Wimbledon: Cornet mogła wygrać, ale tylko w Hollywood

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Londynu, foto: AFP / East News


Wyniki

W najciekawszym dzisiejszym meczu czwartej rundy singla kobiet Ajla Tomljanovic pokonała Alize Cornet 4:6, 6:4, 6:3 i – awansując do ćwierćfinału – powtórzyła wynik sprzed roku. Pozostałe trzy pojedynki zmieściły się w dwóch setach.

Korespondencja z Londynu

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!

W Londynie od rana żartowano, że All England Lawn Tennis Club mógłby na kilka godzin zmienić nazwę. Wystarczyłoby Anglię zastąpić Australią, a uzasadnienia poszukać w planie gier na poniedziałek zwany kiedyś „Manic Monday”, ale po refornie programu turnieju odarty z niedawnej magii.

Osiem meczów czwartej rundy singla kobiet i mężczyzn, a w co drugim ktoś z Australii. Ajla Tomljanovic znała wynik jedynie Alexa de Minaura, który nie dość, że zmusił ją do trzech rozgrzewek (po drugim, trzecim i czwartym secie), to jeszcze wprawił w niezbyt radosny nastrój – prowadząc 2-0 i będąc o krok od awansu, pokpił sprawę. Postępami Nicka Kyrgiosa i Jasona Kublera Tomljanovic już się tak nie interesowała, bo Alize Cornet nie mogła się doczekać, aby sobie oraz urbi et orbi udowodnić, że zwycięstwo nad Igą Świątek nie miało nic wspólnego z wygraniem losu na loterii.

Z kolei obecność reprezentantki Australii w gronie 16 najlepszych tenistek tegorocznego Wimbledonu zaskoczyła nawet jej najbliższych. Pan Ratko, który od czasu do czasu zajmuje się logistyczną stroną kariery córki, wynajął dom dla niej, jej sztabu szkoleniowego i towarzyszącej na turnieju rodziny tylko na tydzień. Po drugiej rundzie tenisistka i cała kompania musieli szukać innego zakwaterowania, ale 78 tysięcy funtów gwarantowanej premii na pewno wystarczyło na rachunek za kilka pokoi hotelowych zarezerwowanych „last minute”.

Dach nad głową nie był więc największym zmartwieniem Tomljanovic. Żadna z tenisistek nie traciła czasu na sondowanie zamiarów rywalki; obie ruszyły do boju po zaświadczenie, że ubiegłoroczny ćwierćfinał Wimbledonu dla Australijki i tegoroczny ćwierćfinał Australian Open dla Francuzki nie były tylko w epizodami w ich całkiem długich CV. Warto zauważyć, że dla tej drugiej to już 65. w ogóle, a 62. bez żadnej przerwy turniej Wielkiego Szlema. Jeśli Cornet zagra w US Open, poprawi rekord Ai Sugiyamy. – To byłby dobry moment, żeby zakończyć karierę – zasugerowała w rozmowie z „New York Timesem”.

Mecz się podobał zwłaszcza na początku, zas wynik stał pod znakiem zapytania niespodziewanie aż do końca. Mógł, a z punktu widzenia Tomljanovic nawet powinien zakończyć się nieco wcześniej. Odezwało się bowiem to, co zostało zaklajstrowane opatrunkami na obu nogach Cornet, a czego nie raczyła zauważyć Iga Świątek. Francuzka miała więc coraz większe problemy z poruszaniem się i biegała już raczej siłą woli niż mięśni. Widok nie w pełni sprawnej rywalki zamiast pobudzić Australijkę do zamknięcia meczu bez zbędnych ceregieli, nieco ją sparaliżował. Spece od scenariuszy a la Hollywood wymyśliliby inne zakończenie, ale w sporcie zwyciężają zwykle ci zdrowsi.

Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.

 

Wimbledon. Polska juniorka zagra o ćwierćfinał

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Agencja Pressaro

W poniedziałek ze zmiennym szczęściem na kortach All England Club rywalizowały polskie juniorki. Do trzeciej rundy turnieju awansowała Olivia Lincer, ale z zawodami pożegnała się Weronika Ewald.

Obie nasze reprezentantki stanęły przed trudnym zadaniem. Na ich drodze stanęły bowiem rozstawione rywalki. Szczególnie wysoko poprzeczka została zawieszona przed Ewald, której przyszło zmierzyć się z turniejową „trójką” Nikolą Bartunkovą. Czeszka to rówieśniczka naszej reprezentantki, ale tenisistka naszych południowych sąsiadów występowała już w finale imprezy rangi ITF , a w rankingu WTA zajmuje 352. miejsce.

Spotkanie lepiej rozpoczęła faworytka pojedynku, która odskoczyła na 3:0 z podwójnym przełamaniem. Polka szybko odrobiła stratę jednego „breaka”, ale przewagę drugiego Bartunkova długo utrzymywała. W dziesiątym gemie zawodniczka reprezentująca Gdańską Akademię Tenisową rzutem na taśmę odrobiła stratę i wyrównała na 5:5. Ewald nie była jednak w stanie pójść za ciosem. Dwa kolejne gemy wygrała tenisistka rozstawiona z numerem 3 i to ona objęła prowadzenie w meczu.

W drugiej partii Bartunkova kontrolowała już przebieg wydarzeń na korcie i oddała rywalce tylko jednego gema.

Z kolei grająca od tego roku pod polską flagą Lincer zmierzyła się z oznaczoną numerem 11 Johanne Svendsen. W pierwszej partii Szwedka jako pierwsza zdobyła przełamanie w siódmym gemie, dzięki czemu odskoczyła na 5:3. Trzy kolejne gemy padły jednak łupem Polki i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. Lincer perfekcyjnie rozegrała tę dodatkową rozgrywkę. Nie straciła ani jednego punktu i objęła prowadzenie w meczu.

W drugiej odsłonie pojedynku reprezentanta Szwecji najpierw wyrównała z 1:3 na 3:3, a potem z 3:5 na 5:5. Polska tenisistka w jedenastym gemie po raz kolejny zdołała jednak odebrać podanie przeciwniczce i tym razem po zmianie stron wykorzystała już atut własnego podania i po godzinie i 41 minutach gry zapewniła sobie awans do kolejnej fazy turnieju.

O miejsce w ćwierćfinale juniorskiego Wimbledonu Oliva Lincer zagra z rozstawioną numerem 5 Victorią Mboko.


Wyniki

Druga runda singla juniorek

Olivia Lincer (Polska) – Johanne Svendsen (Szwecja, 11) 7:6(0) 7:5

Nikola Bartunkova (Czechy, 3) – Weronika Ewald (Polska, Q) 7:5 6:1

Wimbledon. Rosolska przed szansą na wyrównanie najlepszego wyniku

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Andrzej Szkocki

Alicja Rosolska i Erin Routliffe zagrają w ćwierćfinale turnieju gry podwójnej na kortach All England Club. W poniedziałek Polka i Nowozelandka wyeliminowały rozstawione z numerem 5 Asię Muhammad i Enę Shibaharę.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub

Na początku spotkania obie pary wygrywały własne gemy serwisowe. O losach tej części meczu zadecydowało pojedyncze przełamanie, które warszawianka i jej partnerka zdobyły na 5:4. Po zmianie stron rywalki miały dwie okazje, żeby odrobić stratę, ale od stanu 15:40 Rosolka i Routliffe wygrały cztery punkty z rzędu i zapisały pierwszego seta na swoim koncie.

Druga partia również była bardzo wyrównana. Obie party bardzo dobrze spisywały się przy własnych podaniach. W jedenastym gemie jako pierwsze podanie rywalkom odebrały Polka i Nowozelandka. Po zmianie stron nie były jednak w stanie wykorzystać atutu własnego serwisu, żeby zamknąć mecz. Para amerykańsko-japońska wypracowała sobie trzy „breakpointy” z rzędy. Dwóch pierwszych nie wykorzystała, ale przy trzeciej okazji doprowadziła do tie-breaka. Tę dodatkową rozgrywkę zdecydowanie lepiej rozpoczęły Rosolska i Routliffe, które przy pierwszej zmianie stron prowadziły już 5:1. Tenisistki rozstawione z numerem 11 wypracowanej przewagi nie zamierzały wypuścić z rąk. Muhammad i Shibahara pierwszą piłkę meczową obroniły, ale przy drugiej zawodniczka z Antypodów ostro trafiła pierwszym podaniem, a warszawianka zakończyła punkt przy siatce.

Alicja Rosolska będzie miała okazję, żeby wyrównać swój najlepszy wynik w Londynie. W 2018 roku razem z Abigail Spears zatrzymały się dopiero w półfinale. Z kolei Erin Routliffe w poniedziałek po raz pierwszy w karierze zameldowała się w ćwierćfinale imprezy wielkoszlemowej w grze podwójnej. O miejsce w najlepszej czwórce tegorocznej edycji Wimbledonu para polsko-nowozelandzka zagra z Danielle Collins i Desirae Krewczyk.


Wyniki

Trzecia runda debla

A. Rosolska, E. Routliffe (Polska, Nowa Zelandia, 11) – A. Muhammad, E. Shibahara (USA, Japonia, 5) 6:4 7:6(3)

Wimbledon. Sensacji nie było. Dźoković w trzynastym ćwierćfinale

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Novak Dźoković stracił kolejnego seta w turnieju, ale ostatecznie pokonał Tima Van Rijthovena i awansował do trzynastego ćwierćfinału w Wimbledonie. W nim zmierzy się z Jannikiem Sinnerem. Drugą parę w 1/4 finału utworzyli David Goffin i Cameron Norrie, który jest ostatnią nadzieją gospodarzy.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub

Novak Dźoković zakończył fantastyczną serię Tima Van Rijthovena na trawie, tym samym przedłużając swoją na tej nawierzchni. Serb wygrał 25. mecz z rzędu na trawie i 83. na londyńskich trawnikach. Holender, który zadebiutował w Wimbledonie dzięki „dzikiej karcie” stawił zacięty opór tylko w drugim secie. Wielu było takich, którzy spodziewali się, że ostatni pojedynek dnia zakończy się sensacją. 25-latek z Roosendaal przyjechał do Londynu po niesamowitym triumfie w 's-Hertogenbosch, gdzie pokonał m.in. Felixa Auger-Aliassime’a i Daniiła Miedwiediewa. Wcześniej nie wygrał nawet jednego spotkania na poziomie ATP Tour, więc śmiało można było twierdzić, że Holender czuje się na trawie, jak ryba w wodzie.

Starcie z Novakiem Dźokoviciem w czwartej rundzie nie ułożyło się od początku po myśli młodszego z tenisistów. Szybko stracił podanie, a to przecież główny atut tego zawodnika. Jednocześnie w dalszej części seta nie wykorzystał trzech break pointów powrotnych i po 42 minutach to „Nole” objął prowadzenie 6:2.

Van Rijthoven nie zamierzał się jednak poddawać. W drugiej odsłonie dobrze funkcjonował jego serwis, a co ważniejsze, stał się odważniejszy w wymianach z głębi kortu. W siódmym gemie niżej notowany tenisista zdobył upragnione przełamanie i wyszedł na prowadzenie 4:3. Nerwowo zrobiło się, gdy przy stanie 5:4 Holender serwował, by wyrównać stan meczu. Dźoković miał cztery okazje, by odłamać rywala, a wtedy bezbłędny był Van Rijthoven. W efekcie, za trzecią piłką setową, holenderski debiutant wygrał drugą partię.

Jak się okazało, to było wszystko, na co było stać młodego tenisistę. W trzecim i czwartym secie, sześciokrotny mistrz Wimbledonu podniósł poziom swojej gry na tyle, że Van Rijthoven nie był w stanie nawiązać wyrównanej walki. Serb stracił w ostatnich dwóch partiach trzy gemy i zdążył zakończyć spotkanie przed godziną policyjną. Mimo że Van Rijthoven sensacji nie sprawił, to w całym turnieju pokazał się z bardzo dobrej strony.

Dźoković z kolei awansował do 13. ćwierćfinału w Wimbledonie. Tylko dwa razy przegrał na tym etapie tej imprezy (w 2009 i w 2017 roku). Rywalem belgradczyka o półfinał będzie Jannik Sinner. Włoch również w czterech setach wyeliminował Carlosa Alcaraza.

W niedzielę do najlepszej „ósemki” awansowali też David Goffin i Cameron Norrie. Belg wyrównał swój najlepszy wynik w Wimbledonie z 2019 roku. 31-latek z Liege odrobił starty 1:2 w setach z Francesem Tiafoe i ponownie stanie przed szansą walki o półfinał trawiastego szlema.

Ostatnim reprezentantem gospodarzy, który pozostał w grze pojedynczej jest Cameron Norrie. Brytyjczyk przyznał, że dobrze radzi sobie z presją, która towarzyszy mu od początku Wimbledonu jako numerowi jeden w kraju. 26-latek urodzony w Johannesburgu potrzebował trzech setów, by odprawić Tommy’ego Paula.

– To, jak grałem we wszystkim moich meczach,znaczy dla mnie bardzo wiele. Niestety, jestem ostatnim, który pozostał w turnieju, ale to też oznacza kolejny powód, by wszyscy w kraju trzymali za mnie kciuki – powiedział Norrie po awansie do pierwszego wielkoszlemowego ćwierćfinału w karierze.


Wyniki

Czwarta runda singla:

Novak Dźoković (Serbia, 1) – Tim Van Rijthoven (Holandia, WC) 6:2, 4:6, 6:1, 6:2

Jannik Sinner (Włochy, 10) – Carlos Alcaraz (Hiszpania, 5) 6:1, 6:4, 6:7(8), 6:3

Cameron Norrie (Wielka Brytania, 9) – Tommy Paul (USA, 30) 6:4, 7:5, 6:4

David Goffin (Belgia) – Frances Tiafoe (USA, 23) 7:6(3), 5:7, 5:7, 6:4, 7:5

Wrocław. Kaśnikowski z pierwszym tytułem!

/ Anna Niemiec , źródło: Materiały prasowe PZT, foto: Lotos PZT Polish Tour

Maks Kaśnikowski wygrał pierwszy w karierze turniej na zawodowych kortach. W finale imprezy Betard Cup 2022 zaliczanej do cyklu Lotos PZT Polish Tour Polak po bardzo zaciętym pojedynku pokonał Petra Nouzę.

Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub

W niedzielę obaj tenisiści walczyli o swój pierwszy w karierze tytuł rangi ITF. Na początku spotkania długo pilnowali własnych serwisów. O losach pierwszej odsłony meczu zadecydowało przełamanie, które Polak zdobył w dziesiątym gemie.

Niepowodzenie w pierwszej partii podrażniło Czecha, który już pierwszym gemie drugiego seta odebrał podanie rywalowi. Wypracowaną przewagę utrzymał już do końca, a zwycięstwo w tej części meczu przypieczętował kolejnym „breakiem”.

W decydującej partii reprezentant Polski jako pierwszy przełamał na 2:1, ale rywal błyskawicznie odrobił stratę. Jednak Kaśnikowski ponownie skutecznie zaatakował jeszcze w siódmym gemie. Tym razem zawodnik naszych południowych sąsiadów już nie był w stanie zniwelować przewagi rywala i po 2 godzinach i 22 minutach to Polak mógł się cieszyć z pierwszego w karierze tytułu rangi ITF.

To był ciężki i wyczerpujący mecz, od pierwszej do ostatniej piłki. Czech nieprzypadkowo znalazł się w finale, bo gra bardzo dobrze, często chodzi do siatki. Gra była cały czas równa z obydwu stron, dlatego cały czas miałem świadomość, że nie mogę sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji. Udało mi się wytrzymać presję, szczególnie w końcówce i odniosłem pierwsze zwycięstwo w karierze – zrelacjonował przebieg finału 19-latek. – To wspaniałe uczucie, moje pierwsze zwycięstwo w zawodowym Tourze. Jestem szczęśliwy, bo to kolejny ważny krok w mojej karierze. Na jesieni po raz pierwszy przekroczyłem granicę Top 1000 w rankingu ATP, to był naprawdę kamień milowy, bo dokonałem tego jeszcze jako junior. Teraz gram już tylko turnieje zawodowe i nie jest to łatwa droga. Cieszę się, że udało mi się to przed polską publicznością. To ważne, że dzięki LOTOS PZT Polish Tour możemy grać i walczyć o punkty do rankingu w kraju – zakończył Maks Kaśnikowski.


Wyniki

Finał singla

Maks Kaśnikowski (Polska, 6) – Petr Nouza (Czechy, 3) 6:4 3:6 6:4