Toni Nadal w zarządzie FC Barcelony?

/ Dominika Opala , źródło: www.tennisworldusa.org/ www.atptour.com, foto: AFP

Victor Font, jeden z kandydatów na prezydenta FC Barcelony, ogłosił, że jeśli uda mu się wygrać wybory, to jednym z członków jego sztabu będzie Toni Nadal. Wujek „Rafy” z pewnością będzie znacznym wzmocnieniem tej kandydatury z uwagi na doświadczenie w sporcie. 

Po tym, jak Josep Maria Bartomeu zrezygnował z funkcji prezydenta klubu FC Barcelona, na to stanowisko pojawili się inni kandydaci. Jednym z nich jest Victor Font, uważany za głównego faworyta. To z jego inicjatywy miałby nastąpić transfer ze świata tenisa do świata piłki nożnej. Hiszpan poinformował, że jeśli wygra wybory to w jego sztabie znajdzie się Toni Nadal, wujek i były trener „Rafy”.

„Uncle Toni”, który jest jednym z głównych autorów sukcesów Rafaela Nadala miałby znaleźć się w zarządzie FC Barcelony. Miałby doradzać w zakresie wartości i mierzenia się z przeciwnościami. Z pewnością jego nazwisko może przyciągnąć członków klubu, który przeżywa aktualnie trudny czas.

Toni Nadal, którego brat Miguel Angel grał przed laty w Barcelonie, jest obecnie dyrektorem Rafa Nadal Academy i jednym z najważniejszych trenerów.

To byłby zaszczyt. Jestem podekscytowany, że mogę wnieść coś do Barcelony. Messi? Nie może być tak, że najlepszy piłkarz jest niezadowolony i chce odejść. Zrobimy wszystko, żeby go zatrzymać – zapewnił Toni Nadal w rozmowie z „El Espanol”.

Z kolei odwrotny transfer, ze świata piłki nożnej do świata tenisa, miał miejsce w przypadku Daniele Sano. ATP ogłosiło, że Włoch został dyrektorem ds. biznesu w ATP. Funkcję zacznie pełnić od 1. grudnia.

Sano będzie nadzorować wszystkie działania związane z partnerstwami handlowymi, globalną sprzedażą, marketingiem, PR i rozwojem biznesowym ATP. 44-latek ma bogate doświadczenie w tych dziedzinie marketingu sportowego, gdyż wcześniej obejmował stanowiska kierownicze i doradcze w różnych organizacjach sportowych, w tym w klubie AS Roma.

ATP jest jedną z najbardziej ekscytujących organizacji sportowych na świecie i ma bardzo obiecujące korzyści biznesowe. Będąc związanym ze sportem przez całą moją karierę i jako wieloletni fan sportu, nie mogę doczekać się, aby wnieść moje doświadczenie i wiedzę branżową – powiedział Sano.

50 lat ATP Finals. Od Stana Smitha do…

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP / atpworldtour.com

Organizatorzy Nitto ATP Finals poinformowali, jak będą nazywać się grupy, do których w czwartek zostaną przydzieleni najlepsi singliści i debliści dobiegającego końca sezonu. Ze względu na okrągłe urodziny elitarnego turnieju nazwiska legend zostały częściowo wyparte przez… liczby i nazwy miejscowości. 

Lider rankingu ATP, Novak Dżoković trafi do grupy ,,Tokio 1970″, z kolei znajdujący się za jego plecami Rafael Nadal będzie rywalizował w grupie ,,Londyn 2020″. Jak nie trudno się domyśleć, to szczególne daty dla ATP Finals. W 1970 roku, właśnie w stolicy Japonii, rozegrano pierwszą edycję tego turnieju. Wygrał ją Amerykanin Stan Smith. Impreza w niewielkim stopniu przypominała to, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić w ostatnich latach. Smith wspomina panujący w hali chłód (turniej rozgrywany był w grudniu, a hala nie miała ogrzewania), czy utrudnione przygotowania – zawodnicy trenowali na kortach ziemnych, natomiast na punkty rywalizowali na o wiele szybszej, sztucznej nawierzchni. Mimo wszystko, przeważają miłe wspomnienia. – Jestem bardzo dumny z tego, że zostałem pierwszym zwycięzcą imprezy Masters. Przypadła na istotny etap mojej kariery – mówi Smith, który później zwyciężał jeszcze w US Open i Wimbledonie.

Co do nadchodzącej edycji, niezależnie, jakie rozstrzygnięcia w niej zapadną, na pewno zostanie zapamiętana jako zakończenie londyńskiego rozdziału, jednego z dłuższych w historii ATP Finals. Najlepsi tenisiści zjeżdżają do stolicy Wielkiej Brytanii na koniec sezonu nieprzerwanie od 2009 roku. Tylko w Nowym Jorku ścisła czołówka pojawiała się częściej, bo 13 razy. Od przyszłego roku gospodarzem zawodów będzie Turyn.

Kto w tym roku sięgnie po tytuł? Nie ma jednego faworyta. Dużą niespodzianką byłoby jedynie zwycięstwo debiutującego Diego Schwartzmana. Pozostali tworzą bardzo wyrównaną stawkę i dużo będzie zależało chociażby od tego, jak przebiegnie czwartkowe losowanie.

Do grupy Dżokovicia zostanie dolosowanych trzech tenisistów z każdej pary: Dominic Thiem / Daniił Miedwiediew, Alexander Zverev / Stefanos Tsitsipas, Andriej Rublow / Diego Schwartzman. Analogicznie wygląda sytuacja w przypadku grupy ,,Londyn 2020″ i Rafaela Nadala. Tytułu będzie bronić Tstitsipas, ale smak zwycięstwa w ATP Finals znają również Dżoković (i to bardzo dobrze, wygrał 5 razy) oraz Zverev.

W Londynie rywalizować będą również debliści. Mate Pavić i Bruno Soares znajdą się w grupie Boba Bryana, natomiast Rajeev Ram i Joe Salisbury w grupie Mike’a Bryana. Amerykańscy bracia w tym roku zdecydowali się zakończyć bogate kariery. W ATP Finals triumfowali wspólnie 4 razy. Mike ma na koncie jeden tytuł więcej, ponieważ przed dwoma laty wygrał razem z Jackiem Sockiem.

Polscy kibice najbardziej liczą na dobre występy Łukasza Kubota i Marcelo Melo. Polsko-brazylijski duet już po raz czwarty stanie do walki w prestiżowych zawodach. Najbliżej szczęścia był w debiucie, kiedy dopiero w finale uległ Henriemu Kontinenowi i Johnowi Peersowi. Bliscy wywalczenia tytułu byli też Mariusz Fyrstneberg i Marcin Matkowski (finał w 2011), a także Wojciech Fibak w latach 70-tych (dwa razy grał w finale debla i raz w finale singla).

Bratysława. Majchrzak rozbił reprezentanta gospodarzy

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Kamil Majchrzak nie miał żadnych problemów z awansem do drugiej rundy challengera Peugeot Slovak Open. Polak nie dał szans Alexowi Molcanowi.

Słowak, który w 2015 roku wspólnie z Hubertem Hurkaczem dotarł do finału juniorskiego Australian Open w grze podwójnej, w turnieju wystąpił dzięki „dzikiej karcie”. Reprezentant gospodarzy sklasyfikowany na 304. miejscu w światowym rankingu we wtorek nie był w stanie przeciwstawić się Majchrzakowi. W pierwszej partii 24-latek z Piotrkowa Trybunalskiego dwukrotnie przełamał rywala, a w drugiej odsłonie meczu od stanu 1:1 wygrał pięć gemów z rzędu i po 55 minutach zakończył spotkanie.

Rywalem Kamila Majchrzaka w drugiej rundzie imprezy z pulą nagród 44 820 euro będzie Tomas Machac.

W Bratysławie w turnieju gry podwójnej wezmą udział Karol Drzewiecki i Szymon Walków.


Wyniki

Pierwsza runda singla

Kamila Majchrzak (Polska, 3) – Alex Molcan (Słowacja, WC) 6:2 6:1

Sabine Lisicki ponownie kontuzjowana. Upadek wyglądał poważnie

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.tennisnet.com, foto: AFP

Sabine Lisicki po raz kolejny nabawiła się na korcie kontuzji i najprawdopodobniej na dłużej zapomnieć będzie musiała o rywalizacji. Do wypadku doszło podczas jej deblowego pojedynku turnieju w Linz.  

Przykre informacje dotarły do nas wczoraj z austriackich kortów. Kolejnego poważnego, jak się wydaje urazu doznała tam bowiem Sabine Lisicki, od dłuższego już czasu walcząca o powrót do dyspozycji z najlepszych lat kariery. A na pewnym jej etapie wydawało się przecież, że Niemka polskiego pochodzenia na korcie osiągnąć może naprawdę wiele. W roku 2013 występowała w finale singla na Wimbledonie, a dwa lata przedtem z londyńskiego szlema odpadała zaledwie o etap wcześniej. Niestety na sportowej drodze zawodniczki notowanej  niegdyś na dwunastej w rankingu WTA pozycji nie raz stawały kontuzje. W 2017 roku Lisicki borykała się z uporczywym bólem nogi oraz ramienia, a rok później przejść musiała operację kolana. Na tym się jednak nie skończyło. W ubiegłym sezonie do zdrowotnych problemów tenisistki dołączyła mononukleoza.

Mimo przeciwności Sabine Lisicki gdy tylko stawało się to możliwe konsekwentnie powracała do profesjonalnej gry, starając się odbudowywać rankingową pozycję. Niestety wczoraj jej wysiłki ponownie zostały zniweczone. Podczas jednej z akcji pierwszego seta deblowej rywalizacji zawodów w Linz, Niemka poślizgnęła się biegnąc w kierunku siatki. Wypadek wyglądał bardzo niepokojąco, a obawy obserwatorów potwierdzić zdawała się reakcja zawodniczki. Lisicki upadła, a po chwili trzymając się za kolano zwijała się na korcie z bólu. Jak okazało się niedługo potem nie była już w stanie dokończyć rozgrywanego u boku Jodie Burrage meczu. Na razie nie znamy jeszcze diagnozy, ale wśród najpoważniejszych prawdopodobnych konsekwencji zdarzenia wymienia się między innymi zerwanie więzadła krzyżowego. Tego rodzaju uraz w kontekście wcześniejszych problemów Lisicki z kolanem pod znakiem zapytania postawić mógłby jej szanse na kontynuowanie kariery.