Simply the best

Anna Niemiec , foto: AFP / East News

Serena Williams skończyła czterdzieści lat. Taki jubileusz to okazja nie tylko do świętowania, ale również do wspomnień, a tych przez ponad ćwierćwiecze kariery zebrało się naprawdę dużo. Amerykanka bez wątpienia jest jednym z najbardziej utytułowanych sportowców świata, ale czy spełnionym?

 

Tekst ukazał się w 128. numerze magazynu Tenisklub. Można go nabyć w salonach prasowych. 

 

Zawodową karierę Serena Williams rozpoczęła w 1995 roku. W pierwszej rundzie eliminacji turnieju w Quebecu przegrała z Anne Miller. Dwa lata później w Chicago, będąc 304. zawodniczką świata, osiągnęła pierwszy półfinał w imprezie WTA. Pokonała wtedy Monicę Seles i Mary Pierce. Zatrzymała ją dopiero Lindsay Davenport.

Na tenisowe salony Serena wkroczyła razem ze swoją siostrą Venus. Amerykanki były na początku outsiderkami. Kibice długo nie mogli się przekonać do niezwykle siłowego tenisa, który obie prezentowały, a jeszcze dłużej do ich głośnego sposobu bycia i pewności siebie graniczącej z arogancją, którą emanowały w wywiadach.

Pierwsza sukcesy w imprezach wielkoszlemowych zaczęła odnosić Venus, ale Serena szybko wyszła z jej cienia. Młodsza z sióstr Williams pierwszy tytuł wielkoszlemowy zdobyła w 1999 roku w Nowym Jorku. Kibice i eksperci szybko zorientowali się, że nastolatka z koralikami we włosach zostanie wybitną postacią kobiecego tenisa, ale nikt nie przypuszczał, że ponad dwadzieścia lat później, mając na koncie 23 tytuły wielkoszlemowe, wciąż jeszcze będzie polowała na kolejne. W tym czasie Martina Hingis i Kim Clijsters kilka razy zdążyły zakończyć i wznowić karierę. Williams, jeśli chodzi o liczbę tytułów wielkoszlemowych, zostawiła w tyle nie tylko swojego rówieśnika, Rogera Federera, ale również Steffi Graff, a w wieku czterdziestu lat nie porzuca myśli o zrównaniu się z Margaret Court, która ma zaledwie o jeden tytuł więcej.

Budownicza mistrzyń

Najlepszym dowodem na to, jak długa i niezwykła jest kariera 40-latki jest fakt, że obecnie w kobiecym tenisie rządzą zawodniczki, które jako kilkuletnie dziewczynki złapały za rakiety, bo w telewizji zobaczyły grającą Williams. W jednym z wywiadów bardzo ładnie wyjaśniła to Naomi Osaka. – Serena była powodem, dla którego zaczęłam grać. Jestem pewna, że wiele innych dziewczynek również. Myślę, że ona dosłownie „zbudowała” kolejne mistrzynie. Dla mnie to wciąż niewiarygodne, że mogę ją oglądać na żywo. Gra przeciwko niej to dla mnie spełnienie marzeń. Gdy skończy karierę, to będzie dla mnie naprawdę smutny moment. Ta mała dziewczynka, która wciąż jest we mnie, chciałaby, żeby Serena grała wiecznie. Za każdym razem, gdy z nią gram, wiem, że to coś, czego nie zapomnę”.

Klasę Sereny Williams doceniają nie tylko młodsze rywalki, ale również najbardziej utytułowani tenisiści świata. – Przyglądanie się jej karierze jest fascynujące. Ona wychowywała się zupełnie inaczej. Ja trenowałem w Szwajcarii, miałem pomoc federacji, a ona dokonała tego razem z ojcem i siostrą. Ta historia jest niesamowita sama w sobie, a ona jest jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą tenisistką historii. Nie tylko jeśli chodzi o kobiety – powiedział w jednym z wywiadów Roger Federer, który miał okazje zagrać przeciwko Amerykance w Pucharze Hopmana. W podobnym tonie wypowiadał się również Novak Dźoković. – Ona jest niesamowitą mistrzynią, która inspiruje sportowców na całym świecie bez względu na płeć. To niesamowite, gdy zobaczy się pełny obraz tego, kim ona jest, co reprezentuje na korcie i poza nim. Jest jednym z najlepszych sportowców na świecie, nie tylko w tenisie. Jestem dumny i zaszczycony, że mogę grać w tym samym czasie, co ona, i być świadkiem jej wielkości.

To coś

Jednym z ważniejszych momentów w karierze Sereny Williams na pewno było rozpoczęcie współpracy z Patrickiem Mouratoglou w 2012 roku. Amerykańska gwiazda poprosiła francuskiego szkoleniowca o pomoc w przygotowaniu się do Wimbledonu po szokującej porażce w pierwszej rundzie Roland Garros z Virginie Razzano. Jak się później okazało, to był strzał w dziesiątkę. Williams wygrała wówczas nie tylko na kortach All England Clubu (w finale z Agnieszką Radwańską), ale również w US Open i zdobyła złoty medal igrzysk olimpijskich w Londynie.

Z Mouratoglou u boku wygrała 10 z 23 turniejów wielkoszlemowych. Na przełomie 2014 i 2015 roku po raz drugi w karierze zdobyła niekalendarzowego Wielkiego Szlema i wydawała się praktycznie nie do pokonania. Francuz zapracował sobie na zaufanie Amerykanki. Pod jego okiem Williams poprawiła serwis i zaczęła grać więcej rotacji z forhendu, ale jak sam trener przyznaje, najmocniejszą stroną jego zawodniczki była niespotykana siła mentalna.

– To są rzeczy, których do końca nie możesz wytłumaczyć. Przede wszystkim myślę, że Serena otrzymała od swojej rodziny edukację, która sprawiła, że jest niezwykle twardą osobą na korcie i poza nim. Gdy dorastała, nie miała nic, a teraz jest prawdopodobnie najlepszą zawodniczką w historii właśnie dzięki swojej mentalności. Ona urodziła się z tym „czymś” w charakterze. Nie zgadza się na przegraną, a gdy nie zgadza się na przegraną, zawsze potrafi znaleźć rozwiązanie, żeby wygrać. Nigdy nie spotkałem zawodniczki z podobną wolą zwycięstwa. To niesamowite.

Grająca legenda

O tym jak trudną przeciwniczką w najlepszych latach była Serena Williams, dobrze wiedziały siostry Radwańskie. Urszula w pięciu pojedynkach z utytułowaną rywalką nie wygrała ani jednego seta. Agnieszka rozegrała z Amerykanką dziesięć oficjalnych spotkań, ale żadnego nie rozstrzygnęła swoją korzyść. Nasza najlepsza tenisistka zachwycała na korcie niespotykaną finezją, ale w starciach z tak agresywnie grającą rywalką najczęściej nie była w stanie tego zaprezentować.

Najbliżej zwycięstwa nad Sereną była podczas pamiętnego finału Wimbledonu w 2012 roku. Polka przegrała wtedy szybko pierwszego seta i wydawało się, że Williams odniesie kolejne łatwe zwycięstwo. Radwańska zdołała jednak opanować nerwy związane z debiutem w finale wielkoszlemowym i ku zaskoczeniu publiczności i większości komentatorów rozstrzygnęła na swoją korzyść drugą partię. Początek decydującej odsłony meczu również był wyrównany. Przy prowadzeniu Polki 2:1 Amerykanka zdobyła gema po czterech asach serwisowych z rzędu i od tego momentu była już nie do zatrzymania.

– Myślę, że nikt nie jest w stanie grać na takim poziomie jak ona – powiedziała po jednym z przegranych pojedynków Radwańska. – Gdy ona gra swój tenis, to jest to zupełnie inny poziom. Ona wychodzi na kort i chce cię po prostu „zabić”. Wszystko gra z pełna mocą. Polce udało się skutecznie przeciwstawić sile Amerykanki tylko raz, w finale Pucharu Hopmana – pokonała ją wtedy w trzech setach i w dużym stopniu przyczyniła się do historycznego triumfu Polski w nieoficjalnych mistrzostwach świata drużyn mieszanych.

Z Sereną Williams jeszcze nie miała okazji zmierzyć się Iga Świątek. – Marzę, by z nią zagrać. Serena Jest legendą, nie trzeba tego argumentować. Chciałabym tego niezależnie od wyniku i przebiegu meczu. By mieć po prostu takie doświadczenie – powiedziała ubiegłoroczna mistrzyni Roland Garros.

Kłopoty z sędziami

Amerykanka z pewnością zasługuje na to, żeby być wzorem dla młodych dziewczynek. Dzięki ciężkiej pracy dotarła na sam szczyt w jednej z najpopularniejszych dyscyplin. Poza kortem bardzo aktywnie walczyła o równouprawnienie kobiet w sporcie i nie tylko. Udowodniła, że nawet po urodzeniu dziecka można wrócić do sportu na najwyższym światowym poziomie i walczyć o marzenia. Niezwykła ambicja i głód zwycięstwa zawsze była motorem napędowym młodszej z sióstr Williams.

Niestety presja związana z byciem najlepszą tenisistką świata i zdobywaniem kolejnych tytułów wielkoszlemowych sprawiła, że Williams puszczały nerwy. Najgorzej pod tym względem zawsze było w Nowym Jorku. W 2009 roku podczas półfinału z Kim Clijsters Amerykanka zagroziła, że sędzi liniowej, która wywołała jej błąd stóp, wepchnie piłkę do ust.

Dwa lata później grała w finale z Samanthą Stosur, a mecz prowadziła Eva Asderaki, uznawana za jedną z najlepszych sędziów na świecie. Po jednej z niekorzystnych dla siebie decyzji faworytka gospodarzy nazwała Greczynkę „hejterką o brzydkim wnętrzu” i oznajmiła, że już nigdy nie poprowadzi żadnego meczu na stołku.

W 2018 roku Williams nie mogła wybaczyć Carlosowi Ramosowi, że dał jej ostrzeżenie za coaching, do którego przecież przyznał się Mouratoglou, a później ukarał ją stratą punktu za złamanie rakiety. Tenisistka nazwała sędziego kłamcą i złodziejem oraz oskarżyła go o rasizm i seksizm, za co ten, w konsekwencji, odebrał jej gema.

Nie taka straszna

Ostatnie lata nie były dla Sereny Williams łatwe. Kibice z całego świata śledzili jej pościg za rekordem Margaret Court. Ostatni tytuł wielkoszlemowy Amerykanka zdobyła w 2017 roku w Melbourne. Jak się później okazało, będąc już w ciąży. Kilka miesięcy później przyszła na świat Alexis Olimpia. Poród był dla byłej liderki światowego rankingu niezwykle trudnym doświadczeniem, ale Williams wciąż była głodna kolejnych zwycięstw i w połowie następnego roku wróciła na kort.

Z jednej strony dokonała rzeczy niesamowitych. Mało kto wierzył, że będzie w stanie nawiązać do wyników z poprzednich lat, a ona dotarła do finałów Wimbledonu i US Open. Z drugiej strony na pewno rozczarowujące dla niej było to, że nie potrafiła w nich postawić kropki nad i. W następnym sezonie sytuacja się powtórzyła. Była liderka światowego rankingu w świetnym stylu zameldowała się w finałach w Londynie i Nowym Jorku, ale w decydujących pojedynkach zupełnie gasła. Dała się zdominować młodszym rywalkom, które już nie bały się tego, że rywalizują z Sereną Williams.

W tym roku Amerykanka przyjechała do Melbourne w bardzo dobrej formie, co jeszcze podkreślał strój inspirowany przez Florence Griffith-Joyner. W świetnym stylu awansowała do najlepszej czwórki, po drodze eliminując m.in. Arynę Sabałenkę i Simonę Halep. W półfinale zbyt wymagającą rywalką okazała się jednak Naomi Osaka. Najbardziej utytułowana tenisistka XXI wieku bardzo przeżyła tę przegraną i po meczu ze łzami w oczach przerwała konferencję prasową.

Emocje, które targały Amerykanką, bardzo dobrze rozumiał Novak Dźoković. – Wiem, przez co przechodzi Serena, i współczuję jej. Gdy ścigasz osiągnięcia, które są związane z historią naszej dyscypliny, musisz się zmierzyć z ogromną presją. Bez względu na to, jak długo grasz, jak dużo masz doświadczenia, czujesz ten ciężar na swoich barkach.

Na własnych warunkach

Kolejne tegoroczne występy były jeszcze mniej udane dla Sereny Williams. W czwartej rundzie Roland Garros pokonała ją Jelena Rybakina. Wydawało się, że zdecydowanie większe szanse na dobry występ Amerykanka ma na Wimbledonie, ale tam po kilku gemach w pierwszej rundzie do rezygnacji z gry zmusiła ją kontuzja nogi, przez którą musiała wycofać się również z igrzysk olimpijskich i US Open. Kariera młodszej z sióstr Williams trwa już ponad 25 lat. W tym czasie reprezentantka Stanów Zjednoczonych wygrała 73 turnieje zawodowe, w tym 23 wielkoszlemowe, zdobyła cztery złote medale olimpijskie i przez 312 tygodni była liderką światowego rankingu, a na korcie zarobiła prawie sto milionów dolarów.

Wciąż nie udało się pobić rekordu Margaret Court, a być może Williams już nigdy go nawet nie wyrówna, ale biorąc pod uwagę czasy, w których Australijka święciła największe sukcesy, można zaryzykować stwierdzenie, że to Amerykanka zostanie zapamiętana jako najlepsza tenisistka w historii.

Z okazji czterdziestych urodzin życzmy Serenie Williams zdrowia. Tak wybitna tenisistka zasłużyła na to, żeby zejść ze sceny na własnych warunkach. Gdy uzna, że jest już spełniona.

Anna Niemiec