Wimbledon. Co za mecz?! Ebden i Purcell oszukali przeznaczenie!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W australijsko-chorwackim finale debla na Wimbledonie górą byli Matthew Ebden i Max Purcell, dla których to pierwszy deblowy tytuł wielkoszlemowy. W niesamowitym meczu o tytuł pokonali broniących tytułu Nikolę Mekticia i Mate Pavicia. A przecież cudem uniknęli porażki w pierwszej rundzie i półfinale.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub.

Zarówno za Australijczykami Matthew Ebdenem i Maxem Purcellem, jak i za Chorwatami Nikolą Mekticiem i Mate Paviciem, ciężki turniej. W półfinałach obydwa duety potrzebowały pięciu setów do rozstrzygnięcia meczów na swoją korzyść. Niewątpliwie jednak to Australijczycy przeszli w tym turnieju więcej. Już w pierwszej rundzie ze Szwedem Andre Goranssonem i Japończykiem Benem McLachlanem bronili trzech piłek meczowych. Później kolejną w półfinale przeciwko Amerykaninowi Rajeevowi Ramowi i Brytyjczykowi Joe Salisbury’emu, a tylko w ćwierćfinale nie grali pięciosetówki. Swojego rodaka Johna Peersa i Słowaka Filipa Polaszka pokonali w trzech setach. Sobotnie starcie nie zapowiadało się lżej i ciężko było wskazać faworytów. Z jednej strony marzący o pierwszym wielkoszlemowym tytule (w deblu, w mikście Ebden już wygrywał), po dotychczasowych niepowodzeniach w finałach zawodów tej rangi, zawodnicy z Antypodów. Z drugiej najlepszy debel ostatnich miesięcy, czyli broniący tytułu tenisiści z Bałkanów.

Kibice na korcie centralnym otrzymali to, czego oczekiwali, już od pierwszych chwil. Był to niezwykle wyrównany mecz na najwyższym poziomie. Dwa pierwsze sety zakończyły się tiebreakami, ponieważ nie było w tym czasie ani jednego przełamania. W obydwu przypadkach decydującą rozgrywkę wygrywali zresztą ci, którzy wcześniej bronili break-pointów. W pierwszej partii Ebden i Purcell bronili trzech w piątym gemie, a tiebreaka wygrali 7:5. Mogli w drugiej części meczu pójść za ciosem i przełamać w pierwszym gemie, ale obydwie szanse powstrzymali Chorwaci. Tiebreaka Mektić i Pavić wygrali do trzech.

Im udało się, w przeciwieństwie do rywali, pójść za ciosem. Na początku trzeciego seta po raz pierwszy w tym meczu przełamali i przez większość partii prezentowali się wyraźnie lepiej od przeciwników. Przede wszystkim Australijczycy niewiele mieli do powiedzenia przy serwisie Europejczyków. Dopiero w dziewiątym gemie, kiedy Mektić i Pavić serwowali już po zwycięstwo w secie, Ebden i Purcell potrafili nawiązać walkę o odrobienie strat. Cztery piłki setowe obronili, mieli jedną okazję do wyrównania, jednak nie wykorzystali jej. Piąty setbol zakończył tę partię.

Australijczycy zaczęli jednak znów grać lepiej. Od początku czwartego seta dawali z siebie wszystko, by doprowadzić do piątej partii. w pierwszych gemach tej części meczu dużo kłopotów sprawiali Mekticiowi i Paviciowi, kiedy Chorwaci serwowali, jednak obrońcy tytułu przetrwali ten napór. Już wydawało się, że sytuacja została ustabilizowana i wszystko zmierza w kierunku tiebreaka. Jednak wtedy Ebden i Purcell raz jeszcze rzucili wszystkie siły do ataku przy podaniu rywali i… mieli trzy piłki setowe na 6:4. Drugą z nich wykorzystali.

Trudno było mieć jakieś przewidywania co do przebiegu piątego seta. Na pewno większa była szansa na to, że to Australijczycy mocniej poczują zmęczenie turniejem, ale poza tym? Niewiadoma. Jakąś podpowiedzią był dopiero piąty gem, w którym Chorwaci przełamali. Znacznie przybliżyli się zatem do tytułu. Turniej ten pokazał już jednak, że chyba w żadnej drabince tegorocznego Wimbledonu nie znaleźli by się drudzy tak nieustępliwi jak Ebden i Purcell. Wyrównali na 4:4, po chwili obronili kolejne break-pointy. Australijczycy skrzętnie też wykorzystywali problemy Pavicia. Leworęczny Chorwat ewidentnie miał jakiś problem z prawą ręką i zupełnie nie amortyzował nią rakiety. Przez długi czas mimo wszystko potrafił odpierać ataki rywali, ale im dalej w mecz, tym częściej nie dawał rady. Cóż, ten mecz nie mógł się zakończyć inaczej niż super tiebreakiem. Dość zaskakująco, był on jednostronny. Chorwaci wygrali tylko dwa punkty i nie obronili tytułu.


Wyniki

Matthew Ebden, Max Purcell (Australia, 14) – Nikola Mektić, Mate Pavić (Chorwacja, 2) 7:6(5), 6:7(3), 4:6, 6:4, 7:6(2)

Wimbledon: Igraszki z Rybakiną

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP / East News

Jelena Rybakina została pierwszą od 16 lat mistrzynią Wimbledonu, która w finale potrafiła odrobić stratę seta. Ostatnio tej sztuki dokonała Amelie Mauresmo w pojedynku z Justine Henin. W Kazachstanie to tylko nieistotna ciekawostka statystyczna, bo naprawdę liczy się jedynie pierwszy tytuł wielkoszlemowy w singlu zdobyty przez reprezentantkę czy reprezentanta tego kraju.

Artur Rolak z Londynu

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

Kilka, a może już kilkanaście lat temu Szamil Tarpiszczew, prezes Federacji Tenisa Rosji i w ogóle prominentna figura tamtejszego sportu, żalił się w wywiadzie udzielonym stałemu do niedawna bywalcowi Wimbledonu. „Zacząłem liczyć, ilu rosyjskich sportowców, nie tylko tenisistów, zmieniło obywatelstwo. Kiedy doliczyłem się 800, przestałem liczyć dalej” – tak, mniej więcej, brzmiały jego słowa. Jeleny Rybakiny nie zdążył policzyć.

Rodowita moskwiczanka, jak wiele tenisistek w wieku 19-20 lat, stanęła przed trudnym wyborem. Ojciec, który namówił ją do porzucenia gimnastyki i łyżwiarstwa figurowego na rzecz tenisa, zdał sobie sprawę, że dalszego finansowania kariery młodszej córki sam już nie udźwignie. Na stole leżała propozycja stypendium od jednego z amerykańskich uniwersytetów, ale przebiła ją Federacja Tenisa Kazachstanu, mająca w tym spore doświadczenie. Mimo że Jelena była naprawdę obiecującą juniorką (numer 3 w rankingu ITF pod koniec 2017 roku), w Rosji nikt po niej nie płakał.

Rybakina dostała nowy paszport i tyle pieniędzy, że mogła trenować jak, gdzie i z kim chce – a chce w Moskwie z Chorwatem Stefano Vukovem. W zamian przybrana ojczyzna nie oczekuje wiele. Kilka lat temu słyszałem, jak Jarosława Szwiedowa, mistrzyni Wimbledonu w grze mieszanej, też urodzona w Moskwie i też reprezentantka Kazachstanu, opowiadała rosyjskiej koleżance, że wystarczy raz w roku wpaść do Astany (tak wówczas nazywała się stolica tego kraju), podpisać jakieś papiery – „i wsio”.

Z każdą rundą tegorocznego Wimbledonu rosyjskie media przypominały sobie o Rybakinie coraz lepiej. Skoro urodziła się w Moskwie i nadal tam mieszka, to traktują ją jak swoją. Radość z jej dzisiejszego zwycięstwa jest jednak jak beczka miodu, do której kremlowscy propagandyści dołożyli łyżeczkę dziegciu.

Przed finałem więcej szans dawano Ons Jabeur, a po pierwszym secie chyba już nikt nie postawiłby na Rybakinę złamanego pensa, kopiejki czy choćby tenge, wartego ciut mniej niż grosz. Tunezyjka zadbała i o skuteczność, i o show, natomiast reprezentantce Kazachstanu nie wychodziło nic, nawet serwis, a jeśli musiała pobiec do siatki, to wracała spod niej jeszcze bardziej sfrustrowana.

Jabeur jakby zapomniała, że finał Wimbledonu to nie są igraszki albo pokazówka, jak w półfinale, z Tatjaną Marią, przyjaciółką od wspólnego grillowania. Próby efektownego kończenia wymian nadal zachwycały publiczność, ale dawały coraz mniej punktów. Rybakina z kolei wciąż grała mocno, bo taki jest przecież jej tenis, ale w miarę bezpiecznie, skoro całe ryzyko dobrowolnie brała na siebie rywalka.

Meczbole potrafią sparaliżować finałowych debiutantów, lecz w tym przypadku Jabeur oszczędziła nowej mistrzyni zdradliwego stresu. Wprawdzie pierwszy serwis Rybakina wpakowała w siatkę wyraźnie poniżej taśmy, ale szybko doczekała się bekhendowego błędu rywalki.

Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek


Wyniki

Finał singla kobiet

Jelena Rybakina (Kazachstan, 17) – Ons Jabeur (Tunezja, 3) 3:6, 6:2, 6:2

Wimbledon. Siła spokoju! Rybakina mistrzynią!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Mistrzynią Wimbledonu 2022 została Jelena Rybakina! Kazaszka, mimo porażki w pierwszym secie, pokonała w finale Tunezyjkę Ons Jabeur. Mająca 23 lata zawodniczka od początku drugiego seta imponowała bardzo skuteczną grą.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub.

Finał tegorocznego Wimbledonu był czwartym pojedynkiem Ons Jabeur i Jeleny Rybakiny. Ich pierwsze spotkanie miało miejsce w 2019 roku w Wuhan i było jedynym wygranym przez Kazaszkę, która triumfowała tam w trzech setach. Kolejne dwa mecze miały miejsce w ubiegłym sezonie. W marcu z Dubaju Tunezyjka wygrała w trzech setach, a w październiku w Chicago Rybakina skreczowała, kiedy przegrywała 4:6, 2:3. Faworytki do triumfu w Wimbledonie upatrywano raczej w Jabeur, która już przed turniejem była postrzegana jako kandydatka do tytułu. Rybakina pokazywała się jednak w poprzednich rundach z bardzo dobrej strony i spodziewano się, że może to być wyrównane spotkanie.

Lepiej w mecz weszła Jabeur. Tunezyjka w trzecim gemie wypracowała sobie przewagę przełamania. Ogółem w pierwszej partii pierwsza afrykańska singlistka w finale turnieju wielkoszlemowego prezentowała się wyraźnie lepiej. Grała tak, jak zazwyczaj, czyli bardzo inteligentnie, sprytnie i skutecznie. Skrzętnie wykorzystywała błędy rywalki, których było sporo. Rybakina wydawała się w pierwszych kilkudziesięciu minutach meczu nieco spięta. Brakowało jej pewności w grze. W efekcie pierwszego seta przegrała 3:6.

W drugiej części meczu to się zmieniło. Zawodniczka pochodząca z Rosji ewidentnie rozluźniła się. Wreszcie pomagał jej skuteczny serwis, którym imponowała w poprzednich rundach. Tymczasem oznaki presji zaczęły być widoczne u Tunezyjki. Teraz to Jabeur popełniała wiele błędów. Niewiele brakowało, a po kilku minutach przegrywałaby 0:3 ze stratą dwóch przełamań. Kluczowe dla losów seta było jednak to, że przegrała długiego czwartego gema, w którym miała szanse na odrobienie strat. W jej grze pojawiło się od tego momentu jeszcze więcej niepewności i ostatecznie wygrała w tym secie tylko dwa gemy.

Początek decydującej partii był podobny. Rybakina rozpoczęła od breaka i dalej była skuteczniejsza od rywalki. Jabeur miała jednak doskonałą okazję by wyrównać. W szóstym gemie było już 0:40 przy serwisie Kazaszki. Ta zdołała się jednak wybronić. I podobnie jak w poprzednim secie, niewykorzystane sytuacje zemściły się już po chwili. Rybakina podwyższyła swoje prowadzenie na 5:2 i serwowała, by zdobyć tytuł. Skutecznie. Została pierwszą reprezentantką Kazachstanu z singlowym tytułem wielkoszlemowym! Cieszyła się, jak zwykle, skromnie.


Wyniki

Jelena Rybakina (Kazachstan, 17) – Ons Jabeur (Tunezja, 3) 3:6, 6:2, 6:2