Grigor Dimitrow: Czuję, że to już nie to samo

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.bbc.com, foto: AFP

Zakażony kilka miesięcy temu koronawirusem Grigor Dimitrow po wznowieniu treningów przyznawał, że nadal boryka się z konsekwencjami przebytej choroby. Aktualnie zawodnik czuje się znacznie lepiej, ale ciągle nie wrócił jeszcze do pełni sił.

Grigor Dimitrow nie miał szczęścia znaleźć się w gronie osób bezobjawowo przechodzących zarażenie wirusem COVID-19. Jak relacjonował po powrocie na kort choroba kosztowała go naprawdę wiele, a wśród doskwierających mu objawów znalazły się problemy z oddychaniem oraz spore zmęczenie. Niestety jego największe zmartwienie miało dopiero nadejść. Mimo upływu tygodni i oficjalnego wyzdrowienia jego organizm długo pozostawał jeszcze bardzo osłabiony. Stan ten był na tyle poważny, że Bułgar zastanawiał się nad rezygnacją z udziału w amerykańskim tournée. Ostatecznie  postanowił jednak w turniejowych warunkach sprawdzić na ile poważne są jego obawy. Jak się wkrótce okazało stopniową poprawę jego samopoczucia przyniosły dopiero kolejne dwa miesiące. Zawodnik przyznaje jednak, że nadal ma powody do niepokoju się o swój stan zdrowia.

– Czuję się znacznie, znacznie lepiej. Nie muszę już ucinać sobie drzemek, ani nic w tym stylu – powiedział Dimitrow w Antwerpii – Pewne oznaki sprawiają jednak, że czuję, że to już nie to samo. Wiem, że na razie jest w porządku, ale kto wie co będzie dalej. Mam tylko nadzieję, że nie zarażę się ponownie.

Tymczasem w Angielskim Instytucie Sportu od pewnego czasu prowadzone są badania na temat tendencji do występowania u zarażonych koronawirusem sportowców długotrwałych problemów zdrowotnych. Niestety na razie nie doprowadziły one do jednoznacznych wniosków i niezbędne jest ich kontynuowanie. Już teraz jednak zgromadzone dane przekonują, że 10% sportowców, u których objawy utrzymywały się dłużej niż przez 30 dni nie wróciło jeszcze do treningów. Informacje takie uzyskano w toku obserwacji 85 zakażonych angielskich olimpijczyków i paraolimpijczyków.

– Na tym etapie jest za wcześnie, by przesądzać o tym, czy sportowcy są bardziej narażeni niż inni – wyjaśnia dyrektor placówki doktor Rod Jaques – Jednakże w przypadku pojawienia się jakichkolwiek covidowych objawów, które teraz znamy już nieco lepiej, powinno się jak najszybciej zaprzestać ćwiczeń – dodał.

Kort im. Stefanosa Tsitsipasa zalany. Jego bratu to nie przeszkadzało

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Po obfitych opadach deszczu w Heraklionie, kort nazwany imieniem Stefanosa Tsitsipasa zupełnie nie nadawał się do gry. To nie przeszkodziło jednak Petrosowi Tsitsipasowi, który w wodzie po kolana, odbijał piłkę za piłką. – To brak szacunku dla mojego kortu – skomentował starszy i bardziej utytułowany z braci.  

Podczas gdy Stefanos Tsitsipas przygotowywał się w Londynie do występu w ATP Finals, jego młodszy brat nie mógł rywalizować w turnieju ITF 15 w Heraklionie. Winna była pogoda, a konkretnie deszcz. Padało tak mocno, że możliwe było nawet odwołanie turnieju. Po sieci krążyły filmy publikowane przez zawodników znajdujących się na miejscu i czekających na poprawę warunków.

Petros Tsitsipas nie tracił jednak dobrego humoru. W wodzie po kolana serwował, przebijał na drugą stronę, a nawet rzucał się do piłek. Do popisów brata w żartobliwy sposób odniósł się Stefanos. – To brak szacunku dla mojego kortu – napisał najpierw na Instagramie. Później dodał jeszcze na Twitterze, że zweryfikował sprawę w biurze, gdzie powiedziano mu, że brat nie zarezerwował kortu.

W końcu jednak w Grecji się wypogodziło i Petros Tsitsipas miał okazję zagrać na poważnie. W pierwszej rundzie wyeliminował nawet rozstawionego z numerem ,,1″ Uladzimira Ignatika. Białorusin zajmuje aktualnie 327. pozycję w rankingu ATP. Nigdy wcześniej Petros nie pokonał tak wysoko notowanego tenisisty. Mało tego, trzy tygodnie temu z tym samym przeciwnikiem ugrał tylko jednego gema. Po cennym zwycięstwie nie poszedł jednak za ciosem i przegrał w 2. rundzie.

Być może niedługo Petros dołączy do brata, który w niedzielę rozegra pierwszy mecz w ATP Finals. Po drugiej stronie siatki stanie Dominic Thiem. Stefanos Tsitsipas przystąpi do rywalizacji w roli obrońcy tytułu.

ATP Finals. Duże nagrody dla najlepszych. Na niepokonanego triumfatora czeka ponad 1,5 miliona dolarów

/ Maciej Pietrasik , źródło: nittoatpfinals.com, foto: AFP

Już za dwa dni rozpocznie się rywalizacja w Nitto ATP Finals. Na najlepszych czekają duże nagrody finansowe i punktowe. Niepokonany zwycięzca w singlu może zgarnąć 1500 punktów oraz ponad 1,5 miliona dolarów.

Zmagania ośmiu najlepszych singlistów i par deblowych sezonu tradycyjnie kończą rozgrywki głównego cyklu. W londyńskiej hali O2 rywalizacja toczyć się będzie nie tylko o duży prestiż, ale też o spore nagrody finansowe i punkty do rankingu ATP.

Najwięcej zyskać mogą oczywiście Andriej Rublow oraz Diego Schwartzman, którzy nie brali udziału w zeszłorocznej edycji turnieju. Rywalom jeszcze bardziej może ponadto odskoczyć Novak Dżoković. Serb przed rokiem wygrał tylko jedno z trzech spotkań, co przełożyło się na zaledwie 200 punktów.

Jako że w ATP Finals rozgrywki toczą się najpierw w czteroosobowych grupach, to rankingowe „oczka” liczone są nieco inaczej. Za każde zwycięstwo w fazie grupowej (niezależnie od zajętego miejsca) wyceniane jest na 200 punktów. Wygrana w półfinale daje 400 punktów, a triumf w finale 500. Oznacza to, że jeśli któryś z tenisistów będzie niepokonany, otrzyma aż 1500 „oczek”. Broniący tytułu Stefanos Tsitsipas przed rokiem dopisał do konta 1300 punktów, bo przegrał jeden pojedynek w fazie grupowej.

Każdy ze startujących singlistów za sam występ w Londynie ma zagwarantowane 153 tysiące dolarów. Zdecydowanie większe pieniądze czekają na najlepszych, bo już wygranie jednego meczu w fazie grupowej podwoi ten dorobek. Wygrana w półfinale da 402 tysiące dolarów, a triumf w finale 550 tysięcy. Za wygranie kompletu pięciu meczów przewidziane jest więc 1.564.000 dolarów.

Jeśli chodzi o punkty, to w przypadku deblistów liczone są one identycznie. Pula nagród w grze podwójnej jest oczywiście dużo mniejsza – 68,5 tysiąca dolarów na parę za sam udział, 30 tysięcy za wygrany mecz fazy grupowej, 56 tysięcy za zwycięski półfinał i 70 tysięcy za triumf. Jeśli któryś z debli będzie niepokonany, do podziału otrzyma więc 284,5 tysiąca dolarów.

Pierwsze spotkania fazy grupowej odbędą się w najbliższą niedzielę. Rywalizacja w pierwszym etapie trwać będzie do piątku. 21 listopada rozegrane zostaną półfinały, a 22 listopada finały.

ATP Finals. Nadal w jednej grupie z obrońcą tytułu

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Najlepszych ośmiu tenisistów mijającego sezonu poznało rywali w ostatnim tegorocznym turnieju ATP. Trudne zadanie czeka Rafaela Nadala, który jest w jednej grupie z ubiegłorocznymi finalistami ATP Finals – Stefanosem Ttsitsipasem i Dominikiem Thiemem. Zmagania rozpocznie jednak od pojedynku z Andriejem Rublowem. 

Przy tak wyrównanej stawce nie może być mowy o grupie śmierci czy marzeń, jednak z dwójki najwyżej rozstawionych – Dżoković i Nadal – to tenisista z Majorki wydaje się mieć bardziej pod górkę. Londyńska O2 Arena nie jest miejscem, w którym Nadal odnosił największe sukcesy. Jak na zawodnika tej klasy, spisywał się wręcz przeciętnie. Dwukrotnie docierał do finału, ale trofeum za wygranie ATP Finals nie ma jeszcze w kolekcji.

W tym sezonie może mieć natomiast spore problemy z samym wyjściem z grupy. Jego rywalami będą: Dominic Thiem, Stefanos Tsitsipas i Andriej Rublow. W żadnym z tych pojedynków Nadal nie będzie zdecydowanym faworytem.

Na razie wiadomo tylko tyle, że pierwszym rywalem Hiszpana będzie debiutujący w ATP Finals Andriej Rublow. Zawodnicy spotkają się w niedzielę o 21. Wcześniej, o godzinie 15, dojdzie do rewanżu za finał z zeszłego sezonu. Ubiegłoroczny mistrz Stefanos Tsitsipas zmierzy się z Dominikiem Thimem.

W drugiej grupie największą gwiazdą jest Novak Dżoković. Lider rankingu ATP również rozpocznie zmagania od pojedynku z debiutantem. Jego przeciwnikiem będzie Diego Schwartzman. Argentyńczyk ,,na papierze” odstaje od reszty stawki, ale nie raz już udowadniał, że nigdy nie należy go skreślać.

Kolejnymi rywalami Dżokovicia będą Alexander Zverev i Daniił Miedwiediew, czyli finaliści Rolex Paris Masters sprzed tygodnia. Obaj są w formie i na pewno celują wyżej niż w wyjście z grupy. Zverev to mistrz ATP Finals z 2018 roku.

 

ATP Finals. Kubot i Melo poznali ostatnich rywali

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Znamy już wszystkich uczestników ATP Finals. Jako ostatni awans do rozpoczynającego się w niedzielę turnieju wywalczyli Jurgen Melzer i Edouard Roger-Vasselin. Przypomnijmy, że w Londynie zobaczymy też Łukasza Kubota w parze z Marcelo Melo. 

W przeciwieństwie do rozgrywek singlistów, debliści nie zostali jeszcze podzieleni na grupy. Organizatorzy ATP Finals czekali aż wyjaśni się, jaka dokładnie będzie obsada turnieje. O ostatnie wolne miejsce zaciekle walczyli Melzer i Roger-Vasselin z Brytyjczykami Jamie’em Murray’em i Nealem Skupskim. Oba duety zagrają w sobotę w finale w Sofii, ale wynik tego meczu nie będzie miał znaczenia dla ATP Finals. Strata Brytyjczyków w rankingu jest już za duża. W turnieju mistrzów wystąpią tylko wtedy, jeśli któraś z wyżej notowanych par wycofa się z rywalizacji.

W Londynie wystąpi osiem najlepszych par dobiegającego końca sezonu, w tym Łukasz Kubot i Marcelo Melo. Polsko-brazylijska wystąpi w elitarnych zawodach już po raz czwarty z rzędu.

Pełna obsada turnieju deblistów:

1. Mate Pavić (Chorwacja), Bruno Soares (Brazylia)

2. Rajeev Ram (Stany Zjednoczone), Joe Salisbury (Wielka Brytania)

3. Kevin Krawietz, Andreas Mies (Niemcy)

4. Marcel Granollers (Hiszpania), Horacio Zeballos (Argentyna)

5. Wesley Koolhof (Holandia), Nikola Mektić (Chorwacja)

6. John Peers (Australia), Michael Venus (Nowa Zelandia)

7. Jurgen Melzer (Austria), Edouard Roger-Vasselin (Francja)

8. Łukasz Kubot (Polska), Marcelo Melo (Brazylia)

Zmagania potrwają od 15 do 22 listopada. Debliści zostaną podzieleni na dwie grupy w sobotę. Zwycięzcy mogą otrzymać nawet 1500 punktów do rankingu ATP – stanie się tak, jeśli wygrają wszystkie mecze w grupie, a następnie sięgną po trofeum.