Wiedeń. Rublow wygrał turniej bez straty seta

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Andriej Rublow nie miał sobie równych w Wiedniu. Dla tenisisty z Moskwy, który dwa tygodnie temu świętował swoje 23. urodziny, to już piąty wygrany turniej w obecnym sezonie. Tym razem nie stracił w całych zawodach ani jednego seta, a w finale pokonał 6:4, 6:4 Lorenzo Sonego.  

Rublow to bez dwóch zdań jedna z najjaśniej świecących gwiazd obecnego sezonu. Rosjanin gra znakomicie i dokłada kolejne trofea do gabloty. Tylko po przerwie spowodowanej pandemią wygrał trzy imprezy rangi ATP 500. Jakby tego było mało, w dwóch największych turniejach, Roland Garros i US Open, dotarł do ćwierćfinału. Sukcesy pozwoliły mu awansować po raz pierwszy w karierze do czołowej 10 rankingu ATP i zagwarantowały udział w wieńczących sezon Finałach ATP.

W wiedeńskim finale przeciwko Lorenzo Sonego Rosjanin był faworytem, ale o zlekceważeniu przeciwnika nie mogło być mowy. Włoch rozgrywał turniej życia i jako ,,szczęśliwy przegrany” z kwalifikacji zrobił furorę w turnieju głównym. Uwagę zwrócił na siebie przede wszystkim ogrywając bezlitośnie Novaka Dżokovicia, ale polscy kibice pamiętają też jego zwycięstwo nad Hubertem Hurkaczem.

Kluczem do zwycięstwa w finale była świetna postawa Rublowa przy własnym podaniu. Wszystko układało się w tych gemach po jego myśli. Zdecydowaną większość wygrał do 0 lub do 15. Problemy miał tylko raz. Przy stanie 5:4 w pierwszym secie musiał bronić dwóch break-pointów. Udało mu się, a po chwili wykorzystał pierwszą piłkę setową.

W drugiej partii zawodnicy długo szli łeb w łeb, ale w dziewiątym gemie Sonego nie dał rady utrzymać własnego podania. To mogło skończyć się tylko w jeden sposób. Po zmianie stron Rublow dołożył brakującego gema, a sędzia ogłosił go zwycięzcą trwającego godzinę i 20 minut starcia.

Przed Rublowem jeszcze dwa starty w tym sezonie: turniej ATP Masters 1000 w Paruży i ATP Finals w Londynie. Biorąc pod uwagę, w jakiej jest formie, na pewno włączy się w nich do walki o zwycięstwo. Ewentualny triumf w którymś z nich, byłby jego największym sukcesem w karierze.

Na razie Rublow kolekcjonuje zwycięstwa w zawodach ATP 500. Dzięki zwycięstwu moskwianin umocnił się na ósmym miejscu w rankingu ATP.

 


Wyniki

Finał:

Andriej Rublow (Rosja, 5) – Lorenzo Sonego (Włochy) 6:4, 6:4

ITF. Żuk i Falkowska potwierdzili dobrą dyspozycję

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: PZT

Kacper Żuk wygrał zawody ITF w Portugalii (pula nagród: 25 tys. dolarów), a Weronika Falkowska dotarła do finału w Tunezji (15 tys. dolarów). Obydwoje notują świetne wyniki po pandemicznej przerwie i są wyróżniającymi się postaciami na swoim poziomie rozgrywkowym. Sukcesy zaowocują awansem w rankingach i poprawą ,,życiówek”. 

Dla Żuka turnieje ITF robią się powoli za małe. Gdzie nie pojawi się tenisista z Nowego Dworu Mazowieckiego, stamtąd wraca z trofeum. Z ostatnich pięciu turniejów tej rangi, nasz reprezentant wygrał cztery. Obecnie może poszczycić się serią dziesięciu wygranych meczów z rzędu. Przed tygodniem triumfował w Hamburgu, a teraz cieszy się ze zwycięstwa w Vale do Lobo. W finale pokonał 6:4, 6:3 Portugalczyka Nuno Borgesa.

Za zwycięstwo Żuk otrzyma 20 punktów do rankingu ATP. W poniedziałek doliczone zostaną mu jednak punkty za zwycięstwo z poprzedniego tygodnia. Punkty za wygranie zawodów w Portugalii powędrują na jego konto dopiero za osiem dni. Pozwoli mu to awansować na najwyższe miejsce w karierze – okolice 260. pozycji.

,,Życiówkę” pobije również Weronika Falkowska, która od trzech tygodni bardzo dobrze radzi sobie w Tunezji. W dwóch z trzech turniejów dotarła do finału w grze pojedynczej, a jeszcze lepiej wiodło jej się w grze podwójnej. W tej specjalności wywalczyła jeden tytuł i dwa razy grała w finale.

Zdobyte punkty zaowocują awansem Falkowskiej w okolice 770. miejsca (w tym przypadku punkty również zostaną doliczone z tygodniowym opóźnieniem).

Wiedeń. Zwycięstwo Kubota i Melo w finale!

/ Natalia Kupsik , źródło: własne, foto: AFP

Łukasz Kubot i Marcelo Melo po raz trzeci w karierze sięgnęli po trofeum mistrzowskie turnieju ATP 500 w Wiedniu. Mimo zaciętego pojedynku z Jamie’em Murray’em i Nealem Skupskim polsko-brazylijski debel nie stracił w finale nawet seta.

Bezpośrednio po wczorajszym półfinale Łukasz Kubot i Marcelo Melo podkreślali, że w niedzielę postarają się zrobić co w swojej mocy, by uniknąć nerwowego początku zmagań. Niestety planu tego nie udało się im zrealizować. Już w drugim gemie ich rywale ruszyli do ataku i błyskawicznie zanotowali przełamanie. Polsko-brazylijski duet odpowiedział jednak równie skutecznie, szybko wyrównując wynik na 2-2. Niedługo potem debel z naszym reprezentantem w składzie sam wypracował dwie okazje na objęcie prowadzenia w meczu, ale żadnej z nich nie udało się wykorzystać.

Ósmego gema Łukasz Kubot i Marcelo Melo wygrali „na sucho”, a w następnym sprawili Murray’owi i Skupskiemu spore problemy. Kolejne wymiany rozstrzygnęły się jednak na korzyść serwujących i o losach pierwszego seta zadecydować musiał tie break. Na tym etapie na brak przełamań nie można było narzekać. Oba duety notowały je niemal naprzemiennie, ale jako pierwsi piłkę na wagę seta wywalczyli Kubot i Melo. Doświadczeni zawodnicy tak wypracowanej okazji nie zaprzepaścili i to oni na swoim koncie zapisali partię otwarcia.

Początek drugiej odsłony spotkania ponownie dostarczył kibicom polsko-brazylijskiej pary sporo emocji. Jamie Murray i Neal Skupski z dużą determinacją zaatakowali serwis rywali, błyskawicznie wychodząc na prowadzenie. Kubot i Melo zareagowali jednak w najlepszy możliwy sposób i już po chwili odrobili straty. Kolejne gemy padały łupem serwujących, ale od stanu 3-2 w ich wygrywanie obie pary wkładać musiały sporo sił. Polsko-brazylijski debel przewagę osiągnął w wymarzonym, jak się wydawało momencie spotkania. W ósmym gemie Brytyjczycy stracili serwis, a na tablicy pojawił się obiecujący rezultat 5-3.

Stojący pod ścianą Murray i Skupski w imponującym stylu udźwignęli jeszcze ciążącą na nich presję i zanotowali powrotnego breaka. Na kolejną okazję na korzystne dla Kubota i Melo rozstrzygnięcie losów spotkania nie musieliśmy jednak długo czekać. Najpierw Polak i Brazylijczyk na swoim koncie zapisali przełamanie na 6-5, by niedługo potem cieszyć się z pierwszych piłek meczowych. Ich rywale nie złożyli broni, ale musieli ostatecznie uznać wyższość rozstawionego z numerem trzecim duetu.


Wyniki

Łukasz Kubot (Polska), Marcelo Melo (Brazylia) – Jamie Murray (Wielka Brytania), Neal Skupski (Wielka Brytania) – 7-6 (5), 7-5,

Nur-Sułtan. Pierwszy tytuł Millmana

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W finale turnieju w Nur-Sułtanie John Millman pokonał Adriana Mannarino. Dla 31-letniego Australijczyka to dopiero pierwszy triumf w turnieju ATP Tour. Dla Francuza jest to natomiast już dziewiąty przegrany finał spośród dziesięciu jakie rozegrał.

Można się było spodziewać, że starcie turniejowej „trójki” z „czwórką” będzie wyrównane i w pierwszej partii rzeczywiście takie było. Przez większość seta serwujący dość pewnie utrzymywali swoje podanie. Sporo emocji było jednak w końcówce. Najpierw Millman z trudem obronił się przed przełamaniami na 5:4 oraz 6:5 dla Francuza. Potem, kiedy wydawało się, że do rozstrzygnięcia potrzebny będzie tiebreak, sam wywalczył piłkę setową przy podaniu Mannarino i zdołał ją wykorzystać.

Ewidentnie podcięło to skrzydła wyżej notowanemu tenisiście. W drugiej części spotkania stać go było na wygranie zaledwie jednego gema. Tym samym Millman w swoim trzecim finale turnieju ATP sięgnął po pierwszy tytuł. Poprzednio bliski triumfu był w 2018 roku w Budapeszcie i przed rokiem w Tokio. Tymczasem dla 32-letniego Mannarino był to już dziesiąty finał turnieju ATP, lecz skuteczność Francuza w meczach o puchar pozostawia wiele do życzenia. Wygrać zdołał tylko raz. W 2019 roku w 's-Hertogenbosch pokonał Jordana Thompsona. Co ciekawe Mannarino już po raz czwarty mierzył się w finale z reprezentantem Australii.


Wyniki

Finał Singla

John Millman (Australia, 4) – Adrian Mannarino (Francja, 3) 7:5, 6:1