Wimbledon: Cornet mogła wygrać, ale tylko w Hollywood
Wyniki
W najciekawszym dzisiejszym meczu czwartej rundy singla kobiet Ajla Tomljanovic pokonała Alize Cornet 4:6, 6:4, 6:3 i – awansując do ćwierćfinału – powtórzyła wynik sprzed roku. Pozostałe trzy pojedynki zmieściły się w dwóch setach.
Korespondencja z Londynu
Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!
W Londynie od rana żartowano, że All England Lawn Tennis Club mógłby na kilka godzin zmienić nazwę. Wystarczyłoby Anglię zastąpić Australią, a uzasadnienia poszukać w planie gier na poniedziałek zwany kiedyś „Manic Monday”, ale po refornie programu turnieju odarty z niedawnej magii.
Osiem meczów czwartej rundy singla kobiet i mężczyzn, a w co drugim ktoś z Australii. Ajla Tomljanovic znała wynik jedynie Alexa de Minaura, który nie dość, że zmusił ją do trzech rozgrzewek (po drugim, trzecim i czwartym secie), to jeszcze wprawił w niezbyt radosny nastrój – prowadząc 2-0 i będąc o krok od awansu, pokpił sprawę. Postępami Nicka Kyrgiosa i Jasona Kublera Tomljanovic już się tak nie interesowała, bo Alize Cornet nie mogła się doczekać, aby sobie oraz urbi et orbi udowodnić, że zwycięstwo nad Igą Świątek nie miało nic wspólnego z wygraniem losu na loterii.
Z kolei obecność reprezentantki Australii w gronie 16 najlepszych tenistek tegorocznego Wimbledonu zaskoczyła nawet jej najbliższych. Pan Ratko, który od czasu do czasu zajmuje się logistyczną stroną kariery córki, wynajął dom dla niej, jej sztabu szkoleniowego i towarzyszącej na turnieju rodziny tylko na tydzień. Po drugiej rundzie tenisistka i cała kompania musieli szukać innego zakwaterowania, ale 78 tysięcy funtów gwarantowanej premii na pewno wystarczyło na rachunek za kilka pokoi hotelowych zarezerwowanych „last minute”.
Dach nad głową nie był więc największym zmartwieniem Tomljanovic. Żadna z tenisistek nie traciła czasu na sondowanie zamiarów rywalki; obie ruszyły do boju po zaświadczenie, że ubiegłoroczny ćwierćfinał Wimbledonu dla Australijki i tegoroczny ćwierćfinał Australian Open dla Francuzki nie były tylko w epizodami w ich całkiem długich CV. Warto zauważyć, że dla tej drugiej to już 65. w ogóle, a 62. bez żadnej przerwy turniej Wielkiego Szlema. Jeśli Cornet zagra w US Open, poprawi rekord Ai Sugiyamy. – To byłby dobry moment, żeby zakończyć karierę – zasugerowała w rozmowie z „New York Timesem”.
Mecz się podobał zwłaszcza na początku, zas wynik stał pod znakiem zapytania niespodziewanie aż do końca. Mógł, a z punktu widzenia Tomljanovic nawet powinien zakończyć się nieco wcześniej. Odezwało się bowiem to, co zostało zaklajstrowane opatrunkami na obu nogach Cornet, a czego nie raczyła zauważyć Iga Świątek. Francuzka miała więc coraz większe problemy z poruszaniem się i biegała już raczej siłą woli niż mięśni. Widok nie w pełni sprawnej rywalki zamiast pobudzić Australijkę do zamknięcia meczu bez zbędnych ceregieli, nieco ją sparaliżował. Spece od scenariuszy a la Hollywood wymyśliliby inne zakończenie, ale w sporcie zwyciężają zwykle ci zdrowsi.
Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.