US Open. Wygrali ci, którzy mieli wygrać, ale emocji nie zabrakło
Ostatni wielkoszlemowy turniej w tym roku już za nami. Na następne takie emocje musimy poczekać do stycznia. W poniższym tekście spróbujemy krótko podsumować turniej zarówno z polskiego punktu widzenia, jak i to, co ogólnie wydarzyło się na kortach Flushing Meadows.
Na plus
Najjaśniejszym punktem naszej ekipy była zdecydowanie Iga Świątek. Polka zameldowała się w ćwierćfinale. Wielu „kibiców„ ten wynik widzi jako porażkę i nie zostawia na naszej tenisistce suchej nitki. To jest błąd i myślenie niewłaściwe. Iga to solidna tenisistka, liderka od ponad 100 tygodni, zwyciężczyni pięciu turniejów wielkoszlemowych i wielu innych najwyższej rangi w tym WTA Finals. Polka nie zagrała w Nowym Jorku źle. Może nie był to poziom z kortów Rolanda Garrosa, ale żeby znaleźć się w najlepszej ósemce turnieju wielkoszlemowego, grać w tenisa trzeba umieć.
Pokonała ją zawodniczka z TOP10, Jessica Pegula, która później dotarła aż do finału i dla której pewnie to był turniej życia. Musimy jako kibice zrozumieć, że nasza tenisistka nie będzie dominowała zawsze i wszędzie choćbyśmy tego bardzo chcieli. Krytyka skierowana w stronę naszej najwybitniejszej tenisistki w historii jest zbyt daleka i dalece niestosowna. No i pamiętać należy, że granica między krytyką, a zwykłym hejtem jest czasami bardzo cienka.
Dobry rezultat odnotował również Jan Zieliński w mikście. Polak i jego partnerka Su-Wei Hsieh dotarli do ćwierćfinału, gdzie przegrali z późniejszymi mistrzami Sarą Errani i Andreą Vavassorim. Po dwóch zwycięstwach polsko-tajwańskiej pary (Australian Open i Wimbledon) na pewno liczyliśmy na więcej w Nowym Jorku, ale ten wynik sam w sobie nie jest zły. Jeśli Zieliński i Hsieh będą kontynuować współpracę w przyszłym roku, możemy mieć jeszcze wiele radości z sukcesów naszego reprezentanta. Tajwanka miała powoli kończyć karierę, ale może dobre występy tegoroczne przekonają ją do zmiany zdania.
Z dobrej strony pokazał się nasz debiutant Maks Kaśnikowski. 21-latek po pięciosetowej batalii przegrał z dużo wyżej notowanym Pedro Martinezem, ale pokazał ducha walki i to, że w nawet trudnych momentach potrafi grać dobrze. O awansie Hiszpana zadecydowały w tym meczu niuanse wynikające z większego, tenisowego obycia. Polak nie przestraszył się obiektu, publiczności i gry na tak wysokim poziomie, co na pewno zaprocentuje w przyszłości.
Na minus
Niestety większość naszych reprezentantów zaprezentowała się raczej poniżej swoich możliwości. Na pewno dużą niespodzianką in minus była porażka Jana Zielińskiego i Hugo Nysa w drugiej rundzie debla. Polak i Monakijczyk przegrali z mało znaną portugalską parą, która notabene odpadła już w kolejnej rundzie. Jeśli Zieliński i jego partner myślą o sukcesach w deblu to zdecydowanie muszą poprawić regularność i wygrywanie w dużych turniejach. Janek i Hugo osiągnęli w tym roku ćwierćfinał w Melbourne, ale pozostałe występy w turniejach wielkoszlemowych były słabe.
Nasze deblistki Alicja Rosolska i Magda Linette występowały z zagranicznymi partnerkami i obie osiągnęły drugą rundę. Tutaj na usprawiedliwienie możemy powiedzieć, że Polki postraszyły obrończynie tytułu oraz późniejsze finalistki i naprawdę niewiele zabrakło, aby te mecze potoczyły się inaczej.
W grze pojedynczej poza Igą jeden mecz wygrał Hubert Hurkacz. Polak przeszedł bez straty seta pierwszą rundę, ale w drugiej musiał uznać wyższość Jordana Thompsona. W jego przypadku powrót na korty po kontuzji odniesionej na Wimbledonie był chyba zbyt szybki. Ważne zauważenia jest również to, że po odpadnięciu z turnieju Polak rozstał się ze swoim wieloletnim trenerem Craigiem Boyntonem. Teraz przed Hubertem ważny wybór, jakim jest wskazanie nowego trenera.
Dobrego wrażenia przede wszystkim z poziomu swojej gry nie pozostawiły Magdalena Fręch i Magda Linette. Obie Polki przegrały w pierwszej rundzie. 26- latka przegrała z będącą niżej w rankingu i nieposiadającą wielkich sukcesów singlowych Greet Minen. Belgijka była zdecydowanie w zasięgu naszej tenisistki i to właśnie boli najbardziej. 32-letnia Linette chyba najbardziej siebie zaskoczyła tym, co wydarzyło się w meczu z 16-letnią Ivą Jović. Polka w kiepskim stylu przegrała z amerykańską juniorką i już po pierwszym meczu pożegnała się z myślami o singlowym sukcesie.
Udana pogoń za tytułem
W rywalizacji pań tytuł wywalczyła Aryna Sabalenka. Białorusinka jest obecnie najlepiej grającą na kortach twardych tenisistką. Aryna w Nowym Jorku straciła zaledwie jednego seta i po drodze pokonała m.in. Emmę Navarro i mistrzynię olimpijską Qinwen Zheng, której oddała zaledwie trzy gemy. To zapowiada nam zaciętą walkę z Igą Świątek w końcówce sezonu, gdzie czekają nas turnieje w Azji oraz oczywiście WTA Finals, do którego obie już się zakwalifikowały. Białorusinka pokazała, że dobrze czuje się w Nowym Jorku i nie musi to być jej ostatni tytuł w tym miejscu.
Do tych pozytywnych wydarzeń można zaliczyć niewątpliwie świetną postawę Pauli Badosy, która po problemach zdrowotnych dotarła do ćwierćifnału. Kawał dobrej roboty wykonały w Nowym Jorku również Karolina Muchova i Emma Navarro, które zameldowały się w półfinałach. Na pewno taką negatywną niespodzianką była szybka porażka obrończyni tytułu Coco Gauff. Jej postawa podczas tego turnieju każe się zastanawiać w jakim kierunku idzie ta kariera i czy jest to kierunek właściwy.
Tak pisze się historia
W przypadku panów możemy powiedzieć o częściowej niespodziance. Jannik Sinner zdobył swój drugi w sezonie i jednocześnie w karierze tytuł wielkoszlemowy. Nie jest to do końca zaskakujące ponieważ Włoch gra w tym sezonie naprawdę świetnie i mało jest tenisistów, którzy byliby w stanie go zatrzymać. Na pewno niespodzianką były wczesne porażki Novaka Dżokovicia (trzecia runda) i Carlosa Alcaraza (druga runda), ale w ich przypadku możemy mówić o pewnego rodzaju syndromie poolimpijskim. Pewne jest, że w przyszłym sezonie dwaj mistrzowie z dwóch różnych tenisowych generacji będą się liczyli w walce o najważniejsze trofea i ruszą w pogoń za Włochem.
Wśród panów niewątpliwie na plus można zaliczyć występy Taylora Fritza, który dotarł do finału oraz półfinalistów Jacka Drapera i Francesa Tiafoe. Poza szybkimi porażkami Novaka i Carlosa taką niemiłą niespodzianką była niewątpliwie porażka Alexandra Zvereva. Niemiec to finalista tego turnieju z 2020 roku i w tegorocznej imprezie był sposobiony do finału, a odpadł już w ćwierćfinale.
Juniorzy
Warto również wspomnieć o turniejach juniorskich. Wśród chłopców po tytuł nie udało się sięgnąć najwyżej rozstawionemu mistrzowi Wimbledonu. Nicolai Budkov Kjaer przegrał z niżej notowanym Rafaelem Jodarem. Tytułu nie wywalczyła również Iva Jović. 16-latka, która świetnie zaprezentowała się w turnieju seniorskim, przegrała w półfinale z późniejszą mistrzynią Miką Stojsavljević. Nasz kraj reprezentowała Monika Stankiewicz. Polka zarówno w singlu, jak i w deblu zatrzymała się na poziomie drugiej rundy.