ATP Finals. Premierowe zwycięstwo Miedwiediewa

/ Dominika Opala , źródło: własne , foto: AFP

Alexander Zverev nie zdołał zrewanżować się za porażkę w finale paryskiego Mastersa. Daniił Miedwiediew pokonał Niemca, tym razem w dwóch setach, i wygrał pierwszy mecz w karierze w Turnieju Mistrzów. 

W ubiegłym sezonie Daniił Miedwiediew debiutował w ATP Finals. Rosjanin nie zdołał jednak wygrać ani jednego pojedynku. Teraz już nie musi się o to martwić, gdyż drugie podejście okazało się pomyślne. Moskwianin ma szansę zostać czwartym zawodnikiem w historii, który wygrałby ten turniej po debiucie bez zwycięstwa.

Miedwiediew pokonał Zvereva osiem dni temu w finale Rolex Paris Masters, dlatego też był faworytem poniedziałkowego starcia. Początek meczu był niezwykle zacięty i obaj tenisiści grali na wyniszczenie. Poziom gry nie był tak dobry, jak miało to miejsce w Paryżu, ale wymiany były długie i intensywne. Po obustronnych przełamaniach w pierwszych dwóch gemach, zawodnikom udawało się chwilowo utrzymywać podania, choć break pointów dla obu nie brakowało. W szóstym gemie Rosjanin kolejny raz odebrał serwis rywalowi i, jak się okazało, był to kluczowy moment seta. Finalista US Open 2019 nie wypuścił przewagi z rąk i po 51 minutach objął prowadzenie.

Druga odsłona także nie obfitowała w wielkie emocje. Zverev wydawał się nieco podłamany sytuacją na korcie, ale nie był w stanie znaleźć sposobu na solidnie grającego Miedwiediewa. Moskwianin pewnie zmierzał po zwycięstwo i koncentrował się głównie na serwisie. Taka taktyka szczególnie znalazła zastosowanie po siódmym gemie, kiedy to Rosjanin zanotował już przełamanie na swoim koncie. Niemiec natomiast nie miał w drugim secie ani jednego break pointa. Tym samym po godzinie i 28 minutach Miedwiediew mógł cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w grupie i pierwszego w ogóle w Finałach ATP.

Pewność siebie jest na pewno kluczowa. Triumf w Masters 1000 zawsze dodaje pewności. Wiem, że mogę grać dobrze – podsumował Miedwiediew. – Na początku było trochę chwiejnie z obu stron, ale z drugiej strony uważam, że był to jeden z najbardziej intensywnych meczów w mojej karierze – dodał.

W wcześniejszym meczu grupowym Novak Dżoković okazał się lepszy od Diego Schwartzmana.


Wyniki

Grupa „Tokio 1970”:

Daniił Miedwiediew (Rosja, 4) – Alexander Zverev (Niemcy, 5) 6:3, 6:4

Thiem zmienił zdanie – marzy o występie na igrzyskach

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Inside The Games, foto: AFP

W zmierzającym ku końcowi 2020 roku największą imprezą sportową, która ze względu na wybuch pandemii nie mogła dojść do skutku, były igrzyska olimpijskie w Tokio. Zostały one przełożone na 2021 rok. Prawdopodobnie dzięki temu o medale w stolicy Japonii powalczy Dominic Thiem.

Dominic Thiem parokrotnie zasłynął kontrowersyjnymi wypowiedziami na temat igrzysk olimpijskich. Austriak nie wystąpił w 2016 roku w Rio de Janeiro, choć byłby tam w szerokim gronie faworytów. Rok wcześniej w wywiadzie przyznał, że „nie jest fanem” największej sportowej imprezy czterolecia i nie jest ona jego priorytetem.

Po fascynującym finale między Andy Murray’em i Juanem Martinem del Potro w Brazylii nieco przychylniej zaczął się wypowiadać na ich temat. Gdybał, że „być może wystąpi trzykrotnie w swojej karierze na igrzyskach”. Mimo tego pierwotnie nie planował startu w Tokio. Ponad nie przedkładał… turniej ATP 250 w Kitzbuhel, w jego ojczyźnie, który miał się odbyć w tym samym terminie. W maju ubiegłego roku mówił, że planuje powalczyć o medale olimpijskie w 2024 roku w Paryżu. Wygląda jednak na to, że zmiana terminu najbliższych igrzysk zmotywowała go do zmiany postanowień

W przyszłym sezonie zawody w Kitz planowane są w tygodniu poprzedzającym zmagania olimpijskie. W najnowszych wypowiedziach Thiem zaczął natomiast wyrażać chęć startu w Tokio. „Poszczęściło mi się – w tym roku nie dałbym rady zagrać [na igrzyskach] przez turniej w Kitzbuhel” – powiedział, wciąż sugerując priorytetowość zmagań w Austrii. „Będąc szczerym zmieniłem zdanie. To byłoby spełnienie marzeń wystąpić w igrzyskach. Bardzo chciałbym tam zagrać w przyszłym roku” – dodał jednak, znacznie bardziej doceniając już olmpijski prestiż.

Być może wpływ na zmianę zdania przez Thiema miał jego trener Nicolas Massu. Chilijczyk jest podwójnym mistrzem olimpijskim z Aten z 2004 roku. Jako jedyny mężczyzna w historii zdobył złoto i w singlu, i w deblu. Ponadto zdobycie obydwu medali dzieliło mniej niż 24 godziny, czym zapisał się w historii sportu w ogóle.

ATP Finals. Pewne otwarcie Dżokovicia, Schwartzman był bez szans

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Novak Dżoković przyzwyczaił do tego, że zawody ATP Finals zaczyna od zwycięstwa. Serb wygrał spotkanie otwarcia w tym turnieju już po raz dwunasty z rzędu. W londyńskiej hali O2 nie dał większych szans Diego Schwartzmanowi, wygrywając 6:3, 6:2.

Dla Argentyńczyka spotkanie z Dżokoviciem było debiutem w imprezie kończącej sezon. Mecz zaczął całkiem nieźle, bo w trzecim gemie jako pierwszy przełamał serwis lidera światowego rankingu. Serb natychmiast odpowiedział jednak breakiem powrotnym, a w końcówce partii raz jeszcze przycisnął przeciwnika. „Nole” w ósmym gemie wywalczył kolejne przełamanie, a po chwili zamknął partię przy własnym podaniu, zwyciężając 6:3.

Druga odsłona była jeszcze bardziej jednostronna. Tym razem Dżoković zaczął od breaka przy podaniu Schwartzmana, później dołożył jeszcze jednego i po godzinie oraz 18 minutach wygrał cały mecz 6:3, 6:2.

Tym samym po raz dwunasty z rzędu rozpoczął zawody ATP Finals od wygranego meczu. Na otwarcie imprezy przegrał tylko raz – w Szanghaju, w 2007 roku, gdy debiutował wśród najlepszych. Później zawsze zaczynał od zwycięstwa, choć przed rokiem okazała się to jego jedyna wygrana w całym turnieju.

– Początek meczu nie był dla mnie dobry. W trzecim gemie straciłem serwis, ale udało mi się natychmiast zdobyć przełamanie powrotne. To było zacięte spotkanie do momentu, w którym przy stanie 4:3 przełamałem jego serwis i zamknąłem pierwszego seta. Jestem bardzo zadowolony ze sposobu, w jaki grałem, zwłaszcza w drugiej partii – ocenił na gorąco Dżoković.

– Przeciwko Novakowi wszystko jest trudne. To, co robi, gdy gra najlepiej, jak potrafi, jest nie do zatrzymania. Bardzo trudno jest przewidzieć jego ruchy i wygrywać ważne punkty. Ma wielki talent, gdy chodzi o uderzanie piłki – przyznał Schwartzman.


Wyniki

Novak Dżoković (Serbia, 1) – Diego Schwartzman (Argentyna, 8) 6:3, 6:2

Aryna Sabałenka: Ten mecz zmienił wszystko

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Ostatnie miesiące dla Aryny Sabałenki były czasem nie tylko bardzo udanych startów, ale także kilku ważnych tenisowych lekcji. Białorusinka wierzy, że za ich sprawą już wkrótce przyjdzie jej sięgnąć po najwyższe cele.

Rezultaty notowane w dobiegającym już końca sezonie zwyciężczyni rozstrzygniętego wczoraj turnieju w Linz z optymizmem pozwoliły patrzeć w sportową przyszłość. Ambitna Białorusinka tegoroczne rozgrywki kończy z jednym deblowym i trzema singlowymi tytułami mistrzowskim. Niemniej cenne jest dla niej wywalczone na powrót miejsce w czołowej dziesiątce rankingu. Jak się jednak okazuje obok cieszących oko wyników zawodniczka w szczególny sposób docenia przełomowy je zdaniem, przeżyty w tym roku na korcie moment. A był nim ćwierćfinałowy pojedynek w Ostrawie z Sarą Sorribes Tormo. To wtedy przegrywając już 6-0, 4-0 Sabałenka nieoczekiwanie odwrócić zdołała losy starcia. Od tej chwili, nie tylko pod kątem mentalnym, z sukcesami zmodyfikowała wiele elementów swojej dotychczasowej gry.

– Powiedziałabym, że ten mecz zmienił wszystko. (…) To dało mi tak wiele siły. Po zwycięstwie poczułam się znacznie spokojniejsza i uwierzyłam, że mogę powrócić z każdej sytuacji. Zyskałam wolność. Teraz za każdym razem kiedy staję na korcie czuję, że mam wszystko pod kontrolą – komentowała to, co wydarzyło się w Czechach – Nauczyłam się też, że muszę się bardzo dobrze rozgrzać, aby naprawdę poczuć kort. To nie mogą być tylko szybkie przebieżki po korcie. Muszę zmęczyć się jeszcze zanim się na nim pojawię. Bardzo pomogło mi to we wchodzeniu na najwyższe obroty od samego początku meczu. (…) Popracowałam też nad różnorodnością moich zagrań i teraz jestem typem zawodniczki, która może skorzystać z szerokiego wachlarza umiejętności.

Zmieniło się także nastawienie Białorusinki do startów w turniejach najwyższej rangi. Dotychczas towarzysząca im otoczka nie raz bowiem stawała się dla niej źródłem trudnej do przezwyciężenia blokady. W konsekwencji zdarzało się, że w newralgicznych momentach meczu nie była w stanie zaprezentować pełni swoich możliwości. A próbkę jej potencjału obserwować można było chociażby na kortach Wimbledonu czy Australian Open, gdzie docierała już do ćwierćfinałów. Sukcesy te nie nasyciły jednak jej apetytu. Podobnie jak wielkoszlemowy triumf w deblu u boku Elise Mertens zanotowany w ubiegłorocznym US Open. Teraz tenisistka ma nadzieje na to, że wynik ten osiągnąć uda jej się także w grze pojedynczej.

– Podczas Wielkich Szlemów myślałam ciągle o tym, jak ważne są te turnieje i nakładałam na sobie zbyt duża presję. Postaram się więcej tego nie robić. Wiem już, że wszystko, czego na korcie potrzebuję to wzbić się na swój poziom i dać z siebie wszystko – powiedziała zawodniczka – Chcę skupić się na tym, co mogę kontrolować. Wcześniej chciałam żeby było tak ze wszystkim i przez to myślałam zbyt wiele. Wyraźnie widać, że to nie zdało egzaminu – podsumowała.

Ranking WTA. Williams kończy sezon poza czołową dziesiątką

/ Szymon Adamski , źródło: , foto:

Serena Williams wypadła z czołowej dziesiątki rankingu WTA na ostatniej prostej sezonu 2020. Amerykankę wyprzedziła Aryna Sabałenka dzięki punktom zdobytym za turniejowe zwycięstwo w Linzu. Jej finałowa rywalka, Elise Mertens awansowała natomiast na 20. miejsce. 

Finał imprezy w Linzu stanowił metę głównego cyklu WTA w 2020 roku. Przez najbliższe tygodnie tenisistki wciąż mogą rywalizować o rankingowe punkty, jednak wyłącznie w mniejszych turniejach, które na pewno nie skuszą większości zawodniczek z czołowej setki rankingu. Śmiało można więc założyć, że opublikowane dzisiaj notowanie, w przypadku najlepszych, będzie aktualne aż do startu kolejnego sezonu. Dla polskich kibiców najważniejsza informacja jest taka, że swoje pozycje utrzymały dwie najwyżej notowane Polki: Iga Świątek wciąż jest 17. a Magda Linette 40.

Większe zmiany nie zaszły też w niższych rejonach rankingu. Polki przesunęły się co najwyżej o dwie pozycji, co w przypadku trzycyfrowych rankingów nie stanowi praktycznie żadnej różnicy. W rankingu deblowym z 53. na 54. pozycję spadła Alicja Rosolska. Przypomnijmy, że od kilku miesięcy nasza reprezentantka nie uczestniczy w turniejach, ponieważ spodziewa się dziecka.

Do drobnego przetasowania doszło na przełomie pierwszej i drugiej dziesiątki. Aryna Sabałenka, triumfatorka z Linzu, wróciła do top 10, natomiast z elitarnego grona wypadła Serena Williams. To szósty raz w XXI wieku, gdy jedna z najlepszych tenisistek w historii kończy sezon poza czołową dziesiątką.

Liderką pozostaje Australijka Ashleugh Barty, a za nią znajdują się Simona Halep i Naomi Osaka. Co ciekawe, w pierwszej dziesiątce, dokładnie na 7. miejscu, wciąż jest Bianca Andreescu. Kanadyjka w 2020 roku nie rozegrała ani jednego meczu w zawodowych rozgrywkach.

Na słowa uznania zasługują Elise Mertens i Barbora Krejcikova. Pierwsza z nich dotarła w Linzu do finału, dzięki czemu wyprzedziła w rankingu Marketę Vondrouszovą i awansowała na 20. miejsce. Biorąc pod uwagę punkty zdobyte wyłącznie w 2020 roku, Belgijka plasuje się jednak na dziewiątej pozycji. Z kolei Krejcikova to jedyna tenisistka w czołowej setce, która zanotowała w tym tygodniu znaczący awans. Czeszka wyprzedziła aż 9 rywalek i sezon kończy na najwyższej w karierze – 65. lokacie. Względem zeszłego roku to poprawa aż o 70 miejsc.

ATP Finals. Co nas czeka drugiego dnia rywalizacji?

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Połowa uczestników 50. edycji ATP Finals ma już za sobą pierwsze mecze. W tym gronie są m.in. Łukasz Kubot i Marcelo Melo, którzy niestety ulegli Rajeevowi Ramowi i Joe Salisbury’emu. W poniedziałek zostaną rozegrane wszystkie pozostałe mecze pierwszej kolejki fazy grupowej. Na korcie pojawią się m.in. Novak Dżoković oraz para Mate Pavić / Bruno Soares – zdaniem bukmacherów faworyci do zwycięstwa w całych zawodach.

W programie gier na kolejne dni zmieniać się będą tylko zestawienia nazwisk. Jeśli chodzi o liczbę gier w danej sesji czy godzinę rozpoczęcia spotkań, do piątku wszystko będzie toczyć się tak samo jak pierwszego dnia zmagań, czyli: sesja dzienna będzie ruszać o godzinie 13 polskiego czasu, a wieczorna o 19. Każda sesja będzie składać się z jednego meczu deblowego (pierwszy w kolejności) i jednego meczu gry pojedynczej (drugi w kolejności).

Jak wygląda zatem plan na poniedziałek?

13.00 Marcel Granollers / Horacio Zeballos – John Peers / Michael Venus

nie przed 15.00 Novak Dżoković – Diego Schwartzman

19.00 Mate Pavić / Bruno Soares – Jurgen Melzer / Edouard Roger-Vasselin

nie przed 21.00 Daniił Miedwiediew – Alexander Zverev

,,Na papierze” najlepiej prezentuje się ostatnie starcie. Miedwiediew i Zverev raptem osiem dni temu spotkali się w finale turnieju ATP Masters 1000 w Paryżu. Rosjanin wygrał 5:7, 6:4, 6:1, ale czy na pewno był tego dnia lepszym tenisistą? Bliższą prawdy odpowiedzią byłoby, że lepiej przygotowanym fizycznie. Zverev w trzecim secie wyraźnie niedomagał. Dopóki miał siły, mecz był bardzo wyrównany, a jeśli któryś z tenisistów miał minimalną przewagę, to właśnie Niemiec. Zwycięstwa Miedwiediewa nie można deprecjonować, jednak nikt, kto uważnie śledził finał w Paryżu, nie powinien być zdziwiony, jeśli tym razem to Zverev wyjdzie zwycięsko z pojedynku. Nie brakuje też głosów, że to spotkanie może zaważyć o awansie do półfinału. Za zdecydowanego faworyta w tej grupie uznawany jest bowiem Novak Dżoković, natomiast debiutujący w ATP Finals Diego Schwartzman może mieć duże problemy z wygraniem choćby jednego seta z którymś z bardziej doświadczonych rywali.

W ten sposób płynnie przeszliśmy do starcia Serba z Argentyńczykiem. Trudno mieć duże oczekiwania względem pojedynku 5-krotnego mistrza imprezy, lidera rankingu, który na dodatek przegrał w tym sezonie tylko trzy razy, z debiutantem, który jako ostatni zakwalifikował się do turnieju, a gdyby gotowy do gry był Roger Federer, pełniłby ,,tylko” funkcję rezerwowego.

Ziarno niepewności zostało zasiane jednak 30 października. Tego dnia, w ćwierćfinale turnieju w Wiedniu, Dżoković ugrał zaledwie trzy gemy w starciu z Lorenzo Sonego. Powiedzieć, że był to najgorszy mecz Serba w tym sezonie, to nic nie powiedzieć. Wiele osób zarzucało mu, że nie potraktował tego startu poważnie i że jego zachowanie podczas meczu było dalekie od idealnego.

Czy w ATP Finals historia może się powtórzyć i znów zobaczymy Dżokovicia w tak mizernym wydaniu? Biorąc pod uwagę prestiż zawodów, to wręcz niemożliwe. Schwartzman najprawdopodobniej będzie musiał więc zagrać mecz życia, jeśli chce zacząć turniej od zwycięstwa. Na pocieszenie dla Argentyńczyka można retorycznie zapytać, kiedy wznosić się na wyżyny, jak nie podczas najlepszego sezonu w karierze, na dodatek w turnieju, w którym start jest nagrodą za kapitalną pracę wykonaną w ostatnich miesiącach.

Bukmacherzy twardo stąpają jednak po ziemi i za każdą postawioną złotówkę na Schwartzmana są skłonni zwrócić ponad siedem razy więcej. Generalnie ich zdaniem Dżoković jest faworytem do zwycięstwa w całych zawodach. Z kolei w deblu za najbardziej prawdopodobny uznają triumf pary Mate Pavić / Bruno Soares. Chorwat i Brazylijczyk rozpoczną zmagania taże w poniedziałek,  od starcia z Edouardem Rogerem-Vasselinem i Jurgenem Melzerem, którzy kilka dni temu wykazali się niesportowym zachowaniem. Kiedy tylko zapewnili sobie udział w ATP Finals, nie zważając na to, że zakwalifikowali się do finału w Sofii, od razu wsiedli w samolot do Londynu. W drugim meczu grupy Boba Bryana Michael Venus i John Peers zmierzą się z Marcelem Granollersem i Horacio Zeballosem.