Organizatorzy Australian Open rozdzielili na razie sześć dzikich kart do nadchodzącej edycji turnieju. Wszystkie trafiły w ręce reprezentantów gospodarzy. Na dziką kartę wciąż czeka Andy Murray. Pięciokrotny finalista imprezy, sklasyfikowany obecnie w drugiej setce rankingu ATP, nie zgłosił się do eliminacji.
Turniej główny Australian Open rozpocznie się 8 lutego, czyli z trzytygodniowym opóźnieniem względem pierwotnego planu. Od dzisiaj na oficjalnej stronie internetowej turnieju można kupić bilety na mecze. Na najgłośniejsze wsparcie ze strony fanów będą mogli liczyć zapewne Asheligh Barty, Alex De Mianur i Nick Kyrgios. Na nich jednak australijski tenis się nie kończy. Dzięki odpowiednio wysokiej pozycji w rankingu w turniejach gry pojedynczej zobaczymy również: Ajlę Tomljanovic, Johna Millmana, Jordana Thompsona i Jamesa Duckwortha.
Dodatkowo organizatorzy przyznali niżej notowanym Australijczykom dzikie karty. Dzięki temu kwalifikacje ominą Astra Sharma, Maddison Inglis i Lizette Cabrera. Dzika karta trafiła też do Darii Gavrilovej, notowanej dopiero w połowie piątej setki. Gavrilova, choć obecnie najniżej notowana, w przeszłości osiągała największe sukcesy z grupy zawodniczek nagrodzonych dzikimi kartami. W latach 2016-2017 docierała w Australian Open do 1/8 finału.
Na razie pominięta została Samantha Stosur, zajmująca dopiero dziewiąte miejsce na liście rezerwowej do turnieju głównego. Mało prawdopodobne, że aż tyle zawodniczek wycofa się z turnieju przed rozpoczęciem eliminacji. Wciąż realny jest zatem scenariusz, w którym Stosur zabraknie w drabince głównej. Odkąd zadebiutowała w Australian Open w 2002 roku, tylko raz zabrakło jej na starcie zawodów.
Dzikie karty do turnieju męskiego otrzymali natomiast Chris O’Connell i Marc Polmans. W podobnej sytuacji co Stosur znalazł się Alexei Popyrin. Również nie otrzymał dzikiej karty, a na dostanie się do imprezy z listy rezerwowej ma iluzoryczne szanse. Jest dziesiąty w kolejce.
Na dziką kartę cały czeka też Andy Murray. Brytyjczyk zajmuje obecnie 122. miejsce w rankingu ATP. Zawodnicy z takim rankingiem przebijają się do turniejów wielkoszlemowych przez eliminacje, natomiast Murray się do nich nie zgłosił. Jeśli nie otrzyma dzikiej karty, po prostu zabraknie go w nadchodzącej edycji turnieju. Taka decyzja organizatorów byłaby jednak bardzo kontrowersyjna. 33-letni Szkot to pięciokrotny finalista ich turnieju.