału imprezy w Melbourne. Japonka po dominacji w pierwszej partii i drobnym kryzysie w drugiej, w finałowej odsłonie nie pozostawiła złudzeń rywalce i po raz drugi z rzędu zameldowała się w finale wielkoszlemowego turnieju. O tytuł powalczy z inną Czeszką, Petrą Kvitovą. 

Osaka po ubiegłorocznym zwycięstwie w US Open ma szansę na drugi z rzędu triumf w imprezie wielkoszlemowej. Dzięki czwartkowej wygranej Japonka poprawiła rewelacyjny bilans w imprezach Wielkiego Szlema, notując trzynaste z rzędu zwycięstwo w zawodach tej rangi.

Oczekiwałam ciężkiej przeprawy, bo w przeszłości grałyśmy ze sobą już kilka razy i to ona [Pliszkova – przyp. aut.] odniosła więcej zwycięstw – powiedziała Osaka. – Takie spotkania, jak w ubiegłorocznym US Open, dają wiele doświadczenia. Dzisiaj starałam się je wykorzystać i zaprezentować swój najlepszy tenis, choć w pewnych momentach bałam się serwować drugim podaniem – dodała z uśmiechem.

W trwającym niespełna dwie godziny pojedynku, dominującą stroną spotkania w zdecydowanej większości gemów była 21-latka z Japonii. Wyjątkowy popis umiejętności Osaka zaprezentowała w pierwszej odsłonie, w której dwukrotnie przełamała rywalkę i zanotowała aż 16 kończących uderzeń. Festiwal „winnerów” nadszedł jednak w partii kolejnej, w której obie zawodniczki wznosiły się na wyżyny swoich umiejętności. Do stanu 4-4 toczyły ekstremalnie wyrównaną walkę i tylko dzięki rewelacyjnej końcówce Pliszkovej, Czeszka mogła zapisać drugą partię na swoje konto.

I jeśli w którymś momencie Pliszkova miała przypominać tę zawodniczkę, która dzień wcześniej sensacyjnie wyeliminowała z turnieju Serenę Williams, to była to właśnie końcówka drugiego seta. Będąc na fali, mogła jeszcze zgarnąć dwa szybkie gemy na otwarcie trzeciego, ale finalnie nie przełamała Japonki w drugim gemie, a po chwili sama oddała swoje podanie.

W końcowym rozrachunku to właśnie ten gem zadecydował o porażce Czeszki, która nie potrafiła ponownie dobrać się do skóry rewelacyjnej Japonce. Osaka ponownie wniosła się na nieosiągalny dla rywalki poziom.

W sobotę Japonka ponownie wróci na Rod Laver Arenę, gdzie w starciu o tytuł powalczy z inną Czeszką – Petrą Kvitovą. Osaka będzie także pierwszą w historii reprezentantką Kraju Kwitnącej Wiśni, która powalczy w wielkoszlemowym finale w Melbourne. Jeśli wygra będzie drugą Azjatką ze zwycięstwem w australijskiej lewie Wielkiego Szlema. Pierwszą w 2014 roku była Chinka Li Na.


Wyniki

Półfinał singla:
Naomi Osaka (Japonia, 4) – Karolina Pliszkova (Czechy, 7) 6:2, 4:6, 6:4

Burnie. Pierwszy ćwierćfinał Majchrzaka w sezonie

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Kamil Majchrzak pewnie awansował do ćwierćfinału challengera w Burnie. Do zwycięstwa 7:5, 6:2 nad doświadczonym Japończykiem Go Soedą potrzebował jedynie godziny i 19 minut. W drabince turniejowej pozostał już tylko jeden zawodnik wyżej notowany od naszego reprezentanta. 

Majchrzak wygrał na Antypodach już sześć spotkań. W Burnie kończy australijską przygodę i chce pożegnać się z przytupem. Na razie wiedzie mu się bardzo dobrze. Pokonał dwóch doświadczonych rywali z przeszłością w pierwszej 50 rankingu ATP – Dudiego Selę z Izraela i Go Soedę z Japonii. 

Pojedynek z Soedą początkowo był bardzo wyrównany, Najpierw tenisiści zgodnie wygrywali gemy przy własnym podaniu, a następnie doszło do serii przełamań. Ostatnie dwa gemy należały jednak do Majchrzaka. Polak nie stracił w nich nawet jednego punktu i wygrał piewszą partię 7:5.

W drugim secie 34-letni Japończyk był bliski objęcia prowadzenia 2:0. Miał ku temu dwie okazje, ale żadnej z nich nie wykorzystał. Co więcej, przegrał też kolejne cztery gemy, co praktycznie przekreśliło jego szanse na zwycięstwo. Majchrzak nie wypuścił z rąk bezpiecznego prowadzenia i zakończył mecz przy własnym podaniu, wykorzystując pierwszą piłkę meczową. Spotkanie trwało 79 minut i zakończyło się zwycięstwem Majchrzaka 7:5, 6:2.

O awans do półfinału rozstawiony z numerem pięć Polak powalczy z Australijczykiem Markiem Polmansem lub Niemcem Sebastianem Fanselowem. Co ciekawe, reprezentant gospodarzy jest ostatnim zawodnikiem wyżej notowanym od Majchrzaka, który wciąż liczy się w walce o zwycięstwo. 


Wyniki

1/8 finału singla:
Kamil Majchrzak (Polska, 5) – Go Soeda (Japonia) 7:5, 6:2

Australian Open. Kvitova powstrzymała rewelację turnieju. Huragan Petra dotarł do finału

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Petra Kvitova po raz pierwszy w karierze zagra w finale Australian Open. 28-letnia Czeszka idzie przez turniej jak burza i pewnie pokonuje kolejne rywalki. W półfinale nie dała szans Ameyrkance Danielle Collins. Pierwszego seta wygrała 7:6(2), natomiast w drugim nie straciła już ani jednego gema.   

Kvitova i Collins zmierzyły się ze sobą po raz drugi w obecnym sezonie. Półfinał Australian Open nie okazał się tak wyrównany, jak ich spotkanie w 1. rundzie turnieju WTA w Brisbane. Wówczas Kvitova była już dwie piłki od porażki, ale ostatecznie wygrała 6:7(8), 7:6(8), 6:3.

Cechą wspólną obu spotkań był tie-break pierwszego seta. Collins może żałować, że do niego dopuściła, ponieważ prowadziła 3:2 z przewagą przełamania. Co prawda, nie grała tak efektownie jak w poprzednich meczach, ale z jeszcze większymi problemami zmagała się reprezentantka naszych południowych sąsiadów. Kvitovą zawodziło podanie, a w trakcie wymian nie wystrzegała się niewymuszonych błędów. W całym pierwszym secie popełniła ich ponad 20. Stratę przełamania odrobiła jednak błyskawicznie i nie pozwoliła rywalce uciec na dwa gemy przewagi.

Niedługo później, przy stanie 4:4 podjęto decyzję o zasunięciu dachu. Temperatura w cieniu przekraczała 40 stopni i nie było sensu narażać zawodniczki na niebezpieczeństwa, jakie niosła za sobą rywalizacja w tak piekielnych warunkach. Być może to właśnie ta zmiana wpłynęła na poprawę gry Czeszki. Dwukrotna mistrzyni Wimbledonu pod koniec pierwszego seta i w całym drugim była już zupełnie inną, przede wszystkim o wiele skuteczniejszą tenisistką. Kiedy Kvitova się rozkręcała, Collins niepotrzebnie traciła czas i energię na dyskusje z sędzią. 

Tie-break pierwszej partii i druga odsłona rywalizacji to całkowita dominacja Kvitovej. Collins musiała ciężko pracować na każdy punkt, bo choć rywalka grała agresywnie, to popełniała bardzo mało niewymuszonych błędów. 25-letniej Amerykanki, która przed przyjazdem do Melbourne nie miała na koncie ani jednego zwycięstwa w Wielkim Szlemie, nie stać było na nawiązanie walki. Nie można odmówić jej starań, ale nic z nich nie wynikało i gem na 6:6 w pierwszym secie okazał się jej ostatnim wygranym w całym meczu. Po godzinie i 34 minutach rywalizacji Kvitova wykorzystała pierwszą piłkę meczową, pieczętując zwycięstwo 7:6(2), 6:0.

Czeszka po raz pierwszy zagra w finale Australian Open. Doświadczenie z finałów wielkoszlemowych jednak posiada – dwukrotnie wygrywała Wimbledon (w 2011 i 2014 roku). Co więcej, Kvitova wciąż ma szansę na objęcie prowadzenie w rankingu WTA. By po raz pierwszy w karierze zasiaść na fotelu liderki, będzie musiała wygrać w finale. Jej przeciwniczkę wyłoni drugi półfinał, w którym Naomi Osaka z Japonii zmierzy się z Karoliną Pliszkovą z Czech.


Wyniki

Półfinał singla:
Petra Kvitova (Czechy, 8) – Danielle Collins (USA) 7:6(2), 6:0