Monastyr. Magdy ze zmiennym szczęściem

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

W pierwszej rundzie turnieju Jasmin Open Monastir rywalizowały dwie reprezentantki Biało-Czerwonych, Magda Linette i Magdalena Fręch. Do następnej fazy zawodów awansowała tylko ta druga.

Łodzianka bardzo dobrze wywiązała się z roli faworytki i w dwóch setach pokonała sklasyfikowaną na 574. miejscu w światowym rankingu Yasminę Mansouri. O losach pierwszego seta zadecydowało pojedyncze przełamanie, które podopieczna Andrzeja Kobierskiego zdobyła w czwartym gemie. Rywalka nie miała w tej części meczu ani jednej szansy na odebranie podania przeciwniczce i Polka pewnie objęła prowadzenie w spotkaniu.

Francuzka znalazła się w opałach już w pierwszym gemie drugiej odsłony pojedynku. Obroniła jednak cztery „breakpointy” i ostatecznie utrzymała serwis. Fręch dopięła jednak swego po zmianie stron i bez straty seta przełamała na 2:1. Tak jak w pierwszym secie aktualna mistrzyni Polski ani razu nie musiała się nawet bronić przed stratą podania, a w siódmym gemie dołożyła jeszcze jednego „breaka” i po 69 minutach gry mogła cieszyć się ze zwycięstwa.

O ćwierćfinał Magdalena Fręch, która przerwała serię trzech porażek z rzędu, zagra albo z rozstawioną z numerem 2 Weroniką Kudermetową albo z Warwarą Graczewą.

Do drugiej rundy tunezyjskich zawodów nie udało się awansować Magdzie Linette. Poznanianka dobrze rozpoczęła spotkanie przeciwko Lucrezii Stefanini i pierwszej partii zwyciężyła z przewagą dwóch przełamań. W dwóch kolejnych lepsza była jednak kwalifikantka z Włoch. Drugi i trzeci set miały bardzo podobny przebieg. Tenisistka z Półwyspu Apenińskiego zdobywała „breaka” już w pierwszym gemie. Druga rakieta Polski odrabiała stratę, ale później ponownie nie była w stanie utrzymać podania i to Stefanini zeszła z kortu jako zwyciężczyni.


Wyniki

Pierwsza runda singla

Magdalena Fręch (Polska) – Yasmina Mansouri (Francja, WC) 6:3 6:2

Lucrezia Stefanini (Włochy, Q) – Magda Linette (Polska, 8) 2:6 6:4 6:4

Ostrawa. Nie wypada odmówić

/ Artur Rolak , źródło: Korespondencja z Ostrawy, foto: Andrzej Szkocki

Bywały czasy, kiedy o pobliskie tereny Czechosłowacja i Rzeczpospolita spierały się nie tylko słownie. Dziś organizatorzy turnieju Agel Open wzywają naszych kibiców na pomoc, bo trybuny Ostravar Areny świecą nieprzyzwoitymi pustkami. Zanim jednak do akcji wkroczy Iga Świątek, a widownia udekoruje się na biało-czerwono, w Ostrawie mieliśmy deblowe derby Polski.

 

Alicja Rosolska – wiadomo: od jakiegoś czasu gra ze stałą partnerką, Erin Routliffe, i nie ma powodu rozglądać się za inną. Co innego Paula Kania-Choduń, której ranking każe starannie wybierać turnieje i zawierać doraźne sojusze. W Ostrawie miała zagrać z Renatą Voraczovą, ale za pięć dwunasta Czeszka zmieniła plany. Poinformowała Polkę, że razem raczej się nie dostaną do tego turnieju. Albo została wprowadzona w błąd, albo coś źle sobie policzyła, a w efekcie dopisała się do Xiyu Wang. W ostatniej chwili Kania-Choduń dogadała się z Oksaną Kałasznikową.

Debel to niewdzięczna konkurencja nie tylko dla samych tenisistek i tenisistów. W tak małej drużynie, najmniejszej z możliwych, nie wypada szukać winnych po porażce, a po zwycięstwie, aby nie popaść w samozachwyt, chwalić można jedynie partnerkę czy partnera. Na szczęście z boku wolno więcej, bo i widać lepiej. Nie nadużywając prawa do oceny trochę subiektywnej, można ogłosić, że Polki nie tylko nie były na korcie najgorsze, ale nawet grały w swoich parach główne role.

Role te były w sumie dość podobne. I Rosolska, i Kania-Choduń celowały w zagraniach raczej subtelnych, a argumenty siłowe bez żalu przepisały na partnerki. Między naszymi wynik zbliżony do remisu, więc o 6:4, 6:3 dla duetu polsko-nowozelandzkiego przesądziły umiejętności Routliffe, która – w porównaniu z Kałasznikową – znacznie lepiej serwowała i popełniała stanowczo mniej błędów.

W biurze prasowym dziennikarze z Polski stanowią tak dużą mniejszość, że jutro możemy mieć już absolutną większość. Organizatorzy – trochę już zmęczeni naszymi pytaniami w stylu „A kiedy zagra Świątek?” – przyśpieszyli publikację planu gier na następny dzień. Nie czekając do wieczora, już wczesnym popołudniem ogłosili, że liderka rankingu WTA wyjdzie na kort nie przed 16:00 i będzie to trzeci mecz dnia.

W komunikacie rozesłanym do polskich mediów dopisali nawet, że „uprzejmie zapraszają polskich kibiców, aby mogli się cieszyć w Ostrawie kobiecym tenisem na najwyższym poziomie”. Biletów nie zabraknie, a odmówić nie wypada.

Astana. Wpadka Alcaraza

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Carlos Alcaraz nie będzie dobrze wspominał swojego pierwszego występu w turnieju ATP po wygraniu US Open i objęciu pozycji lidera rankingu. Niespodziewanie przegrał z doświadczonym Belgiem Davidem Goffinem. Tenisista z Beneluksu w drabince głównej znalazł się jako „szczęśliwy przegrany” z kwalifikacji.

Pierwotnie w stolicy Kazachstanu naprzeciw Carlosa Alcaraza miał stanąć Holger Rune. Duńczyk wycofał się jednak w ostatniej chwili i w jego miejsce wskoczył David Goffin. Z Belgiem Hiszpan mierzył się dotąd raz. Na początku ubiegłego roku spotkali się w Melbourne w podprowadzającym pod Australian Open turnieju rangi 250. Tam rozstawionego z „1” Goffina w dwóch setach Alcaraz pokonał. W Astanie role się odwróciły.

Lider rankingu zaczął obiecująco. Wygrał trzy pierwsze piłki, dzięki czemu już na otwarcie mógł przełamać rywala. Goffin zdołał się wybronić, ale już parę minut później Hiszpan wyszedł na prowadzenie 2:1. Rywal nie dawał jednak za wygraną. Belg wygrał kolejne cztery gemy i serwował na 6:4. Jako że serwis, szczególnie w pierwszym secie, nie był we wtorek jego mocną stroną, nie zdołał jednak utrzymać przewagi. Jednakże nie dopuścił ani do tiebreaka, ani do porażki. W dwunastym gemie znów przełamał Alcaraza, kończąc tym samym seta.

Młody Hiszpan był w tym spotkaniu nieco zagubiony. Po niepowodzeniu w pierwszej partii, w drugiej kompletnie nie mógł się odnaleźć. Tak doświadczony zawodnik jak Goffin musiał to wykorzystać. Belg prowadził już nawet 5:1. Ostatecznie rozmiary zwycięstwa nieco zmalały, ale niespełna 32-letni zawodnik nie wypuścił awansu do drugiej rundy. W niej zmierzy się z Francuzem Adrianem Mannarino, który w trzech setach pokonał Szwajcara Stana Wawrinkę. Ciekawostką jest, że dopiero po raz czwarty w historii cyklu ATP lider rankingu przegrał z „lucky loserem”.


Wyniki

David Goffin (Belgia, LL) – Carlos Alcaraz (Hiszpania, 1) 7:5, 6:3

Astana. Udany mecz Hurkacza i Zielińskiego

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W Astania Jan Zieliński występuje w deblu nie u boku Monakijczyka Hugo Nysa, a duecie z Hubertem Hurkaczem. Wciąż jednak podtrzymuje swoją znakomitą formę. Polacy w dwóch setach wyeliminowali turniejowe „4”.

Hurkacz i  Zieliński stanęli po jednej stronie kortu po raz pierwszy od sierpnia, kiedy to w Montrealu awansowali do półfinału. W stolicy Kazachstanu łatwego zadania nie mieli. Ich rywalami byli Brytyjczyk Lloyd Glasspool i Fin Harri Heliovaara, którzy byli rozstawieni z „4”.

Pierwszy set, zgodnie z oczekiwaniami, był bardzo wyrównany. Obydwie pary miały swoje szanse na przełamanie (więcej Polacy), ale żadna z nich nie została wykorzystana. Rozstrzygał więc tiebreak. Od początku układał się on bardzo dobrze dla naszych reprezentantów. Hurkacz i Zieliński szybko wyszli na prowadzenie 4:0, a ostatecznie oddali rywalom tylko dwa punkty.

Rozpędzeni weszli w drugą partię, którą rozpoczęli od breaka na swoją korzyść. Rywale mogli natychmiast odrobić straty, ale nie wykorzystali swoich szansa. W dalszej części seta Biało-Czerwoni kontrolowali wydarzenia na korcie i stopniowo przybliżali się do zwycięstwa. Ostatecznie wygrali 6:3, z łatwością wygrywając na koniec gem przy serwisie rywali. Ich kolejnymi rywalami będą Włosi Simone Bolelli i Fabio Fognini, bądź reprezentanci gospodarzy Alexander Bublik i Bejbit Żukajew.


Wyniki

Hubert Hurkacz, Jan Zieliński (Polska) – Lloyd Glaspool, Harri Heliovaara (Wielka Brytania, Finlandia, 4) 7:6(2), 6:3

BJKC. ITF odpowiada na decyzję Świątek

/ Anna Niemiec , źródło: materiały prasowe PZT, foto: AFP

Iga Świątek w poniedziałek ogłosiła, że z powodu konfliktu terminów nie weźmie udziału w turnieju finałowym Billie Jean King Cup. Decyzję liderki światowego rankingu skomentował prezydent Międzynarodowej Federacji Tenisowej David Haggerty.

Reprezentantka Biało-Czerwonych w poście w mediach społecznościowych zapewniła, że bardzo żałuje, że nie będzie mogła wesprzeć swojej drużyny w Glasgow. Trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa napisała również wprost, że jest bardzo zawiedziona tym, że dwie największe organizacje tenisowe nie były w stanie dojść do porozumienie w sprawie tak podstawowej jak kalendarz rozgrywek. Raszynianka zapowiedziała także, że zamierza porozmawiać z władzami WTA i ITF, żeby w przyszłości do takich sytuacji nie dochodziło.

Decyzję najlepszej obecnie tenisistki świata skomentował prezydent ITF, David Haggerty. – Bardzo żałujemy, że Iga Świątek nie może wziąć udziału w finałowym turnieju Billie Jean King Cup 2022 i rozumiemy, że harmonogram dwóch głównych wydarzeń na koniec roku stanowi wyzwanie dla zawodniczek rywalizujących w obydwu imprezach. Współpracowaliśmy z WTA próbując skoordynować odpowiednie terminy. Podczas gdy byliśmy w stanie potwierdzić finały Billie Jean King Cup w Glasgow już w czerwcu, miejsce finałów WTA w Fort Worth w Teksasie zostało potwierdzone dopiero podczas US Open i to mocno ograniczone pod względem dostępnych dat – wyjaśnił Haggerty. – ITF zrewidowała harmonogram meczów Finałów 2022, aby drużyny takie jak Polska i USA wystartowały tak późno, jak to możliwe. Jesteśmy też już zaangażowani we współpracę z WTA nad harmonogramem na rok 2023, aby zapewnić lepsze przejście między tymi dwoma imprezami – zapowiedział prezydent ITF.

Tokio. Pierwszy rywal odprawiony, pora na Australijczyka

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.atptour.com, foto: AFP

Kamil Majchrzak pokonał 7:6(2), 6:2 Sho Shimabukoro w meczu pierwszej rundy turnieju rangi ATP 500 w Tokio. Kolejny pojedynek, którego stawką będzie awans do 1/4 finału, odbędzie się w czwartek.

W ubiegłym tygodniu drugi tenisista Polski rywalizował w turnieju w bułgarskiej Sofii, który zakończył na ćwierćfinale. Teraz piotrkowianin jest już w Japonii, gdzie walczy o kolejne rankingowe punkty. Pierwszym rywalem Polaka w stolicy Japonii był reprezentant gospodarzy Sho Shimabukoro.

Premierowa partia była niezwykle wyrównana. Obaj zawodnicy mieli swe szanse na wygranie gema przy podaniu rywala, ale ostatecznie  żadnemu ta sztuka się nie udała. Zatem losy seta rozstrzygnął tie-break, w którym lepiej zaprezentował się Polak. Druga partia rozpoczęła sie od dwóch wykorzystanych „breaków” przez Majchrzaka, który wyszedł na prowadzenie 3:0. Wypracowanej przewagi nie oddał już do końca meczu i po blisko półtorej godziny gry, wykorzystując pierwszą piłkę meczową, zakończył spotkanie i zapewnił sobie awans do 1/8 finału Japan Open.

Rywalem Kamila Majchrzaka w meczu o 1/4 finału będzie Nick Kyrgios. Spotkanie między Polakiem i Australijczykiem odbędzie się we wtorek.


Wyniki

Pierwsza runda:

Kamil Majchrzak (Polska) – Sho Shimabukoro (Japonia, Q) 7:6 (2), 6:2