Cordoba – nowość w kalendarzu ATP

/ Tomasz Górski , źródło: własne, foto: AFP

Do tej pory na początku lutego tenisiści rywalizowali w Quito. Jednak turniej w stolicy Ekwadoru upadł. A od tego sezonu do kalendarza ATP wchodzi Cordoba Open. Jest to zarazem pierwszy turniej w tym roku na mączce.

Już w sierpniu było wiadomo, że swoje istnienie zakończy turniej Ecuador Open rozgrywany w Quito. W stolicy Ekwadoru tenisiści rywalizowali od 2015 roku. Początkowo trzy edycje z rzędu wygrywał Victor Estella Burgos. Natomiast w ostatniej jak się okazało triumfował Roberto Carballes Baena. Głównym powodem wycofania się z kalendarza jest trudna sytuacja ekonomiczna w kraju i duże problemy ze znalezieniem sponsorów.

W tym roku na miejsce upadłego turnieju wchodzi Cordoba Open. Już dziś zadebiutował on w ATP Word Tour wraz ze startem pierwszej rundy. Zmagania w argentyńskim mieście mają rangę ATP 250 i są pierwszym turniejem rozgrywanym na mączce.

Do Cordoby przyjechało wielu bardzo dobrych zawodników. Najwyżej rozstawionym zawodnikiem będzie Fabio Fognini. Oprócz Włocha wystąpią m.in. Marco Cecchinato, Diego Schwartzman oraz Pablo Carreno Busta. Jak łatwo zauważyć są to tenisiści, którzy bardzo lubią ceglaną nawierzchnię.

Za zawodnikami są już kwalifikacje, które przebrnęli Facudno Bagnis, Alessandro Giannessi, Pedro Cachin oraz Andrej Martin. Do tego lucku loserem okazał się być Paolo Lorezni, który zastąpił Pedro Sousę. Portugalczyk wycofał się z rozgrywki w Cordobie.

Pierwszymi zawodnikami z awansem do drugiej rundy w głównej drabince zostali Lorenzo Sonego, Aljaż Bedene i Pedro Cachin.

Turniej w Cordobie potrwa do niedzieli, 10 lutego. Pula nagród wynosi ponad 527 tys. Dolarów.
 

Puchar Federacji. Poznaliśmy plan gier. Bardzo ważny mecz już w środę

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Reprezentantki Polski są już w Zielonej Górze i szykują się do meczów z Dunkami i Rosjankami w ramach Pucharu Federacji. Tylko triumfatorki grupowych zmagań wciąż będą miały szansę awansować do fazy play-off o awans do II Grupy Światowej. 

W dniach 6-9 lutego zostanie rozegrany w Zielonej Górze turniej Grupy I Strefy Euroafrykańskiej Pucharu Federacji. Znamy już szczegółowy plan rywalizacji. Polki w środę zagrają z Rosjankami, a w piątek z Dunkami. Oba spotkania rozpoczną się o godzinie 16. Biorąc pod uwagę, że w Zielonej Górze nie wystąpi Caroline Wozniacki, kluczowe będzie najprawdopodobniej starcie naszych reprezentnatek z Rosjankami.

""

Równolegle będzie toczyć się rywalizacja w Grupie B, gdzie znalazły się reprezentacje Ukrainy, Szwecji, Estonii i Bułgarii. Zwyciężczynie obydwu grup zmierzą się ze sobą w finale. Triumfatorki całego turnieju będą o krok od awansu do II Grupy Światowej, czyli zaplecza elity. Do pełni szczęście będzie brakowało zwycięstwa w barażu. 

 

Budapeszt. Przysiężny za burtą

/ Tomasz Górski , źródło: https://www.atptour.com/en/atp-challenger-tour, foto: AFP

Michał Przysiężny już na pierwszej rundzie zakończył rywalizację podczas Challengera w Budapeszcie. Polak przegrał z Zsomborem Pirosem 2:6, 4:6.

Przysiężny bardzo słabo wszedł w spotkanie pierwszej rundy z Zsomborem Pirosem. Już po kilkunastu minutach przegrywał z Węgrem 0:4. Później udało mu się ugrać dwa honorowe gemy. Jednak w ciągu trzydziestu minut premierowej partii tylko na tyle było stać Polaka.

W drugiej odsłonie także Węgier szybko objął prowadzenie z zapasem breaka. Tym razem jednak Głogowianin zdołał wyrównać w czwartym gemie. Jak się ostatecznie okazało była to tylko chwilowa niemoc triumfatora juniorskiego Australian Open z 2017 roku. Kolejnej w tym secie przewagi przełamania Piros już nie stracił. Po siedemdziesięciu minutach zakończył spotkanie wykorzystując trzecią piłkę meczową.

Był to pierwszy pojedynek obu zawodników w historii. Lepiej zapamięta go Węgier, który odniósł drugie zwycięstwo w tym roku. Wcześniej w sezonie 2019 obaj wygrali tylko po jednym meczu w Challengerze w Koblencji.

Kolejnym rywalem Pirosa w Budapeszcie będzie rozstawiony z numerem 15 w stolicy Węgier Zdenek Kolar.
 


Wyniki

Pierwsza runda:

Zsombor Piros (Węgry, WC) – Michał Przysiężny (Polska, PR) 6:2, 6:4
 

Puchar Federacji. Czy dramat Any Konjuh wreszcie dobiegł końca?

/ Szymon Adamski , źródło: własne / narod.hr, foto: AFP

Ana Konjuh podjęła kolejną próbę powrotu do rywalizacji. Od US Open 2017 zdolna Chorwatka rozegrała zaledwie siedem spotkań, z czego wygrała dwa. Jak sama przyznaje nie zwycięstwa, a zdrowie jest obecnie najważniejsze. Jej problemy były na tyle poważne, że zastanawiała się nawet nad zakończeniem kariery. 

Konjuh wciąż jest bardzo młodą zawodniczką, choć kibice tenisa znają ją już od kilku lat. Urodzona w Dubrowniku tenisistka pod koniec grudnia obchodziła 21. urodziny. Czego życzyli jej najbliżsi? W ciemno można zakładać, że zdrowia. To szwankuje już od dłuższego czasu. Przez problemy z prawym łokciem straciła sporą część sezonu 2014, mimo to zakończyła sezon na 90. miejscu w rankingu WTA. Miała wtedy zaledwie 17 lat, więc przykuwała uwagę publiczności. 

Od maja 2014 do sierpnia 2017 wydawało się, że sytuacja jest opanowana. Konjuh osiągała coraz lepsze wyniki, z ćwierćfinałem US Open na czele. W rankingu WTA awansowała na 20. pozycję. 15 września 2017 roku Ana Konjuh musiała się jednak poddać operacji prawego łokcia. Na początku kolejnego sezonu wróciła do rywalizacji, ale tylko na chwilę. Dały o sobie znać bowiem problemy z lewym łokciem. Wykonano kolejny zabieg, ale próby lekarzy na niewiele się zdały, Zresztą sami specjaliści pozostają bezradni i szczerze przyznają, że nie wiedzą dokładnie, jak mogą pomóc Chorwatce. 

Przed ostatnią operacją myślałam o zakończeniu kariery. Nikt nie znał przyczyny moich problemów. Obiecałem sobie jednak, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, dopóki robię to, co kochałam – powiedziała Konjuh, która przed tygodniem rozegrała pierwszy mecz od pół roku. Co prawda uległa 4:6, 5:7 Annie Kalińskiej, ale nie wynik był najważniejszy. – Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, to był dobry mecz w moim wykonaniu – przyznała tenisistka z Dubrownika. Dodała również, że sposobem na zostawienie za sobą problemów zdrowotnych jest zmiana ruchu forhendowego. 

O pierwsze od dłuższego czasu zwycięstwo Konjuh powalczy w Pucharze Federacji. Iva Majoli doskonale wiedziała o problemach swojej podopiecznej, ale wyciągnęła do niej pomocną dłoń i powołała na turniej Grupy I Strefy Euroafrykańskiej w Bath. Grupowymi rywalkami Chorwatek będą Serbki, Turczynki i Gruzinki. Pierwsze mecze już w środę.  

 

 

Ranking ATP. Stabilna czołówka, Polacy bez zmian

/ Tomasz Górski , źródło: atpworldtour.com, foto: AFP

Aż pięćdziesięciu ośmiu najlepszych tenisistów utrzymało swoje pozycje po ostatnim tygodniu bez żadnego turnieju rangi ATP Word Tour. Także Polacy cały czas znajdują się na najwyższych od tygodnia miejscach w karierze: Hubert Hurkacz jest 73, a Kamil Majchrzak 156.

Ostatni tydzień w męskim tenisie nie należał do najbardziej intensywnych. Nie było żadnego turnieju rangi ATP Word Tour. Kilku zaledwie tenisistów z Top100 wybrało się na turnieje challengerowe oraz kilkunastu czołowych graczy reprezentowało swój kraj w eliminacjach Pucharu Davisa 2019. Więcej na ten temat – tutaj.

Jeśli chodzi o czołowe miejsca rankingu to nic nie uległo zmianie. Na prowadzeniu jest Novak Dżoković przed Rafaelem Nadalem. Na najniższym stopniu podium plasuje się Alexander Zverev. Swoje pozycje utrzymało także 55. kolejnych zawodników.

Największy spadek w Top 100 zanotował Mackenzie McDonald, który spadł o dziewięć pozycji i jest obecnie na 91. miejscu. Z drugiej strony powody do radości ma Lloyd Harris. Reprezentant RPA w ostatnim tygodniu wygrał turnieju rangi ATP Challenger Tour w Launceston. Dziś w nagrodę pierwszy raz w karierze zameldował się w najlepszej setce rankingu.

Polacy także utrzymują swoje najwyższe w historii pozycje. Hubertowi Hurkaczowi nie udało się zawojować turnieju w Quimper, więc cały czas zajmuje 73. miejsce. Natomiast druga polska rakieta – Kamil Majchrzak jest 156. W rankingu „Race to London” wyżej, na 48. miejscu, jest Majchrzak, a szesnaście pozycji niżej znajduje się Hurkacz.

W wyścigu do Londynu zliczającym punkty tylko za obecny sezon na ten moment prowadzi Dżoković przed Nadalem i Stefanosem Tsitsipasem.
 

Ranking WTA. Jastremska z „życiówką”, awans Linette

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Dajana Jastremska sięgnęła w niedzielę po drugi tytuł w karierze i od poniedziałku może cieszyć się najwyższym miejscem w rankingu WTA. Jednak Ukrainka to nie jedyna tenisistka, która ma powody do radości. Są wśród nich też m.in. Donna Vekić, Ajla Tomljanovic czy Magda Linette, która awansowała o dziewięć pozycji.

Ubiegły tydzień przyniósł triumfy Dajanie Jastremskiej i Kiki Bertens. O ile zwycięstwo Holenderki w Sankt Petersburgu nie wpłynęło na jej miejsce w rankingu (8. lokata), o tyle Ukrainka zanotowała awans aż o 13 pozycji, dzięki wygraniu imprezy w Hua Hin. Obecnie 18-latka z Odessy zajmuje 34. miejsce, najwyższe w karierze.

Tenisistki, które przegrały niedzielne finały, na pocieszenie, także poprawiły swoje lokaty w światowym zestawieniu. Ajla Tomljanovic skoczyła o 8 oczek i jest aktualnie 41. zawodniczką, natomiast Donna Vekić z miejsca 30. awansowała na 25. To najlepsze rankingi zarówno dla Australijki, jak i Chorwatki.

Magda Linette, która zaliczyła udany występ podczas Toyota Thailand Open, gdzie dotarła do półfinału, także ma powody do zadowolenia. Polka w najnowszym zestawieniu plasuje się na 89. pozycji. Poznanianka poprawiła ranking o 9 oczek i tym samym uchroniła się przed wypadnięciem z Top 100.

W pierwszej „10” nastąpiła tylko jedna zmiana. Aryna Sabałenka i Caroline Wozniacki wymieniły się miejscami. Teraz to Białorusinka zajmuje 9. lokatę (najwyżej w karierze), a Dunka zamyka Top 10.

Zapatrzona w pierścionek

/ Szymon Adamski , źródło: własne / tennisworldusa.org / smh.com.au / tennis.com.au, foto: AFP

Parę lat temu Daria Gavrilova była uznawana za jedną z najzdolniejszych tenisistek na świecie. Kilkanaście dni po 21. urodzinach pokonała w Miami Marię Szarapową, ówczesną wiceliderkę rankingu WTA. Dziś jest cieniem samej siebie i największym rozczarowaniem początku sezonu. W 2018 roku nie wygrała jeszcze seta.

– Chę rzucić wyzwanie najlepszym zawodniczkom – odgrażała się w grudniu Rosjanka występująca od czterech lat pod australijską flagą. Wiedziała, że aby plan miał szanse powodzenia, musi coś zmienić. Postanowiła więc zatrudnić nowego trenera od przygotowania fizycznego – Jeremy’ego Olivera. A ten od razu wziął się do roboty. Do treningów na szosie Dasza podeszła z zaciekawieniem. W wywiadach opowiadała, że były ciężkie, ale sprawiały jej wiele radości. Na razie wygląda na to, że uśmiech Gavrilovej to ich jedyny pozytywny efekt. Urodzona w Moskwie tenisistka byłaby jednak uradowana nawet bez nich. Najbardziej uszczęśliwił ją bowiem Luke Saville, który po ośmiu latach związku oświadczył się ukochanej.

Gavrilova to obecnie trzecia rakieta Australii. Wyżej od niej w rankingu w rankingu WTA znajdują się 25-letnia Ajla Tomljanovic i 22-letnia Ashleigh Barty. Co ciekawe, kiedy w 2015 roku Gavrilova wypłynęła na szerokie wody, Barty była pochłonięta grą w… krykieta. Młodsza z Australijek podkreśla, że niemal dwuletnia rozłąka z tenisem była potrzebna i wyszła jej na dobre. Jak widać, droga do sukcesu w tenisie może prowadzić przez różne dyscypliny sportu. Skoro udało się z krykietem, to czemu nie miałoby się udać z kolarstwem? Tym bardziej, że Gavrilova ani na moment nie porzuciła tenisa i pod okiem Jarryda Mahera (który niespodziewanie pozostał na stanowisku głównego trenera) starała się udoskonalić własne podanie. To element, który zawodził ją najbardziej w poprzednim sezonie. W 49 meczach reprezentantka Australii posłała 89 asów, ale popełniła aż 385 podwójnych błędów serwisowych – pod tym względem nie miała sobie równych.

Średnia wynosząca niemal 8 podwójnych błędów na mecz sprawia, że wygrywanie własnych gemów serwisowych przestaje wydawać się prostym zadaniem. To nie tylko punkty oddane za darmo przeciwniczkom, ale też utrata pewności siebie. Po czterech meczach nowego sezonu średnia Austrlijki jest znacznie niższa, ale tylko naiwni kibice znajdą w tym powody do optymizmu. Moskwianka popełnia mniej podwójnych błędów, bo… krócej przebywa na korcie. I to nie dlatego, że tak szybko radzi sobie z przeciwniczkami. Wręcz przeciwnie, to rywalki tak szybko ją ogrywają. A seria porażek na własnym terenie boli podwójnie. 

Uwielbiam grać w domu, kiedy czuję, że tłum kibiców mnie wspiera. W poprzednim sezonie moim celem była gra w drugim tygodniu imprezy wielkoszlemowej, ale nie udało się go zrealizować. Teraz chce to osiągnąć jak najszybciej, najlepiej podczas Australian Open – mówiła kilka tygodni temu Dasza. Zamiast serii zwycięstw przyszła jednak seria porażek. W Brisbane, Sydney, Melbourne i Petersburgu Gavrilova nie wygrała nawet seta. Trudno znaleźć wytłumaczenie dla porażek z Julią Putincewą czy Tamarą Zidanszek. Mowa przecież o zawodniczce, w której niejeden ekspert widział kandydatkę do zwycięstw w zawodach najwyższej rangi. Lata mijają (nadchodząca wiosna będzie 25. Gavrilovej), a reprezentantka Australii ma na koncie zaledwie jedno zwycięstwo w czterech finałach imprez głównego cyklu. Z tenisistki solidnej powoli staje się tenisistką przecietną. Wielką nie była ani przez moment.

Słabość Gavrilovej na początku obecnego sezonu została przykryta przez wspaniałe rezultaty innych Australijek. Wspomniana Barty została pierwszą australijską ćwierćfinalistką AO od czasów Jeleny Dokic. Życiowy sukces w tym samym turnieju osiągnęła 20-letnia Kimberly Birrell, przechodząc do 3. rundy. Nawet Samantha Stosur, której szybkie porażki w Melbourne nikogo już nie dziwią, nieoczekiwanie zdołała wygrać zawody deblowe. Słowa uznania należą się też Ajli Tomljanovic, która na antypodach może nie błyszczała, ale w Hua Hin była bliska odniesienia pierwszego triumfu w zawodach głównego cyklu, dzięki czemu wyprzedziła Gavrilovą w rankingu WTA.

Ba, nawet narzeczony Daszy, zdołał awansować do półfinału challengera, co jak na tenisistę z czwartej setki jest bardzo dobrym rezultatem. Złośliwi powiedzą, że Gavrilova i Saville świetnie się dobrali. Oboje byli liderami juniorskiego rankingu ITF, wygrywali imprezy wielkoszlemowe do lat 18, a kiedy doszło co do czego, przestali cokolwiek znaczyć w najważniejszych imprezach. Ich świetnie zapowiadające się kariery zostały rozmienione na drobne. Niewiele wskazuje na to, żeby coś miało się jeszcze zmienić na lepsze, zwłaszcza że od dłuższego czasu wszystko zmierza w przeciwnym kierunku.

To wspaniały czas dla mnie i Luke’a. Kiedy smucę się po porażkach, wystarczy, że spojrzę na pierścionek – tłumaczy Dasza, nie pozostawiając wątpliwości, co w życiu jest najważniejsze. Przebijanie piłki na drugą stronę siatki to błaha czynność.  

Isner wystąpi w challengerze!

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

John Isner po raz pierwszy od niemal 10 lat wystąpi w turnieju rangi ATP Challenger! Amerykanin zagra w deblu podczas turnieju w Dallas, gdzie mieszka.

Nieczęsto zdarza się aby w turniejach ATP Challenger Tour startowali zawodnicy z czołówki rankingu. Jeśli już dochodzi do takiej sytuacji, to zazwyczaj kiedy dany tenisista wraca po kontuzji. Przed rokiem właśnie turniej w Dallas był drugim w ogóle i pierwszym wygranym turniejem po rekonwalescencji Keia Nishikoriego.

Isner jednak rekonwalescentem nie jest, aczkolwiek po najlepszym sezonie w karierze, ten zaczął słabo. W Australian Open odpadł już w pierwszej rundzie po porażce z rodakiem Reilly’m Opelką. Wcześniej nie powiodło mu się w Auckland. Być może to skłaniło półfinalistę zeszłorocznego Wimbledonu, by w ramach bardziej kompetytywnego treningu wystąpić w turnieju rozgrywanym w miejscu jego zamieszkania.

Isner wystąpi w turnieju tej kategorii po raz pierwszy od niemal 10 lat. Ostatnio w czerwcu 2009 grał w singlu w Winnetce. Mimo że był najwyżej rozstawionym, odpadł już w pierwszej rundzie ulegając 4-6 6-7 innemu Amerykaninowi – Rylerowi DeHeartowi. W deblu wraz z Brendanem Evansem dotarli do ćwierćfinału, gdzie ulegli Brettowi Joelsonowi i Ryanowi Sweetingowi 4-6 1-6. W pierwszej rundzie pokonali Tima Smyczka i Alexa Kuznetsova, co jest o tyle istotne, iż… Kuznetsov będzie w najbliższym tygodniu partnerem Isnera.

Pochodzący z Ukrainy Amerykanin co prawda zakończył karierę w sierpniu 2016 roku, po challengerze w Aptos, jednak postanowił wrócić na jeden turniej. Na co będzie stać duet złożony z 9. zawodnika rankingu singlowego i tenisowego emeryta podczas tego turnieju? Ciężko stwierdzić, niemniej na ich meczach kibiców z pewnością nie zabraknie.