Kyrgios krytycznie o zachowaniu Zvereva

/ Dominika Opala , źródło: www.espn.com /własne, foto: AFP

Po tym, jak u kilku uczestników Adria Tour potwierdzono zakażenie koronawirusem, Alexander Zverev zapewnił, że pozostanie w izolacji. Niemiec jednak nie zastosował się do obietnicy, a Nick Kyrgios nie pozostał obojętny na to zachowanie. 

Po Adria Tour zakażenie koronawirusem potwierdzono u Novaka Dżokovicia, Grigora Dimitrowa, Borny Czoricia i Victora Troickiego. Alexander Zverev, który także brał udział w turnieju, otrzymał negatywny wynik testu, ale zapewnił, że uda się na kwarantannę.

Hamburczyk nie zastosował się jednak do zasad, co widać na filmiku, który przedstawia Zvereva na imprezie.

Wideo wywołało zamieszanie, a do zachowania Niemca odniósł się w krytycznych słowach Nick Kyrgios.

Widzę więcej kontrowersyjnych rzeczy dziejących się na całym świecie, ale według mnie jedna się wyróżnia. W kółko widzę Alexandra Zvereva. Jak samolubny możesz być? Jak samolubny możesz być? – pytał Australijczyk. – Jeśli masz czelność opublikować wpis stworzony przez twój management, miej chociaż odwagę pozostać w izolacji te 14 dni. Ten świat tenisa mnie już naprawdę wkurza – kontynuował.

Kyrgios od początku krytykował pomysł Dżokovicia o organizacji turnieju. Australijczyk nie jest również zwolennikiem decyzji o rozegraniu w tym roku US Open.

Murray: to był pozytywny tydzień

/ Anna Niemiec , źródło: bbc.com, foto: AFP

W zeszłym tygodniu Andy Murray wrócił do rywalizacji po siedmiomiesięcznej przerwie. Brytyjczyk wziął udział w zawodach rozegranych pod nazwą „Bitwa Brytyjczyków” i zdradził plany startowe po wznowieniu zawodowych rozgrywek.

Mistrz olimpijski z Londynu, który zmagał się z kontuzją biodra, rozegrał cztery mecze w ciągu pięciu dni. Pokonał Liama Broady’ego i Jamesa Warda, a przegrał Kyle’em Edmundem i Danielem Evansem. W ostatnim pojedynku młodszy z braci Murrayów miał się spotkać z Cameronem Norrie’em, ale z powodu kontuzji piszczeli musiał zrezygnować z dalszej gry.

To był dla mnie duży krok do przodu dla mnie, poradziłem sobie całkiem nieźle pod względem fizycznym. Poruszałem się coraz lepiej z każdym meczem i byłem coraz bardziej pewny siebie. To był pozytywny tydzień – zrelacjonował były lider światowego rankingi. – Nie byłem jednak w stanie utrzymać wysokiego poziomu gry odpowiednio długo. Moja gra jest już w odpowiednim miejscu, po prostu potrzebuje trochę więcej treningów, żeby ją ustabilizować. Mój występy tutaj były bardzo zachęcające. Momentami grałem tak samo, gdy byłem na topie i rywalizował regularnie, natomiast nie potrafiłem utrzymać tego przez dłuższy czas. Prawdopodobnie potrzebuję po prostu rozegrać więcej spotkań – podsumował reprezentant Wielkiej Brytanii.

Andy Murray planuje powrócić do rywalizacji w sierpniu, gdy rozgrywki zostaną wznowione po przerwie spowodowanej epidemią koronawirusa. Ze względu na napięty kalendarz, szkocki tenisista zamierza skoncentrować się przede wszystkim na US Open i Roland Garros. Trzykrotny mistrz wielkoszlemowy występy chce zainaugurować 14 sierpnia w Waszyngtonie.

Brandon Nakashima – kim jest rywal Hurkacza?

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Własne, Tennis World, foto: AFP

W rozpoczynającym się w poniedziałek w Miami pokazowym turnieju Altec/Styslinger Tennis Exhibition wystąpi Hubert Hurkacz. Pierwszym rywalem Polaka będzie Amerykanin Brandon Nakashima. Niespełna 19-letni zawodnik jest jednym z najbardziej utalentowanych zawodników za oceanem.

Brandon Nakashima urodził się 3 sierpnia 2001 roku w San Diego. Aktualnie zajmuje 220. miejsce w rankingu ATP. Wśród zawodników z rocznika 2001 wyprzedza go tylko Włoch Jannik Sinner. Pierwszym znaczącym sukcesem Amerykanina było zwycięstwo w kończącym sezon turnieju ITF Junior Masters w październiku 2018 roku. W finale pokonał tam 6:2, 6:1 mistrza juniorskich Rolanda Garrosa i Wimbledonu Tsenga Chun-hsina z Tajwanu.

Po zakończeniu kariery juniorskiej Nakashima, jak wielu amerykańskich tenisistów, przystąpił do rozgrywek uniwersyteckich, jako student Uniwersytetu Wirginijskiego. College’owa kariera Nakashimy trwała jednak tylko jeden semestr. Zakończył ją z bilansem spotkań 17-5 w singlu i postanowił rozpocząć karierę profesjonalną. Jak sam przyznał, pół roku w rozgrywkach uniwersyteckich pozwoliło mu jednak przygotować się fizycznie i mentalnie na trudy profesjonalnego touru.

W lutym bieżącego roku Nakashima zadebiutował w turnieju ATP Tour. Organizatorzy zawodów w Delray Beach przyznali mu dziką kartę do drabinki głównej. Był to udany debiut, w którym Amerykanin dotarł do ćwierćfinału, pokonując Jiriego Vesely’ego i Camerona Norriego. W walce o półfinał lepszy okazał się Yoshihito Nishioka.

Turniej pokazowy w Miami będzie dla Nakashimy przygotowaniem do rozgrywek amerykańskiej ligi World TeamTennis, które startują 12 lipca. Tenisista z San Diego wchodzi w skład drużyny Chicago Smash, w której występują również znacznie bardziej rozpoznawalni Eugenie Bouchard, Evan King, Rajeev Ram i Sloane Stephens.

Bencic niepewna występu na US Open

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Belinda Bencic jest w dobrej formie na nieco ponad miesiąc przed wznowieniem tenisowych rozgrywek. Szwajcarka nie jest jednak pewna czy przystąpi do rywalizacji podczas tegorocznego US Open.

Sezon 2020 zostanie wznowiony na początku sierpnia, więc tenisiści już się przygotowują do ponownych występów na najwyższym poziomie. Wyniki ostatniego turnieju w Bratysławie pokazały, że bardzo dobrze do powrotu przygotowana jest Belinda Bencic. 23-letnia tenisistka wygrała pokazowy turniej w stolicy Słowacji bez straty seta. Jednak jak przyznała, nie wie jeszcze, czy wystąpi podczas US Open. Impreza ze względu na pandemię COVID-19 ma się odbyć z zaostrzonym rygorem sanitarnym.

– Wciąż zastanawiam się, co myśleć o grze w US Open. Dla tenisistów niżej notowanych, którzy długo nie zarabiali, to dobra rzecz móc ponownie rywalizować. Jednak nie da się pokazać tenisa na najwyższym poziomie po spędzeniu 18 godzin w hotelu. Gra w wielkoszlemowej imprezie w takich warunkach jest dla mnie niewyobrażalna. Ważne jest, aby móc oczyścić głowę – skomentowała możliwość występu półfinalistka ostatniej edycji.

Bencic to niejedyna tenisistka, której możemy nie zobaczyć w tym roku na kortach Flushing Meadows. Wcześniej z występów w Stanach Zjednoczonych zrezygnowała na przykład Simona Halep.

Iga Świątek wraca do gry

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.facebook.com, foto: AFP

Iga Świątek wystąpi w turnieju pokazowym w szwajcarskim Montreux, który odbędzie się w dniach 3-5 lipca. Polska tenisistka bardzo mile wspomina tę miejscowość. 

Przed niespełna dwoma laty Świątek sięgnęła tam po tytuł mistrzowski w turnieju rangi ITF. Teraz warszawianka powraca do Montreux. Impreza to jeden z etapów przygotowań do wznawianego miesiąc później sezonu.

W turnieju, którego formuła jest wzorowana na WTA Finals, wystąpią w większości reprezentantki gospodarzy – Jil Teichmann, Viktoria Golubić, Leonia Kiing, Simona Walter i Conny Perrin. Jednak największą gwiazdą będzie Elina Switolina. Wystąpi także Donna Vekić, a rola rezerwowej przypadła Timei Bacsinszky. Zawodniczki będą podzielone na dwie czteroosobowe grupy. Do półfinałów awansują po dwie. Dla zwyciężczyni całej imprezy przygotowano czek na kwotę 25 tysięcy euro.

Kobiecy tour wznawia rywalizację na kortach ziemnych w Palermo. Jednak jak przyznał trener Świątek, nie zobaczymy tam Polki. – Rezygnujemy z Palermo. Tam jest mączka, a po kilku dniach trzeba byłoby przenieść się do USA na „beton”. Gdyby Iga we Włoszech dotrwała np. do połowy turnieju, to zostałyby dwa dni na dostanie się do Stanów Zjednoczonych i dziewięć na zmianę nawierzchni. To bardzo mało czasu, zwłaszcza w tę stronę. Poza tym może być tak, że zaraz po US Open będzie kolejna zmiana. W związku z przenosinami do Madrytu – przyznał w rozmowie z Polską Agencją Prasową Piotr Sierzputowski

 

Pierwsze od 16 lat Mistrzostwa Włoch. Sonego i Paolini najlepsi

/ Szymon Adamski , źródło: własne / ubitennis.com, foto: AFP

We Włoszech po raz pierwszy od 2004 roku odbyły się krajowe mistrzostwa. Pod nieobecność najlepszych z numerem jeden zostali rozstawieni Lorenzo Sonego i Jasmine Paolini. Oboje wywiązali się z roli faworytów i zdobyli złote medale. 

W turnieju mężczyzn zabrakło chociażby Fabio Fogniniego oraz Matteo Berrettiniego. Pierwszy przeszedł niedawno zabieg artroskopii kostek, natomiast drugi bierze udział w pokazowym turnieju UTS Championship, organizowanym w Nicei przez Patricka Mouratoglou. Dużą stratą dla turnieju była też nieobecność doskonale się rozwijającego Jannika Sinnera. Wymieniać można tak jeszcze długo. Włosi mają obecnie ośmiu tenisistów w czołowej setce rankingu ATP, ale aż siedmiu z nich odpuściło sobie udział w mistrzostwach. Wyłamał się Lorenzo Sonego i na pewno nie żałuje. 25-latek z Turynu pokonał w finale 6:4, 6:3 siedem lat starszego Andreę Arnaboldiego.

Najwięcej problemów Sonego miał na samym początku turnieju. Już w pierwszej rundzie obronił trzy piłki meczowe. Bliski sprawienia dużej niespodzianki był notowany w czwartej setce rankingu ATP Andrea Pellegrino. Żadnemu z czterech kolejnych rywali Sonego nie udało się ugrać nawet seta.

Mistrzostw Włoch nie zaszczyciła też swoją obecnością Camila Giorgi. Pod jej nieobecność stawka turnieju kobiet bardzo się wyrównała. Wygrała Jasmine Paolini, która podobnie jak Sonego wisiała na włosku w meczu pierwszej rundy. Co prawda nie broniła piłek meczowych, ale przegrywała już 4:6, 1:5 z Matilde Paoletti. W finale prowadziła natomiast 6:5, 30-0 z Martiną Trevisan, kiedy rywalka zdecydowała się przedwcześnie zakończyć pojedynek. Wcześniej, przy stanie 4:5 poprosiła o przerwę medyczną i od tego czasu grała z bandażem na prawej nodze.

Paolini w pomeczowym wywiadzie powiedziała, że nie spodziewała się kreczu przeciwniczki. Wydawało jej się, że kontuzja Trevisan nie była na tyle poważna, by nie móc kontynuować gry. Zwycięstwo oczywiście bardzo ją ucieszyło, jednak zaznaczyła, że wolałaby wygrać po rozegraniu pełnego meczu.


Wyniki

Finał turnieju mężczyzn:

Lorenzo Sonego (1) – Andrea Arnaboldi (7) 6:4, 6:3

Finał turnieju kobiet:

Jasmine Paolini (1) – Martine Trevisan (2) 6:5 i krecz Trevisan

Londyn. Wysokie zwycięstwo Evansa w finale

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Daniel Evans nie miał sobie równych w pokazowym turnieju ,,Battle of the Brits”, przeznaczonym wyłącznie dla tenisistów z Wielkiej Brytanii. W finale pokonał 6:3, 6:2 Kyle’a Edmunda, rewanżując się tym samym za trzy wcześniejsze porażki z zawodowych kortów. Z występu w meczu o 3. miejsce zrezygnował natomiast Andy Murray – największa gwiazda zawodów. 

W imprezie ,,Battle of the Brits” miało wziąć udział ośmiu najwyżej notowanych zawodników z Wysp Brytyjskich. W ostatniej chwili Jacka Drapera zastąpił jednak Ryan Peniston. Rezerwowy odegrał drugoplanową rolę, ale w spotkaniu z Evansem pokazał się akurat z dobrej strony, wygrywając seta i doprowadzając do super tie-breaka. Takich niespodziewanych rozstrzygnięć w Londynie było jednak jak na lekarstwo. Do półfinałów awansowało czterech najwyżej rozstawionych zawodników i na tym etapie również wygrali zawodnicy wyżej sklasyfikowani w rankingu ATP. W finale lepszy okazał się Daniel Evans, czyli pierwsza rakieta Wielkiej Brytanii, a drugie miejsce zajął Kyle Edmund – zawodnik numer dwa na Wyspach.

Namieszać mógł Andy Murray, dla którego był to szczególny turniej. Po pierwsze, za organizację imprezy odpowiadał jego brat Jamie, po drugie – wrócił do rywalizacji po ponad półrocznej przerwie. Pokazał się z dobrej strony. Liama Broady’ego i Jamesa Worda pokonał w dwóch setach, natomiast z Kyle’em Edmundem i Danielem Evansem przegrywał minimalnie – pojedynki rozstrzygały się w super tie-breaku. Sam Murray był zadowolony z własnej postawy i opowiadał dziennikarzom, że jego gra będzie jeszcze lepsza, jeśli wróci do regularnej gry w turniejach. Zrezygnował jednak z występu w meczu o 3. miejsce. Zastępujący go James Word przegrał 3:6, 5:7 z Cameronem Norrie’em.

Kilkanaście minut później rozpoczęło się finałowe starcie, na które wielu kibiców ostrzyło sobie zęby. Evans nie dał jednak najmniejszych szans Edmundowi, pewnie wygrywając 6:3, 6:2 w godzinę i 18 minut. Imponował przede wszystkim skutecznością w najważniejszych momentach. W pierwszym secie wypracował sobie trzy szanse na przełamanie i wszystkie wykorzystał. W drugim secie tak dobrze już to nie wyglądało, ale koniec końców też wygrał trzy gemy na returnie.

– To był długi i wspaniały tydzień – podsumował Evans, który w sześć dni rozegrał pięć spotkań i wszystkie wygrał.


Wyniki

Finał:

Daniel Evans – Kyle Edmund 6:3, 6:2

Mecz o 3. miejsce:

Cameron Norrie – James Word 6:3, 7:5

Londyn. Finał bez Murray’a. Zagrają najwyżej notowani Brytyjczycy

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Andy Murray nie zdołał awansować do finału pokazowego turnieju ,,Battle of the Brits”, przeznaczonego wyłącznie dla tenisistów z Wielkiej Brytanii. Były lider rankingu ATP uległ w półfinale Danielowi Evansowi. Drugim finalistą został Kyle Edmund, po tym jak pokonał Camerona Norrie’ego. 

W zawodach rozgrywanych w Londynie biorą udział wszyscy najlepsi tenisiści z Wielkiej Brytanii. Gdyby Jack Draper nie zrezygnował w ostatniej chwili z udziału, na starcie stanęłoby ośmiu najwyżej notowanych Brytyjczyków w rankingu ATP. Tak czy inaczej, obsada jest bardzo mocna. Brytyjczycy mają obecnie trzech zawodników w pierwszej setce rankingu i wszyscy awansowali do półfinału ,,Battle of the Brits” – to Daniel Evans, Kyle Edmund i Cameron Norrie. Stawkę na tym etapie rywalizacji uzupełnił ten, na którego występ wszyscy najbardziej czekali, czyli Andy Murray. Szkot rozegrał pierwsze oficjalne spotkania od listopada ubiegłego roku, a dokładnie turnieju finałowego Pucharu Davisa.

W fazie grupowej Murray odniósł dwa zwycięstw i nawet porażka w starciu z Kyle’em Edmundem nie przeszkodziła mu w awansie do półfinału. Dalej nie zdołał już jednak przebrnąć. Zastopował go Daniel Evans, obecnie 28. tenisista rankingu ATP, co daje mu miano pierwszej rakiety Wielkiej Brytanii. Obserwatorzy byli jednak pod wrażeniem, jak Murray radził sobie na początku spotkania. Chociażby według Jamie’ego Delgado, trenera Szkota, pierwszy set w starciu z Evansem był najlepiej rozegranym setem przez Murray’a w całym turnieju. Szkot wygrał tę część gry 6:1.

Później do głosu doszedł jednak Evans. Choć to spotkanie w turnieju pokazowym, 30-latka z Birmingham nie trzeba było specjalnie motywować. W zawodowym turnieju nigdy nie miał bowiem okazji stanąć naprzeciwko Szkota. W drugim secie zdominował rywala i wynik mógł być znacznie wyższy niż 6:3. Doszło do super tie-breaka, w którym zawodnicy długo szli łeb w łeb. Od stanu 7-7 Evans zdobył jednak trzy punkty, a Murray tylko jeden. Pierwszy z nich zagra jutro w finale, natomiast drugi powalczy w meczu o trzecie miejsce.

Podobny przebieg miał drugi półfinał. W nim również zwycięzca musiał odrabiać straty ze stanu 0-1 w setach, a w super tie-breaku wygrał 10-8. Oba spotkania trwały ponad godzinę i 40 minut, a na trzy minuty przed ich zakończeniem tenisiści byli tak samo blisko porażki jak zwycięstwa. Minimalnie lepsi byli Evans i Edmund. Drugi z finalistów pokonał 6:7(3), 6:4, 10-8 Camerona Norrie’ego.

Finał zaplanowano na godzinę 14 w niedzielę. Edmund wygrał wszystkie trzy wcześniejsze pojedynki z pięć lat starszym rodakiem. Obecnie zajmuje jednak niższe miejsce w rankingu ATP (44.).

 


Wyniki

Półfinały:

Daniel Evans – Andy Murray 1:6, 6:3, 10-8
Kyle Edmund – Cameron Norrie 6:7(3), 6:4, 10-8

Federer: Niektóre elementy pracy stóp zawdzięczam Michaelowi Jacksonowi

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Kilka dni temu minęła 11. rocznica śmierci amerykańskiego „króla popu”.  Choć jego nazwisko niewielu kojarzy się z Rogerem Federerem, w rzeczywistości ta dwójka ma ze sobą sporo wspólnego.

Szwajcarski tenisowy mistrz nie raz miał już okazję dzielić się w publicznych wypowiedziach swoimi muzycznymi upodobaniami. Od najmłodszych lat zachwycał się między innymi utworami kultowych zespołów takich, jak Queen, AC/DC czy Metalicca. Na prywatnej playliście Federera wyjątkowe miejsce przypadło jednak w udziale Michaelowi Jacksonowi. Tenisista z Bazylei dał temu szczególny wyraz w roku 2009. To wtedy, podczas pomeczowej rozmowy w trzeciej rundzie Wimbledonu opowiedział o żalu związanym z przekazaną dwa dni wcześniej informacją o śmierci piosenkarza.

– Gdy o tym usłyszałem doznałem szoku. Michael i ja mamy ze sobą wiele wspólnego – wyznał – Oboje jesteśmy nieśmiali, ale robimy coś, w czym jesteśmy dobrzy i robimy to z wielką pasją. Tak, aby być najlepsi – wyjaśnił.

Ku zdziwieniu wielu Federer zdradził wtedy także, że muzycznemu idolowi zawdzięcza niektóre ze swoich tenisowych umiejętności. W odpowiedzi na pytanie, czy jest fanem Jacksona postanowił dać tego jednoznaczny dowód.

– O tak, jasne. Myślę nawet, że przejąłem wszystkie jego sceniczne ruchy. Niektóre elementy pracy stóp zawdzięczam właśnie Jacksonowi. A zresztą! Pozwól, że ci pokażę – powiedział,  odzwierciedlając na korcie słynny taniec – Mirka tego nie znosi, ale mam to we krwi! – dodał ze śmiechem.

W zupełnie innym kontekście na porównanie Jacksona i Federera zdecydował się przed dwoma laty Andre Agassi. Zdaniem byłego wielkoszlemowego mistrza chociaż każdy z nich popularność zyskał na zupełnie innym polu, oboje zapamiętani zostaną w dokładnie ten sam sposób.

– Pojawią się na pewno osoby, które z żalem powiedzą  – „Nigdy nie widziałem występu Michaela Jacksona”. Tak samo jestem w stanie wyobrazić sobie ludzi, którzy powiedzą – „Nie mogę uwierzyć w to, że nigdy nie widziałem Federera na korcie!” – stwierdził Agassi – Właśnie taki ślad on pozostawi po sobie w tej dyscyplinie. Odmieni ją – podsumował.

Hubert Hurkacz wystąpi w turnieju pokazowym w Miami

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Twitter, foto: AFP

Od poniedziałku do środy w Miami będzie mieć miejsce pokazowy turniej Altec/Stylinger Tennis Exhibition. W zmaganiach na Florydzie wystąpi Hubert Hurkacz. To drugi pokazowy turniej z udziałem najwyżej notowanego Polaka rozgrywany w dobie pandemii.

Huberta Hurkacza ostatnio mogliśmy oglądać na korcie podczas rozgrywanego na Florydzie na początku maja turnieju UTC Pro Series. Po niemal dwóch miesiącach wrocławianin znów weźmie udział w pokazowych zawodach. Ponownie będą to zmagania rozgrywane na Florydzie, a konkretnie w Miami. Hurkacz od marca wciąż trenuje w stanie znanym z wielu tenisowych aren.

W przeciwieństwie do kontrowersyjnych zawodów Adria Tour organizowanych przez Novaka Dżokovicia, tutaj kibice nie będą mogli dopingować zawodników z trybun. Mecze będą jednak transmitowane przez Tennis Channel.

Hurkacz będzie jedynym zawodnikiem spoza Stanów Zjednoczonych, który weźmie udział w tym turnieju. Polak w pierwszym meczu stanie naprzeciw utalentowanego Brandona Nakashimy. W zawodach wezmą również udział Tennys Sandgren, Sam Querrey, Mackenzie McDonald, Reilly Opelka, Steve Johnson oraz jego pomysłodawca JC Aragone.