Padel – młodszy brat tenisa.

Anna Niemiec , foto: AFP, Interpadel Warszawa

Anna Niemiec

Tenis od wielu lat jest najpopularniejszym sportem „rakietkowym” na świecie. Czy możliwe, żeby to się zmieniło w niedalekiej przyszłości? Już nie tylko w Hiszpanii, ale na całym świecie coraz więcej ludzi można zobaczyć z rakietą do padla, a nie tenisa.

 

Padel w dużym skrócie można nazwać połączeniem tenisa i squasha. Cztery osoby grają do siebie przez siatkę, dozwolone są również odbicia od ścian. Piłki są podobne do tenisowych, ale mniej sprężyste, przez co niżej się odbijają. Rakieta do padla, najczęściej wykonana z włókna węglowego, zamiast naciągu ma ok. 60 otworów o średnicy 13 milimetrów. System liczenia punktów jest taki sam jak w tenisie.

„Smok” zainfekowany

Padel został wymyślony w 1969 roku w Acapulco przez Enrique Corcuera, jednak jego największym propagatoterem był Alfonso de Hohenloh, który w wybudował pierwszy kort w Marbelli. Od tego momentu nowy sport rozwijał się już w błyskawicznie. Dziś jest drugą dyscypliną po piłce nożnej pod względem popularności w Hiszpanii. Podobnie sytuacja wygląda w Argentynie i w ogóle w krajach latynoskich. Coraz prężniej rozwija się również na północy i Zachodzie Europy, od kilku lat trafia do coraz szerszego grona odbiorców również w Polsce.

Dużą cegiełkę do promocji padla dokłada dziennikarz sportowy Tomasz Smokowski, który 30 września tego roku po raz czwarty zorganizuje imprezę o nazwie „Padlowe”. Do uczestnictwa w tym turnieju po raz kolejny zaprosi bardzo liczne grono znanych sportowców oraz dziennikarzy sportowych.

– Nie ukrywam, że już kilka osób zaraziłem „wirusem padla”. Jest to gra dużo prostsza niż tenis. Z moich doświadczeń wynika, że bardzo szybko robi się postępy, a to, że gra się w cztery osoby na małym korcie, bardzo uspołecznia. Można wspólnie pożartować, na bieżąco pokomentować grę. Muszę przyznać, że zakochałem się w tej dyscyplinie sportu i czerpię z niej ogromną przyjemność – mówi Smokowski.

Tylko w pierwszej połowie tego roku otworzyły się dwa duże kluby w Warszawie oraz po jednym w Tychach i Toruniu Największym obecnie obiektem w Polsce jest Interpadel w Warszawie. Zawodnicy mają do dyspozycji aż jedenaście kortów, ale w najpopularniejszych godzinach nie tak łatwo o rezerwację. Jakub Słowiński, jeden z pionierów polskiego padla i menedżer klubu, nie chciałby, żeby padel był postrzegany jako zagrożenie dla tenisa.

– Względnie sprawna osoba czasem już po pierwszych dwóch, trzech treningach potrafi mieć frajdę z przebijania piłki, której nie osiągnie nawet po roku treningów tenisowych. Najlepszym przykładem jest serwis. W tenisie to zdecydowanie najtrudniejsze technicznie uderzenie, a w padlu wprowadzenie piłki do gry jest jednym z najłatwiejszych elementów. Tenis zawsze będzie miał jednak swoich wiernych sympatyków, szczególnie wśród amatorów, bo jest traktowany jako sport dużo bardziej elitarny. W klubie bardzo dbamy o to, żeby na nasze wydarzenia mogły przyjść osoby, które nie mają pary do gry – wyjaśnia Słowiński.

Interpadel organizuje imprezy zarówno dla tych początkujących, jak i bardziej zaawansowanych. Przychodzą na nie między innymi Agnieszka Radwańska, Marta Domachowska czy Jerzy Janowicz, ale również wielkokrotny mistrz Polski w squashu Łukasz Stachowski i bardzo liczna grupa piłkarzy i siatkarzy.

Kwestia czasu

W wymiarze profesjonalnym padel pozostaje daleko w tyle za tenisem. Nagrody pieniężne w World Padel Tour wciąż są nieporównywalnie mniejsze niż w WTA i ATP. Zdaniem Jakuba Słowińskiego te różnice powinny znacząco się zmniejszyć za 10-15 lat.

– Kiedyś padla można było oglądać tylko na streamingach internetowych, a teraz jest już coraz więcej transmisji telewizyjnych. Powstają konkurencyjne cykle zawodowe na kształt WTA i ATP. Coraz wyższe są w nich nagrody. Zawodnicy widzą, że są zdobywają popularność i mogą to wykorzystywać. W padla angażuje się coraz więcej osób i firm z Bliskiego Wschodu, które mają pieniądze i koneksje. Padel staje się także coraz bardziej opłacalny komercyjnie dla klubów od tenisa. W Holandii istnieje grupa „The Paddelers”, która już teraz zamieniła 25 klubów tenisowych na obiekty do padla – prognozuje Słowiński.

Coraz prężniej działa Polska Federacja Padla, a reprezentacja od kilku lat regularnie bierze udział w imprezach międzynarodowych rangi mistrzowskiej. W 2017 roku zadebiutowała w mistrzostwach Europy.

– Zajęliśmy bardzo odległe miejsce, ale to była dla nas bezcenna nauka. Po raz pierwszy mieliśmy okazję zobaczyć, jak wygląda padel na poziomie europejskim, i to doświadczenie zaprocentowało w przyszłości – wspomina Marcin Maszczyk, który kilkanaście lat temu był notowany na listach ATP oraz zdobywał medale mistrzostw Polski w grze pojedynczej i podwójnej, a teraz jest jednym z czołowych polskich padlistów.

Nauka nie poszła w las. W 2021 roku męska reprezentacja zdobyła brązowy medal mistrzostw Europy FEPA oraz ósme miejsce ME FIP, co zapewniło kwalifikację na mistrzostwa świata w Doha (12. Miejsce). Trzon polskiej drużyny stanowią byli tenisiści, którzy po zakończeniu kariery postanowili spróbować sił w czymś innym.

– Ze wszystkich sportowców jesteśmy chyba najbardziej predysponowani do rozwijania się w padlu. Między tymi dyscyplinami jest bardzo dużo podobieństwa na poziomie technicznym, podobny punkt trafienia piłki przy niektórych uderzeniach oraz nawet podobna waga rakiety ułatwia tenisistom adaptację – uważa Maszczyk, który jednocześnie zauważa, że niektóre nawyki mogą utrudniać grę. – Największym trudnością jest nieodbijanie niektórych piłek z woleja, tylko przepuszczanie ich za siebie na ścianę. W tenisie, jak wiadomo, byłby to koniec punktu, lecz w padlu gra toczy się dalej. Ściany zresztą są największym wyzwaniem. Inne są również uderzenia znad głowy. Bandeja i vibora nie przypominają w żaden sposób klasycznego smecza czy nawet wysokiego woleja.

Z obserwacji Maszczyka wynika, że gra staję się coraz szybsza, na co padliści muszą reagować. Przez wiele lat ta dyscyplina była uprawiana praktycznie w jednym kraju, przez co jej rozwój był bardzo mocno ograniczony. Teraz cały świat zaczyna się nią interesować powoliprzybywa grających, dzięki czemu odczuwalny jest powiew świeżości.

 

Na igrzyska przez igrzyska

Działacze międzynarodowych federacji padlowych starają się, żeby został on włączony do programu olimpijskiego w 2032 roku, i są na to spore szanse. Wcześniej, już w czerwcu bieżącego roku, padel zadebiutuje w Krakowie na igrzyskach europejskich. Polska, jako gospodarz, ma prawo wystawienia dwóch par męskich i dwóch damskich. Na początku sezonu odbył się cykl pięciu turniejów kwalifikacyjnych, podczas których nominacje wywalczyli Maciej Naduk i Mateusz Lipiński, Jerzy Janowicz i Marcin Maszczyk, Zofia Piórkowska i Aleksandra Rosolska oraz Roksana Łukasiak i Barbara Maciocha.

– Nie będę ukrywał, że jedziemy na po medal – zapowiada Maszczyk. – Wierzę, że stać nas na to. Ostatnio bardzo się rozwinęliśmy, w czym na pewno pomogły nam wyjazdy do Hiszpanii. Trenowaliśmy pod okiem miejscowych trenerów, od których dostaliśmy wiele wartościowych taktycznych wskazówek. Rozegraliśmy także bardzo dużo sparingów z hiszpańskimi zawodnikami i dzięki temu mocno się rozwinęliśmy.

Turniej padla zostanie rozegrany na krakowskim Rynku Głównym w dniach 21.06– 02.07.

Tekst pochodzi z Magazynu „Tenisklub” nr 134.