Tym razem młodość była górą w starciu z doświadczeniem. Bianca Andreescu pokonała Angelique Kerber 6:4, 3:6, 6:4 i zdobyła premierowy tytuł w cyklu WTA. Kanadyjka jest pierwszą tenisistką, grającą z „dziką kartą”, która zwyciężyła w BNP Paribas Open.
Ani Angelique Kerber, ani Bianca Andreescu nigdy wcześniej nie grały w finale turnieju rangi Premier Mandatory. Dla którejś z nich miał więc to być pierwszy taki triumf. Widowisko, jakie stworzyły obie tenisistki bez dwóch zdań można określić stwierdzeniem „mecz godny finału” i nie będzie w nim żadnej przesady.
Spotkanie lepiej rozpoczęła młodsza z tenisistek. Po zaciętym pierwszym gemie przełamała rywalkę za czwartą okazją. Jak się okazało, break ten był kluczowy dla losów partii otwarcia. Andreescu w ogóle nie wyglądała na sparaliżowaną faktem, że gra w finale tak prestiżowego turnieju. Jej tenis od początku był ofensywny, a głównym atutem Kanadyjki były krótkie uderzenia kątowe. Z kolei Kerber nie zamierzała tak łatwo odpuszczać, udowadniając, że defensywa to jej mocna strona. Kolejne gemy serwisowe utrzymywała bez problemów, jednak o przełamanie przeciwniczki było niezwykle trudno. Niemka nie miała w pierwszym secie ani jednego break pointa. Tenisistka rumuńskiego pochodzenia praktycznie nie popełniała błędów i przewagę wywalczoną na początku doprowadziła do końca, wygrywając partię 6:4.
W drugiej odsłonie finalistki nie zamierzały zwalniać tempa. Akcje przez nie rozgrywane śmiało można określić wymianami ciosów. Pierwsze problemy dla Kerber pojawiły się w trzecim gemie, kiedy to Andreescu miała okazje na przełamanie, ale „Angie” wyszła z tej sytuacji obronną ręką, a w następnym gemie to ona odebrała podanie rywalce. Taki obrót spraw zdecydowanie dodał energii i pewności siebie Niemce. Od tego momentu to ona dominowała na korcie, a Kanadyjka zaczęła popełniać więcej błędów. Trzykrotna mistrzyni wielkoszlemowa pewnie zmierzała po wyrównanie stanu meczu i to też uczyniła, wygrywając seta 6:3.
Wydawało się, że tenisistka trenująca w Puszczykowie jest faworytką do triumfu w trzeciej odsłonie. Tym bardziej, że Andreescu narzekała na problemy z barkiem i skurcze. 18-latka mieszkająca w Thornhill skorzystała z przerwy medycznej, jednak po wyjściu na kort nie było widać jej niedyspozycji w wymianach.
Kerber z kolei grała coraz solidniej, starała się utrzymywać, jak najwięcej piłek w korcie i zmuszać rywalkę do błędów. Przyniosło to efekty i była liderka rankingu WTA uzyskała przełamanie na 3:2. Kanadyjka za wszelką cenę szybko chciała kończyć wymiany, stąd też pojawiało się więcej oddanych punktów.
Przewaga „Angie” nie trwała jednak długo, gdyż Andreescu wygrała trzy gemy z rzędu i stanęła przed szansą na skończenie pojedynku przy własnym podaniu. „Bibi” miała trzy piłki meczowe, ale wtedy niesamowitą walecznością i grą w obronie popisała się Kerber. Tenisistki rozgrywały wymiany, po których ręce same składały się do braw. Ostatecznie to triumfatorka Wimbledonu 2018 zdobyła tego gema i nadal pozostawała w grze.
Andreescu zmagała się ze swoją kondycją fizyczną i postawiła wszystko na jedną kartę. Nie zwolniła ręki i to przyniosło jej kolejne przełamanie, tym razem kończące mecz.
Kanadyjka sięgnęła po pierwszy tytuł w karierze i to od razu w turnieju nazywanym „piątą lewą Wielkiego Szlema”. Żadna inna zawodniczka, grająca w Indian Wells z „dziką kartą” nie osiągnęła tego w całej historii imprezy. Od poniedziałku Andreescu będzie zajmowała 24. miejsce w zestawieniu WTA.
Z kolei „Angie” musi poczekać jeszcze na pierwszy triumf w turnieju tej rangi. Mimo porażki tydzień ten z pewnością może zaliczyć do udanych. Kolejny raz zachwycała nie tylko atakami po linii, ale także pokazała fantastyczną walkę i defensywę. W najnowszym rankingu awansuje na 4. pozycję.
Wyniki
Finał singla:
Bianca Andreescu (Kanada, WC) – Angelique Kerber (Niemcy, 8) 6:4, 3:6, 6:4