Szarapowa w zupełnie nowej roli!

/ Jakub Ślotała , źródło: własne, foto: AFP

Wygrała Wimbledon w wieku 17 lat, pokonując w finale Serenę Williams. Karierę kończyła na początku 2020 roku, mając w dorobku 36 tytułów – w tym 5 wielkoszlemowych. Teraz ma 35 lat i otwiera w swoim życiu zupełnie nowy rozdział. Maria Szarapowa została mamą!

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub.

Theodore urodził się 1 lipca 2022 o czym poinformowała sama Szarapowa za pośrednictwem Instagrama. – Najpiękniejszy, najbardziej wymagający i najbardziej satysfakcjonujący prezent, o jaki nasza mała rodzina mogła prosić – napisała była liderka kobiecego rankingu. Theodore to pierwsze dziecko Rosjanki i starszego o 7 lat brytyjskiego biznesmena, Alexandera Gilkesa.

Para po raz pierwszy ujawniła swoje relacje w 2018 roku, a pod koniec 2020 zostali narzeczeństwem. Świeżo upieczona mama o samej ciąży poinformowała przy okazji 35. urodzin, które obchodziła w kwietniu. – „Cenne początki! Jedzenie tortu urodzinowego za dwóch, zawsze było moją specjalnością” – pisała wtedy również na Instagramie była tenisistka.

Szarapowa ma na koncie 36. tytułów singlowych, które wywalczyła w 59. finałach. Kilkukrotnie zostawała liderką rankingów i przez wiele lat była ikoną kobiecego tenisa. W 2016 roku została zawieszona przez federację ITF, ponieważ uzyskała pozytywny wynik testów antydopingowych.

Jak sama twierdziła, było to niedopatrzenie wynikające ze zmiany regulacji. Po powrocie do rywalizacji nie była w stanie nawiązać walki z najlepszymi. W lutym minęły dwa lata odkąd zakończyła karierę, jednak nadal jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w tenisowym środowisku.

Korespondencja z Bytomia. Fręch i Michalski triumfatorami Esvelo 96. Narodowych Mistrzostw Polski

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne/ materiały PZT, foto: LOTOS PZT Polish Tour

Tegoroczna edycja Narodowych Mistrzostw Polski dobiegła końca. Zwycięzcami turnieju w singlu zostali Magdalena Fręch, która pokonała w finale Martynę Kubkę, oraz Daniel Michalski, który okazał się lepszy od Jana Zielińskiego.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub.

Magdalena Fręch po raz trzeci z rzędu, a piąty w karierze, zdobyła tytuł Mistrzyni Polski. 86. tenisistka świata przyjechała do Bytomia jako faworytka do ostatecznego zwycięstwa i udźwignęła presję we wspaniałym stylu. W całym turnieju nie straciła ani jednego seta. W pierwszym secie sobotniego finału, w którym zmierzyła się z Martyną Kubką, Fręch również nie napotkała żadnych problemów, nie oddając w nim rywalce ani jednego gema. Kubka miała jednak za sobą w tym tygodniu dwa mecze, w których wracała ze stanu 0-1 w setach. Dokonała tego zarówno w ćwierćfinale z Zuzanną Bednarz, jak i w półfinale, z Weroniką Falkowską. W sobotnim meczu o tytuł również zaczęła w drugiej odsłonie prezentować się z lepszej strony, lecz nie wystarczyło to na obrończynię tytułu. Ciekawie zrobiło się, gdy Fręch niespodziewanie straciła podanie, serwując po zwycięstwo. Chwilę później zawodniczka reprezentująca KS Górnik Bytom domknęła jednak spotkanie na returnie. A tak sama triumfatorka oceniła sobotni pojedynek.

– Na pewno trochę lepiej weszłam w mecz i w pierwszym secie pewniej rozstrzygałam decydujące punkty. Ale potem Martyna złapała rytm i zaczęła stawiać duży opór, wiec gra się mocno wyrównała. Zresztą po pierwszym secie wiedziałam, że nie utrzymam takiej dyspozycji przez cały mecz. W tenisie tak bywa, że są lepsze i gorsze momenty. W drugim secie Martyna zaczęła świetnie grać, stwarzała sobie przewagę. Na pewno nie był to łatwy mecz, dlatego cieszę się, że zamknęłam go w dwóch setach. Bardzo często korzystałam ze skrótów. Lubię taką grę i dobrze się czuję, korzystając z takich rozwiązań. Mam nadzieję, że to się podobało kibicom, bo jednak było dużo tych efektownych zagrań. Były one częścią taktyki. Na kortach ziemnych poruszanie się jest trudniejsze, więc i do skrótów trudniej jest dobiec – oceniła Fręch.

– Finał był dla mnie bardzo ciężki. Spodziewałam się tego oczywiście, bo Magda jest w ścisłej czołówce światowej, więc oczekiwałam od niej dobrej gry. Była bardzo solidna, więc musiałam grać agresywnie, wiedziałam, że będę przeplatać winnery z błędami. Liczył się ich stosunek, ale niestety ostatecznie popełniłam za dużo błędów. Były jednak też momenty mojej dobrej gry, z której się cieszę. Kiedy w drugim secie miałam 3:1, to pomyślałam, że już będzie dobrze. Tak jednak nie było, bo koncentracja trochę uciekła, pojawiły się błędy, a Magda doskonale to wykorzystała – powiedziała Kubka.

Rywalizacja w turnieju mężczyzn zakończyła się zwycięstwem Daniela Michalskiego. 22-letni tenisista od pierwszego meczu prezentował wysoki poziom i, podobnie jak Fręch w turnieju kobiet, był przez wielu wymieniany w gronie faworytów do zwycięstwa. W sobotnim meczu o tytuł spotkał się z Janem Zielińskim. Zieliński ma za sobą bardzo intensywny tydzień. W piątek wieczorem, w parze z Kacprem Żukiem, sięgnął po złoto w grze podwójnej. Liczba i intensywność rozegranych spotkań dawała mu się we znaki już od kilku dni, czego nie ukrywał. Imponował wolą walki kibicom śledzącym jego poczynania. W finale nie sprostał jednak bardzo solidnemu Danielowi Michalskiemu.

– Był to bardzo trudny pojedynek, mimo że wynik nie pokazuje, że był to bardzo zacięty mecz. Od pierwszej do ostatniej piłki musiałem się naprawdę napracować, bo Janek postawił mi bardzo trudne warunki. W czasie meczu czasem zaglądam do zeszytu, w którym prowadzę cele, rzeczy, które mam wykonać podczas meczu. Czasami działa on w ramach przypomnienia, kiedy jest ważny, nerwowy moment, np. przy stanie 5:2 w drugim secie, wtedy do niego dzisiaj spojrzałem – powiedział Michalski.

– To ważny dzień dla mnie, dlatego chciałbym podziękować swoim rodzicom, którzy dzisiaj tu są ze mną i dopingowali mnie z trybun w trakcie finału. Są ze mną najdłużej, ale też dziękuję swojemu teamowi, trenerowi Michałowi Przysiężnemu i trenerce od przygotowania fizycznego Paulinie Bronek. To ludzie, dzięki którym krok po kroku realizuję swoje cele i pnę się w rankingu. Mam nadzieję, że forma jaką zaprezentowałem tu w Bytomiu przyniesie mi też dobre wyniki w Tourze. Już w niedzielę lecę na ITF 25tkę na Słowenię, a potem gram challengera ATP we Włoszech – dodał nowy mistrz kraju.

Jan Zieliński ma za sobą bardzo dobry tydzień, lecz już myśli o kolejnych celach.

– Zaraz jadę na turnieje ATP, w których mam wyższe cele, żeby tam wygrywać i walczyć o tytuły w deblu. Wychodząc na kort chcę wygrywać, ale po prostu nie jestem w stanie fizycznie tego robić. Jest to irytujące, bo mam w głowie, że chcę wyjść za kilka dni na kort, a jestem całkowicie połamany. Zobaczymy, jak przebiegnie regeneracja, ale mam nadzieję, że będę w stanie zmobilizować się do jak najlepszej gry już w przyszłym tygodniu – powiedział.


Wyniki

Finał singla kobiet:

Magdalena Fręch – Martyna Kubka 6:0, 6:4

Finał singla mężczyzn:

Daniel Michalski – Jan Zieliński 6:3, 6:2

Korespondencja z Bytomia. To już jest (prawie) koniec

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne/ materiały PZT, foto: LOTOS PZT Polish Tour

Piątek był przedostatnim dniem rywalizacji tenisistów podczas 96. Narodowych Mistrzostw Polski. Zostali wyłonieni finaliści imprezy w singlu, jak i również doszło do rozstrzygnięć w zmaganiach deblowych.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub.

W pierwszym meczu dnia na korcie centralnym doszło do imponującego odwrócenia losów spotkania w wykonaniu Martyny Kubki. Tenisistka rozstawiona w Bytomiu z numerem „3”, reprezentująca Centralny Klub Tenisowy Grodzisk Mazowiecki, drugi raz z rzędu musiała podczas Narodowych Mistrzostw Polski wracać ze stanu 0-1 w setach. W ćwierćfinałowym starciu z Zuzanną Bednarz przegrała pierwszą partię 3:6, po czym dwa następne sety rozstrzygnęła na swoją korzyść. W piątkowym półfinale, w którym Kubka zmierzyła się z Weroniką Falkowską, było podobnie. Początek spotkania należał do, jak powiedziała po meczu sama Kubka, faworyzowanej w tym starciu Falkowskiej.

– Na pewno dzisiaj nie stawiano mnie w roli faworytki. Ostatnie moje wyniki nie były też najlepsze, więc to było stosowne, dlaczego nie byłam w ścisłym gronie faworytek. Cieszę się, że odnajdywałam swój rytm coraz bardziej i kumulacja formy nastąpiła w półfinale, ale dopiero od drugiego seta. Traciłam pewność siebie, bo w drugim secie było już 0:1 z przełamaniem, więc nie zaczęło się to dobrze dla mnie. Troszkę traciłam wiarę, ale pomyślałam, że jestem w półfinale nieprzypadkowo i muszę grać swoje piłka po piłce, nie będę kalkulować, po prostu zaczęłam grać pewniej i tak się narodziła walka. Grałam agresywniej, a Weronika też poczuła presję, jaką na nią nakładałam. Dlatego losy meczu się odwróciły – powiedziała po meczu Kubka.

– Znamy się z Werą bardzo długo. Przez pewien czas trenowałyśmy nawet ze sobą. Zdajemy sobie więc sprawę ze swoich mocnych i słabych stron. Nie jesteśmy się w stanie czymś bardzo zaskoczyć. Dlatego w takich meczach jest zawsze dużo nerwów, walka odbywa się też mentalnie. Cieszę się, że ją wygrałam, choć na pewno nie było łatwo. Nie nastawiałam się dzisiaj na awans do finału i nie stawiałam przed sobą szczególnych oczekiwań. Walczyłam, biegałam do każdej piłki. W takich meczach trzeba dawać z siebie wszystko i gryźć kort – dodała.

W sobotnim finale Kubka zmierzy się z Magdaleną Fręch. 86. tenisistka świata idzie przez turniej jak burza. W trzech pierwszych meczach straciła zaledwie trzy gemy. W piątek jej przeciwniczką była Anna Hertel, która do półfinału również nie przegrała w turnieju ani jednego seta. Fręch wygrała piątkowe spotkanie 6:3, 6:1, chociaż, jak sama przyznała, było to nieco bardziej wymagające spotkanie.

– Przede wszystkim stoczyłam walkę sama ze sobą. Na korcie męczyłam się z uderzeniami, z tym, co robiłam. Ciało nie współgrało z tym, co chciałam zrobić i z tym, jaki miałam plan. Ostatecznie przetrzymałam to spotkanie i z tego się cieszę, że zakończyło się to tak, a nie dużo większą stratą sił. Przejść z trawy na ziemię mi się w sumie udało nie najgorzej, jednak to zmęczenie wynikające z Wimbledonu i całej gry na trawie było tak duże, że trzy dni odpoczynku nie wystarczyły mi na to, by się w pełni zregenerować, więc to się gdzieś w pełni nawarstwia. Dlatego teraz będę starała się jak najlepiej zregenerować przed sobotnim finałem. Dużo wiem o Martynie, bo grałyśmy ze sobą już nie raz. Na pewno nie będzie łatwo, widziałam fragmenty jej spotkania z Weroniką Falkowską. Wygrała zasłużenie i na pewno postawi mi bardzo wysoko poprzeczkę w finale – powiedziała Fręch.

Finał pomiędzy Magdaleną Fręch a Martyną Kubką został zaplanowany na godzinę 10:30 w sobotę na korcie centralnym. Wtedy poznamy nazwisko Mistrzyni Polski w grze pojedynczej. W piątek doszło natomiast do rozstrzygnięcia w turnieju deblistek. Wiktoria Rutkowska i Marcelina Podlińska pokonały Zuzannę Bednarz i Zuzannę Pawlikowską 10-8 w decydującym o losach spotkania super tiebreaku.

U mężczyzn finałową parę singlistów stworzą Daniel Michalski i Jan Zieliński. Michalski wyszedł w piątek zwycięsko z trudnego starcia z Filipem Peliwo. Wprawdzie to 28-latek urodzony w Kanadzie jako pierwszy objął prowadzenie w pierwszym secie, lecz ostatecznie w tiebreaku ta partia padła łupem Michalskiego. Młodszy z tenisistów nie ukrywał po meczu, że sam czuł, jak wyrównane było to starcie, a wręcz przyznał, że fragmentami rywal prezentował się lepiej.

– To był bardzo trudny mecz. Pierwszy set był bardzo wyrównany. Tak naprawdę uważam, że momentami to Filip grał w nim lepiej ode mnie, a nawet chwilami przeważał na korcie. Ja przejąłem inicjatywę dopiero w tie-breaku i dzięki swojemu forhendowi oraz serwisowi rozstrzygnąłem go na swoją korzyść. W drugiej partii, mimo że na początku zostałem przełamany, czułem się już mocniejszy i zdołałem zamknąć to spotkanie – powiedział po zwycięstwie Michalski.

– Pierwszy raz w finale mistrzostw kraju grałem trzy lata temu. Od tamtej pory mnóstwo się u mnie zmieniło. Wtedy byłem młody i niedoświadczony. Teraz wciąż jestem młody, ale już mam całkiem spore doświadczenie, zdobyte w turniejach ITF, a także w challengerach ATP, w których zwłaszcza w tym roku rozegrałem dużo spotkań. Obecnie moja gra wygląda zupełnie inaczej. Jestem dużo mocniejszy pod względem fizycznym, lepiej serwuję, moje mentalne podejście też się zmieniło. Ja z 2019 roku i ja z dziś to dwie zupełnie inne osoby – dodał.

Bardzo ciekawym widowiskiem był pojedynek Jana Zielińskiego z Marcelem Zielińskim. Pomimo tego, że było to dwusetowe spotkanie, to stało ono na wysokim poziomie, trwało długo, a kibice zgromadzeni przy korcie numer „4”, niezależnie od sympatii, żałowali na koniec, że nie doszło do decydującej odsłony. Nie żałował Jan Zieliński, który już w trzecim gemie spotkania oznajmił, że nie da rady wytrzymać fizycznie tego meczu. Po jednej z bardziej wymagających wymian w drugim secie wdał się także w miłą wymianę zdań z jednym z kibiców, którą podsumował zdaniem: „Jest taka piosenka: To już jest koniec”. Po raz kolejny w tym tygodniu udowodnił jednak przede wszystkim sam sobie, że jest w stanie wytrzymać duże obciążenia. Warto przypomnieć, że gra, a właściwie grał on w Bytomiu również w deblu. Kilka godzin po półfinałowej wygranej, Jan, w parze z Kacprem Żukiem, sięgnęli po tytuł w grze podwójnej. Pokonali oni w finale Szymona Kielana i Filipa Peliwo.

– Sam nie wiem jak mi się udaje wytrzymywać kondycyjnie kolejne mecze. Dawno już nie grałem na takim poziomie intensywności, jednak na co dzień gram głównie w deblu, a tutaj jednocześnie w singlu i deblu. Dzisiaj wyszedłem na kort z taktyką, na którą w sumie nie miałem siły, a do tego Marcel zagrał lepiej niż się spodziewałem. Szacun dla niego, już wiem, jak się znalazł w półfinale. To był bardzo ciężki mecz, na tym poziomie zmęczenia nie byłem w stanie nawet analizować tego, co się dzieje na korcie. Ale najważniejsze, że przetrwałem i udało mi się wygrać – powiedział Jan Zieliński.

– Sam nie wiem, jak po dotychczasowych meczach tutaj udało mi się dzisiaj rano wstać z łóżka. Chyba pomogło mi w tym śniadanie, bo jak poczułem jego zapach, byłem w stanie się podnieść. Kolejne kroki były już jednak o wiele cięższe. To było też widać w meczu. Brakowało mi sił na atak, zejście do kortu, przyspieszenie. Chyba tylko adrenalina mnie jeszcze trzyma na nogach, gdyby nie to, to już leżałbym pewnie w domu na łóżku – dodał.

Daniel Michalski i Jan Zieliński wyjdą na kort po finale kobiet, nie przed godziną 12:30 w sobotę.


Wyniki

Półfinały singla kobiet:

Martyna Kubka – Weronika Falkowska 2:6, 6:2, 6:4

Magdalena Fręch – Anna Hertel 6:3, 6:1

Półfinały singla mężczyzn:

Daniel Michalski – Filip Peliwo 7:6, 6:3

Jan Zieliński – Marcel Zieliński 6:4, 7:5

Finał debla mężczyzn:

Jan Zieliński, Kacper Żuk – Szymon Kielan, Filip Peliwo 6:2, 6:1

Finał debla kobiet:

Marcelina Podlińska, Wiktoria Rutkowska – Zuzanna Bednarz, Zuzanna Pawlikowska 6:1, 3:6, 10-8