Kyrgios zaprosił Nadala do rozmowy „live” na Instagramie

/ Dominika Opala , źródło: www.tennisworldusa.org /własne, foto: AFP

W czasie izolacji spowodowanej koronawirusem bardzo popularne stały się rozmowy „live” za pośrednictwem Instagrama. Nick Kyrgios wyraził gotowość do zrobienia takiego spotkania z Rafaelem Nadalem. 

Znane osoby, w tym także sportowcy, chcą podzielić się z fanami, jak spędzają czas na kwarantannie. Wykorzystują do tego m.in. rozmowy „live” na Instagramie. BBC Sport zasugerował na swoim profilu, że chętnie zobaczyłby rozmowy pomiędzy Cristiano Ronaldo i Leo Messim, a także „live chat” Nicka Kyrgiosa z Rafaelem Nadalem.

Na odpowiedź Australijczyka nie trzeba było długo czekać – Rafa, zróbmy „Instagram Live” razem – napisał tenisista z Canberry w komentarzu pod zdjęciem.

Wiadomo, że Kyrgios i Nadal nie przepadają za sobą. W ubiegłym roku Hiszpan skrytykował młodszego kolegę, mówiąc, iż ten nie szanuje kibiców, rywali i samego siebie. Z kolei Australijczyk odpowiedział: „Kiedy wygrywa to wszystko jest w porządku, docenia przeciwnika, ale jak tylko go pokonam, to nie szanuje mnie, moich fanów i mojej gry”.

Kyrgios czeka teraz, czy Nadal zaakceptuje jego zaproszenie do „live’a”. Jeśli to się stanie, to na pewno będzie to jedna z najbardziej ciekawych rozmów do oglądania dla fanów tenisa.

Doświadczona Szwajcarka zakończyła karierę

/ Szymon Adamski , źródło: Własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Romina Oprandi zakończyła trwająca blisko 20 lat zawodową karierę. W październiku ubiegłego roku przeszła operację nadgarstka i od tego czasu nie rozegrała ani jednego spotkania. Na koncie ma wiele cennych zwycięstw. Pokonała m.in. Kim Clijsters, Swietłanę Kuzniecową, Anę Ivanović czy Danielę Hantuchovą. 

Szwajcarka nigdy nie była pierwszoplanową postacią kobiecych rozgrywek, ale kiedy dopisywało jej zdrowie, była groźna nawet dla najlepszych. Najlepiej radziła sobie w latach 2011-2014, kiedy pokonała szereg utytułowanych rywalek, dotarła do jedynego finału turnieju WTA w karierze (Marrakesz 2014) i awansowała na najwyższe miejsce w rankingu – 32. W turniejach wielkoszlemowych nigdy nie dotarła dalej niż do 3. rundy.

Wspomniany turniej w Marrakeszu był dla niej niezwykle udany. Jako tenisistka sklasyfikowana na początku drugiej setki niespodziewanie dotarła do finału, po drodze pokonując Danielę Hantuchovą a także nieco dziś zapomnianą, ale osiągającą wówczas dobre wyniki Yvonne Meusburger z Austrii. Wydawało się, że najtrudniejsze jest już za nią, jednak w finale uległa Hiszpance Marii Teresie Torro-Flor. Jeszcze lepiej spisała się w grze podwójnej, sięgając po tytuł wspólnie z Garbine Muguruzą. Szwajcarka i Hiszpanka pokonały w finale Katarzynę Piter i Marynę Zaniewską.

Nie było to jedyne zwycięstwo Oprandi nad którąś z naszych reprezentantek. O jej umiejętnościach przekonały się również Urszula Radwańska, Marta Domachowska, Magdalena Fręch, Marta Leśniak i Patrycja Sanduska. Ze Szwajcarką (od 2005 do 2012 roku występującą pod włoską flagą) wygrywały natomiast Agnieszka Radwańska (dwa razy) i Katarzyna Kawa.

Oprandi ostatni mecz rozegrała w czerwcu ubiegłego roku. Niemal równo 19 lat po tym, jak w 2000 roku zadebiutowała na zawodowych kortach.

Sven Groeneveld: wszyscy odradzaliśmy Rogerowi spotkania z Mirką

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.tennisnet.com, foto: AFP

Roger i Mirka Federerowie to jedna z najbardziej znanych par w światowym tenisie. Jednak niewiele brakowało, a jeden z najbardziej utytułowanych tenisistów nie byłby mężem szwajcarskiej tenisistki. Opowiedział o tym Sven Groeneveld, były trener Szwajcarskiej Federacji Tenisowej.

Roger Federer to dwukrotny medalista olimpijski. W 2008 roku wraz ze Stanem Wawrinką sięgnął po złoto w deblu. Z kolei cztery lata później zdobył srebro w rywalizacji singlowej. Jednak to z Igrzyskami Olimpijskimi w 2000 roku, choć sportowo nieudanymi,  wiąże się szczególna historia, która zmieniła życie szwajcarskiego mistrza, a wówczas bardzo dobrze zapowiadającego się tenisisty.

To w Sydney Federer poznał swoją późniejszą żonę – Mirkę. Jednak, jak przyznał Sven Groeneveld, wszyscy odradzali Szwajcarowi spotkania z byłą 76 rakietą świata. – Chodził i pytał, co powinien zrobić. A każdy z kim rozmawiał, odradzał mu spotykanie się z Mirką. Jak widać, podjęta przez niego decyzja była jedną z najlepszych w jego życiu – opowiedział, o tym, co się działo podczas igrzysk przed dwudziestoma laty były trener Szwajcarskiej Federacji Tenisowej.

Roger Federer i Mirosława Wawriniec wzięli ślub w 2009 roku. Obecnie są także rodzicami dwóch par bliźniąt – jedenastoletnich Charlene Rivy oraz Mylii Rose i sześcioletnich – Lenny’ego oraz Leo.

Powrót na korty w nowej rzeczywistości

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.facebook.com, foto: PZT

W pierwszy majowy poniedziałek w całej Polsce ponownie zostały otwarte korty tenisowe. Wszystko odbędzie się według ściśle określonych zasad.

W połowie marca wiele obiektów sportowych, w tym także tenisowe, zostało zamkniętych w związku z panującą pandemią koronawirusa. Teraz, po siedmiu tygodniach przerwy sportowi mogą wznowić aktywność fizyczną.

– Tenis mocno się zmieni, a wielu z nas zajmie trochę czasu odejście od utrwalonych nawyków. Jednak musimy się przyzwyczaić do zmian i cieszyć się z tego, że znów będziemy mogli wyjść na korty. To jest ogromna zasługa pani minister sportu Danuty Dmowskiej-Andrzejuk. A także skutek naszych konsekwentnych działań, którymi zdołaliśmy przekonać, że tenisiści są ludźmi odpowiedzialnymi. Dlatego trzeba rozsądnie korzystać z możliwości uprawiania ulubionego sportu i robić to bezpiecznie, bezwzględnie przestrzegając procedur i zakazów – powiedział prezes Polskiego Związku Tenisowego w czasie konferencji, podczas której ogłoszono informacji o otwarciu kortów.

W związku z panującą pandemią na obiektach tenisowych wprowadzono specjalne zasady, których muszą przestrzegać zarówno zarządcy, jak i użytkownicy. Dotyczą one m.in. maksymalnej liczby osób przebywających w jednym czasie na korcie (czterej zawodnicy plus trener). Podczas wizyty na kortach nie ma możliwości korzystania z szatni oraz pryszniców. Wyjątek stanowią toalety. Przerwa między poszczególnymi graczami korzystającymi z kortu została wydłużona do 15 minut, aby była możliwość posprzątania kortu i bezkontaktowej wymiany graczy.

Pierwotnie przepisy zakładały, że na korcie mogą przebywać dwie osoby plus trener. Jednak dzięki szybkiej reakcji zainteresowanych udało się zwiększyć ten limit do czterech osób. Przychodząc na korty, tak jak w każdym miejscu publicznym należy nosić maseczkę, ale już na samym korcie można grać bez zasłoniętej twarzy. Obecne przepisy obowiązuję od 4 maja, ale do kiedy, tego w tej chwili nie wiadomo.

– Wszyscy będziemy się uczyć nowych procedur i zwyczajów. Musimy być cierpliwi i odpowiedzialni. Pamiętajmy, że to dopiero pierwszy etap odmrażania procedur związanych z epidemią. Im lepiej zdamy ten egzamin, tym prędzej doczekamy się pierwszych turniejów. To nie będzie łatwa droga. Przygotowujemy już w PZT szczegółowe plany powrotu do normalności na kolejne miesiące. Sporo czasu minie, zanim w pełni zostaną otwarte granice państw, a zawodnicy będą mogli w miarę swobodnie podróżować po świecie. Pewnie nastąpi to dopiero pod koniec lata lub wczesną jesienią – skomentował najbliższą tenisową przyszłość prezes PZT.

 

Przez kontuzję Sofia Żuk przerwała karierę tenisistki i została modelką

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: WTA, foto: AFP

Sofia Żuk uchodziła niedawno za jedną z najbardziej utalentowanych tenisistek nie tylko w Rosji, ale i na świecie. Poważne problemy z kręgosłupem wymusiły jednak na 20-latce przerwę od profesjonalnego sportu. Spełnia się ona teraz jako modelka.

W wieku 15 lat Sofia Żuk wygrała juniorski Wimbledon, pokonując w finale swoją rodaczkę Annę Blinkową. Pod koniec 2018 roku zbliżyła się do czołowej setki seniorskiego rankingu. Zajmowała bowiem 116. miejsce. Kilka miesięcy temu podjęła jednak decyzję o bezterminowej przerwie od tenisa. Ostatni mecz zagrała w kwalifikacjach ubiegłorocznego Wimbledonu.

Powodem dla tej decyzji była chroniczna kontuzja kręgosłupa. W rozmowie z WTA Żuk przyznała, że już przed zwycięstwem w juniorskim Wimbledonie pięć lat temu plecy poważnie jej doskwierały. Przyznała, że mało który lekarz chciał w ogóle podjąć próbę leczenia jej dolegliwości. Jedyny, który próbował, nie osiągnął większych skutków i prognozował, że prawdopodobnie Żuk nie będzie w stanie grać profesjonalnie w tenisa dłużej niż kilka lat.

Tenisistka przyznała, że nie posiada nawet jednoznacznej diagnozy na temat swojego stanu zdrowia. Jedną z przyczyn tego, że jej kręgosłup jest w stanie odpowiednim dla kogoś w wieku 50-60 lat, jest to, że organizm Rosjanki nie przyswaja odpowiednio protein. Żuk długo próbowała rywalizować mimo bólu, ale w końcu stało się to niemożliwe. Tym bardziej ze względu na dość siłowy styl gry zawodniczki z Moskwy.

Choć decyzja była trudna, to tenisistka przyznała, że cieszy się z tego, że wreszcie może być dłuższy czas w domu, bez ciągłego podróżowania. Choć urodziła się w Moskwie to od wielu lat mieszka na Florydzie. Ma to swoje ograniczenia. Posiadana przez nią wiza P1 uniemożliwia jej podjęcie dowolnej pracy. Dlatego też, czekając na nową wizę, albo i na Zieloną Kartę, podjęła karierę modelki.

„Lubię modeling, ale szczerze mówiąc wybiegam już myślami w przyszłość. Owszem, przynależę do agencji, ale kontrakt nie zapewnia mi określonej liczby sesji i pieniędzy. Jednego miesiąca zarobisz wystarczająco na pokrycie wszelkich wydatków, ale kolejnego może to wyglądać zupełnie inaczej. Potrzebuję bardziej stabilnego i długoterminowego zawodu” – opowiedziała o swojej karierze modelki.

Przyznała, że na przyszłość rozważa między innymi pracę w branży nieruchomości. Jeśli zdrowie jej na to pozwoli nie wyklucza jednak powrotu do sportu. A nawet jeśli nie będzie mogła uprawiać tenisa, to być może podejmie się pracy w WTA. Przyznaje, że rozważa wiele opcji i korzysta z mniej intensywnego trybu życia.

Danielle Collins: nie chcę, żeby ludzie postrzegali mnie przez pryzmat mojej choroby

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.ubitennis.net, foto: AFP

Kilka miesięcy temu u Danielle Collins zdiagnozowano reumatoidalne zapalenie stawów . Jak przyznała Amerykanka, z problemami zdrowotnymi boryka się od wielu lat.

Tenisowa rywalizacja to nie tylko blaski, ale również cienie. Tą gorszą stroną „białego sportu” są obciążenia, jakim są poddawani zawodowi tenisiści. O swoich kłopotach opowiedziała półfinalistka Australian Open 2019, Danielle Collins.

– Gdy byłam w collegu, nieustannie narzekałam na różnego rodzaju dolegliwości. Trenerzy wysyłali mnie do lekarzy, ale żadne badania niczego nie wykazywały. Co prawda ortopedzi u mnie zdiagnozowali zapalenie ścięgien, jednak ponieważ byłam sportowcem, wiele spraw ukrywano. Ja też nie brałam pod uwagę tego, że mogę mieć reumatoidalne zapalenie stawów. Chociaż jak pokazują badania, jest to schorzenie dziedziczne, a moja babcia cierpiała na tę przypadłość – opowiedziała o początkach podejrzenia o chorobę niespełna 27-letnia tenisistka.

Ostateczne badania, które potwierdziły przypuszczenia Amerykanki, zostały przeprowadzone po zeszłorocznym US Open. Wówczas Collins zaczęła brać specjalne leki, a także przestrzegać specjalnej diety.

– Nie chcę,  żeby ludzie oceniali mnie przez pryzmat mojej choroby. W ostatnim czasie wiele się nauczyłam na temat mojej dolegliwości. Nie jestem jeszcze zbyt otwartą osobą, ale staram się i chciałabym pomagać innym, zmagającym się z podobnymi problemami co ja – opowiedziała o planach na przyszłość związanych z chorobą Collins.

Pochodząca z Florydy tenisistka to nie pierwsza zawodniczka, która zmaga się z reumatoidalnym zapaleniem stawów. Zdiagnozowano je również u Caroline Wozniacki. Było to w 2018 roku. Zawodniczka polskiego pochodzenia zakończyła karierę po tegorocznym Australian Open.