Kyrgios. Enfant terrible

Michał Krogulec , foto: AFP

Michał Krogulec

W erze współczesnego sportu jest miejsce zarówno dla dżentelmentów jak i postaci, które swym zachowaniem zasługują na miano „enfant terrible”. Nick Kyrgios stał się wzorcem kortowego chamstwa i wyznacza własne zasady. Kto go powstrzyma?  

Aż dziw bierze, że w żyłach Nicka Kyrgiosa płynie królewska krew. Jego mama Norlaila, urodzona w Malezji, wyemigrowała jako nastolatka do Australii, porzucając arystokratyczne pochodzenie. Jej kuzyn ze strony dziadka był sułtanem malezyjskiego stanu Puhang. W ten sposób była tytułowana księżniczką. W wieku kilkunastu lat los sprowadził ją na Antypody, gdzie zdobyła inżynierskie wykształcenie, poznała greckiego malarza Gyrgiosa i urodziła chłopców Nicka i Christosa oraz dziewczynkę o imieniu Halimah. Christos obecny jest na meczach brata, mama zresztą też bywa. Z nią wiąże się historia pamiętnego, zwycięskiego meczu Nicka z Rafaelem Nadalem na Wimbledonie w 2014 roku. Norlaila Kyrgios nie wierzyła w syna, nie dając mu większych szans. Podobno te słowa zmobilizowały tenisistę do rozegrania fenomenalnego spektaklu na Center Court w Londynie. Co mobilizuje go obecnie?

Nick Kyrgios ma ogromne możliwości, aby być najlepszym tenisistą na świecie. Pytanie, czy uspokoi głowę i zaprzestanie skandalicznych zachowań? Fot: AFP

 

Aroganckie zachowania

Nick Kyrgios robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę otoczenia, organizatorów, władz ATP World Tour, kibiców, także tenisistów. Przeklina, jak ostatnio w Cincinnati do sędziego Fergusa Murphy’ego , rzuca krzesełkiem podczas turnieju w Rzymie za co jego rywal dostaje walkower, w Waszyngtonie uderza butelką o stołek arbitra, w Queen’s Clubie demonstruje nieprzyzwoite gesty, czy też pogrywa impertynencko ze Stanem Wawrinką w Montrealu. Tak już bywało.

Ilości złamanych rakiet przez Kyrgiosa nie sposób liczyć. Ostatnio dwie i wyłapały to telewizyjne kamery na korcie w Cincinnati, bo Australijczyk udał się rzekomo na przerwę toaletową, nie otrzymawszy wcześniej pozwolenia. Dał upust emocjom, uszkodził rakiety, wrócił do gry z Karenem Chaczanowem jak gdyby nic się nie stało. Jego zachowanie podczas tegorocznej imprezy Western & Southern Open wywołało lawinę komentarzy, a z wykorzystaniem efektu domina sypią się kary na Australijczyka. Łącznie opiewają (na razie) na sumę 113 tysięcy dolarów za wybryki z II rundy ATP Masters 1000 w Cincinnati (20 tys. za stratę punktu, 3 tys. za opuszczenie kortu bez zgody sędziego, 5 tys. za przeklinanie, 65 tys. za niesportowe zachowanie, 20 tys. za obrazę sędziego). Jak podliczono, od 2015 roku jego frustracja uszczupliła mu portfel o kwotę 243 866 dolarów. Wstydzą się aroganckiego zachowania naczelnego prowokatora współczesnego tenisa organizatorzy Laver Cup, którzy po ostatniej sytuacji z Kyrgiosem odważyli się wrzuć na Twittera wpis na temat Australijczyka. Minęła godzina i tweet zniknął z sieciowego obiegu..

Temperament

– Ma naprawdę wielki talent, ale czasem głowa nie jest we właściwym miejscu – tak ostatnio o Kyrgiosie powiedział Karen Chaczanow. Czym jest talent, można zapytać? Cechą o największym potencjale rozwojowym. Jak go rozwinąć? Przez wysiłek. To on powinien mieć pierwszeństwo przed talentem. Dla Australijczyka wysiłkiem będzie już sam fakt okiełznania ognistego temperamentu, w dalszej kolejności praca z psychologiem? Za zachowanie w 2016 roku w Szanghaju otrzymał nie tylko kary finansowe, został również zawieszony przez ATP na 8 tygodni, przy ewentualnym wyrażeniu przez tenisistę zgody na pracę z psychologiem przerwa miała być skrócona.

– Nick nie ma równowagi emocjonalnej, reaguje impulsywnie na normalne sytuacje, a poprzez komentarze i postawy rodzi niepotrzebne konflikty – mówi psycholog sportowy Pablo Pecora, ten który miał ogromny wpływ na triumf Gastona Gaudio w Roland Garros 2004, obecnie pracujący z Fabio Fogninim, niesfornym Włochem, który jako trzeci zawodnik tego kraju po Adrianno Panattcie i Conrado Barazuttim osiągnął miejsce w TOP 10 światowego rankingu. Przy ekscesach Kyrgiosa trudno mu przypiąć miano „enfant terrible”.

Kłótnie z sędziami stały się wizytówką Australijczyka. Foto: AFP

 

Cel

W zasobach Internetu można odszukać archiwalne zdjęcie Gaudio i Pecory przy szachach. Ot, taka prosta forma oderwania myśli od tenisa. Jakie mogłoby być remedium dla Nicka urodzonego w Canberze? Trener, psycholog? Gdy Australijczyk docierał do finału w Cincinnati w 2017 roku pomagał mu Sebastien Grosjean. – On zasługuje na gracza, który będzie bardziej oddany tenisowi niż ja. Nie poświęcam się grze. Nie jestem tym facetem – powiedział Kyrgios, adresując te słowa do Francuza. Nonkonformista z paszportem australijskim w tym roku w Miami, podczas spotkania z Borną Coriciem wysyłał sygnały o tym jak bardzo tenis go nudzi, a wygrana nie stanowi głównego celu. Co sprawia, że mistrzami są Nadal, Federer, Dźoković?  – Ich celem jest dążenie do całkowitej chwały, do bycia numerem jeden w historii tenisa – mówi Pecora, kiedyś tenisista, później uczący się podstaw psychologii sportu od Jima Loehra, a z jego nauki korzystały takie nazwiska jak Navratilova, Lendl, Agassi, Seles, czy też Sabatini.

Pomimo aroganckich zachowań, jego mecze wciąż przyciąga uwagę widzów. Czy coś zmieni się po Cincinnati? Fot: AFP

 

Podczas tegorocznego turnieju w Cincinnati Kyrgios powiedział, że stara się przyciągać nowych fanów do tenisa i to jego nadrzędny cel – Patrzę na amerykańskie sporty NBA, NFL i są dla mnie ekscytujące. Oni wiedzą jak pozyskać nowych widzów, a nie troszczyć się tylko o obecnych sympatyków dyscypliny. Tenis ma ogromny potencjał do rozwoju, powinien iść naprzód. Koncepcja gry zespołowej jak w Laver Cup czy ATP Cup jest bardziej ekscytująca dla kibiców – mówił Kyrgios.

– Jest klaunem, prawdziwą atrakcją, niezależnie od tego co powie, to będzie oryginalny – powiedział o tenisiście Julien Boutter, dyrektor turnieju w Metz, zadając przy tym (retoryczne?) pytanie, kto nie chciałby go mieć na danej imprezie?

Nick Kyrgios jest nie do podrobienia… Fot. AFP

 

Reasumując, Australijczyk może i ma wzniosły cel poszerzania tenisowej publiki, docierania do następnych odbiorców „białego sportu”, ale robi show przy wykorzystaniu technik godzących w zasady fair play, leżącej u podstaw współzawodnictwa, a na to nie powinno być przyzwolenia. Choć przecież zwykło się mawiać, niestety, „jaki świat, takie igrzyska”…