Auckland. Turniej bez obrończyni tytułu, ale z inną Amerykanką na czele

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/wtatennis.com, foto: AFP

Dwukrotna mistrzyni imprezy ASB Classic (2023,2024), Coco Gauff nie zdecydowała się przyjechać do Nowej Zelandii. Pomimo jej nieobecności obsada jak na turniej rangi WTA250 jest imponująca.

Najwyżej rozstawiona w górnej części drabinki została Madison Keys. Amerykanka to finalistka US Open 2017. W Auckland jej pierwszą rywalką będzie Włoszka Lucia Bronzetti. Dla Keys to powrót do tego turnieju po 12 latach. W 2013 Madison nie przeszła tutaj kwalifikacji. W części, w której znajduje się Keys miejsce w drabince ma również Emma Raducanu. Brytyjka dwukrotnie doszła w Auckland do drugiej rundy. W tym roku jej pierwszą rywalką będzie 20-letnia Robin Montgomery.

O awans do finału w tej części drabinki powalczy również sensacyjna ćwierćfinalistka Wimbledonu 2024, Lulu Sun. Tenisistka gospodarzy w pierwszym meczu spotka się doświadczoną i zawsze groźną Kanadyjką Rebeccą Marino. W tej części drabinki rywalizowały będą również Sofia Kenin i Julia Starodubcewa. Amerykanka, której przedstawiać zbytnio nie trzeba, w pierwszym meczu zmierzy się z Chinką Xiy Wang. Rywalką Ukrainki, która poprzedni sezon zakończyła tuż za TOP100, po tym, jak dotarła do ćwierćfinałów w Monastyrze i Pekinie, będzie Jacqueline Cristian z Rumunii.

W dolnej części drabinki najwyżej rozstawiona została Elise Mertens. Rywalką Belgijki będzie grająca z dziką kartą tenisistka gospodarzy Vivian Yang. Elise również grała w tej imprezie dotychczas raz. W 2016 roku również nie przeszła tutaj turnieju kwalifikacyjnego. Również do tej części trafiły Amanda Anisimowa i Naomi Osaka. Rozstawiona z 3 Amerykanka na otwarcie zagra ze znajdującą się na 83. miejscu na świecie rodaczką, Alycią Parks. Amanda w 2020 roku dotarła w Auckland do półfinału. Japonka swoją pierwszą rywalkę pozna po zakończeniu kwalifikacji.

W historii tego turnieju zwycięstwo odniosła jedna Polka. W 2013 roku po pokonaniu Grety Arn, Simony Halep, Eleny Wiesniny, Jamie Hampton i w finale Yaniny Wickmayer z tytułu wywalczonego w Nowej Zelandii cieszyła się Agnieszka Radwańska.

Hubert Hurkacz opowiada o nowych trenerach

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/atptour.com, foto: Peter Figura

Niech nikogo nie oszuka niewinny uśmiech Hubiego. Polak to jeden z najlepiej planujących kolejne kroki w Tourze zawodników. Hubert ma swój plan i to również pokazują wydarzenia ostatnich tygodni.

W ciągu ostatnich pięciu lat Hurkacz pod wodzą Craiga Boyntona stał się jednym z najlepszych tenisistów w męskim tenisie. Dwukrotnie zakwalifikował się do ATP Finals, zdobył osiem tytułów, w tym dwa ATP1000. Po US Open panowie zdecydowali o zakończeniu współpracy. Czy było to zaskakujące? W pewien sposób tak, ale na ten krok zanosiło się już od jakiegoś czasu. Tuż przed United Cup, sam zawodnik powiedział na ten temat:

– Chcę się ostatecznie zmobilizować, chcę osiągnąć dużo więcej niż osiągnąłem do tej pory. Oczywiście świetnie bawiliśmy się z CB. To świetny facet i jestem naprawdę wdzięczny za to, co razem osiągnęliśmy. Wiele razem osiągnęliśmy, ale ja nadal jestem głodny sukcesu.

Hubert jako były tenisista numer 6. na świecie chce zrobić wszystko, aby maksymalnie wykorzystać swój potencjał.

– Chcę znaleźć się w takiej pozycji, że będę wygrywał duże turnieje, Wielkie Szlemy i wierzę, że jeśli poprawię niektóre elementy gry, to konsekwentnie znajdę się bliżej celu. W sporcie chodzi o to, aby cały czas się poprawiać i stawać lepszym.

Hubert ma nadzieję, że jego ostatnie decyzje dotyczące nowych trenerów mu w tym pomogą. Polak zatrudnił Nicolasa Massu byłego numer 9 na świecie jako pełnoetatowego trenera i dodatkowo powierzył rolę konsultanta byłemu liderowi rankingu ATP Ivanovi Lendlowi.

– To bardzo ekscytujące. Nico, wnosi mnóstwo świetnej energii i wiedzy. Był fantastycznym graczem. Zdobył dwa złote medale olimpijskie, później trenował Dominica Thiema, dochodził z nim do finałów wielkoszlemowych. To niesamowite mieć ich obu w drużynie.

Hurkacz i Massu rozmowy o potencjalnej współpracy rozpoczęli w połowie października. Następnie uzgodnili, że będą razem trenowali po zakończeniu sezonu na Florydzie. O ich spotkaniu Massu powiedział:

– Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, powiedział mi, że chce osiągnąć wielkie rzeczy i, że wiele chce poprawić-zarówno w części tenisowej, mentalnej, jak i fizycznej. Jestem osobą, która traktuje tenis z wielką pasją. Żyję tak odkąd po raz pierwszy wziąłem rakietę do ręki, więc doskonale się z Hubertem w tej materii rozumiemy.Postaram się zrobić co w mojej mocy, jestem naprawdę zmotywowany i nie mogę się doczekać, żeby mu pomóc.

Massu po raz pierwszy uwagę na naszego tenisistę zwrócił podczas turnieju w Indian Wells w 2019 roku. To był pierwszy turniej Polaka z Boyntonem, a Chilijczyk przebywał wtedy w Kalifornii z Thiemem. Austriak zdobył wówczas tytuł. Wcześniej trenował z Hubertem, a ten pokonał go tydzień później w Miami.

– Oglądasz wielu graczy w tourze. Pamiętam, że jak widziałem go w 2019, to zauważyłem, że poprawił wiele rzeczy w stosunku do poprzedniego roku. Były trener Huberta wykonał niezaprzeczalnie świetną robotę.

Massu zwrócił uwagę przede wszystkim na serwis naszego tenisisty.

– Dziś serwis może zrobić różnicę w każdym meczu. Dobry serwis to dodatkowa presja wywarta na przeciwniku. Poza tym myślę, że Hurkacz biorąc pod uwagę jego wzrost, porusza się bardzo dobrze. Jest wysportowany, bardzo solidny i utalentowany. To pozwala mu od lat utrzymać się w TOP20. Hubert zdecydowanie poprawił również grę na mączce. Widziałem go kilka lat temu na takiej nawierzchni i w tym roku. Różnica jest ogromna.

Ważne jest również to, że Massu i Hurkacz polubili się jako osoby. Podobnie jak w przypadku Thiema Hubert imponuje Chilijczykowi swoimi zamiarami i ambicjami, chęcią osiągnięcia czegoś dużego.

– Jego etyka pracy jest niesamowita. Poświęca naprawdę dużo czasu tenisowi. Dużo pracuje i chce się rozwijać.

Lendl nie poleciał z naszym tenisistą do Australii, ale panowie spędzili ze sobą kilka tygodni na Florydzie przed sezonem. O Ivanie nasz tenisista powiedział:

– Jest jednym z najlepszych graczy w historii i odnosił również spore sukcesy jako trener. Jest niezwykle inteligentny i ma tak dużą wiedzę o tenisie, że może udzielać takich rad, których nie usłyszy się od nikogo innego. Jestem podekscytowany, że jest częścią zespołu, a Nico jest głównym kapitanem w tej łodzi.

O zmianie i niepewności Hubi powiedział:

– Jesteś trochę niepewny. Zastanawiasz się, jak to zadziała. Jak się do siebie dostosujemy? Czy to będzie dobre połączenie? Z jednej strony byłem naprawdę podekscytowany, z drugiej myślałem, to coś nowego czego nie robiłem od dłuższego czasu. Skończyło się jednak dobrze i cieszy mnie perspektywa tej współpracy.

W Sydney podczas United Cup panowie będą po raz pierwszy współpracowali w trybie turniejowym.

– Kiedy rozmawiałem z nim po raz pierwszy, to najważniejszą rzeczą było to, że jako tenisista jest gotowy iść dalej i coraz dalej, a to jest bardzo ważne, bo pokazuje, że chce się rozwijać. Chce słuchać i lubi słuchać, a to powoduje, że bardzo miło się z nim pracuje. Jestem naprawdę zmotywowany.

 

 

Woodbridge: to jest ten jeden element, którego brakuje Idze

/ Anna Niemiec , źródło: tennisworldusa.com, foto: AFP

Iga Świątek ma na swoim koncie już pięć tytułów wielkoszlemowych, ale jak na razie nie zna jeszcze smaku zwycięstwa w Australian Open. Tood Woodbrigde, były wspaniały australijski deblista uważa, że wie, co Polka powinna poprawić w swojej grze, żeby osiągnąć sukces również w Melbourne.

Najlepszy jak dotąd wynikiem raszynianki na Antypodach jest półfinał z 2022 roku. Oprócz tego trzykrotnie odpadała w czwartej rundzie, a po jednym razie żegnała się z imprezą już po drugim i trzecim meczu. Pod koniec zeszłego sezonu wiceliderka światowego rankingu zaprosiła do swojego teamu Wima Fissette w miejsce Tomasza Wiktorowskiego. Woodbridge nie ukrywa, że liczy na to, że duet polsko-belgijski w przerwie między sezonami mocno pracował nad slajsem naszej tenisistki.

Mam nadzieję, że backhandowy narożnik był mocno eksploatowany, żeby ćwiczyć slajsa, uderzenie, które w obronie pozwala Ci wrócić do gry. Myślę, że to jest ten jeden element, którego ona potrzebuje, żeby wejść na poziom wyżej – wyjaśnił 16-krotny mistrz wielkoszlemowy w grze podwójnej w wywiadzie dla The AO Show Weekly. – Brakuje jej uderzenia, które w trudnej sytuacji pozwoliłoby jej powrócić do neutralnej pozycji na korcie. Jeśli ona nad tym pracowała, to obiecuje, że zobaczycie Igę z zupełnie innej strony na korcie. To pozwoliłoby jej również w lepszy sposób korzystać z forhandu i ustawiać wymiany na korcie. Jednak na razie ona zupełnie nie miała tego zagrania w swoim repertuarze – zakończył były australijski tenisista.

Iga Świątek rozpocznie nowy sezon już w poniedziałek. Polska w United Cup zmierzy się z Norwegią. Przeciwniczką wiceliderki światowego rankingu będzie Malene Helgo

United Cup. Tsitsipas i Sakkari dają zwycięstwo Grecji

/ Jarosław Truchan , źródło: własne, foto: AFP

Kolejny zacięty sobotni mecz podczas United Cup. Stefanos Tsitsipas i Maria Sakkari przynieśli pierwsze zwycięstwo reprezentacji Grecji w turnieju. W sobotnim meczu pokonali Hiszpanów, którzy po porażce w grze mieszanej żegnają się z imprezą. 

Pod większą presją do meczu przystępowali Hiszpanie. Dla ekipy z Półwyspu Iberyjskiego był to drugi mecz fazy grupowej. W piątek ulegli reprezentacji Kazachstanu, i aby pozostać w grze o awans do ćwierćfinału musieli odnieść zwycięstwo. Na papierze nie było to jednak proste zadanie – Grecy to trzeci najwyżej rozstawieni uczestnicy turnieju.

Bezradna Sakkari

Jako pierwsze na kort w Perth wyszły Maria Sakkari oraz Jessica Bouzas Maneiro. Dla reprezentantki Grecji był to pierwszy występ od czterech miesięcy – ostatnie spotkanie rozegrała bowiem podczas US Open. Powrót do rywalizacji nie okazał się jednak udany dla Sakkari. Hiszpanka okazała się znacznie lepsza od tenisistki z Aten. Greczynka w całym meczu ugrała zaledwie trzy gemy, nie stanowiąc zagrożenia dla rywalki na przestrzeni nieco ponad godziny gry. Bouzas Maneiro odniosła pierwsze singlowe zwycięstwo podczas tegorocznego United Cup, wyprowadzając reprezentację Hiszpanii na prowadzenie.

Tsitsipas doprowadza do wyrównania

Zadanie przypieczętowania zwycięstwa dla ekipy z Półwyspu Iberyjskiego przypadło Pablo Carreno-Buscie, który grał o przełamanie klątwy. Dwukrotny półfinalista US Open w trzech dotychczasowych meczach przeciwko Stefanosowi Tsitsipasowi nie ugrał ani jednego seta. Sobotni pojedynek rozpoczął się wyrównanie. Na początku żaden z tenisistów nie mógł zbudować przewagi, lecz z czasem zaczął przeważać reprezentant Grecji. Tsitsipas miał break pointy w szóstym gemie, lecz ich nie wykorzystał. Dla Hiszpana był to pierwszy znak ostrzegawczy. Carreno-Busta po raz kolejny musiał bronić się przed stratą serwisu w momencie, gdy piłki na przełamanie były równoznaczne z setbolami. Tsitsipas wykorzystał pierwszego z nich, przybliżając się do zwycięstwa.

W drugiej odsłonie meczu trzykrotny finalista imprez wielkoszlemowych grał nieco słabiej. Z kolei Hiszpan zachował solidny poziom, co sprawiło, że przebieg partii był lustrzanym odbiciem względem poprzedniej. Tym razem to Carreno-Busta przełamał w końcówce, co dało mu pierwszego wygranego seta w historii rywalizacji przeciwko Ateńczykowi. 33-latek ewidentnie przeżywał wtedy najlepszy moment w całym meczu, o czym świadczyło odebranie serwisu przeciwnikowi w pierwszym gemie decydującego seta.

Tsitsipas błyskawicznie jednak opowiedział, po czym to on był „na fali”. Grek od stanu 2:2 wygrał trzy gemy z rzędu, dzięki czemu był w komfortowej sytuacji. Następnie 26-latek bez problemu zakończył pojedynek przy własnym serwisie.

Hiszpański mikst znów pokonany

Zwycięstwo Tsitsipasa sprawiło, że o wyniku meczu Grecja-Hiszpania przesądził mikst. Sobota była pod tym względem wyjątkowa – zwycięzców każdego z czterech meczów wyłoniła właśnie gra mieszana. Grecy wystawili tych, którzy wcześniej rozgrywali spotkania singlowe – Marię Sakkari i Stefanosa Tsitsipasa. Z kolei Hiszpanię reprezentowali Yvonne Cavalle-Reimers oraz Sergio Martos Gornes. „Na papierze” różnica pomiędzy parami była więc ogromna. Na korcie nie było jej jednak widać. Wręcz przeciwnie – to Hiszpanie, którzy nigdy wcześniej nie zagrali razem oficjalnego meczu, przeważali. Szczególnie dobrze grał Martos Gornes, który świetnie spisywał się przy siatce. Z kolei Cavalle-Reimers uzupełniała partnera grą z głębi kortu. Reprezentanci Hiszpanii przełamali w siódmym gemie, a następnie utrzymali przewagę do końca seta.

W drugiej odsłonie meczu Hiszpanie spuścili z tonu. Sakkari i Tsitsipas wygrali cztery z pięciu pierwszych gemów w partii. Cavalle-Reimers i Martos Gornes nie znaleźli sposobu na powrót i o zwycięstwie musiał zadecydować super tie-break. Dogrywka stała na zaciętym poziomie. Lepsi okazali się w niej Grecy, którzy wygrali stosunkiem 10-6. Hiszpanie po raz drugi w tej edycji United Cup przegrali mecz w super tie-breaku decydującego miksta. Porażka oznacza, że tenisiści z kraju ze stolicą w Madrycie stracili szansę na awans z grupy. Z kolei Grecy zagrają z reprezentacją Kazachstanu o pierwsze miejsce i bezpośredni awans do ćwierćfinału.


Wyniki

Grupa C

Grecja – Hiszpania 2:1

Jessica Bouzas Maneiro – Maria Sakkari 6:2, 6:1

Stefanos Tsitsipas – Pablo Carreno-Busta 6:4, 4:6, 6:3

M. Sakkari, S. Tsitsipas, Y. Cavalle-Reimers, S. Martos Gornes 4:6, 6:3, 10-6

Hong Kong. Obrońca tytułu poznał drabinkę

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

Poznaliśmy drabinkę turnieju ATP250 rozpoczynającego się w tym chińskim specjalnym terytorium autonomicznym. Na starcie nie zabraknie Andrieja Rublowa, który będzie bronił tytułu oraz wielu innych ciekawych nazwisk.

27-latek w pierwszej rundzie ma wolny los. W drugiej zmierzy się ze zwycięzcą meczu pomiędzy swoim rodakiem, Romanem Safiullinem, a Węgrem Fabianem Marozsanem. Jeśli ubiegłoroczny mistrz pokona tę przeszkodę, może zagrać w ćwierćfinale z rozstawionym z 7 Pedro Martinezem albo ze zdolnym Chińczykiem Junchengiem Shangiem. W drugiej połowie tej części drabinki roi się od bardzo ciekawych nazwisk.

Już w pierwszej rundzie dojdzie do hitowego starcia Denisa Szapowałowa z Keiem Nishikorim. Japończyk, który zajmuje obecnie 106. miejsce w rankingu światowym, dostał od organizatorów dziką kartę”. Zwycięzca tego meczu spotka się w drugiej rundzie z Karenem Chaczanowem. W tej części znaleźli się również dwaj młodzi, amerykańscy tenisiści. Finalista niedawnego Next Gen ATP Finals Learner Tien zmierzy się z doświadczonym Cameronem Norrie, a mistrz tej samej imprezy z 2022 Brandon Nakashima spróbuje ograć solidnego Lorenzo Sonego.

W dolnej części drabinki najjaśniej świecą dwa nazwiska. Mowa o Arthurze Filsie i Lorenzo Musettim. Obaj panowie mieli świetny ubiegły sezon i na pewno marzą o jego kontynuacji. Francuz wygrał dwa turnieje rangi ATP500 (Hamburg, Tokio), a Włoch dotarł do półfinału Wimbledonu i zdobył brązowy medal olimpijski w Paryżu. Z racji wysokiego rozstawienia obaj w pierwszej rundzie otrzymali wolny los.

Trudniejszą drogę do półfinału wydaje się mieć Musetti. Włoch w swojej ćwiartce trafił na Nuno Borgesa z Portugalii, który pokazał się z dobrej strony w zeszłym sezonie oraz trzech doświadczonych Hiszpanów, Jaume Munara, Alejandro Davidovicha Fokinę i Roberto Carballesa Baenę. Najgroźniejszym rywalem dla Francuza w drodze do najlepszej czwórki turnieju wydaje się Mjomir Kecmanowicz. Serb był już 27. tenisistą świata, później trochę spadł w rankingu, ale powoli odbudowuje swoją pozycję.

United Cup. Falstart ekipy gospodarzy

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/www.unitedcup.com, foto: AFP

Australijczycy mieli w składzie zawodnika z TOP10 rankingu męskiego oraz solidną parę mikstową, a mimo to zostali pokonani i mogą mieć problem z awansem do strefy pucharowej turnieju. Z drugiej strony niespodziewane rozstrzygnięcia to sól turniejów drużynowych.

Planowa porażka

Zmagania obu drużyn rozpoczął mecz singla pań. Zmierzyły się w nim Olivia Gadecki i Nadia Podoroska. Panie grały ze sobą wcześniej raz. Miało to miejsce w minionym sezonie podczas imprezy w Indian Wells. Tam górą była Argentynka. Różnica rankingowa między obiema tenisistkami to zaledwie trzy pozycje na korzyść Australijki. Na korcie jednak swoją wyższość pokazała jej rywalka.

Gadecki zaprezentowała słabą postawę serwisową. Olivia straciła swój serwis dwa razy, na początku i na końcu seta, a w pozostałych gemach serwisowych musiała bronić break pointów. Zupełnie inaczej wyglądało to u Nadii. Argentyńska tenisistka świetnie serwowała. 27-latka nie dała rywalce ani jednej szansy na przełamanie. Szczególnie imponująco wyglądała w jej przypadku statystyka punktów wygranych po drugim podaniu. Argentynka wygrała 86 procent takich punktów, natomiast Australijka zaledwie 25 procent.

W drugim secie obie tenisistki miały spory problem z własnym podaniem. Gadecki przełamała Podoroskę dwa razy, ale sama straciła swój serwis o jeden raz więcej. Wydawało się, że Australijka doprowadzi do tie-breaka, ale w dziewiątym gemie, który okazał się kluczowy, straciła podanie. Olivia obroniła w tym gemie trzy break pointy, ale przy czwartym skapitulowała. Chwilę później Nadia po godzinie i 29 minutach gry wykorzystała pierwszą piłkę meczową i dała swojej drużynie pierwszy punkt.

Alex ratuje sytuację

Ogromna presja spadła więc na barki Alexa de Minaura, który z Tomasem Martinem Etcheverrym walczył o przedłużenie szans gospodarzy na sukces. Panowie poprzednio spotkali się dwa razy. Oba te mecze miały miejsce we French Open. Obaj wygrali po jednym starciu. Przed dzisiejszym meczem zdecydowanym faworytem był tenisista gospodarzy. De Minaur miał udaną jesień, grał w ćwierćfinałach turniejów wielkoszlemowych oraz wszedł do TOP10. Argentyńczyk to solidny tenisista klasyfikowany obecnie na 39. miejscu, ale na Alexa to było dziś za mało.

Na początku pierwszego seta obaj panowie świetnie serwowali i wydawało się, że możemy być świadkami tie-breaka. W drugiej połowie seta do pracy zabrał się jednak faworyt tego meczu. De Minaur dwukrotnie przełamał podanie rywala i błyskawicznie doprowadził do piłek setowych. Pierwszą z nich Etcheverry obronił, ale przy drugiej ta sztuka już mu się nie udała. O losie drugiego seta zdecydowało zaledwie jedno przełamanie.

Trzeci gem drugiego seta rozpoczął się od obrony trzech break pointów przez Tomasa Martina. Przy czwartym ta sztuka już mu się nie udało. W dalszej części partii obaj panowie świetnie serwowali, co spowodowało, że Argentyńczyk, nawet gdyby chciał, to nie miał jak doprowadzić do odrobienia straty. W dziesiątym gemie Alex przy swoim podaniu szybko wyszedł na prowadzenie 40:0, co dawało mu trzy piłki meczowe. Nieoczekiwanie dwie z nich rywal obronił, ale trzeciej już nie dał rady i po godzinie i 17 minutach De Minaur skończył ten mecz i dał punkt gospodarzom.

Mikstowa niespodzianka

Do decydującej gry mieszanej Australijczycy wystawili najmocniejszy skład i wydawało się, że powinni pewnie wygrać. W końcu w składzie pary reprezentującej gospodarzy znajdowała się Ellen Perez, świetna deblistka, która również w mikście wielokrotnie dochodziła do ćwierćfinałów turniejów wielkoszlemowych. Towarzyszył jej mistrz olimpijski z Paryża w deblu oraz mistrz Australian Open i Wimbledonu Matthew Ebden. Australijczyk to również mistrz z Melbourne w grze mieszanej z 2013 roku.

Na korcie jednak nie było widać, że mamy do czynienia z tak utytułowaną parą. Dużo lepsze wrażenie sprawiali Maria Lourdes Carle i Tomas Martin Etcheverry. Argentyńczycy w pierwszej partii serwowali perfekcyjnie. Jeśli do tego dołączymy niezłe returny, które przełożyły się na dwa przełamania, to o sukcesie dla gospodarzy nie mogło być mowy. Odrobinę więcej walki mieliśmy w drugiej partii.

W czwartym gemie Australijczycy mieli breaka i mogli wyjść na prowadzenie, ale rywale zdołali się obronić. Ten brak skuteczności zemścił się na faworytach chwilę później.  Carle i Etcheverry wywalczyli przełamanie i wyszli na prowadzenie 3:2. W końcówce oba duety miały swoje szanse. Australijczycy na odrobienie straty i powrót do meczu, a Argentyńczycy na powiększenie przewagi. Perez i Ebden nie wykorzystali podarowanego break pointa. Tak samo nieskuteczni byli Carle i Etcheverry. Para z Ameryki Południowej miała aż cztery break pointy i żadnego z nich nie wykorzystała.

Ostatecznie sprawę w kolejnym gemie skończył mikst z Argentyny. Szybkie 40:0 i wydawało się, że to już będzie koniec. Nieoczekiwanie gospodarze obronili dwie piłki meczowe i przez chwilę mogli mieć nadzieję na powrót do meczu. Niestety dla nich chwilę później rywale wykorzystali kolejnego meczbola i w ten sposób zapewnili Argentynie decydujący punkt.

 

 


Wyniki

Grupa F Australia – Argentyna 1:2

Olivia Gadecki – Nadia Podoroska 2:6, 4:6

Alex de Minaur – Tomas Martin Etcheverry 6:1, 6:4

E.Perez/M.Ebden – M.L.Carle/T.M.Etcheverry 2:6, 4:6

Brisbane. Nick Kyrgios wraca do gry!

/ Jan Gąszczyk , źródło: własne/atptour.com, foto: AFP

W rozpoczynającym się właśnie turnieju rangi ATP250 po raz pierwszy od roku zobaczymy Australijczyka na korcie. 29-latek pauzował z powodu kontuzji nadgarstka. O obronę trofeum na pewno zechce pokusić się Grigor Dimitrow, który wygrał w Brisbane już dwa razy.

Ubiegłoroczna impreza była ostatnią, jaką wygrał doświadczony Dimitrow. 33-latek znajdujący się obecnie na 10. miejscu w rankingu obronę tytułu rozpocznie od meczu z zawodnikiem wyłonionym w kwalifikacjach. Na rozstawionego tenisistę Grigor może trafić dopiero w ćwierćfinale, gdzie może zmierzyć się z rozstawionym z 8 Jordanem Thompsonem. W ewentualnym półfinale ubiegłoroczny mistrz może zagrać z również rozstawionymi Holgerem Rune albo Alejandro Tabilo.

Oczy wszystkich kibiców będą zwrócone na Novaka Dżokovicia. Serbski mistrz wraca do tego australijskiego miasta po bardzo długiej przerwie. Poprzednio Novak grał w Brisbane w 2009 roku i nie zaszedł zbyt daleko. Już w pierwszej rundzie Serb przegrał z mocno już zapomnianym Łotyszen Ernestsem Gulbisem. Pierwszym rywalem Dżokovicia będzie grający z dziką kartą Rinky Hijikata. Porażka 24-krotnego mistrza wielkoszlemowego będzie ogromną sensacją.

W ewentualnym ćwierćfinale Novak może zagrać z faworytem gospodarzy, Alexem Popyrinem. W ewentualnym półfinale rywalami Serba mogą być utalentowani Amerykanie, Frances Tiafoe albo Sebastian Korda. Wspomniany na wstępie Kyrgios turniej rozpocznie od starcia z Giovannim Mpetschi Perricardem. Australijczyk wygrał tę imprezę w roku 2018. W przypadku zwycięstwa jego rywalem może być właśnie Tiafoe. Ubiegłoroczny finalista, Holger Rune w pierwszej rundzie zmierzy się z Jirim Lehecką. W tym przypadku Duńczyk pomimo sukcesów i rozstawienia faworytem nie będzie ponieważ Czech prezentuje się na kortach coraz lepiej.

United Cup. Kanada lepsza od Chorwacji

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.unitedcup.com, foto: AFP

Reprezentacja Kanady pokonała drużynę Chorwacji w meczu otwierającym rywalizacji grupy A podczas United Cup.

Nie brakowało emocji podczas rozpoczynającego drugi dzień rywalizacji w Perth meczu w którym zmierzyły się reprezentacje Kanady i Chorwacji. W którym ostatecznie triumfowali zawodnicy z Kraju Klonowego Liścia.

Pierwszy punkt Kanadyjczykom dała Leylah Fernandez. Zawodniczka z Montrealu zmierzyła się z Donną Vekić. Było to pierwsze spotkanie obu pań. Finalistka US Open 2021 dwukrotnie odebrała podanie Chorwatce i wyprowadziła swa reprezentację na prowadzenie.

Gdy Felix Auger-Aliassime Borna Czorić zakończyli pierwszego seta, wydawało się, że zwycięski zespół poznamy już po grach singlowych. W secie otwarcia zawodnik z Kanady nie oddał rywalowi ani jednego gema. Jednak podobnie jak podczas turnieju ATP 1000 w Rzymie i tym razem zawodnik z Europy zdołał odwrócić losy spotkania i doprowadzić do decydującej gry mikstowej.

W tej Chorwaci postawili na mieszankę doświadczenia z młodością. Ivan Dodig oraz Lucija Ciric-Bagaric spróbowali stawić czoła tym, którzy już mieli za sobą po jednym meczu – Fernandez oraz Auger-Aliassime’owi. W obu odsłonach miało miejsce tylko jedno przełamanie serwisu. Oba zanotowali na Kanadyjczycy. I to sprawiło, że to drużyna Kanady została pierwszym liderem grupy A.


Wyniki

Grupa A

Kanada – Chorwacja 2:1

Leylah Fernandez – Donna Vekić 6:4, 6:3

Felix Auger-Aliassime – Borna Czorić 6:0, 4:6, 4:6

L. Fernandez, F. Auger-Aliassime – L. Ciric-Bagaric I. Dodig 6:3, 6:4

United Cup. Belinda Bencic i Dominic Stricker poprowadzili Szwajcarię do zwycięstwa

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.twitter.com, foto: AFP

Belinda Bencic i Dominic Stricker dali Szwajcarii decydujący punkt w meczu United Cup przeciwko Francji.

Po pierwszym dniu, gdy rywalizacja w trzeciej edycji United Cup toczyła się w Perth, drugiego dnia do gry przystąpiono również w Sydney. I tu meczem Szwajcarii z Francją zainaugurowała zmagania grupa D, w której znajduje się również drużyna Włoch.

Jako pierwsi w meczu Helwetów z Trójkolorowymi na korcie pojawili się Chloe Paquet oraz Belinda Bencic. Powracająca po urodzeniu córki dwukrotna medalistka olimpijska potrzebowała niespełna 90 minut, aby dać swej drużynie prowadzenie. W pierwszym secie wyrównana rywalizacja miała miejsce do stanu 3:3. Od tego momentu gemy na swe konto zapisywała jedynie rodaczka Rogera Federera. Druga odsłona była jeszcze bardziej jednostronna. Była czwarta rakieta świata jedynego gema oddała rywalce, prowadząc już 5:0, a po chwili zakończyła spotkanie za pierwszą piłką meczową.

Wyrównanie swej drużynie dał Ugo Humbert. Francuz drugi raz w karierze skrzyżował rakietę z Dominiciem Strickerem. I podobnie jak w 2023 roku w 1/4 finału turnieju w Basel, również i tym razem okazał się lepszy od reprezentanta Szwajcarii. Z tą różnicą, że teraz mecz zakończył w dwóch setach. Kluczowym dla losów pierwszej odsłony był szósty gem. W nim zawodnik z Metz wypracował sobie dwie pierwsze okazje na odebranie serwisu. Wykorzystując drugą z nich, wyszedł na prowadzenie 4:2. A wypracowanej przewagi już nie oddał. W drugim secie Stricker prowadził już nawet 5:2. Od tego momentu jednak przegrał pięć gemów z rzędu. I losy spotkania miał rozstrzygnąć mikst.

W tym zmierzyli się Elixane Lechemia i Edouard Roger-Vasselin po stronie Francji oraz Belinda Bencic i Dominic Stricker u Szwajcarów. W pierwszej odsłonie Helweci oddali rywalom jednego gema, w całej odsłonie przegrywając jedynie dwanaście akcji. Drugi set był zdecydowanie bardziej wyrównany. Obu szans z obu stron nie miało miejsce żadne przełamanie i losy tej części meczu rozstrzygnął tie-break. W nim pierwsi na dwupunktowe prowadzenie wyszli Francuzi. Jednak ostatecznie szalę zwycięstwa na swą stronę przechylił duet Bencic i Stricker. Tym samym to Szwajcaria została pierwszym liderem w grupie D i w kolejnym meczu z Włochami postara się zapewnić sobie awans do dalszej fazy rywalizacji.


Wyniki

Grupa D

Francja – Szwajcaria

Chloe Paquet – Belinda Bencic 3:6, 1:6

Ugo Humbert – Dominic Stricker 6:3, 7:5

E. Lechemia, E Roger-Vasselin – B. Bencic, D. Stricker 1:6, 6:7(4)

 

Brisbane. Szansa na mecz Polki z liderką rankingu WTA

/ Jakub Karbownik , źródło: własne/www.wtatour.com, foto:

Magdalena Fręch oraz Magda Linette wystąpią w turnieju WTA 500 w Brisbane. Polskie tenisistki poznały już rywalki z którym przyjdzie im się zmierzyć. Jest szansa, że jedna z nich stanie na przeciwko Aryny Sabalenki.

W Perth oraz Sydney spora grupa polskich tenisistów rywalizuje w trzeciej edycji turnieju United Cup. Liderką składu jest Iga Świątek. Wśród zawodniczek nie ma drugiej i trzeciej rakiety naszego kraju. Łodzianka i poznanianka o rankingowe punkty będą rywalizować podczas rozpoczynającego się w ostatnią niedzielę grudnia turnieju w Brisbane.

Magdalena Fręch znalazła się wśród szesnastu rozstawionych zawodniczek. To oznacza, że występ rozpocznie od drugiej rundy. Przeciwniczką łodzianki bedzie zwyciężczyni meczu między Kamillą Rachimową oraz Suzan Lamens. W trzeciej rundzie rywalką rozstawionej z numerem jedenastym Polki może być Anna Kalinska, czyli turniejowa „szóstka”. Z kolei w 1/4 finału Fręch może powalczyć z Darią Kasatkiną.

Druga z Biało-czerwonych reprezentantek, Magda Linette, znalazła się w pierwszej ćwiartce turniejowej drabinki. Pierwszą rywalką poznanianki będzie Amerykanka McCartney Kessler. W meczu o 1/8 finału zawodniczka, która przed sezonem zaangażowała do swego zespołu Agnieszkę Radwańską, może zagrać z Julią Putincewą. W przypadku wygranej z turniejową piętnastką półfinalistka Australian Open 2023 będzie miała szansę zmierzyć się z Aryną Sabalenką.