Ostrawa. Dla tych, co „na Świątek”

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Ostrawy, foto: Artur Rolak

Najważniejsza wiadomość jest taka, że bilety jeszcze są. Kosztują od 300 do 500 koron czyli – jak ktoś woli podane na tacy w naszej walucie – od 60 do 100 złotych (bez kilku groszy). Organizatorzy turnieju WTA Agel Open nie ukrywają, że bardzo liczą na polskich fanów tenisa.

Bezpośrednie pociągi („vlaky”) do Ostrawy ruszają z Gdyni, Terespola, Warszawy, Przemyśla i Krakowa, a kto nie mieszka na ich trasie, może się dosiąść się na przykład w Katowicach. Najlepiej wysiąść na Dworcu Głównym („Hlavní nádraží”), spod którego do hali Ostravar Arena można dojechać bezpośrednio tramwajem linii 2.

Ważna uwaga – biletu („jizdenka”) nie można kupić nigdzie: ani w kiosku, ani w automacie. Trzeba mieć przy sobie kartę płatniczą i przełożyć ją do kasownika wsiadając, a potem wysiadając z każdego środka tutejszej komunikacji miejskiej. Odpowiednia kwota zostanie pobrana z konta.

Nowocześnie, ale tylko pod tym względem. Tabor w większości stary, wymieniany raczej powoli, bo i rozpędzić się nie ma gdzie. Między dzielnicami Ostrawy podróżuje się jak kilkanaście – a może i więcej – lat temu po aglomeracji górnośląskiej: na zakrętach tramwaj zgrzyta, a na prostej sunie raczej dostojnie niż pośpiesznie.

Turysta wpatrzony w to, co za oknem, a nie w ekran smartfona, szybko zauważy, że Ostrawa jest poprzecinana siecią niepotrzebnych, bo nieużywanych torów kolejowych, prowadzących do już nieistniejących zakładów przemysłowych. Im dalej od centrum – i im bliżej Ostravar Areny – tym więcej pamiątek po industrialnej architekturze czeskiej części Śląska.

Po drodze widoki zatem takie sobie, za to sama hala może budzić zazdrość. Bo Czesi – jak to oni – wybrali pragmatyzm. Obiekt, w którym zagra Iga Świątek (pierwszy mecz najprawdopodobniej w środę nie wcześniej niż o 18:00), jest częścią kompleksu Vitkovice Arena. Poza Ostravar Areną jest jeszcze druga, mniejsza, lecz również wielofunkcyjna hala sportowa, hala lekkoatletyczna, Stadion Miejski, Areal Bazaly (boisko treningowe) i jeszcze hotel do kompletu.

I wszystko by grało, gdyby nie adres. Ulica Ruska zgrzyta głośniej niż tramwaj na zakręcie.

Astana. Udany debiut Huberta Hurkacza

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Hubert Hurkacz pokonał Francesco Cerundolo w meczu pierwszej rundy turnieju ATP 500 rozgrywanego w Astanie. Dla polskiego tenisisty jest to debiut w turnieju rozgrywanym w stolicy Kazachstanu.

Koniec sezonu za pasem. Zatem najlepsi tenisiści świata szukają okazji, aby zdobyć punkty, które pozwolą im na awans do kończącego sezon turnieju ATP Finals. Zajmujący dziewiątą pozycję w rankingu „The Race” Hubert Hurkacz w tym tygodniu rywalizuje w kazachskiej Astanie. W poniedziałkowym meczu pierwszej rundy biało-czerwony pokonał Francesco Cerundolo.

Polak i Argentyńczyk dotychczas nie grali ze soba na zawodowych kortach. W premierowej partii wrocławianin wykorzystał już pierwszą szansę, aby odebrać podanie rywalowi i wyszedł na prowadzenie 2:1. Kolejne przełamanie dołożył w siódmym gemie, aby po zmianie stron zakończyć seta przy pierwszej piłce setowej. W drugiej odsłonie jedyną szansę na wygranie gema przy podaniu rywala miał zawodnik z Ameryki Południowej. Nie wykorzystał jednak szansy i panie rozegrali tie-breaka. W nim dziesiąty tenisista świata oddał rywalowi tylko dwa punkty i zameldował się w drugiej rundy turnieju ATP 500 w Astanie.

Kolejnego rywala Hubert Hurkacz pozna we wtorek. Wyłoni go pojedynek między Aleksandrem Bublikiem i Tallonem Griekspoorem.


Wyniki

Pierwsza runda singla:

Hubert Hurkacz (Polska, 7) – Francesco Cerundolo (Argentyna) 6:2, 7:6(2)

BJKC. Iga Świątek podjęła decyzję!

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/instagram, foto: AFP

Iga Świątek podjęła ostateczną decyzję dotyczącą występu podczas finału Billie Jean King Cup, który w dniach 8-13 listopada odbędzie się w Glasgow.

Od pewnego czasu kibiców tenisa nad Wisłą rozgrzewał temat tego jak najlepsza polska tenisistka pogodzi występy w dwóch kończących sezon imprezach – WTA Finals i Billie Jean King Cup. Pierwsza z nich zostanie rozegrana w dniach 31 października 7 listopada w Dallas. Z kolei finał drużynowych rozgrywek rozpocznie się dzień po zakończeniu amerykańskiego turnieju w Glasgow. Zarówno za Oceanem jak i na Wyspach Brytyjskich możliwy był występ trzykrotnej mistrzyni wielkoszlemowej. W pierwszy październikowy poranek października stało się jasne jaki koniec roku czeka raszyniankę.

–  Iga nie zagra w turnieju Billie Jean King Cup w listopadzie tego roku. WTA Finals, do którego Iga zakwalifikowała się jako pierwsza rakieta świata, i Billie Jean King Cup odbywają się na różnych kontynentach, bardzo blisko terminowo, z różnicą zaledwie jednego dnia. Zmiany stref czasowych, zwłaszcza w tej konfiguracji z zachodu na wschód, są bardzo wymagające i wydłużają czas dojścia zawodniczki do pełnej sprawności. – Zmęczenie wygenerowane przez tak krótki czas na regenerację, zwłaszcza na sam koniec najbardziej wymagającego jak dotychczas sezonu Igi, mogą doprowadzić do kontuzji. Z przykrością, ale nie widzimy możliwości, aby bezpiecznie zapewnić Idze udział w BJKC, to za duże ryzyko dla jej zdrowia po tak intensywnym sezonie i w tych okolicznościach terminowych, na które nie mamy wpływu – czytamy w komunikacie. – czytamy w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych przez sztab Polki.

Głos zabrała również sama zainteresowana, która nie ukrywa rozczarowania zaistniałą sytuacją.  – Długo się zastanawiałam i dyskutowałam z moim teamem o tym starcie, ale niestety nie będę w stanie zagrać w Billie Jean King Cup w Glasgow. Jest mi bardzo przykro, bo gram w reprezentacji, gdy to tylko możliwe i zawsze zostawiam na korcie serce w tych meczach. Granie w Polsce w tym roku było przywilejem i bardzo liczyłam, że będę mogła kontynuować rozgrywki – skomentowała sytuację polska tenisistka.

Iga Świątek była zawiedziona szczególnie brakiem komunikacji między organizatorami obu imprez, czyli WTA i ITF. Jestem zawiedziona, że federacje tenisowe nie doszły do porozumienia w kwestii tak podstawowej jak kalendarz ważnych rozgrywek i dały nam zaledwie dzień na podróż i tak dużą zmianę strefy czasowej. To sytuacja niebezpieczna dla naszego zdrowia i grożąca kontuzja. Zamierzam podjąć rozmowy z WTA i z ITF, aby w przyszłości nie doszło do podobnych sytuacji, które są ze szkodą nie tylko dla nas tenisistek, ale też dla fanów tenisa – zakończyła liderka rankingu.

Polki bez Igi Świątek w składzie w fazie grupowej turnieju w Glasgow zmierzą się z Czeszkami oraz Amerykankami. Jedna z drużyn uzyska awans do 1/2 finału.

ATP. Novak Dżoković goni Nadala, Nishioka ponownie zwycięski, premierowy triumf Hueslera

/ Jakub Karbownik , źródło: , foto:

Novak Dżoković, Marc-Andrea Huesler i Yoshihito Nishioka to trzej najszczęśliwszy tenisiści mijającego tygodnia. Wspomniana trójka to najlepsi zawodnicy imprez rozgrywanych odpowiednio w: Tel Avivie, Sofii i Seulu.

Po ostatniej w sezonie lewie Wielkiego Szlema przyszła kolei na ostatnią część sezonu 2022. Rozpoczęły ją trzy imprezy rangi 250. Szczególną uwagę mediów i kibiców na całym świecie przykuł turniej, który rozegrano w Izraelu. W meczu o tytuł najwyżej rozstawiony Novak Dżoković spotkał się z Marinem Cziliciem. Serb dla którego jest to pierwszy występ od Wimbledonu kolejny raz wygrał mecz nie tracąc seta, a tym samym sięgnął po tytuł mistrzowski. Jest to już 89. wygrana impreza na koncie byłego lidera rankingu. W zestawieniu najbardziej utytułowanych zawodników Dżoković ustępuje jedynie Rafaelowi Nadalowi (92. wygrane turnieje) i Roger Federer (103. turniejowe triumfy).  Z kolei premierowy tytuł mistrzowski na swym koncie zanotował w niedzielę Marc-Andrea Huesler. 26-letni Szwajcar w niedzielę po raz pierwszy w karierze wystąpił w finale turnieju głównego cyklu. I mecz przeciwko Holgerowi Rune zakończył zwycięstwem.

– Rozegrałem świetny mecz. Ale jestem całkowicie zaskoczony tym, co się wydarzyło. Ten tydzień był dla mnie jak bajka – skomentował swój występ pochodzący z Zurichu tenisista.

Trzecia z imprez ATP 250 rozgrywanych w mijającym tygodniu, odbywała się w Seulu. Do walki o tytuł mistrzowski stanęli Yoshihito Nishioka i Denis Shapovalov. Zarówno Japończyk jak i Kanadyjczyk w swej dotychczasowej karierze tylko raz cieszyli się z tytułu mistrzowskiego. Zawodnik z Kraju Kwitnącej Wiśni nie miał sobie równych w 2018 w chińskim Shenzen. Z kolei reprezentant Kraju Klonowego Liścia po premierowy tytuł sięgnął w 2019 roku w Sztokholmie. W spotkaniu dwóch leworęcznych zawodników lepszym okazał się zawodnik z Azji, który również w drodze po swój pierwszy tytuł, przed czterema laty, pokonał Denisa Shapovalova. Wówczas panowie spotkali się w meczu drugiej rundy.

 


Wyniki

Finał w Tel Avivie:

Novak Djoković (Serbia, 1) – Marin Cilić (Chorwacja, 2) 6:3, 6:4

Finał w Sofii:

Marc-Andrea Huesler (Szwajcaria) – Holger Rune (Dania, 5) 6:4, 7:6(8)

Finał w Seulu:

Yoshihito Nishioka (Japonia) – Denis Shapovalov (Kanada, 4) 6:4, 7:6(5)