Majchrzak: już nie mogę doczekać się rywalizacji!

/ Anna Niemiec , źródło: materiały prasowe Lotos Pzt Polish Tour, foto: AFP

Kamil Majchrzak podczas konferencji prasowej zorganizowanej przy okazji Lotos PZT Polish Tour zdradził swoje najbliższe plany startowe. 24-latek, który nie mógł wystąpić w Gdańsku i w Szczecinie, potwierdził, że wystartuje Mistrzostwach Polski w Bytomiu oraz być może tydzień wcześniej we Wrocławiu.

Fizycznie jestem już w 100% zdrowy – zapewnił w rozmowie z Markiem Furjanem reprezentant Polski, który doznał kontuzji biodra podczas ATP Cup w Australii. – Przerwę wykorzystałem na spokojne doleczenie urazu i teraz poświęcam czas na powrót do optymalnej formy fizycznej i tenisowej. Zanim PZT i Lotos ogłosili cykl turniejów, ja już zamroziłem rankingi i w związku z tym nie mogę rozegrać meczu przed szóstym lipca. Nie wiadomo jeszcze jak ATP rozwiąże formalne sprawy związane z rankingiem i wznowieniem turniejów, a zależy mi na tym, żeby ten zamrożony ranking utrzymać, więc teraz spokojnie przygotowuje się do Mistrzostw Polski i kolejnych turniejów – wyjaśnił swoją nieobecność w Gdańsku i Szczecinie Majchrzak.

Przed Mistrzostwami Polski, które zostaną rozegrane w Bytomiu, odbędzie się jeszcze jeden turniej z cyklu Lotos PZT Polish Tour we Wrocławiu. Drugi najlepszy obecnie polski tenisista chciałby wystąpić na Dolnym Śląsku, ale nie wiadomo czy będzie to możliwe ze względu na przepisy dotyczące zamrożonego rankingu.

Wciąż rozmawiam z ATP, żeby móc zagrać we Wrocławiu, bo to jest kwestia dwóch czy trzech dni – zdradził podopieczny Tomasza Iwańskiego. – Oni muszą zająć się jednak teraz całym cyklem, więc moją sprawę rozpatrzą pewnie później. Bardzo chciałbym zagrać już we Wrocławiu, ale na razie nie mogę tego obiecać. W Mistrzostwach Polski zagram na pewno, potem chciałbym wystąpić również w Łodzi i Kozerkach, ale to zależy od tego kiedy światowy tenis wróci – zakończył Kamil Majchrzak.

Andy Murray ponownie w grze

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.lta.org.uk, foto: AFP

Andy Murray z bilansem dwóch zwycięstw i jednej porażki awansował do półfinału turnieju „Battle of the Brits”. Szkot pokonał Liama Broady’ego i Jamesa Worda, natomiast uległ w trzech setach Kyle’owi Edmundowi. Dla dwukrotnego mistrza wielkoszlemowego są to pierwsze mecze na zawodowych kortach od listopada 2019 roku.  

Były lider światowego rankingu od dłuższego czasu boryka się z kłopotami zdrowotnymi. Po tym jak w listopadzie wziął udział w turnieju finałowym Pucharu Davisa, nie oglądaliśmy Murraya na zawodowych kortach. Aż do 24 czerwca. We wtorkowym meczu Szkot oddał Liamowi Broady’emu tylko cztery gemy i nie krył zadowolenia ze swojego występu.

– Wydaję mi się, że serwowałem dobrze i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Dobrze returnowałem. Trafiłem w kort 100 proc. returnów z bekhendu i 90 proc. z forhendu, co jest bardzo wysokim wynikiem – powiedział w rozmowie z BBC trzykrotny mistrz wielkoszlemowy.

Dzień później doszło do pojedynku byłego lidera rankingu z drugim obecnie tenisistą Wielkiej Brytanii, Kyle’em Edmundem. Górą był ten drugi. Edmund pokonał Murray’a 6:7, 7:6, 10-5 i odniósł drugie zwycięstwo w piątym spotkaniu z bardziej utytułowanym rywalem.

W przeciwieństwie do większości zawodowych turniejów, w Battle of the Brits porażka nie jest równoznaczna z odpadnięciem. Tenisiści najpierw rywalizują w dwóch grupach, a później odbędą się półfinały i finał. Miejsce w najlepszej czwórce Murray zagwarantował sobie, zwyciężając 6:3, 7:5 Jamesa Worda.

Oprócz Murray’a w półfinałach zobaczymy też niepokonanych do tej pory Kyle’a Edmunda i Daniela Evansa. Stawkę uzupełni najprawdopodobniej Cameron Norrie.

Trener Dżokovicia też ma koronawirusa

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Goran Ivanisević pozytywnie przeszedł test na obecność koronawirusa. Chorwat w miniony weekend pełnił funkcję dyrektora turnieju pokazowego w Zadarze, który wywołał ogromną dyskusję na temat ochrony zdrowia tenisistów i kibiców. 

Ivanisević to jeden z najbliższych współpracowników lidera rankingu ATP. Przypomnijmy, że sam Dżoković jest zakażony koronawirusem i obecnie przebywa na kwarantannie. Taki sam los spotkał jego żonę oraz trenera od przygotowania fizycznego. Niebezpieczeństwo, że również Ivanisević jest zakażony, było więc duże. W ciągu ostatnich 10 dni chorwacki trener trzykrotnie przeszedł test na obecność koronawirusa. Pierwsze dwa wyniki były negatywne, ale trzeci już pozytywny. Ivanisevic poinformował o tym za pośrednictwem mediów społecznościowych, jednocześnie zaznaczając, że czuje się dobrze i nie dostrzega żadnych objawów wirusa.

Lista osób biorących udział w Adria Tour (w rolach zawodników czy trenerów) i w konsekwencji zakażonych koronawirusem jest zatem coraz dłuższa. Znajdują się na niej m.in. Dżoković, Czorić, Dimitrow, Troicki, Ivanisević czy wspominany wcześniej Panichi. Organizatorem turniejowego cyklu był Dżoković, na którego spadła największa fala krytyki.

– Wszyscy są teraz mądrzy i atakują Novaka. On jednak próbował zrobić coś wspaniałego – stanął w obronie swojego podopiecznego Ivanisević. Zwrócił też uwagę na to, że każdy jest odpowiedzialny za samego siebie. – Nikt nie zmusił nikogo do wejścia do tego klubu. Nikt nie zmuszał nikogo do tańca. Nikt nie może ci powiedzieć, żebyś poszedł na scenę, zdjął koszulę i zatańczył – odniósł się Ivanisević do wizyty tenisistów w klubie nocnym, w którym bawili się także kibice.

US Open. Turniej wózkarzy jednak się odbędzie

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Rywalizacja tenisistów na wózkach odbędzie się jednak podczas tegorocznej, wyjątkowej edycji US Open. Pierwotny plan zmagań zakładał brak zmagań „wózkarzy”.

Gdy organizatorzy nowojorskiego szlema podali informacje, że w tym roku turniej się jednak odbędzie, poinformowano również o licznych zmianach, jakie zajdą. Jedną z nich była rezygnacja z rozgrywania turnieju tenisistów na wózkach. Taka decyzja spotkała się z niezadowoleniem środowiska, a tenisiści nazwali ją „obrzydliwą dyskryminacją” czy „kopniakiem w zęby”.

Takie reakcje sprawiły, że organizatorzy US Open postanowili usiąść do rozmów z przedstawicielami zawodników oraz władzami ITF podczas wideokonferencji. Efektem dialogu była informacja, że rywalizacja się jednak odbędzie, w dniach 10-13 września.

Tenisiści na wózkach będą mogli korzystać z obiektów Billie Jean Tennis Center od 7 września. Zostaną poddani tym samym procedurom co uczestnicy turnieju głównego i debliści. Władze Międzynarodowej Federacji Tenisowej muszą jeszcze tylko podjąć decyzję czy za występ przyznają punkty rankingowe.

Czy Jerzy Janowicz ma szansę wrócić na najwyższy poziom gry?

/ Redakcja , źródło: Materiał partnera, foto: Carine06

Jerzy Janowicz był kiedyś wielką nadzieją polskiego tenisa, niestety kontuzje przerwały jego karierę. Od zeszłego roku próbuje wrócić na kort. Dla dobiegającego trzydziestki polskiego tenisisty jest to ostatni moment, by wrócić do czołówki światowego tenisa. Czy mu się to uda?

Tłuste lata

Janowicz pochodzi z Łodzi, urodził się w 1990 roku. Zaczął grać w tenisa w wieku pięciu lat. Najlepszy rok jego kariery przypadł na 2013, kiedy osiągnął półfinał Wimbledonu. Został tym samym pierwszym polskim tenisistą, który w grze pojedynczej w turnieju wielkoszlemowym doszedł tak daleko. Niestety przegrał w finale z Andy’m Murrayem. Po sezonie roku 2013 Janowicz był na 21. miejscu w rankingu ATP – najwyższym w swojej karierze. Już w kolejnym roku spadł na pozycję 43. i jego „tłuste lata” powoli zaczęły mijać. Coraz rzadziej rozstawiano go z wysokim miejscem w turniejach i coraz mniej fanów obstawiało go w zakładach bukmacherskich jako zwycięzcę. Tenis to popularny sport do obstawiania – wszyscy bukmacherzy zagraniczni mają tenis w ofercie.

Kontuzja wykluczyła go z gry

Spadek formy Janowicza związany był z jego pogarszającym się zdrowiem, bo dopadały go kontuzje. W końcu problemy z lewym kolanem wykluczyły go z gry. Do tego doszła kontuzja drugiego kolana i bicepsa. Janowicz przeszedł operację kolana, a także poddał się zabiegowi korekty wzroku. Od 2017 roku Janowicz nie grał zawodowo, przestał być też klasyfikowany w rankingu ATP, bo gdy się nie gra, to z rankingu się wypada. W wolnym czasie od tenisa Janowicz nie tylko leczył kontuzje, ale też oddawał się życiu rodzinnemu. W styczniu 2019 roku jego partnerka, tenisistka Marta Domachowska, urodziła syna.

Pierwszy mecz od ponad 3 lat!

W 2019 roku Janowicz zaczął głośno mówić o tym, że planuje powrót do zawodowej gry od stycznia kolejnego roku. Mocno trenował, by zrealizować swój plan. Ponieważ nie był klasyfikowany w rankingu ATP, to przy starcie w turnieju korzysta z tzw. zamrożonego rankingu. Pierwszy mecz po ponad trzech latach przerwy rozegrał w turnieju rangi Challenger w Rennes w styczniu tego roku, do którego dostał się dzięki dzikiej karcie, którą dali mu organizatorzy. Wygrał w tym meczu z 19-letnim Tomasem Machacem. Uwagę krytyków zwrócił fakt nie tylko wygranej, ale też niezłego stylu gry, a przede wszystkim wytrzymałości Polaka – spotkanie trwało bowiem prawie 3 godziny. W tym samym miesiącu Janowicz zagrał jeszcze w jednym challengerze we Francji. W obu turniejach doszedł jedynie do drugiej rundy. W następnym turnieju ATP Challenger odbywającym się w Pau doszedł do finału, gdzie uległ Łotyszowi Ernestsowi Gulbisowi.

Powołanie do reprezentacji

Janowicz wrócił także w tym roku do gry w reprezentacji – otrzymał powołanie na mecz z Hongkongiem w trakcie Puchar Davisa, który odbywał się w dniach 6-7 marca w Kaliszu. Niestety z racji pandemii, grano przy pustych trybunach, zatem Janowicz nie mógł cieszyć się dopingiem publiczności w pierwszych meczach w barwach biało-czerwonych po tak długiej przerwie.

Powroty w tenisie są trudne

Powrót Janowicza na kort przerwała pandemia, która spowodowała odwołanie wszystkich rozgrywek. Jednak turnieje tenisowe niedługo zostaną wznowione. Czy Janowiczowi uda się w nich jeszcze zabłysnąć? Powrót do odnoszenia sukcesów w tenisie po tak długiej przerwie nie będzie łatwy. To trudniejsze niż np. w piłce nożnej, gdzie można liczyć na wsparcie drużyny. W tenisie liczy się nie tylko przygotowanie fizyczne, ale także mentalność. Trzeba odzyskać pewność siebie na korcie po takiej przerwę. Ponieważ Janowicz wypadł z rankingu ATP, musi zacząć od zera, grając w małych turniejach z nieznanymi przeciwnikami. To może rodzić frustrację. Potrzeba kilku miesięcy ogrania, budowania ponownie mozolnie pozycji, by wrócić do gry na wysokim poziomie. Niezbędna jest zatem cierpliwość, a przede wszystkim ogromna motywacja do gry i głód sukcesów.

Wszystko zależy od zdrowia

Janowiczowi na pewno nie brakuje talentu, wydaje się też być zmotywowany do powrotu na kort, bo planował to już od zeszłego roku, ciężko trenując. Wydaje się zatem, że wszystko będzie zależeć od jego zdrowia i determinacji, by piąć się powoli na szczyt. Jak podsumowuje to Karol Stopa, komentator sport w Eurosporcie: – Wszystko będzie determinowane jego zdrowiem. Powrót na korty w wieku 28 lat może być dla niego bardzo ciężki, bo musi zaczynać praktycznie od zera. Z drugiej strony nie takie historie zdarzały się w sporcie. Pytanie tylko, ile Janowicz ma w sobie determinacji. Jeżeli chęć ponownego zaistnienia jest u niego duża i łodzianin będzie gotów sporo z siebie dać, by wrócić na poważnie do rywalizacji, to wszystko jest możliwe. Teoretycznie można więc sobie wyobrazić jego udany powrót – mówi Stopa w rozmowie ze Sport.pl.

Bertens napisała książkę na cele charytatywne

/ Dominika Opala , źródło: www.tenniswolrdusa.org /własne, foto: AFP

„Tenis z Kiki” – taki tytuł nosi książka napisana przez Kiki Bertens. Holenderka postanowiła produktywnie wykorzystać przerwę w rozgrywkach i we współpracy z pisarką Rene van Hattum i Holenderskim Związkiem Tenisowym stworzyła lekturę dla młodych adeptów tenisa. 

Kiki Bertens, mimo przerwy od tenisa, miała bardzo pracowite ostatnie miesiące. Holenderka skupiła się na pisaniu książki, a jej celem było zainspirowanie dzieci do uprawiania sportu. Podczas czytania lektury będzie się można także dowiedzieć o osiągnięciach Bertens i drodze, jaką musiała przejść, by stać się najwyżej klasyfikowaną Holenderką w historii. Ponadto siódma aktualnie tenisistka na świecie podzieliła się radami treningowymi oraz doświadczeniami z największych turniejów w tourze.

Jestem dumna, że mogę się tym podzielić. Mam nadzieję, że dzięki temu jeszcze więcej dzieci będzie zachwyconych tym pięknym sportem. Bo tenis jest dla każdego! – napisała autorka „Tenis z Kiki” w mediach społecznościowych.

Bertens pracowała nad projektem z pisarką Rene van Hattum i Holenderskim Związkiem Tenisowym. Książka jestdostępna online oraz w holenderskich księgarniach od 24 czerwca. Wpływy z „Tenis z Kiki” trafią do Funduszu Młodzieży na rzecz Sportu i Kultury i pomogą młodym tenisistom.

Wielki mistrz dołączył do Urszuli Radwańskiej oraz Dominiki Cibulkovej

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne, foto: AFP

Boris Becker został ambasadorem Top Level Tennis. W ramach projektu zostanie nagrany dziesięcioodcinkowy materiał. Sześciokrotny mistrz Wielkiego Szlema podzieli się  w nim wiedzą związaną ze szkoleniem tenisistów. Pojawią się w nim również opowieści związane z karierą niemieckiego tenisisty.

Boris Becker to postać nietuzinkowa. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku czarował kibiców zagraniami na korcie. Tenis doprowadził go do ogromnego majątku i statusu gwiazdy oraz celebryty. Przed trzema laty były partner deblowy między innymi Wojciecha Fibaka spadł na dno. Sąd ogłosił jego bankructwo i musiał wyprzedać pamiątki tenisowe.

Od pewnego czasu jeden z najlepszych tenisistów w historii „wraca do gry”. W środowe popołudnie w Warszawie ogłoszono, że były lider światowego rankingu podzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem w ramach projektu Top Level Tennis. Tym samym dołączy do Urszuli Radwańskiej i Dominiki Cibulkovej.

– Jesteśmy szczęśliwi, że możemy współpracować z takimi gwiazdami światowego formatu jak Dominika Cibulkova, Boris Becker czy Urszula Radwańska. Każda z tych postaci oferuje coś innego. Pokazuje tenis od swojej strony. Wspólnym mianownikiem jest propagowanie gry w tenisa i zarażanie nim ludzi na całym świecie – mówił podczas środowej konferencji Tomasz Mrozowski, prezes spółki TopLevelTennis.com S.A.

Oprócz Beckera, Cibukovej i Radwańskiej do projektu zostali zaproszeni również inni wielcy i cenieni specjaliści –  Brad Gilbert (trener, chociażby Andre Agassiego, Andy’ego Roddicka czy Andy’ego Murraya), Marco Panichi (trener przygotowania fizycznego Novaka Dżokovicia), a także Wolfgang Thiem (ojciec i trener Dominika).

– Cieszymy się, że robią to najlepsi w swoim fachu. Nic tak nie motywuje, jak przykłady z życia zwycięzców turniejów wielkoszlemowych. Publikacje kursu planujemy na sierpień 2020 roku – dodaje Artur Górski, wiceprezes spółki, za sprawą której do Warszawy przyjechał sześciokrotny mistrz Wielkiego Szlema, były lider rankingu ATP i mistrz olimpijski w grze podwójnej z Barcelony w jednej osobie.

 

Szczecin. Kolejny dublet Żuka. Kubka najlepsza w turnieju kobiet

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Olimpia Dudek

Kacper Żuk wciąż jest niepokonany w drugiej edycji cyklu LOTOS PZT Polish Tour. W Szczecinie, tak samo jak przed kilkoma dniami w Gdańsku, cieszył się z turniejowego zwycięstwa zarówno w singlu, jak i deblu. Nie odbyły się natomiast finały turnieju kobiecego. W obydwu miała zagrać Anastazja Szoszyna, jednak jej występ uniemożliwił uraz mięśnia przywodziciela.

Kacper Żuk podtrzymał w Szczecinie zwycięską passę i zgarnął kolejne dwa puchary. W finale gry pojedynczej pokonał 7:6(3), 6:7(6), 6:4 Pawła Ciasia. Mecz był bardzo zacięty. Wiele wymian zawodnicy rozegrali na wysokiej intensywności. Co więcej, nie brakowało zwrotów akcji. W tie-breaku drugiego seta Żuk prowadził 4-1 z przewagą podwójnego mini-breaka. W najważniejszych chwilach drugiej partii serwis odmówił mu jednak posłuszeństwa. Najpierw kilkukrotnie nie trafił pierwszym podaniem, a przy piłce setowej dla rywala popełnił podwójny błąd serwisowy.

Jak się później okazało, co się odwlecze, to nie uciecze. Żuk wygrał spotkanie w trzech setach, choć Ciaś prowadził już 4:2 i był dwa gemy od zwycięstwa. Tenisista z Nowego Dworu Mazowieckiego przezwyciężył jednak narastające zmęczenie i zdobył cztery gemy z rzędu, pieczętując zwycięstwo w całych zawodach.

Później Żuk jeszcze ram pojawił się na korcie. Razem z Szymonem Walkowem pokonali w finale gry podwójnej 6:2, 7:5 parę Michał Dembek / Jan Zieliński. Co ciekawe, obu zawodników Żuk pokonał również w półfinałach gry pojedynczej. Dembka w Gdańsku, a Zielińskiego w Szczecinie.

Nie doszło natomiast do finałów w turnieju kobiecym. Z rywalizacji zrezygnowała Anastasja Szoszyna, która podobnie jak Żuk celowała w powtórzenie sukcesu z Gdańska i zwycięstwo w obu konkurencjach. Dziennikarz Marek Furjan przekazał informację, że zawodniczka zmaga się z urazem mięśnia przywodziciela. W związku z tym mistrzynią gry pojedynczej została Martyna Kubka, a triumfatorkami turnieju deblowego zostały Katarzyna Piter i Stefania Rogozińska-Dzik.

Za niespełna dwa tygodnie ruszy trzeci turniej wchodzący w skład cyklu LOTOS PZT Polish Tour. Tym razem czołowi polscy tenisiści rywalizować będą we Wrocławiu. To będzie już ostatni sprawdzian przed Mistrzostwami Polski w Bytomiu.


Wyniki

Finał singla mężczyzn:

Kacper Żuk (1) – Paweł Ciaś (6) 7:6(3), 6:7(6), 6:4

Finał debla mężczyzn:

S. Walków, K. Żuk (1) – M. Dembek, J. Zieliński 6:2, 7:5

Finał singla kobiet:

Martyna Kubka (5) – Anastazja Szoszyna (2) walkower dla Kubki

Finał debla kobiet:

K. Piter, S. Rogozińska-Dzik (2) – P. Kania, A. Szoszyna walkower dla Piter i Rogozińskiej-Dzik

Szczecin. Kubka i Ciaś powalczą w finałach z triumfatorami z Gdańska

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: Olimpia Dudek

We wtorek poznaliśmy finalistów drugiego turnieju z cyklu LOTOS PZT Polish Tour. O mistrzowski tytuł w Szczecinie powalczą Anastazja Szoszyna z Martyną Kubką oraz Kacper Żuk z Pawłem Ciasiem. 

Zawody w Szczecinie wkroczyły w decydującą fazę. We wtorek rozegrano półfinały gry pojedynczej oraz podwójnej. Najwięcej powodów do radości mieli Kacper Żuk i Anastazja Szoszyna. Oboje awansowali do finału w jednej i drugiej specjalności. Tak samo było zresztą kilka dni temu w Gdańsku. Co więcej, oboje tame finały wygrali. W cyklu LOTOS PZT Polish Tour pozostają niepokonani. Obecnie mają na koncie po 12 zwycięstw (7 w singlu i 5 w deblu).

Szoszyna o przedłużenie zwycięskiej serii powalczy ze świetnie spisującą się w Szczecinie Martyną Kubką. Rozstawiona z numerem sześć zawodniczka w drodze do finału straciła tylko sześć gemów. W półfinale ograła 6:2, 6:1 najwyżej rozstawioną Katarzynę Piter. Bardziej wyrównany był drugi półfinał, w którym Szoszyna zmierzyła się z Joanną Zawadzką. Zawodniczka, która kilka tygodni temu otrzymała polskie obywatelstwo, wygrała 6:1, 2:6, 6:3.

Co ciekawe, już we wtorek doszło do starcia Kubki z Szoszyną, tyle tylko, że w turnieju deblowym. Lepsza okazała się podwójna triumfatorka z Gdańska, która wspólnie z Paulą Kanią cieszyła się ze zwycięstwa 0:6, 6:3, 10-3. Partnerką Kubki była Weronika Falkowska. W finale duet Kania/Szoszyna stanie naprzeciwko Katarzyny Piter i Stefanii Rogozińskiej-Dzik.

Finalistami turnieju męskiego zostali natomiast Kacper Żuk i Paweł Ciaś. Pierwszy z wymienionych, rozstawiony w Szczecinie z numerem jeden, pokonał w półfinale 6:2, 3:6, 6:2 Jana Zielińskiego. Z kolei Ciaś wygrał 7:5, 6:3 z Piotrem Gryńkowskim, jedynym nierozstawionym tenisistą, który dotarł do tak zaawansowanego etapu rozgrywek. W finale gry podwójnej najwyżej rozstawieni Szymon Walków i Kacper Żuk spotkają się Michałem Dembkiem i Janem Zielińskim.


Wyniki

Półfinały singla kobiet:

Martyna Kubka (5) – Katarzyna Piter (1) 6:2, 6:1
Anastazja Szoszyna (2) – Joanna Zawadzka (6) 6:1, 2:6, 6:3

Półfinały singla mężczyzn:

Kacper Żuk (1) – Jan Zieliński (4) 6:2, 3:6, 6:2
Paweł Ciaś (6) – Piotr Gryńkowski 7:5, 6:3

Hurkacz zagra w US Open i Roland Garros

/ Szymon Adamski , źródło: własne / Onet, foto: AFP

Hubert Hurkacz po powrocie do rywalizacji nie zamierza się oszczędzać. W wywiadzie dla Onetu poinformował o swoich planach startowych. Najważniejsza informacja jest taka, że nasz najlepszy tenisista zamierza zagrać zarówno w US Open, jak i w Roland Garros. Pomiędzy tymi imprezami będą tylko dwa tygodnie przerwy. 

Hurkacz chce wrócić do rywalizacji najwcześniej jak tylko się da, czyli podczas turnieju w Waszyngtonie. Jednocześnie będzie to pierwsza od pół roku okazja do występu w zawodowych rozgrywkach i przetarcie przed ruszającym dwa tygodnie później US Open. Pomiędzy tymi imprezami Hurkacz zagra jeszcze Western@Southern Open, które w tym roku wyjątkowo odbędzie się nie w Cincinnati, a w Nowym Jorku.

Plan Hurkacza na amerykańską część sezonu:

14-21 sierpnia – Waszyngton
22-29 sierpnia – Nowy Jork (turniej przeniesiony z Cincinnati)
31 sierpnia – 13 września US Open

Po US Open Hurkacz błyskawicznie przeniesie się do Europy. Być może weźmie nawet udział w zawodach w Kitzbuhel, które odbędą się w drugim tygodniu amerykańskiego szlema. Stanie się tak wtedy, jeśli w Nowym Jorku szybko pożegna się z rywalizacją. W związku z tym mamy nadzieję, że rywalizację na Starym Kontynencie wznowi jednak nieco później – 13 września – od turnieju w Madrycie. Tydzień później planuje zagrać w Rzymie, a następnie czeka go występ w ostatnim w tym sezonie Wielkim Szlemie – Roland Garros.

Plan Hurkacz na europejską część sezonu:

8-12 września Kitzbuhel (jeśli odpadnie w US Open na wczesnym etapie)
13-19 września Madryt
20-26 września Rzym
27 września – 11 października Roland Garros

– Będziemy też musieli z trenerem monitorować ilość gry, liczbę turniejów, w których będę występować i to, jak daleko w nich będę dochodził. I wtedy zobaczymy, czy może z jakiejś imprezy się nie wycofamy – powiedział Hurkacz.