Doha. Tytuł w debiucie

/ Dominika Opala , źródło: www.wtatennis.com /własne, foto: AFP

Aryna Sabałenka okazała się najlepszą tenisistką w tegorocznej edycji Qatar Total Open. Białorusinka pokonała w finale mistrzynię tego turnieju sprzed dwóch lat, Petrę Kvitovą, wygrywając 6:3, 6:3. To dla zawodniczki z Mińska trzeci triumf w ostatnich sześciu miesiącach i szósty w ogóle. 

To było czwarte spotkanie pomiędzy Petrą Kvitovą a Aryną Sabałenką. Przed finałowym starciem bilans był korzystny dla Czeszki, która wcześniej dwa razy pokonała Białorusinkę. 21-latka z Mińska pierwszy raz wystąpiła w Dosze i od razu sięgnęła po tytuł – Nie mogłam spodziewać się, że wygram, grając tu pierwszy raz. Jestem bardzo szczęśliwa, to dla mnie wyjątkowe – przyznała Sabałenka. – Wiem, że Petra to fighterka, dlatego byłam skoncentrowana na każdym punkcie – dodała.

I tę koncentrację było widać na korcie. Białorusinka starała się przejmować inicjatywę w wymianach, narzucała tempo gry i była ofensywnie nastawiona. Dodatkowo dobrze funkcjonował jej pierwszy serwis, który przynosił dużo punktów. Tym samym, po przełamaniu rywalki w czwartym gemie, Sabałenka utrzymała przewagę do końca i po półgodzinie zapisała partię otwarcia na swoje konto.

Moc, z jaką uderzała zawodniczka z Mińska, była imponująca i niekiedy zaskakiwała Kvitovą. Czeszka jednak się nie poddawała i w czwartym gemie drugiego seta miała aż pięć okazji na odebranie podania przeciwniczce. Sabałenka wybroniła się z tej trudnej sytuacji, a przy stanie 3:3 do zera przełamała Kvitovą. Białorusinka poszła za ciosem i nie straciła już żadnego gema do końca meczu. W efekcie po 74 minutach gry to Sabałenka mogła świętować zdobycie pierwszego tytułu w tym sezonie – Straciłam tatę, gdy przygotowywałam się do nowego sezonu i postanowiłam skoncentrować się tylko na tenisie. On był moją największą motywacją i robię to dla niego – przyznała Białorusinka po meczu.

Sabałenka zdobyła trzecie trofeum w turnieju rangi Premier 5. Dwa wcześniejsze wywalczyła w Wuhan (2018, 2019). Ogólnie to jej szósty triumf w karierze.


Wyniki

Finał singla:

Aryna Sabałenka (Białoruś, 9) – Petra Kvitova (Czechy, 8) 6:3, 6:3

Halep: nienawidzę długich biegów

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Tennis World, foto: AFP

W niedługim filmiku Simona Halep przybliżyła nieco swoje treningowe nawyki. Opowiedziała między innymi o nienawiści do długich biegów. Tekst powinny przeczytać też jej rywalki, ponieważ wspomniała o swoich słabych punktach.

Simona Halep słynie z niesamowitej wydolności na korcie. Uchodzi za zawodniczkę, którą wyjątkowo ciężko jest zmęczyć. Jest to jednak oczywiście efektem ogromnej ilości ciężkich treningów. Wszystkie są jednak doskonale przystosowane do preferencji tenisistki.

Jak Rumunka sama przyznaje, nienawidzi biegów długodystansowych. „Nigdy nie lubiłam biegania przez dłuższy czas, na przykład na 10 kilometrów. Bolą mnie kolana, kostki i jestem znużona, nienawidzę tego. Dlatego mój zespół stwierdził, że potrzebuję krótszych, ale bardziej intensywnych treningów. Darren  [Cahill – trener Halep] zaproponował mi to mówiąc, że w tenisie nie trzeba aż tak dużo biegać. Biega się w interwałach, na dużej intensywności. I to lubię. Dobrze wpływa na mięśnie i nie obciąża tak stawów.

Zbyt ciężkich treningów Halep unika również na siłowni. Przede wszystkim podnoszenia ciężarów. Uważa je za swój szczególnie słaby punkt. „Ćwiczenia siłowe obciążąją stawy, ścięgna. Przede wszystkim nagarstki. Kiedy je wykonuję bolą mnie nadgarstki, plecy, kegosłup. Mam z tym problem i kiedy mam na barkach duży ciężar od razu bolą mnie plecy i przez tydzień-dwa nie mogę grać na swoim najwyższym poziomie, dlatego staram się tego unikać.

Tego rodzaju treningu nie można jednak uniknąć zawsze. Halep wspomina, że od czasu do czasu musi do nich wrócić, bo wzmacnianie mięśni jest kluczowe do gry w tenisa na tym poziomie i trener nie odpuści jej zupełnie pracy w tym elemencie.

Pau. Janowicz zagra o tytuł! Pokonał najwyżej rozstawionego tenisistę w turnieju

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne, foto: AFP

Jerzy Janowicz w trzecim turnieju po powrocie na zawodowe korty odniósł pierwsze zwycięstwo nad rywalem z czołowej setki rankingu ATP. Polak w niezwykle zaciętym półfinale pokonał Jirziego Vesely’ego 6:4, 6:7(6), 7:6(9). W meczu o tytuł zagra z dobrym znajomym, Ernestsem Gulbisem.

Z tak wysoko notowanym przeciwnikiem Jerzy Janowicz nie grał od bardzo dawna. Jirzi Vesely w tym sezonie sięgnął po triumf w turnieju ATP 250 w Pune, dzięki czemu wrócił do pierwszej setki rankingu. W Pau został najwyżej rozstawiony i wydawał się faworytem.

Janowicz z dużo wyżej klasyfikowanym rywalem od początku walczył jednak jak równy z równym. W piątym gemie miał lekkie problemy przy własnym serwisie, lecz koncertowo wyszedł ze stanu 15-40, wygrywając cztery punkty z rzędu. Pod koniec sam przycisnął natomiast Vesely’ego, wykorzystując jeden z dwóch break pointów i zapisując na konto pierwszą partię po zwycięstwie 6:4.

W drugiej odsłonie Vesely serwował bez zarzutu i ani razu nie musiał bronić się przed przełamaniem. Czech miał jedną okazję na breaka, ale Janowicz znów się wybronił i o wszystkim zdecydował tiebreak. Tę rozgrywkę lepiej zaczął łodzianin, który prowadził 2-0. Później Vesely odpowiedział jednak z nawiązką. Turniejowy numer jeden zakończył seta przy trzeciej okazji – zwyciężył 7:6(6).

Trzecia partia także rozstrzygnęła się dopiero w tiebreaku – wcześniej Janowicz nie wykorzystał dwóch break pointów przy stanie 1:1. Wydawało się, że decydujący gem padnie łupem Czecha. Prowadził już 5-2 i miał przed sobą dwa serwisy. Wówczas nastąpiła wspaniała pogoń Polaka. Nasz tenisista wygrał cztery punkty z rzędu, a przy trzeciej piłce meczowej zakończył pojedynek, triumfując 6:4, 6:7(6), 7:6(7).

W Pau Janowicz stanie więc przed szansą na tytuł. W finale jego przeciwnikiem będzie dobry znajomy z zawodowych kortów, Ernests Gulbis. Z Łotyszem łodzian mierzył się w przeszłości sześciokrotnie. Wygrał dwa z tych spotkań.


Wyniki

Półfinał singla:
Jerzy Janowicz (Polska, WC) – Jirzi Vesely (Czechy, 1) 6:4, 6:7(6), 7:6(7)

Wayne Ferreira w sztabie Tiafoe

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: Twitter, własne, foto: AFP

Frances Tiafoe poinformował na Twitterze o nowym członku swojego sztabu szkoleniowego. Amerykanina wspomoże Wayne Ferreira. W ubiegłym roku Afrykaner pomagał Marinowi Cziliciowi.

Frances Tiafoe ogłosił swoją decyzję nagle na Twitterze, publikując krótki post anonsujący nawiązanie współpracy z Waynem Ferreirą w piątek wieczorem czasu polskiego.

Tiafoe nie zaczął udanie 2020 roku. W Dosze, Auckland i Melbourne odpadał w pierwszej rundzie. Po Australian Open zdecydował się szukać formy w challengerach rozgrywanych w swojej ojczyźnie, jednak owe występy również nie były zgodne z oczekiwaniami utalentowanego tenisisty. W Newport Beach odpadł w 1/8 finału, a w Dallas w ćwierćfinale. Nieco lepiej zaprezentował się w turnieju ATP 250 w Delray Beach, jednak w walce o półfinał Ugo Humbert pokonał go bardzo łatwo. W związku z tym Tiafoe spadł na dopiero 82. miejsce w rankingu ATP.

O pomoc zwrócić  postanowił się zatem do gwiazdy z lat 90. Wayne Ferreira był jednym z najlepszych tenisistów z Republiki Południowej Afryki. Dwukrotnie docierał do półfinału Australian Open, a w 1996 roku był piątym zawodnikiem światowego rankingu. Ponadto w 1992 drugim roku w Barcelonie został wicemistrzem olimpijskim w deblu u boku Pieta Norvala.

W ubiegłym roku Ferreira na krótko znalazł się w sztabie Marina Czilicia. Chorwat skorzystał z pomocy Afrykanera podczas sezonu trawiastego. Nie była to raczej zbyt udana współpraca. Zarówno w Queens jak i na Wimbledonie Czilić spisywał się znacznie poniżej oczekiwań, nawet biorąc pod uwagę jego słabszą dyspozycję w ubiegłym roku. Podczas obydwu turniejów w Londynie odpadał w drugiej rundzie. Być może z Tiafoe efekty będą lepsze.

Dubaj. Dźoković z piątym tytułem

/ Dominika Opala , źródło: własne , foto: AFP

Stefanos Tsitsipas nie zdołał zatrzymać Novaka Dźokovicia i przerwać jego zwycięskiej passy od początku sezonu. Serb pokonał Greka 6:3, 6:4 w pojedynku trwającym 78 minut. To piąty tytuł belgradczyka w Dubaju, więcej zdobył tutaj tylko Roger Federer. 

Novak Dźoković przedłużył w sobotę serię bez porażki. Serb wygrał 18. pojedynek z rzędu i tym samym triumfował w Dubaju po raz piąty. Przeszkodzić chciał mu w tym Stefanos Tsitsipas, ale jego starania nie przyniosły pomyślnych dla niego skutków. Grek przegrał w dubajskim finale drugi rok z rzędu. W ubiegłym sezonie lepszy od niego był Roger Federer, który wygrywał Dubai Duty Free Tennis Championships ósmy raz.

To był piaty finał w Dubaju, w którym zmierzyli się dwaj najwyżej rozstawieni tenisiści, ale dopiero w tegorocznej edycji takie spotkanie wygrała turniejowa „jedynka”. Finałowe starcie w 2020 roku nie było porywającym widowiskiem. W partii otwarcia Dźoković posłał jedynie cztery winnery, ale to wystarczyło, by wyjść na prowadzenie. Serb kontrolował sytuację na korcie i wtedy, kiedy musiał podwyższał poziom swojej gry. Lider rankingu uzyskał przełamanie w ósmym gemie, a następnie dokończył dzieła przy własnym serwisie.

Druga odsłona dostarczyła nieco więcej emocji. Jako pierwszy ponownie przełamał „Nole” i objął prowadzenie 3:2. Tsitsipas dobrze jednak zareagował na taki obrót spraw i błyskawicznie odrobił starty. Nie potrafił natomiast zapobiec breakowi w dziewiątym gemie, który był kluczowy dla losów seta. Tym samym Dźoković mógł świętować 79. triumf w rozgrywkach głównego cyklu.


Wyniki

Finał singla:

Novak Dźoković (Serbia, 1) – Stefanos Tsitsipas (Grecja, 2) 6:3, 6:4

Indian Wells. Dzika karta dla Kim Clijsters

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: WTA, foto: AFP

Organizatorzy turnieju w Indian Wells poinformowali o przyznaniu „dzikiej karty” do drabinki głównej Kim Clijsters. Belgijka, która wraca do profesjonalnego tenisa po siedmioletniej przerwie, wystąpi w zawodach, które dwukrotnie wygrywała po raz pierwszy od 2011 roku.

Kim Clijsters wygrywała Indian Wells w 2003 i 2005 roku. W żadnym turnieju rangi Premier Mandatory Belgijce nie szło tak dobrze jak tam. Jej triumf w 2003 był dla niej pierwszym tej kategorii, a dwa lata wcześniej osiągnęła w Indian Wells swój pierwszy finał.

O sukcesach sprzed lat pamiętają organizatorzy turnieju w Kalifornii. Poinformowali właśnie o przyznaniu powracającej do touru tenisistce dzikiej karty do drabinki głównej. To oznacza, że po raz pierwszy od 2011 roku kibice będą mogli dopingować Belgijkę w BNP Paribas Open.

Ostatni występ tamże nie poszedł po myśli Clijsters. Rozstawiona z „2” pokonała Ałłę Kudriawcewą i Sarę Errani. Jednak w czwartej rundzie z powodu urazu skreczowała w starciu z Marion Bartoli. Francuzka dotarła następnie do finału, gdzie uległa Caroline Wozniacki. Lepszy występ w tym roku będzie niespodzianką, ale wciąż nie znamy dokładnie aktualnej dyspozycji Clijsters. Wszystko jest zatem możliwe.

Lyon. Fręch rozbiła rywalkę w eliminacjach

/ Maciej Pietrasik , źródło: własne, foto: AFP

Magdalena Fręch bez najmniejszego problemu awansowała do finału eliminacji do turnieju WTA w Lyonie. We Francji Polka oddała zaledwie trzy gemy Walerii Sawinych. Od awansu do głównej drabinki dzieli ją jeszcze jedno zwycięstwo.

Magdalena Fręch kontynuuje występy w głównym cyklu, walcząc o udział w turnieju WTA International w Lyonie. Polka w dwustopniowych eliminacjach została rozstawiona z numerem dziewięć i w pierwszej rundzie trafiła na Rosjankę Walerię Sawinych.

Nasza tenisistka od początku kontrolowała przebieg spotkania. Już w trzecim gemie wywalczyła przełamanie, a później powiększyła przewagę. W efekcie w pierwszej partii Polka zwyciężyła 6:1. Druga odsłona także przebiegała pod dyktando Fręch. Nasza tenisistka bardzo szybko wyszła na prowadzenie 4:0 i choć później Sawinych zdołała przełamać Polkę, to Fręch od razu odpowiedziała kolejnym breakiem i wygrała cały mecz 6:2, 6:1.

W finale eliminacji nasza tenisistka zagra z rozstawioną z numerem sześć Janą Cepelovą lub grającą dzięki „dzikiej karcie” Margot Yerolymos. W głównej drabince z pewnością wystąpi inna Polka, Katarzyna Kawa. Na początek zmierzy się ona z rozstawioną z numerem pięć Alison van Uytvanck.


Wyniki

Pierwsza runda eliminacji:
Magdalena Fręch (Polska, 9) – Waleria Sawinych (Rosja) 6:1, 6:2

Calgary. Żuk lepszy od doświadczonego Niemca

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Kacper Żuk bardzo dobrze spisuje się w challengerze w Calgary. 21-latek pokonał czterech przeciwników i po raz pierwszy w karierze awansował do półfinału tak dużej imprezy. W nocy z piątku na sobotę wygrał 6:4, 6:4 z Tobiasem Kamke, który dziewięć lat temu wspiął się na 64. miejsce w rankingu ATP. 

Nasz reprezentant kroczy w Kanadzie od zwycięstwa do zwycięstwa i zameldował się już w półfinale. Awans do tak zaawansowanej fazy turnieju zapewnił sobie wygrywając 6:4, 6:4 z Tobiasem Kamke. 33-letni Niemiec rozstawiony był w kanadyjskim challengerze z numerem jedenaście. Kibice mogą go pamiętać z licznych występów w zawodach głównego cyklu. W 2011 roku Kamke był 64. tenisistą świata. Ostatnie lata nie są dla niego już tak udane, jednak wciąż pozostaje solidnym zawodnikiem z poziomu challengerów. W rankingu ATP zajmuje obecnie 242. miejsce.

Na zupełnie innym etapie znajduje się kariera Kacpra Żuka. 21-letniemu tenisiście z Nowego Dworu Mazowieckiego nie brakuje odwagi i jeśli pozwala mu na to ranking, próbuje swoich sił w challengerach. W Bendigo i Koblencji przegrywał pierwsze mecze, ale w Calgary jest już inaczej. W drodze do półfinału pokonał czterech przeciwników, w tym wyżej notowanych, a przede wszystkim o wiele bardziej doświadczonych Vaska Pospisila i Tobiasa Kamke.

W półfinale nasz reprezentant zmierzy się z Francuzem Arthurem Rinderknehem. Niezależnie od rezultatu tego pojedynku, w rankingu ATP awansuje na najwyższe miejsce w karierze. Zwycięstwo pozwoliłoby mu awansować do trzeciej setki.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Kacper Żuk (Polska) – Tobias Kamke (Niemcy, 11) 6:4, 6:4

Acapulco. Nadal z Fritzem powalczą o tytuł

/ Tomasz Górski , źródło: https://www.atptour.com/, foto: AFP

Rafael Nadal zmierzy się z Taylorem Fritzem w finale Abierto Mexicano Telcel presentado por HSBC w Acapulco. Hiszpan na ostatniej prostej pewnie pokonał Grigora Dimitrowa. Amerykanin musiał odrabiać straty w meczu z Johnem Isnerem, ale ostatecznie powalczy o drugie trofeum w karierze.

Był to już czternasty pojedynek Nadala z Grigorem Dimitrowem. Zakończył się on tak jak większość poprzednich. Choć momentami nie wszystko na to wskazywało. Panowie rozegrali dwa bardzo podobne sety. W obu lepiej zaczynał Bułgar, który prowadził 2:1 i 2:0 już z zapasem przełamania. Jednak Hiszpan bardzo szybko odrabiał straty. W premierowej partii wygrał cztery gemy z rzędu, a w kolejnej aż sześć. Po godzinie i czterdziestu czterech minutach, Nadal trzynasty raz ograł Dimitrowa. Do tej pory Bułgar tylko raz schodził zwycięski z kortu po ich pojedynkach.

– Jestem bardzo szczęśliwy. Wspaniałe zwycięstwo przeciwko jednemu z najlepszych graczy na świecie i dobremu przyjacielowi – powiedział Nadal.  – Myślę, że podniosłem swój poziom podczas meczu, więc jest to dla mnie pozytywne – dodał.

Już jutro Nadal zagra w 122. finale turnieju ATP Word Tour. Tym samym powalczy o 85. tytuł. Także będzie mógł zgarnąć trzecie trofeum w Acapulco, gdzie zwyciężał już w roku 2005 i 2013. A już jutro na jego drodze stanie Taylor Fritz.

Amerykanin musiał w półfinale odrabiać straty z Johnem Isnerem.  Pierwszego seta gładko wygrał wieżowiec z Greensboro. W drugiej odsłonie prowadził 4:2. Ale wtedy do głosu doszedł młodszy z tenisistów. Fritz odrobił straty i wygrał 7:5, a w decydującej partii wystarczyła przewaga jednego przełamania.

– Dla mnie jest to bardzo ważne. Jednym z moich największych celów w tym roku jest dobrze grać w wielkich turniejach – powiedział Fritz. – Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać tempo przez resztę roku. A jutro chciałbym wygrać swój pierwszy tytuł ATP 500. Będę miał trudnego przeciwnika, więc będę musiał zagrać perfekcyjnie – podsumował.

Dla Fritza jutrzejszy finał będzie piątym w karierze. Do tej pory triumfował raz, w 2019 roku w Eastbourne. Amerykanin nie zagrał jeszcze oficjalnego meczu z Nadalem. Spotkali się raz na turnieju pokazowym, w którym rozegrali tylko super tie breaka. Teraz stawka będzie dużo większa, zatem wielkie emocje gwarantowane.


Wyniki

Półfinały singla:

Rafael Nadal (Hiszpania, 1) – Grigor Dimitrow (Bułgaria, 7) 6:3, 6:3

Taylor Fritz (USA)  – John Isner (USA, 5) 2:6, 7:5, 6:3

Acapulco. Czwarta setka Kubota i pierwszy finał w sezonie

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Łukasz Kubot i Marcelo Melo pokonali serbski duet Nikola Cacić/ Duszan Lajović i awansowali do finału turnieju ATP Tour 500 w Acapulco. W sobotę Polak stanie przed szansą na 26. turniejowy triumf w karierze.

W piątek Polak i Brazylijczyk mieli walczyć o awans do 1/2 finału, ale ich rywale oddali mecz z powodu problemów zdrowotnych. Z kolei Cacić i Lajović rozegrali trzysetowe spotkanie z duetem Gonzalez/Skupski. Dwadzieścia cztery godziny później tenisiści z Bałkanów stanęli naprzeciwko naszemu duetowi, aby przeszkodzić im w awansie do finału.

Przez długi czas bardzo dobrze realizowali plan – w premierowej partii prowadzili już 4:1. Kubot oraz Melo odrobili jednak straty i o losach setach rozstrzygnął tie-break. W tym polsko-brazylijski duet miał nawet piłkę setową, ale jej nie wykorzystał. Chwilę później szalę zwycięstwa na swoją stronę przechylili rywale, obejmując prowadzenie 1-0 w setach.

Druga odsłona rywalizacji to koncert gry tenisistów rozstawionych z numerem dwa, którzy oddali rywalom tylko 12 punktów, trzykrotnie odbierając im podanie. Decydujący set to ciąg dalszy dominacji mistrzów Wimbledonu z 2017 roku. Kubot i Melo wygrali osiem z dziesięciu pierwszych punktów w partii i wypracowanej przewagi nie oddali do końca. Dla Polaka było to deblowe zwycięstwo numer  czterysta w głównym cyklu. Więcej wygranych z Polaków mają jedynie Wojciech Fibak (538) i Marcin Matkowski (472).

W sobotnim finale dojdzie do spotkania na szczycie, ponieważ rywalami Kubota i Melo będą najwyżej rozstawieni – Juan Sebastian Cabal i Robert Farah.


Wyniki

Półfinał debla:

Ł. Kubot, M. Melo (Polska, Brazylia, 2) – N. Cacić, D. Lajović (Serbia, Serbia) 6:7(6), 6:0, 10-6