Ranking WTA. Kawa puka do top 100

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Katarzyna Kawa jest coraz bliżej awansu do top 100 najlepszych tenisistek świata. Swoje pozycje w tym gronie utrzymały w najnowszym notowaniu Iga Świątek i Magda Linette.

Dwie pierwszy rakiety Polski już jakiś czas temu zakończyły tegoroczne występy. Pierwsza polska mistrzyni wielkoszlemowa wciąż jest 17. rakietą świata, a poznanianka zajmuje pozycję 40. Do grona stu najlepszych singlistek świata coraz bliżej ma Katarzyna Kawa. Tenisistka z Wielkopolski ma za sobą udany występ w zawodach rangi ITF w Charleston. Doszła tam do finału. Taki wynik pozwolił niespełna 28-letniej tenisistce awansować na najwyższe w karierze – 112. miejsce.

Żadne zmiany nie zaszły w top 10 rankingu. Liderką na koniec sezonu jest Ashleigh Barty, a dziesiątkę zamyka Serena Williams. Miejsce Amerykanki może się jeszcze jednak zmienić w kolejnym notowaniu. Zależy to od występu Aryny Sabałenki, która jest gwiazdą imprezy rozgrywanej w dniach 9-15 listopada w Linzu.

Ranking ATP. Hurkacz w top 100, Nadal z rekordem

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz przesunął się o jedną pozycję w dół w najnowszym notowaniu rankingu singlistów ATP. Z kolei w deblu po zwycięstwie w paryskim turnieju tenisista z Wrocławia awansował do czołowej setki zestawienia. Na najwyższym miejscu w karierze ponownie znalazł się Kacper Żuk. 

Przed tygodniem tenisistę z Nowego Dworu Mazowieckiego notowano na 272. pozycji na świecie. W tym tygodniu 21-latek z Nowego Dworu Mazowieckiego jest na miejscu 259. miejscu. Awans zawdzięcza dopisaniu punktów za zwycięstwo w imprezie rangi ITF w Vale do Lobo. Najlepszy obecnie polski tenisista – Hubert Hurkacz – singlowy występ w Paryżu zakończył na pierwszej rundzie. To sprawiło, że w poniedziałkowym notowaniu przesunął się z miejsca 33. na 34. Lokatę 106. utrzymał z kolei Kamil Majchrzak.

Niewielkie zmiany zaszły w top 10 rankingu. Na czwarte miejsce awansował Daniił Miedwiediew. Od zwycięzcy singlowego z Paryża wyżej notowani są obecnie tylko Novak Dżoković, Rafael Nadal i Dominic Thiem. Ten drugi rozpoczął właśnie 790. tydzień z rzędu w czołowej dziesiątce rankingu. Tym samym wyprzedził Jimmiego Connorsa i został samodzielnym liderem tego rankingu. Trzecim zawodnikiem z najdłuższym stażem tygodni z rzędu wśród dziesięciu najlepszych tenisistów świata jest Roger Federer, który w poniedziałkowym notowaniu najlepszych tenisistów świata spadł na piąte miejsce.

Polscy kibice mają powody do radości, patrząc na ranking deblowy. Doskonały występ duetu Łukasz Kubot / Marcelo Melo w hali Bercy sprawił, że polsko-brazylijski tandem zagwarantował sobie bilety do londyńskiego ATP Finals. Dzięki występowi w półfinale Polak i Brazylijczyk zajmują obecnie ex aequo szóste miejsce wśród najlepszych deblistów świata. Z kolei na miejsce 72. tego zestawienia awansował Hubert Hurkacz. To dzięki zwycięstwu deblowemu wraz z Felixem Augerem-Aliassimem.

Zverev nie przejmuje się zarzutami. ,,Jest świetnie”

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Alexander Zverev w ostatnich dniach jest na świeczniku z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze prezentuje najlepszy tenis od dawna, co pozwoliło mu dotrzeć do finału w trzech turniejach z rzędu. Po drugie wszyscy oczekują od niego ustosunkowania się do zarzutów Olgi Szarypowej. Była partnerka tenisisty twierdzi, że ten znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie.  

Poprzednia środa na pewno była trudnym dniem dla Alexandra Zvereva. Jego dawna sympatia Olga Szarypowa opublikowała na Instagramie post, w którym opisała dramatyczne chwile z ich związku. – Zostałam zaatakowana i nie będę już siedziała cicho. Starał się udusić mnie poduszką, uderzał moją głową o ścianę, wykręcał mi ręce. Bałam się o swoje życie – relacjonowała była rosyjska tenisistka, która jednak tylko dwa razy wystąpiła w zawodowych turniejach. W rankingu juniorskim wspięła się najwyżej na 287. miejsce. W wielkim tenisowym świecie i szerokiej publiczności była znana wyłącznie jako dziewczyna Zvereva.

Tego dnia do mediów przedostała się jeszcze jedna ważna informacja dotycząca życia prywatnego tenisisty. Brenda Patea, kolejna wybranka hamburczyka, ogłosiła, że jest z nim w ciąży. W tym przypadku wszystko przebiega jednak polubownie. Oboje rodzice cieszą się na myśl o narodzinach dziecka i choć nie łączy ich już miłość, pozostają ze sobą w dobrych stosunkach.

Dookoła Zvereva dużo się dzieje, natomiast on sam zachowuje nadzwyczajny spokój. O ile na korcie ta taktyka się sprawdza, o tyle poza nim zaskakuje i przysparza mu wrogów nawet wśród dotychczasowych kibiców. – Wiem, że w tej chwili jest wielu ludzi, którzy będą próbowali zetrzeć uśmiech z mojej twarzy, ale nadal uśmiecham się pod tą maską. Wszystko układa się świetne na korcie i poza nim. W moim życiu wszystko jest super, niedługo zostanę ojcem – powiedział Zverev na konferencji prasowej po finale z Daniiłem Miedwiediewem. Dobra mina do złej gry, a może przekonanie o braku własnej winy w całym zamieszaniu? Za wcześnie, żeby to oceniać, natomiast niektórym kibicom nie podoba się takie zachowanie Niemca.

– Nawet jeśli jesteś niewinny, sposób, w jaki zachowywałeś się dzisiaj, był haniebny. Nie tylko w stosunku do fanów tenisa, ale wszystkich, którzy padli ofiarą przemocy – napisała jedna z fanek. – Nie zachowuj się, jakby to nie było poważne. Nie zachowuj się tak, jakby można było odrzucać takie zarzuty, jakby to był żart. To nie jest w porządku, a ofiary zasługują na lepsze traktowanie – dodał od siebie inny kibic. Komentarzy w podobnym tonie było więcej. Niektóre z nich zostały opatrzone hasztagiem #IStandWithOlya.

Podczas gdy Zverev cieszył się z kolejnych zwycięstw w Paryżu, w prasie pojawiło się wiele artykułów na jego temat. Wbrew oczekiwaniom Niemca, nie wszystkie dotyczyły forhendów i bekhendów. W znakomitej większości można było za to przeczytać cytaty z wywiadu, którego Szarypowa udzieliła Benowi Rothenbergowi. Tym razem Rosjanka opisała awantury z byłym partnerem bardziej szczegółowo. Zdradziła też, że z ich powodu próbowała popełnić samobójstwo. Czas spędzony ze Zverevem nazwała piekłem, a za najbardziej dramatyczne uznała wydarzenia z Nowego Jorku, od których odważyła się rozpocząć historię w poście na Instagramie. Według jej relacji, Zverev już wcześniej dopuszczał się jednak aktów przemocy. – Bałam się o swoje życie – dosadnie podsumowała.

Zverev szybko przystąpił do obrony, tłumacząc, że zarzuty Szarypowej są bezpodstawne i bardzo go zasmucają. Udany turniej w Paryżu dał mu powody do radości na polu zawodowym, natomiast zastanawia optymistyczne spojrzenie Niemca na sprawy prywatne. Nie wygląda jak osoba, nad którą zgromadziły się ciemne chmury. Można wręcz odnieść wrażenie, że u Zvereva ani na moment nie zaszło słońce.

Ze sportowego punktu widzenia może to dobrze, że Niemiec nie załamał się oskarżeniami byłej partnerki. Przypomnijmy, że w 2019 roku wiele niepowodzeń tenisowych zrzucił właśnie na karb problemów osobistych. Wówczas chodziło między innymi o chorobę ojca, kłótnie z byłym agentem, ale też rozstanie się z Szarypową.

Skoro wtedy bardzo negatywnie odbiło się to na jego wynikach, można było się spodziewać, że i tym razem obniży loty. Nic takiego się jednak nie stało. Zverev poszedł za ciosem i po wygraniu dwóch turniejów w Kolonii, dotarł do finału w znacznie większych zawodach w Paryżu. Gdyby nie zabrakło mu sił w końcówce, być może sięgnąłby po trofeum. Ostatecznie przegrał jednak 7:5, 4:6, 1:6 z Daniiłem Miedwiediewem. Zverev po meczu narzekał na ,,dziwny ból w udzie”, ale nie chciał nim tłumaczyć porażki. Po finale w Paryżu szybko przeniósł się do Londynu, gdzie czeka już na start ATP Finals.

Elitarna impreza dla ośmiu najlepszych zawodników mijającego sezonu rozpocznie się w niedzielę. Zverev wie, jak smakuje zwycięstwo w niej. Piękne chwile przeżywał dwa lata temu, według niektórych ekspertów prezentując wtedy najlepszy tenis w karierze. Obecna dyspozycja upoważnia go, by i tym razem walczyć o zwycięstwo.

Ostatni rok madryckiego Mastersa?

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.ubitennis.net/www.essentiallysports.com, foto: AFP

Dziennikarze rumuńskiego portalu ProSport przekonują, że Ion Tiriac pojawił się niedawno w berlińskim ratuszu, by przeprowadzić rozmowę z burmistrzem miasta. Powodem spotkania miała być propozycja zmiany lokalizacji turnieju Mutua Madrid Open.

Prestiżowe zawody rangi Masters 1000 w stolicy Hiszpanii rozgrywane są już od osiemnastu lat, a w tym roku za sprawą wybuchu pandemii nie odbyły się po raz pierwszy w historii. Nie sposób było więc nie odnieść wrażenia, że madryckie święto tenisa na dobre wpisać zdążyło się już do kalendarza tenisowych rozgrywek. Spore wątpliwości co do przyszłości toczonych tam dotychczas bez przeszkód zmagań zasiały jednak informacje napływające zza kuluarów tenisowego świata. Zgodnie z ich treścią właściciel Mutua Madrid Open we wtorek uczestniczyć miał w dyskusjach na temat przeniesienia turnieju do innej europejskiej stolicy.

Jak przeczytać możemy w rumuńskich mediach Ion Tiriac poważnie rozważa, aby od roku 2022, kiedy to kończy się wiążąca go z władzami miasta Madrytu umowa, nową areną turniejowej rywalizacji uczynić Berlin. Z tego powodu były tenisista spotkać miał się niedawno ze stojącym aktualnie na czele stolicy Niemiec Michaelem Mullerem. Co ciekawe w roli organizatora rozmów wspominanej dwójki wymienia się ambasadora Rumunii w Niemczech – Emila Hurezeanu.

Nie ma wątpliwości co do tego, że ewentualne dojście negocjacji do skutku dla dotychczasowego miasta-gospodarza zawodów byłoby potężnym ciosem. Madrycki „tysięcznik” to najbardziej prestiżowy spośród hiszpańskich turniejów, co roku cieszący się popularnością wśród czołowych tenisistów i tenisistek rankingu. To także stały punkt na mapie startów Rafaela Nadala, który grając przed własną publicznością triumfował tam dotychczas z rekordową częstotliwością. Urodzony na Majorce zawodnik na koncie ma już pięć wywalczonych podczas Mutua Madrid Open tytułów.

Goerges: poziom gry jest teraz znacznie wyższy niż 5 lat temu

/ Szymon Adamski , źródło: własne / WTA Insider Podcast, foto: AFP

W najnowszym podcaście WTA Insider Julia Goerges opowiedziała o zakończonej kilka tygodni temu karierze zawodowej tenisistki. 32-letnia Niemka wróciła pamięcią m.in. do turnieju w Stuttgarcie sprzed 9 lat, kiedy odniosła najcenniejsze turniejowe zwycięstwo. Pokusiła się też o ocenę, że wtedy poziom rywalizacji w kobiecych rozgrywkach był na niższym poziomie niż obecnie.

O zakończeniu kariery Julia Goerges poinformowała dokładnie 21 października, niespełna dwa tygodnie przed swoimi 32. urodzinami. Z jednej strony późno, bo sama pierwotnie zakładała, że skończy grać w wieku 30 lat. Z drugiej strony wcześnie, ponieważ w momencie podjęcia ostatecznej decyzji była 45. rakietą świata i drugą siłą kobiecego tenisa u naszych sąsiadów z zachodu. Wyżej od niej była tylko Angelique Kerber, a mowa przecież o kraju, który każdego roku zaopatrza zawodowe rozgrywki w kilka nieznanych wcześniej szerszemu gronu postaci. W niemieckim tenisie w wydaniu kobiecym zmiana pokoleniowa zachodzi jednak pomału i niemrawo. Po zakończeniu kariery przez Goerges czterema najwyżej notowanymi tenisistkami wciąż są jej rówieśniczki lub rok starsze koleżanki. Julia nie zamierzała czekać aż młodzież doszlusuje do weteranek.

– To szczególny moment z uwagi na to, co dzieje się na świecie. Musiałam zacząć dostrzegać, że w życiu jest też coś innego niż tenis. Jestem częścią rozgrywek WTA od 15 lat i przez ten czas zrezygnowałem z wielu rzeczy, które chciałam robić. Myślę, że nadszedł czas, aby spędzić więcej czasu z rodziną i przyjaciółmi – wyjaśniła tenisistka z Bad Oldesloe, która, tylko w singlu, rozegrała 818 zawodowych spotkań.

Goerges zakończyła karierę i odsunęła się w cień, a jej codzienność nie jest już podyktowana tenisowymi obowiązkami. To nie znaczy jednak, że korty omija szerokim łukiem. – Po prostu nie będę już uczestniczyć w zawodach. Nadal jednak trenuję, ale bez stresu związanego z podróżami i występami w turniejach – zdradziła Niemka. Następnie pokusiła się o głębszą analizę własnych ambicji w połączeniu z planem treningowym. – Zawsze czułem potrzebę doskonalenia się i codziennego wychodzenia na kort, aby ciężko pracować. W pewnym momencie zaczęłam jednak czuć się dobrze, grając przez maksymalnie trzy lub cztery dni z rzędu. Przez resztę tygodnia wolałam nie podnosić rakiety i koncentrować się na przygotowaniu fizycznym. Z jednej strony pomogło mi to, bo byłam w lepszej kondycji psychicznej. Z drugiej strony zdałam sobie jednak sprawę, że nie mogę tak postępować cały rok, ponieważ nie byłabym w stanie osiągnąć poziomu, który sobie wyznaczyłam.

Po raz ostatni w finale zawodów WTA Niemka zagrała 20 października 2019 roku. Wtedy akurat uległa Jelenie Ostapenko, ale siedmiokrotnie sama wychodziła zwycięsko z najważniejszych pojedynków. Pięć tytułów zdobyła w latach 2017-2019. To o tyle ciekawe, że sama jest zdania, iż ostatnimi czasy poziom kobiecego tenisa jest wyższy niż na początku drugiej dekady XXI wieku. – Poziom jest teraz znacznie wyższy niż pięć czy siedem lat temu. Nie miałoby sensu pozostawanie w pierwszej setce, ponieważ jeśli coś robię, chcę to zrobić na 100 lub 110 procent – powiedziała ambitna Niemka. W ten sposób pochwaliła też po cichu samą siebie. Udany był dla niej chociażby sezon 2018. W kwietniu tamtego roku była nawet dziewiątą tenisistką świata.

Goerges w trakcie rozmowy wróciła też pamięcią do 2011 roku i sukcesu w Stuttgarcie. Niewiele osób spodziewało się wówczas po niej, że przełamie trwającą 17 lat niemoc reprezentantek gospodarzy. – Kiedy wygrałam w Stuttgarcie w 2011 roku, potrzebowałem dzikiej karty, bo byłem 36. w rankingu, a turniej zawsze miał bardzo dobrą obsadę. Nawet taki ranking nie wystarczał, aby znaleźć się w drabince głównej. W finale z Caroline Wozniacki dokonałam dobrych wyborów taktycznych. Moja gra zawsze sprawiała jej problemy. Myślę, że Caroline nigdy nie lubiła się ze mną mierzyć. Stoczyłyśmy kilka wspaniałych pojedynków – wspominała była tenisistka.

Ostatni mecz Goerges rozegrała podczas tegorocznego Roland Garros. W pierwszej rundzie pokonała rozstawioną z numerem ,,19″ Alison Riske, ale później nie poszła za ciosem i w kolejnym spotkaniu uległa rodaczce Laurze Siegemund. Paryskie korty to dla niej szczególne miejsce. W 2014 roku rozegrała na nich jedyny w karierze wielkoszlemowy finał. W parze z Nenadem Zimonjiciem ulegli jednak Annie-Lenie Groenefeld i Jeanowi-Julienowi Rojerowi.