Kerber: Wiara w Boga jest dla mnie opoką

/ Dominika Opala , źródło: www.tennisnet.com /własne, foto: AFP

Angelique Kerber czuje, że jej życie spowolniło w związku z zawieszeniem rozgrywek przez pandemię koronawirusa. Obecnie Niemka ma czas i szanse na próbowanie nowych rzeczy, czym podzieliła się w wywiadzie dla magazynu „Emotion”. 

Przerwa w rozgrywkach tenisowych zaskoczyła także Angelique Kerber. Niemka nie mogła rywalizować w turniejach po Australian Open z powodu kontuzji uda i krótko przed pandemią koronawirusa wycofała się z Indian Wells i Miami, zanim imprezy te zostały odwołane. Niemniej jednak tenisistka trenująca w Puszczykowie przyznała w wywiadzie dla „Emotion”, że uczucie, że nie gra w tenisa albo że nie jest w stanie podróżować po świecie jest jak „ostre hamowanie przy pełnej prędkości”.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy tenisiści i tenisistki powrócą na światowe korty. Ta niewiedza jest trudnym wyzwaniem dla profesjonalistów. Podobnie, jak trening bez określonego celu. Dla „Angie” także jest to nietypowa sytuacja, gdyż Kerber uważa cele za bardzo ważne w życiu.

Już jako dziecko wolałam grać o punkty, o lizaki czy lody, a nie tylko, aby przebijać tam i z powrotem – zapewniła trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa. – I we wszystkim, co robię, muszę widzieć sens – dodała.

Kerber ogólnie czerpie zaufanie ze swojego katolickiego wychowania – W trudnych chwilach wiara w Boga jest dla mnie opoką – wyznała mistrzyni Wimbledonu 2018. – Chociaż dla mnie wiara ma różne formy, w grę wchodzi także wiara w siebie i na swój własny sposób. 

Obecnie Kerber ma czas na odnajdywanie nowych ścieżek. 32-latka urodzona w Bremie odkryła miłość do własnej produkcji – To naprawdę świetna zabawa! We własnym odczuciu, coś, co sam ugotujesz ma zupełnie inna wartość niż coś, co zamawiasz – powiedziała była liderka rankingu.

Za dwa tygodnie turniej z udziałem najlepszych czeskich tenisistek

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Podczas gdy pandemia koronawirusa skutecznie uniemożliwia międzynarodową rywalizację, coraz większym uznaniem cieszą się krajowe turnieje. Bardzo ciekawie zapowiada się impreza za naszą południową granicą, w której wystąpić mają niemal wszystkie najlepsze czeskie tenisistki, na czele z Petrą Kvitovą. 

Zawody o Puchar Prezesa Czeskiego Związku Tenisowego odbędą się w dniach 26-28 maja na kortach Sparty Praga. Tych samych, na których od kilku lat rozgrywany jest turniej WTA International. Na kortach twardych będą rywalizować panie, natomiast na ziemnych panowie. Znana jest już większość uczestników. Największa wątpliwość dotyczy udziału sióstr Pliszkovych. Karolina, aktualnie trzecia rakieta rankingu WTA, swój start uzależnia od stanu zdrowia. Wśród awizowanych zawodniczek nie ma natomiast Markety Vondrousovej. Mimo to, obsada turnieju jest bardzo mocna.

Kobiety: Petra Kvitova (12*), Karolina Muchova (26), Barbora Strycova (31), Katerina Siniakova (54), Barbora Krejcikova (115), ew. Karolina Pliszkova (3), Kristyna Pliszkova (69)

Mężczyźni: Jiri Vesely (65), Lukasz Rosol (180), Zdenek Kolar (229), Tomasz Machac (256), Vit Kopriva (320), Michael Vrbensky (405), Jonasz Forejtek (436), Jiri Lehecka (617)

* w nawiasach miejsca w rankingu WTA/ATP

Drabinka zarówno kobiecego, jak i męskiego turnieju będzie rozpisana na osiem nazwisk. We wtorek (26 maja) zostaną rozegrane ćwierćfinały, następnego dnia półfinały, a w czwartek poznamy zwycięzców. Kibice będą mogli śledzić rywalizację wyłącznie w telewizji lub internecie. Wstęp na korty będzie zabroniony.

Na tym jednak nie kończą się dobre wiadomości zza południowej granicy. W czerwcu i lipcu zostaną zorganizowane cztery turnieje charytatywne, w których również udział zapowiadają największe gwiazdy czeskiego tenisa. Pierwszy z nich rozpocznie się 13 czerwca w Pradze i potrwa trzy dni (pozostałe trzy imprezy będą trwały tyle samo). Będą to rozgrywki drużynowe. Do każdego turnieju zostaną zgłoszone cztery zawodniczki + jedna rezerwowa.

Drużyna Karoliny Pliszkovej: Karolina Pliszkova, Kristyna Pliszkova, Marketa Vondrousova (18), Karolina Muchova, Tereza Martincova (133) i Nikola Bartunkova (14-letnia zawodniczka nienotowana jeszcze w rankingu WTA).

Drużyna Petry Kvitovej: Petra Kvitova, Jekaterina Aleksandrowa (27, Rosjanka mieszka i trenuje w Czechach), Katerina Siniakova, Barbora Strycova, Barbora Krejcikova i Linda Fruhvirtova (822).

Te zawody również będą transmitowane w telewizji i internecie, jednak organizatorzy zaznaczają, że jeśli zmienią się przepisy, być może kibice będą mogli pojawić się również na trybunach.

 

Gerard Pique pełen obaw przed tegorocznym finałem Pucharu Davisa

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.sportstar.com, foto: AFP

Finał Pucharu Davisa, który w dniach 23-29 listopada ma zostać rozegrany w Madrycie stoi pod znakiem zapytania. O przebieg tegorocznej edycji obawia się Gerard Pique, właściciel firmy Cosmos.

W ubiegłym roku drużynowe rozgrywki tenisowe mężczyzn odbyły się w nowej formule. Zmiana systemu rywalizacji wywołała ogólnoświatową dyskusję. Od ostatniej edycji za organizacje rozgrywek Pucharu Davisa odpowiada firma Cosmos, której właścicielem jest Gerard Pique, piłkarz FC Barcelony.

Teraz Hiszpan podzielił się swymi obawami dotyczącymi tegorocznej edycji finałów, która w ostatnią dekadę listopada ma zostać rozegrana w Madrycie. Wątpliwości są związane z panującą na świecie pandemią koronawirusa, która torpeduje rozgrywki tenisowe.

– Na bieżąco monitorujemy sytuacje. Obserwujemy, co mówią władze i na co pozwalają, jeżeli chodzi o organizację imprez sportowych. Wielką niewiadomą jest, ilu kibiców będziemy mogli wpuścić na obiekt Caja Magica. Jestem lekkim pesymistą co do organizacji tegorocznych zmagań. Ciężko mi sobie wyobrazić imprezę za zamkniętymi drzwiami – opowiedział w wywiadzie udzielonym telewizji Movistar Pique.

Obrońcami tytułu mistrzowskiego są tenisiści Hiszpanii. W ubiegłorocznym finale rozegranym w Madrycie, reprezentacja z Rafaelem Nadalem w składzie pokonała 2:0 Kanadę.

Obecnie w rozgrywkach tenisowych zarówno męskich, jak i kobiecych trwa przerwa. Jest ona spowodowana pandemią koronawirusa. Rywalizację wstrzymano na początku marca, a powrót planowany jest na połowę lipca. Jednak czy do tego dojdzie, w tej chwili nie wiadomo. Sytuacja jest kontrolowana i decyzje są podejmowane na bieżąco.

 

Jill Craybas produkuje w izolacji maski ochronne

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: WTA, foto: AFP

W czasie pandemii na niespotykaną jak dotąd skalę wzrosło zapotrzebowanie na maseczki i przyłbice ochronne. Z tego powodu wiele firm zajmujących się jak dotąd innymi rzeczami tymczasowo zaczęło produkować te potrzebne produkty. Do produkcji maseczek często przyłączają się także indywidualne osoby. Wśród nich jest była tenisistka Jill Craybas.

Zalecenia, a wielu krajach, tak jak w Polsce – obowiązek zkrywania ust i nosa, sprawiły, że środków ochronnych potrzebuje już nie tylko personel medyczny, ale w zasadzie każdy. By spełnić tak wysokie zapotrzebowanie do produkcji maseczek i przyłbic przyłączył się niemal każdy, kto ma ku temu odpowiednie warunki.

W tym gronie znalazła się również Jill Craybas. Amerykańska tenisistka notowana była niegdyś na 39. miejscu w rankingu WTA. Obecnie mająca 45 lat mieszkanka Californii od kilku lat… produkuje czekoladę. W obecnej sytuacji wraz z mężem i wieloletnim trenerem Rajem Chaudhurim postanowili jednak wesprzeć produkcję środków ochrony osobistej. Tym bardziej, że bliscy Chaudhuriego są lekarzami.

Pierwszą partię maseczek Craybas i jej mąż przekazali bliskim. Tego jak je robić uczyli się z dostępnych w Internecie filmów instruktażowych. Po zabezpieczeniu najbliższych, mając wciąż wiele materiału, kontynuowali produkcję, by wspomóc personel medyczny. Jak dotąd uszyli kilkaset sztuk. Szycie stało się ich głównym zajęciem w czasie izolacji.

Janowicz: mecz z Kubotem był bardziej stresujący niż z Murray’em

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Jerzy Janowicz w programie ,,Mój pierwszy raz” na Kanale Sportowym wspominał pamiętny ćwierćfinał Wimbledonu 2013. Jego rywalem był starszy o osiem lat Łukasz Kubot. – Ten mecz toczył się na innych zasadach – powiedział tenisista z Łodzi. 

Zadaniem Janowicza podczas wywiadu było przypomnienie sobie chwil, kiedy coś w jego karierze wydarzyło się po raz pierwszy. Gdy dostał pytanie o ważne mecze, przed którymi nie zmrużył oka, wyróżnił dwie sytuacje. Zaczął od historii z 2009 roku. Wówczas jako niespełna 20-letni zawodnik po raz pierwszy w karierze awansował do finału challengera. Był tak podekscytowany sukcesem, że miał problemy ze snem, jednak następnego dnia poradził sobie z Edouardem Rogerem-Vasselinem i sięgnął po trofeum.

Cztery lata później wygrał ćwierćfinał Wimbledonu z Łukaszem Kubotem. Przygotowania do tego spotkania również były nerwowe. – Mecz z rodakiem, ćwierćfinał, Wimbledon – to wszystko sprawiło, że ten mecz toczył się na innych zasadach. Było więcej stresu niż przed innymi meczami. Nie spałem przed nim za wiele. Rozmyślałem jak będę grać, co będę robić, jak będę zdobywać punkty… to nie była łatwa noc. Następnego dnia nie byłem jednak zmęczony – wspominał Janowicz. Wygrał tamto spotkanie 7:5, 6:4, 6:4 i osiągnął jeden z największych sukcesów w karierze, awansując do półfinału Wimbledonu. Na tym etapie czekał na niego Andy Murray, faworyt gospodarzy. – Na pewno byłem bardziej zestresowany meczem z Kubotem niż z Murray’em – wyznał łodzianin.

Obecnie Janowicz zajmuje 470. miejsce w rankingu ATP. Na początku 2020 roku wrócił do gry po kilkuletnich problemach z kolanem. Trudne chwile związane z kontuzją przetrwał m.in. dzięki wsparciu trenera Guntera Bresnika. – Gunter powiedział mi, żebym się nie martwił. Że tenisowo jestem tak dobry, że jeśli tylko się wyleczę, wrócę tam, gdzie byłem. Te słowa zdjęła ze mnie presję, którą sam na siebie nałożyłem. Chciałem wracać czym prędzej, najlepiej już, teraz – opowiadał wdzięczny trenerowi Janowicz.

Niestety łodzianinowi nie dane było długo się nacieszyć ponowną możliwością rywalizacji na korcie. Wystąpił w trzech challengerach, później zagrał jeszcze w Pucharze Davisa, a dalsze plany storpedowała pandemia koronawirusa.

Azarenka: muszę odnaleźć balans

/ Anna Niemiec , źródło: www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Wiktoria Azarenka nie myśli jeszcze o zakończeniu kariery. Białorusinka wciąż pracuje nad znalezieniem równowagi pomiędzy grą w tenisa a wychowywaniem syna, ale po zakończeniu kwarantanny planuje wrócić na zawodowe korty.

Mam nadzieję, że będę zdolna do gry, jeśli ta sytuacja nie będzie trwała przez następne dziesięć lat oczywiście – powiedziała dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa w rozmowie z Tennis Channel. – Ostatnio dużo pracowałam nad uporządkowaniem swoich priorytetów. Czuję się winna, gdy idę grać, zamiast spędzać czas z Leo, ale drugiej strony wciąż chcę grać i rywalizować, więc znalezienie balansu będzie kluczowe. To będzie naprawdę duże wyzwanie, ale myślę, że dam radę. Nie grałabym już, gdybym nie uważała, że mogę to robić lepiej niż wcześniej.

Była liderka światowego rankingu zdradziła również, że żywiołowy doping kibiców jest jedną z jej największych motywacji, więc ewentualna gra przy pustych trybunach będzie dla niej wyzwaniem.

Myślę, że bez fanów będzie mi trudno odnaleźć to podekscytowanie i motywację, które zazwyczaj towarzyszą mi na korcie – przyznała 30-latka urodzona w Minsku. – Uważam, że najbardziej waleczni zawodnicy to ci, którzy wychodzą na kort, żeby być w centrum uwagi i  porwać publiczność. Dla mnie brak kibiców na trybunach na pewno będzie dziwny. Z drugiej na treningu nikt nas nie obserwuje, więc nie powinno to znacząco wpłynąć na jakość gry – zakończyła Azarenka.