Iga Świątek odnosząc 31 kolejne zwycięstwo awansowała do czwartej rundy, choć był to jej najsłabszy występ w tym roku w Paryżu. Sporo o tym mówiła na pomeczowej konferencji. Ale nie tylko…
Adam Romer, Korespondencja z Paryża
Twórz z nami najlepszy magazyn tenisowy, zostań patronem Tenisklubu: https://patronite.pl/Tenisklub!
– Wychodząc na kort przeciw liderce światowego rankingu masz wrażenie, że musisz zagrać coś specjalnego, lepszego niż normalnie. Z takim założeniem wyszłam dziś na kort – mówiła na swojej konferencji prasowej Danka Kovinić. Chwaliła Polkę, choć porównanie do poprzedniej liderki rankingu – Ashley Barty, z którą reprezentantka Czarnogóry mierzyła się w Australian Open 2021, wypadło na korzyść Australijki. – Z Ash grało mi się trudniej – mówiła. Może dlatego, że wtedy Kovinić nie ugrała nawet jednego gema.
W sobotnim meczu tych gemów Kovinić ugrała dziewięć, z czego większość w dłuższych seriach: trzy (w pierwszym secie) i cztery (w drugim).
– Może wynikało to z faktu, że w pewnych momentach obu setów zaczynałam się niepotrzebnie spieszyć. Danka grała mocno, a ja chciałam za często grać winnery, może z nieco nieprzygotowanych pozycji – starała się przeanalizować swoją grę Iga. Opowiadała, że będą o tym rozmawiać i nie wyglądała na zbyt strapioną. Generalnie na konferencji Polka była w dobrym nastroju i dzięki temu niespodziewanie pojawiły się też elementy piłkarskie i literackie.
– Po meczu na kamerze napisałaś „Liverpool or Real???” To komu kibicujesz? – padło pytanie.
– Właściwie to nie wiem. Nie jestem zagorzałym kibicem piłki nożnej, oglądałam Euro 2020 i wcześniejsze turnieje, ale w Lidze Mistrzów nie mam jakiś ulubieńców. Fakt, że część mojego teamu to kibice Barcelony, pewnie nie będą życzyć zwycięstwa Realowi, ale ja sama… naprawdę nie wiem – mówiła Świątek.
Choć chwilę wcześniej przyznała, że chętnie poszłaby obejrzeć mecz na takim poziomie, ale jeszcze nie w tym roku.
– Jeśli będę bardziej doświadczoną zawodniczką, może za parę lat, będę mogła sobie na takie aktywności w trakcie turnieju pozwolić. Teraz dbamy z moim sztabem o turniejową rutynę – wyznała z nutką żalu w głosie.
Przy innym pytaniu piłkarskim, o Roberta Lewandowskiego, Polka opowiadała, że śledziła w prasie plotki transferowe („Jak to powiedzieć po angielsku? – pytała Iga. Pomogli dziennikarze z Polski: „transfer rumors”) o najlepszym polskim piłkarzu.
NIeoczekiwanie pojawił się też temat lektur Igi. Jeden z zagranicznych dziennikarzy poprosił, by Polka powiedziała co aktualnie czyta lub czytała niedawno.
– Ostatnio czytałam „21 lekcji na 21 wiek” (autorstwa Yovala Harariego – przyp. Red.). Też „Morderstwo w Orient Expresie”, ale to jest krótkie, przeczytałam w dwa dni. A teraz „Trzech muszkieterów” – wyliczała kolejno liderka światowego rankingu.
Tenis jednak na konferencji dominował. Polka pytana o kolejną rywalkę – 19-latkę z Chin Qinwen Zheng (Alize Cornet zeszła z kortu bez wygranego gema nawet – przyp. Red.) wyrażała się o Chince bardzo dobrze.
– Nie widziałam jej meczów, ale słyszałam rozmowy o niej, że to bardzo zdolna i dobrze grająca dziewczyna. Myślę, ze tym tematem będziemy się teraz zajmować w moim sztabie – mówiła.
Pytana czy jest specjalnie przygotowywana przez Darię Abramowicz na momenty, gdy rywalka wygrywa kilka gemów odpowiedziała: „Pracujemy nad różnymi rzeczami. Oczywiście najważniejsze, by zachować spokój. Ja myślałam sobie, że to nie jest nic szczególnego, żadne zagrożenie, bo przecież miałam swój serwis przy stanie 4:5”.
Przez skromność nie dodała chyba, że wtedy zanotowała najlepszy fragment meczu, wygrywając kolejno trzy gemy i kończąc mecz.
Nie skończyła się jeszcze sobota, siódmy dzień turnieju, a po za Igą nie ma już w turnieju kobiecym ani jednej zawodniczki z Top10. Ostatnie dwie, po za Polką, Paula Badosa i Aryna Sabalenka przegrały odpowiednio z Weroniką Kudermietową i Camilą Giorgi.
Dyrektorka turnieju Amelie Mauresmo musi powoli rwać sobie włosy z głowy. Lub liczyć na panów, u których najwięksi faworyci ciągle nie wypadki z gry.
Partnerem relacji medialnych „Tenisklubu” jest PZU, oficjalny sponsor Igi Świątek.