Raducanu znów szuka trenera

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/bbc.com, foto: AFP

Zawirowań w sztabie trenerskim Emmy Raducanu ciąg dalszy. Brytyjka ponownie postanowiła zmienić szkoleniowca. Pożegnała się z Dmitrijem Tursunowem.

Emma Raducanu to w ostatnim czasie jedna z najpopularniejszych tenisistek – głównie za sprawą triumfu we wielkoszlemowym US Open. Trudno jednak nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że od momentu tego gigantycznego sukcesu Brytyjka szuka odpowiedniej drogi. Naprowadzić na dobre tory w karierze może chociażby świetny trener, natomiast 19-latce trudno dobrać szkoleniowca, z którym nawiązałaby dłuższą współpracę.

W ostatnich piętnastu miesiącach Raducanu miała czterech trenerów. Byli nimi: Nigel Sears, Andrew Richardson, Torben Beltz i Dmitrij Tursunov. Ostatni z tej listy także nie zagrzał na dłużej miejsca w sztabie utalentowanej tenisistki. Wprawdzie zapowiadano, że ta współpraca może mieć charakter krótkoterminowy, to jednak kolejna zmiana wywołuje wiele dyskusji i spekulacji.

San Diego. Gauff weźmie rewanż za finał Roland Garros?

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

W ćwierćfinale w San Diego Iga Świątek zmierzy się z Coco Gauff. To będzie pierwsze starcie Polki z Amerykanką od czasu finału tegorocznego Roland Garros. Czy Amerykanka zrewanżuje się za tamtą porażkę grając przed własną publicznością?

Po trudnym meczu z Chinką Qinwen Zheng Igę Świątek czeka teraz prawdopodobnie jeszcze większe wyzwanie. O awans do półfinału zmierzy się z Coco Gauff. Amerykanka ma za sobą w tym turnieju pewne zwycięstwo ze swoją Rodaczką Robin Montgomery oraz wyrównany mecz z Kanadyjką Biancą Andreescu. Dodatkowo ma „w nogach” dwa mecze deblowe.

Mecz z Polką będzie dla niej wyzwaniem. Ostatnio rywalizowała z naszą reprezentantką w finale Roland Garros, który łatwo przegrała, dlatego jest zapewne żądna rewanżu. Tym bardziej, że w żadnym z trzech dotychczasowych spotkań ze Świątek nie wygrała choćby seta. Największy opór postawiła jej w ich pierwszym starciu, które miało miejsce ponad rok temu w Rzymie. Czy tym razem znajdzie receptę na grę Polki? Przekonamy się w sobotę nad ranem naszego czasu.

Ciekawie zapowiadają się też inne ćwierćfinały. O prawo gry ze zwyciężczynią meczu Świątek – Gauff zagrają dwie Amerykanki – Jessica Pegula i Madison Keys. Trudno w to uwierzyć, ale dopiero po raz pierwszy zmierzą się ze sobą w oficjalnych rozgrywkach. W drugiej połowie drabinki Aryna Sabalenka spróbuje poprawić swój niekorzystny bilans przeciwko Donnie Vekić. Białorusinka na pięć pojedynków z Chorwatką wygrała tylko jeden, ale od ich ostatniego meczu minęło kilkanaście miesięcy. Trudno wskazać faworytkę w kolejnym meczu, w którym zagrają Danielle Collins i Paula Badosa. Podobnie jak Pegula i Keys, tak i one pierwszy raz staną po przeciwnych stronach kortu w rozgrywkach WTA.

Ismaning. Żuk zagra o dwa finały

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Kacper Żuk awansował do najlepszej czwórki challengera Wolffkran Open z pulą nagród 45 730 euro. W piątek Polak w trzech setach pokonał Denisa Jewsiejema.

W pierwszym secie 23-latek z Nowego Dworu Mazowieckiego bardzo dobrze spisywał się we własnych gemach serwisowych. Po pierwszym podaniu przegrał tylko trzy punkty, a po drugim cztery. Ani razu nie musiał bronić się nawet przed przełamaniem. O losach tej części meczu zadecydował „break”, którego zdobył w gemie w piątym gemie.

W drugiej partii o jedno przełamanie lepszy okazał się Kazach. Żuka bardzo drogo kosztowała chwila dekoncentracji w czwartym gemie, w którym prowadził już 40:15, ale pomimo tego stracił podanie.

W decydującej odsłonie spotkania obaj zawodnicy pewnie wygrywali własne gemy serwisowe aż do wyniku 4:3. W tym momencie słabszy moment przytrafił się Jewsiejemowi, który najpierw popełnił podwójny błąd serwisowy, a potem dwukrotnie pomylił się z forhandu i stracił podanie do zera. Chwilę później reprezentant Biało-Czerwonych wykorzystał atut własnego serwisu i zakończył spotkanie. Przy pierwszej piłce meczowej popełnił błąd z backhandu, ale szybko się zrehabilitował. Dwukrotnie zaserwował tak, że rywal nawet nie dotknął piłki i po godzinie i 36 minutach gry mógł cieszyć się ze zwycięstwa.

O miejsce w finale Kacper Żuk zagra z rozstawionym z numerem 1 Quentynem Halysem. Francuz w tie-breaku trzeciego seta przechylił szalę zwycięstwa na swoją stronę w pojedynku z Alaistarem Grayem.

Nowodworzanin bardzo dobrze spisuje się również w turnieju gry podwójnej. Razem z Szymonem Walkówem oddali tylko trzy gemy parze Mirza Basić i Nerman Fatić, dzięki czemu awansowali do półfinału, w którym zmierzą się z Michaelem Geertsem i Patrikiem Niklasem-Salminenem.


Wyniki

Ćwierćfinał singla

Kacper Żuk (Polska, Q) – Denis Jewsiejem (Kazachstan) 6:4 3:6 6:4

Ćwierćfinał debla

Sz. Walków, K. Żuk (Polska) – M. Basić, N. Fatić (Bośnia i Hercegowina) 6:2 6:1

Seul. Majchrzak w półfinale, rywal był bez szans

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Kamil Majchrzak w imponującym stylu awansował do najlepszej czwórki challengera Seul Open z pulą nagród 132 800 dolarów. W piątek Polak w zaledwie 61 minut pokonał Shintaro Michozukiego.

Japończyk dobrze rozpoczął spotkanie i już pierwszym gemie odebrał podanie rywalowi. Odpowiedź piotrkowianina była jednak piorunująca. Reprezentant Biało-Czerwonych wygrał cztery kolejne gemy. Wypracowanej przewagi już nie wypuścił z rąk i pewnie objął prowadzenie w meczu.

W drugiej partii przewaga zawodnika rozstawionego z numerem 8 nie podlegała już żadnej dyskusji. Polski tenisista w tej części meczu pozwolił rywalowi zdobyć zaledwie siedem punktów i po 61 minutach gry zakończył spotkanie przy pierwszej piłce meczowej.

Kamil Majchrzak o miejsce w finale zagra z Ybingiem Wu. Jeśli 26-latek z Piotrkowa Trybunalskiego wygra to spotkanie, to powróci to Top 100 światowego rankingu.


Wyniki

Ćwierćfinał singla

Kamila Majchrzak (Polska, 8) – Shintaro Michozuki (Japonia, Q) 6:3 6:0

Iga zrobiła swoje

/ Adam Romer , źródło: Własne, foto: AFP

Łatwo nie było, mecz Igi Świątek trwał ponad dwie godziny, ale w trzecim secie Polka „włączyła” turbodoładowanie i pokonała Quinwen Zheng. Jest już w ćwierćfinale w San Diego

 

Nim Iga Świątek wyszła na swój pierwszy mecz w San Diego sporo było zamieszania z jej pierwszą rywalką. Polka jako rozstawiona z nr 1 miała wolny los w pierwszej rundzie i miała się zmierzyć z lepszą z pary Elena Rybakina – Garbinie Muguruza. Tymczasem najpierw z rywalizacji wycofała się Rosjanka startująca dla Kazachstanu, w jej miejsce weszła Chinka Qinwen Zheng i wystarczyło, że rozegrała z Hiszpanką zaledwie pięć gemów, by Muguruza skreczowała. W ten sposób do rywalizacji z Igą przystąpiła mająca status „lucky looser” Chinka.

Pierwszy set to wymiana ciosów i dominacja serwisu. Przez 10 gemów widzowie doczekali się zaledwie trzech szans na przełamanie. Pierwszą zmarnowała Świątek, drugą Zheng, ale trzecią Polka wykorzystała z zimną krwią przełamując serwis rywalki i obejmując prowadzenie 5:4. Kolejny gem Iga rozegrała po mistrzowsku wygrywając szybko cztery punkty. Pierwszy set powędrował na konto liderki rankingu WTA.

Druga partia zdawała się toczyć według podobnego scenariusza. Znów przez pierwsze gemy widzowie doczekali się zaledwie trzech breakpointów – wszystkie zostały obronione. Gdy przyszedł dziewiąty gem, Iga ruszyła do ataku. Kolejne szanse na przełamanie sypały się jedna po drugiej i… żadnej nie udało się Polce wykorzystać. Było ich aż pięć i przynajmniej dwie z nich Iga przegrała „na własne życzenie”. A gdy się nie wykorzystuje takich okazji, łatwo o dekoncentrację. Niewykorzystane szanse siedzą w głowie, a rywalka czuje okazję. Tak dokładnie było w dziesiątym gemie, gdy Polka pozwoliła rozpędzić się Zheng, która wykorzystała pierwszą piłkę setową.

I znów, jak na wiosnę w Paryżu, o wyniku miał zdecydować trzeci set. Wtedy wprawdzie Chinka wygrała pierwszą partię, to dwie kolejne przegrała z kretesem. W San Diego Zheng z kretesem poległa „tylko” w decydującej partii.

Początek był zacięty, Chinka miała nawet breakpointa w pierwszym gemie serwisowym Świątek, ale gema nie wygrała. Mogło się zrobić 0:2 z perspektywy Igi, a zrobiło się po chwili 2:1, bo to Polka przełamała rywalkę. A jak już przełamała, to „wrzuciła drugi bieg” i odjechała Zheng. Chinka gasła z każda piłką, a Świątek wygrywała kolejne piłki. Od pierwszego przełamania w trzeciej partii Polka pozwoliła rywalce wygrać tylko trzy (!!!) piłki. Set skończył się ostatecznie 6:1 dla Igi.

– Wiedziałam, że to nie będzie łatwy mecz. Grałyśmy już i wiedziałam czego się spodziewać – powiedziała zaraz po meczu Polka. Dodając po chwili, że spodziewała się więcej słońca w Kalifornii. Spodziewać się za to mogła sporej grupy polskich kibiców na trybunach. Dużo biało-czerwonych flag i kibiców Igi kibicowało z zaangażowaniem. Będą mieli jeszcze okazję wspierać Igę w piątkowym ćwierćfinale, gdzie Polka zmierzy się ze zwyciężczynią meczu Cori Gauff vs. Bianca Andreescu.


Wyniki

Wynik drugiej rundy turnieju WTA 500 w San Diego:

Iga Świątek (Polska, 1) – Qinwen Zheng (Chiny, LL) 6:4, 4:6, 6:1.