Biel. Mocny początek Żuka

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP|

Kacper Żuk udanie rozpoczął rywalizację we FlowBank Challenger z pulą nagród 45 730 euro. W pierwszej rundzie szwajcarskiej imprezy Polak nie dal szans Go Soedzie.

Na początku spotkania obaj tenisiści utrzymali własne serwisu. Później kontrolę nad przebiegiem gry przejął reprezentant Biało-Czerwonych. Japończyk w wymianach z linii końcowej nie był w stanie nadążyć za bardzo ofensywnie nastawionym podopiecznym Aleksandra Charpantidisa. Wicemistrz Polski wyszedł na prowadzenie 4:1, dzięki przełamaniu w czwartym gemie. Wypracowanej przewagi już nie wypuścił z rąk i zapisał pierwszego seta na swoim koncie.

23-latek z Nowego Dworu Mazowieckiego bardzo dobrze rozpoczął również drugą odsłonę spotkania i szybko odskoczył na 4:0. Żuk pierwsze dwie piłki meczowe wypracował sobie już w siódmym gemie przy serwisie rywala. Tenisista z Kraju Kwitnącej Wiśni zdołał się jednak jeszcze wybronić i utrzymał podanie. Po zmianie stron nie miał jednak już nic do powiedzenia. Polak wykorzystał atut własnego podania i po 64 minutach gry mógł się cieszyć ze zwycięstwa.

Kacper Żuk, który w poniedziałkowym spotkaniu ani razu nie musiał nawet bronić przed przełamaniem, o miejsce w ćwierćfinale zagra albo z rozstawionym z numerem 5 Pawłem Kotowem albo z Ryanem Penistonem.

 


Wyniki

Pierwsza runda singla

Kacper Żuk (Polska) – Go Soeda (Japonia) 6:3 6:2

Miami. Drabinka rozlosowana! Hurkacz powalczy o obronę tytułu

/ Lena Hodorowicz , źródło: własne, foto: AFP

Dzień po zakończeniu BNP Paribas Open ukazała się drabinka kolejnego dużego turnieju, Miami Open. Na Florydzie zagra dwóch Polaków – Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak. Z numerem „1” rozstawiony jest Daniił Miedwiediew. W imprezie nie wystąpią Rafael Nadal oraz Novak Dżoković.

W ceremonii odkrycia głównej drabinki Miami Open uczestniczył Hubert Hurkacz. Polak jest triumfatorem zeszłorocznej edycji turnieju. Jako rozstawiony zawodnik ma w pierwszej rundzie wolny los. W drugiej zmierzy się ze zwycięzcą pojedynku pomiędzy Francuzem Arthurem Rinderknechem i Serbem Laszlo Dżjere. Dziesiąty tenisista świata znalazł się w pierwszej ćwiartce drabinki. Oznacza to, że w ewentualnym ćwierćfinale może spotkać się z wiceliderem rankingu, Daniiłem Miedwiediewem. Wcześniej na jego drodze mogą stanąć między innymi Asłan Karacew, Denis Shapovalov lub Dan Evans.

W tej części drabinki znalazł się też inny reprezentant Polski, Kamil Majchrzak. Tenisista urodzony w Piotrkowie Trybunalskim rozpocznie zmagania w Miami od starcia z Sebastianem Baezem. 21-latek z Buenos Aires plasuje się obecnie na 66. miejscu w rankingu ATP, czyli zaledwie kilka pozycji wyżej od naszego reprezentanta, który jest w najnowszym notowaniu 75. tenisistą świata. Na zwycięzcę meczu Majchrzak – Baez czeka rozstawiony z numerem „15” Roberto Bautista Agut.

Dolną połówkę drabinki otwiera Andriej Rublow. W drugiej rundzie jego rywalem może być Nick Kyrgios, który otrzymał od organizatorów dziką kartę. Australijczyk musi jednak najpierw pokonać Adriana Mannarino. W gronie rozstawionych tenisistów w tej części można znaleźć też Jannika Sinnera. Pierwszego przeciwnika dla Włocha wyłoni pojedynek Maxime’a Cressy’ego z Emilem Ruusuvuorim. Całą drabinkę można znaleźć w linku poniżej.

Turniej mężczyzn Miami Open rusza w środę, 23 marca.

 

Miami. Fręch z trudem pokonała Osuigwe

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto: AFP

Magdalena Fręch wygrała bardzo trudny mecz w pierwszej rundzie kwalifikacji Miami Open. Utalentowana Amerykanka Whitney Osuigwe dzielnie stawiała się Polce, ale ostatecznie doświadczenie naszej reprezentantki wzięło górę. Łodzianka wciąż ma szanse na awans do turnieju głównego.

W pierwszej rundzie kwalifikacji w Miami po raz pierwszy w karierze Magdalena Fręch rywalizowała z Amerykanką Whitney Osuigwe. Rozstawiona z „6” Polka była faworytką w starciu z rywalką z trzeciej setki, jednak niespełna 20-letnia reprezentantka gospodarzy to utalentowana zawodniczka.

Zaczęło się zgodnie z planem. Fręch w pierwszych dwóch gemach przegrała tylko jeden punkt. Osuigwe szybko dała jednak do zrozumienia, że nie będzie to wcale łatwy mecz. Doprowadziła do wyrównania w czwartym gemie. Kolejne trzy znów na swoją korzyść rozstrzygnęła łodzianka, choć Osuigwe miała w tym czasie break-pointa. Mimo wszystko tym razem udało się Polce „dowieźć” przewagę do końca partii wygranej 6:3.

W drugim secie inicjatywa była po stronie Amerykanki. To Fręch przez całą partie próbowała gonić wynik. Dwukrotnie udawało jej się odrobić stratę breaka, ale na trzecie przełamanie nie mogła już niestety odpowiedzieć, ponieważ zakończyło ono tę część meczu wynikiem 6:4. Szkoda tym bardziej, że Polka miałą piłkę na 5:5.

Decydujący set był najdłuższy. Trwał niemal godzinę. Lepiej zaczęła go Osuigwe, bo prowadziła już 3:0, ale Polka zdołała odrobić straty. Co więcej, Amerykanka wygrała później już tylko jednego gema. I to z wielkim trudem. Po dwóch godzinach i piętnastu minutach gry to Fręch mogła się cieszyć z awansu do kolejnej rundy kwalifikacji. O awans do drabinki głównej Polka zmierzy się ze Szwajcarką Stefanie Vogele, która w dwóch setach pokonała Aleksandrę Krunić z Serbii.


Wyniki

Magdalena Fręch (Polska, 6) – Whitney Osuigwe (Stany Zjednoczone) 6:3, 4:6, 6:4

Miami. Świątek rozstawioną z dwójką. Na starcie też Linette i Fręch

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Emocje po turnieju w Indian Wells jeszcze nie zdążyły opaść, a lada moment najlepsze tenisistki przystąpią do rywalizacji w Miami. Pierwsze mecze turnieju głównego we wtorek, lecz 32 rozstawione zawodniczki mają w pierwszej rundzie ,,wolny los”.

Organizatorzy zawodów w Miami się nie rozdrabniali, tylko za jednym zamachem przeprowadzili trzy losowania: eliminacji mężczyzn, eliminacji kobiet i turnieju głównego kobiet. Rywalki poznały Magda Linette, Magdalena Fręch i po części Iga Świątek. W Miami zagrają też Hubert Hurkacz, Kamil Majchrzak i Łukasz Kubot, lecz panowie muszą uzbroić się w cierpliwość. Losowanie signla mężczyzn odbędzie się dopiero w poniedziałkowy wieczór.

Iga Świątek znalazła się na samym dole turniejowej drabinki pań, ponieważ została rozstawiona z numerem dwa. Można się spodziewać, że żadna z tenisistek nie chciała znaleźć się w jej pobliżu. Polka jest w zwycięskim transie i wygrała jedenaście meczów z rzędu. Celem na Miami jest przedłużenie tej świetnej passy.

W pierwszej rundzie Świątek ma ,,wolny los”. Taki przywilej spotkał wszystkie 32 rozstawione zawodniczki. W drugiej rundzie zagra natomiast ze Szwajcarką Viktoriją Golubic lub jedną z kwalifikantek. Gdyby to była Golubic, doszłoby do rewanżu za 1. rundę lutowego turnieju w Dosze. Świątek wygrała wówczas 6:2, 3:6, 6:2 i właśnie w ten sposób rozpoczęła przywołaną już serię 11 zwycięstw. W sumie Świątek i Golubic grały ze sobą trzy razy. Polka wygrała dwa z tych spotkań.

Po losowaniu wiemy też, że na pewno nie dojdzie do powtórki finału z Indian Wells. Tym razem Świątek i Sakkari znalazły się w tej samej połowie turniejowej drabinki. Do ich starcia może dojść wyłącznie w półfinale.

Czy Świątek uda się powtórzyć sukces z Indian Wells i wygrać również w Miami? Polka prezentuje się znakomicie, lecz trzeba mieć na uwadze, jak trudną sztuką jest wygranie tych dwóch imprez, składających się na Sunshine Double. W 2005 roku dokonała tego Kim Clijsters, a jedenaście lat później Wiktoria Azarenka. Żadnej innej tenisistce nie udało się ustrzelić dubletu w jednym sezonie.

Mniejsze oczekiwania towarzyszą występom Magdy Linette i Magdaleny Fręch, lecz je również stać na wygranie pierwszych meczów, a może również kolejnych. Magda Linette rozpocznie zmagania od turnieju głównego i meczu z Chinką Qinwen Zheng. 19-letnia Chinka w ostatnim czasie zrobiła gigantyczny postęp – sezon 2020 kończyła pod koniec trzeciej setki, a dziś jest 72. zawodniczką rankingu WTA.

Z kolei Magdalena Fręch spróbuje przebić się przez dwustopniowe eliminacje. W pierwszej rundzie zagra z Amerykanką Whitney Osuigwe.

Ostatnie dwie edycje turnieju w Miami (w 2019 i 2021 roku) wygrała Australijka Ashleigh Barty. Tym razem liderki rankingu WTA zabraknie na starcie. Najwyżej rozstawioną tenisistką jest Aryna Sabałenka.

Ranking WTA. Oficjalnie. Iga Świątek drugą rakietą świata!

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Pięknie prezentuje się najnowszy, dzisiaj opublikowany ranking WTA. Tenisistkom doliczono punkty zdobyte w Indian Wells, w konsekwencji czego Iga Świątek awansowała na drugie miejsce! Tym samym wyrównała osiągnięcie Agnieszki Radwańskiej. 

Któż by się spodziewał pięć lat temu, gdy to Agnieszka Radwańska zajmowała drugie miejsce na liście najlepszych tenisistek, że tak szybko doczekamy się równie wspaniałej tenisistki. A jednak, tak się właśnie stało. Iga Świątek rozgrywa kapitalny sezon i pnie się w górę rankingu w zawrotnym tempie. Po zwycięstwie w Indian Wells nad sobą ma już tylko Ashleigh Barty. Przewaga Australijki wynosi aktualnie ponad 2200 punktów, ale będzie się kurczyć. Niebawem z jej konta ubędzie tysiąc punktów za zeszłoroczną wygraną w Miami.

Wygrywając turniej w Indian Wells, Iga Świątek zagwarantowała sobie awans na najwyższe miejsce w karierze. Dopiero finał zdecydował o tym, czy od poniedziałku będzie drugą czy trzecią rakietą świata. Stawką pojedynku z Marią Sakkari był nie tylko mistrzowski tytuł jednej z najbardziej prestiżowych imprez, ale też pozycja wiceliderki. Polka wygrała 6:4, 6:1 i od dzisiaj jest druga. Greczynka musi zadowolić się pozycją numer trzy, a to w jej przypadku również oznacza poprawienie ,,życiówki”.

Pierwsza trójka to zatem Barty, Świątek i Sakkari, a co dzieje się za ich plecami? Na czwarte miejsce spadła Barbora Krejczikova, która nie wystartowała w Indian Wells z powodu kontuzji i której zabraknie również w Miami, natomiast na piąte od dawna niepotrafiąca znaleźć formy Aryna Sabałenka. Strata tych dwóch tenisistek do Igi Świątek to blisko tysiąc punktów.

Pierwszą dziesiątkę uzupełniają Paula Badosa, Anett Kontaveit, Karolina Pliszkova, Garbine Muguruza i Ons Jabeur. Cała ta grupa wysartuje w Miami i na pewno będzie chciała nieco podgonić Krejczikovą i Sabalenkę.

Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Igi Świątek. Pozycja wiceliderki dla 20-latki z Raszyna to najwyższe miejsce, jakie kiedykolwiek zajmowała reprezentantka Polski w rankingu WTA. W 2012 i 2016 roku tak wysoko była notowana Agnieszka Radwańska, teraz jest to Iga Świątek. Ponadto, nasza aktualnie najlepsza tenisistka jest liderką rankingu WTA Race zliczającego wyłącznie punkty zdobyte w 2022 roku.

Niewielkie zmiany zaszły u naszych pozostałych reprezentantek. Magda Linette, Magdalena Fręch i Katarzyna Kawa straciły po jednym miejscu względem poprzedniego notowania. Od dziś są sklasyfikowane odpowiednio na 63, 89, i 144. miejscu.

Najwięcej w ostatnich dwóch tygodniach straciła Urszula Radwańska. Naszą doświadczoną tenisistkę wyprzedziło aż 27 rywalek, wskutek czego Radwańska wypadła z drugiej do trzeciej setki. Aktualnie jest 305. na świecie.

W rankingu deblistek bez zmian. Prowadzi Katerina Siniakova, a za nią jest Barbora Krejczikova. Czołową trójkę uzupełnia Elise Mertens. Najwyżej notowana z biało-czerwonych, Iga Świątek, jest 33. W pierwszej pięćdziesiątce mieści się jeszcze Magda Linette, a w pierwszej setce Alicja Rosolska, Katarzyna Piter i Katarzyna Kawa.

Polski tenis ma nowych reprezentantów

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

W ostatnim czasie w rankingach ATP, WTA i ITF pojawiło się kilka nowych nazwisk przy biało-czerwonych flagach. Kim są Filip Peliwo oraz siostry Olivia i Karolina Lincer? 

Osoby uważnie przyglądające się światowym rankingom, w ostatnich tygodniach mogły nieco się zdziwić. Lista z reprezentantami Polski została bowiem wydłużona, ale nie za sprawą pierwszych zdobyczy punktowych kogoś z młodych reprezentantów, lecz z powodu zmiany narodowych barw. Od dziś pod biało-czerwoną flagą gra Filip Peliwo, a od trzech tygodni siostry Olivia i Karolina Lincer.

28-letni Peliwo to aktualnie 380. zawodnik rankingu ATP. Z miejsca staje się więc jednym z najwyżej notowanych reprezentantów Polski. Wyżej od niego są tylko Hubert Hurkacz, Kamil Majchrzak, Kacper Żuk i Daniel Michalski.

–  Jako jedyny z mojego rodzeństwa urodziłem się w Kanadzie, bo mój brat i siostra przyszli na świat w Polsce. Moi rodzice pochodzą z Krakowa oraz z Zakopanego. Czuję się Kanadyjczykiem, bo tutaj przyszedłem na świat, ale przez to, że moja rodziny jest z Polski, to też czuję się Polakiem – mówił Peliwo kilka lat temu w rozmowie z Michałem Pochopień umieszczonej na blogu Serwis na zewnątrz.

W tym samym wywiadzie tenisista wyznał, że pierwsze przymiarki do tego, by reprezentował Polskę, były czynione już kilkanaście lat temu, gdy był wyróżniającym się zawodnikiem młodego pokolenia. Wówczas nic z tego nie wyszła. Peliwo jako Kanadyjczyk wspiął się na szczyt rankingu u-18, wygrywając juniorski Wimbledon i US Open w 2012 roku.

W zawodowym tenisie nie był nawet blisko tak spektakularnych sukcesów. 161. miejsce to najwyższe, jakie zajmował w rankingu ATP. Od tego czasu minęły już jednak prawie cztery lata. Peliwo wciąż jednak próbuje swoich sił w turniejach i od teraz czyni to pod naszą flagą. W tym tygodniu będzie grać w turnieju ITF 15 w tunezyjskim Monastyrze.

Od trzech tygodni nasz kraj reprezentują też na arenie międzynarodowej siostry Olivia i Karolina Lincer. To zdolne tenisistki, które znajdują się na początku sportowej drogi. 17-letnia Olivia z miejsca stała się najwyżej notowaną polską juniorką. W rankingu ITF do lat 18 zajmuje aktualnie 90. miejsce. Coraz więcej czasu i energii poświęca jednak na zawodowy tenis. W rankingu WTA zajmuje 970. miejsce, ale ma już na koncie zwycięstwa nad zawodniczkami z trzeciej i piątej setki.

Polskę reprezentuje też Karolina, młodsza o cztery lata siostra Olivii. Młoda tenisistka ma dopiero 13 lat, ale wystartowało już w pięciu turniejach dla juniorek i zdołała nawet wygrać trzy spotkania.

Podobnie jak w przypadku Peliwo, rodzice sióstr Lincer pochodzą z Polski. Rodzina mieszka jednak w Stanach Zjednoczonych, a ojciec tenisistek, pan Maciej, prowadzi w stanie Connecticut własną akademię tenisową Magic Lincer Tennis Academy.

 

Puchar Billie Jean King. Wielkie gwiazdy gotowe do gry w eliminacjach

/ Szymon Adamski , źródło: własne, foto: AFP

Kapitanowie najsilniejszych reprezentacji na świecie ogłosili już składy swoich drużyn na nadchodzące kwalifikacje do turnieju finałowego Pucharu Billie Jean King. My koncentrować się będziemy na starciu Polek z Rumunkami w Radomiu, gdzie wystąpią m.in. Iga Świątek i Simona Halep, ale w pozostałych meczach też nie zabraknie czołowych tenisistek. 

15-16 kwietnia – te dwa dni kibice tenisa w Polsce powinni zaznaczyć na czerwono w swoich kalendarzach. Właśnie wtedy nasza kobieca reprezentacja podejmie w Radomiu drużynę z Rumunii. Kibice ostrzą sobie zęby przede wszystkim na pojedynek Igi Świątek z Simoną Halep, czyli powtórkę z półfinału dopiero co zakończonych zawodów w Indian Wells.

W kadrze Dawida Celta znalazły się ponadto Magda Linette, Magdalena Fręch, Alicja Rosolska i Maja Chwalińska. Śmiało więc można napisać, że przystąpimy do starcia z Rumunią w najmocniejszym składzie. To jednak nie gwarantuje sukcesu, bowiem przeciwniczki też mają kim straszyć. Simony Halep nikomu nie trzeba przedstawiać, ale Elena-Gabriela Ruse, Irina-Camelia Begu i Monica Niculescu to też świetne tenisistki. W sumie zagrały w 18 finałach turniejów WTA (tylko w grze pojedynczej, licząc z deblem byłoby ich dużo więcej).

Dwa największe uszczerbki w kadrze Rumunek to Sorana Cirstea i Jaqueline Cristian, aktualnie druga i czwarta rakieta kraju. Pierwsza z wymienionych kilka lat temu zakończyła reprezentacyjną karierę i jest nieugięta przy kolejnych propozycjach powrotu, a druga doznała w lutym bardzo poważnej kontuzji i nie jest jeszcze gotowa do gry.

Starcie Polski z Rumunią jest jednym z siedmiu w nadchodzących eliminacjach. Ich celem jest wyłonienie uczestniczek turnieju finałowego, zaplanowanego na początek listopada. Pierwotnie w kwalifikacjach miało dojść do ośmiu meczów, jednak z oczywistych powodów wykluczono z udziału Białoruś, dzięki czemu Belgijki awansowały bez wychodzenia na kort.

W pozostałych meczach wystąpi wiele gwiazd. Bardzo mocną drużynę wystawiły m.in. Hiszpanki, na czele z Paulą Badosą i Garbine Muguruzuą. W akcji zobaczymy też finalistkich ostatnich imprez wielkoszlemowych: Emmę Raducanu, Leylah Fernandez i Danielle Collins. Wśród powołanych są też bardzo doświadczone tenisistki, jak Elina Switolina czy Angelique Kerber.

Poniżej przedstawiamy listę meczów z uwzględnieniem tenisistek z top 100, które wezmą w nich udział:

Polska – Rumunia (Świątek, Linette, Fręch ; Halep, Ruse, Begu)

Holandia – Hiszpania (Rus ; Badosa, Muguruza, Sorribes Tormo, Parrizas Diaz)

Kanada – Łotwa (Fernandez ; Ostapenko)

Kazachstan – Niemcy (Rybakina, Putincewa ; Kerber, Petkovic)

Czechy – Wielka Brytania (Vondrouszova, Siniakova, Martincova, Muchova ; Raducanu, Dart)

Stany Zjednoczone – Ukraina (Collins, Pegula, Stephens, Rogers ; Switolina, Kostiuk)

Włochy – Francja (Giorgi, Paolini, Trevisan ; Cornet, Garcia, Burel, Mladenovic)

Nadal: kiedy oddycham, czuję jakbym miał w środku igłę

/ Szymon Adamski , źródło: własne / materiały prasowe BNP Paribas Open, foto: AFP

Zwycięska seria Rafaela Nadala dobiegła końca. Hiszpan rozpoczął sezon od dwudziestu wygranych meczów z rzędu, lecz w niedzielnym finale w Indian Wells uległ 3:6, 6:7(5) Taylorowi Fritzowi. Być może uniknąłby tej porażki, gdyby nie poważne problemy zdrowotne. Na konferencji prasowej Nadal przyznał, że na korcie czuł się bardzo niekomfortowo. 

Rafael Nadal przyjął finałową porażkę z olbrzymią pokorą. Na konferencji prasowej powiedział wręcz, że bardziej wartościowym zwycięstwem Fritza było to w półfinale (7:5, 6:4 z Andriejem Rublowem), ponieważ to wtedy grał z bardziej wymagającym rywalem. Skromność Hiszpana nie może jednak przysłonić tego, jak wyrównany był niedzielny finał i jak niewiele brakowało do odwrócenia losów rywalizacji. Pierwszą piłkę meczową Fritz miał przy wyniku 6:3, 5:4, jednak Nadal się wybronił, a 20 minut później prowadził w tie-breaku 5-4 i miał dogodną okazję do wywalczenia dwóch piłek setowych. Piłka po jego woleju wylądowała jednak na aucie, a chwilę później dwa brakujące do zwycięstwa punkty zdobył Fritz.

Hiszpan zniósł porażkę jak na 21-krotnego mistrza wielkoszlemowego przystało. Choć w trakcie dwóch ostatnich meczów zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi, to w pierwszej kolejności gratulował świetnej gry przeciwnikom. Zwycięstwo Frtiza określił jako zasłużone.

Dopiero później poruszył temat własnych problemów ze zdrowiem. Jak się okazuje, były one niezwykle dokuczliwe. – Stało się to wczoraj w nocy, pod koniec meczu z Alcarazem. Kończąc wczoraj późno i grając dziś rano, jak możesz sobie wyobrazić, nie miałem okazji zrobić wielu rzeczy, nawet sprawdzić, co się tam dzieje – mówił Hiszpan o swoich dolegliwościach w klatce piersiowej.  Jedyne co mogę powiedzieć, to że ciężko mi się oddycha. Czuję się bardzo, bardzo niekomfortowo – dodał zawodnik z Majorki.

Gdy jeden z dziennikarzy zapytał, o czym myślał Nadal, gdy po meczu siedział ze spuszczoną głową na swoim krześle, tenisista wrócił do tematu problemów zdrowotnych. – Czułem wtedy ból. Jak już mówiłem, miałem problem z oddychaniem. Nie wiem, czy to coś z żebrem, naprawdę nie wiem. Kiedy oddycham, kiedy się ruszam, cały czas czuję się jakbym miał w środku igłę – opisał swoje dolegliwości Hiszpan.

– Trochę kręci mi się w głowie, bo to jest bolesne. Jest to rodzaj bólu, który bardzo mnie ogranicza. Ale nie chodzi tylko o sam ból. Nie czuję się dobrze, ponieważ ma on wpływ na moje oddychanie – analizował dalej tenisista.

Nadal wierzy jednak, że problemy nie okażą się na tyle poważne, by wpłynąć na jego kalendarz startów. Z optymizmem patrzy w przyszłość. W Miami go co prawda nie zobaczymy, ale to decyzja jaką podjął dużo wcześniej. Kolejne mecze Hiszpan rozegra już na ukochanych kortach ziemnych. Zacznie od Monte Carlo, a później najprawdopodobniej odwiedzi Barcelonę, Madryt i Paryż.

Nadal najlepszy w historii na kortach otwartych

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne/twitter.com, foto: AFP

Rafael Nadal dzięki kolejnym udanym występom w 2022 roku stał się najlepszym tenisistą w historii w kategorii liczby wygranych meczów na kortach otwartych. Hiszpan wyprzedził w tej klasyfikacji Rogera Federera.

Nadal rozgrywa znakomity sezon. Wprawdzie mistrz z Majorki przegrał finał BNP Paribas Open w Indian Wells, to i tak jego osiągnięcia w tym roku są imponujące. Z 21 spotkań rozegranych w tym roku, zwyciężył 20 z nich. Ponadto zdobył trzy tytuły – na czele z Australian Open.

Dzięki tym sukcesom 21-krotny mistrz wielkoszlemowy pobił kolejny rekord. Stał się tenisistą mającym najwięcej zwycięstw odniesionych na otwartych kortach w karierze. Liczba ta wynosi 954 wygranych meczów – o jeden więcej od Rogera Federera. Trzecie miejsce w tej klasyfikacji zajmuje Novak Dżoković.

 

Indian Wells. Fritz przerwał zwycięską serię Nadala! Pierwszy amerykański mistrz od 21 lat

/ Dominika Opala , źródło: własne, foto: AFP

Taylor Fritz zdobył największy tytuł w swojej karierze. Amerykanin w finale pokonał niepokonanego do tej pory w tym roku, Rafaela Nadala 6:3, 7:6(5). To pierwszy triumf reprezentanta gospodarzy w Indian Wells od ponad dwóch dekad. 

Mimo że obaj finaliści zmagali się z problemami zdrowotnymi, to stworzyli widowisko godne finału. Końcowy wynik tego starcia śmiało można nazwać sensacją. Rafael Nadal, niepokonany w 2022 roku, z serią 20 wygranych pojedynków, przegrał z Taylorem Fritzem.

Przed finałem pojawiły się głosy, że Amerykanin może nie wyjść na mecz z powodu podkręcenia kostki. Uraz był już widoczny pod koniec półfinału z Andriejem Rublowem, jednak obawy zwiększyły się po tym, jak Kalifornijczyk przerwał niedzielny trening po kilku minutach. Fritz ostatecznie stanął do walki o tytuł w Indian Wells, a po drugiej stronie siatki miał rywala, który także nie był w pełni dysponowany. Nadal miał problemy z klatką piersiową i dyskomfort można było zaobserwować od pierwszych piłek pojedynku.

Fritz starał się szybko kończyć akcje i jak najmniej biegać. Rozpoczął niezwykle ofensywnie, czy zaskoczył Hiszpana, a w efekcie zdołał go dwukrotnie przełamać i prowadził 4:0 po 19 minutach gry. Amerykanin miał wszystko pod kontrolą, ale „Rafa” zaczął się odradzać. Przy stanie 2:5 odrobił częściowo straty, ale w kolejnym gemie ponownie stracił serwis. Końcówka partii otwarcia była jednak zapowiedzią zaciętej walki w drugiej odsłonie.

Tak też się stało. Gra była bardziej wyrównana, wymiany coraz dłuższe, a emocje coraz większe. Hiszpan, po powrocie z przerwy medycznej, wyglądał nieco lepiej. W trzecim gemie zdołał zdobyć breaka, ale już w następnym gemie stracił przewagę. Dalej tenisiści utrzymywali podania, choć więcej problemów miał z tym Amerykanin. Skutecznie jednak oddalał zagrożenie, głównie dzięki serwisowi i potężnemu forehandowi. Przy stanie 5:4 i podaniu „Rafy”, Fritz miał piłkę meczową. 35-latek z Majorki wybronił się jednak po mistrzowsku, a w kolejnym gemie serwisowym doprowadził do tie-breaka.

Początek decydującej rozgrywki należał do młodszego z tenisistów. Prowadził z mini breakiem 3:1, ale od tego momentu stracił trzy punkty z rzędu. Następnie Nadal wyszedł na prowadzenie 5-4 po znakomitej akcji i miał wszystko w swoich rękach. Wtedy popełnił jednak wielki błąd i wyrzucił wystawkę na forehandzie w aut. To był kluczowy moment tie-breaka. Fritz poszedł za ciosem i do końca nie przegrał już punktu.

Tym samym zdobył największy tytuł w karierze, przerwał zwycięską serię Nadala i został pierwszym amerykańskim triumfatorem w Indian Wells od 21 lat, od czasu Andre Agassiego w 2001 roku. Od poniedziałku Fritz będzie 13. zawodnikiem na świecie. „Rafa” natomiast wskoczy na trzecią pozycję.


Wyniki

Finał singla:

Taylor Fritz (USA, 20) – Rafael Nadal (Hiszpania, 4) 6:3, 7:6(5)