Puchar Davia. Polacy o krok od awansu

/ Jakub Karbownik , źródło: , foto:

Wynikiem 2:0 dla biało-czerwonych zakończył się pierwszy dzień spotkania między Polską i Indonezją w ramach rozgrywek Pucharu Davisa. Stawką meczu jest awans do baraży o awans do Grupy Światowej.

W Inowrocławiu polscy tenisiści rozpoczęli mecz Pucharu Davisa przeciwko Indonezji. W pierwszym meczu singlowym na kort wyszli druga rakieta Polski – Kamil Majchrzak i jego zdecydowanie niżej notowany rywal Nathan Anthony Barki. Piotrkowianin nie miał nawet najmniejszych kłopotów ze zdobyciem pierwszego punktu dla biało-czerwonych. Wygranie dwunastu gemów, bez straty żadnego, zajęło Polakowi 45 minut. Drugi punkt dla naszego zespołu zdobył Olaf Pieczkowski. 18-letni debiutant w barwach narodowych w drugim piątkowym meczu zastąpił Kacpra Żuka. I o pierwszego seta  olsztynianin wygrał 7:5, w drugiej odsłonie nie oddał już rywalowi żadnego gałema.

– Piękny dzień można powiedzieć, no i wiele nowych rzeczy dla mnie. Mam nadzieję, że więcej takich dni będzie w mojej karierze. Chcę podziękować kapitanowi za szansę i powołanie do reprezentacji. Liczę, że będę mógł jeszcze raz zagrać przeciwko Indonezji. Jak miałem 8 lat i byłem na meczu Polska – Chorwacja w Pucharze Davisa, to powiedziałem do taty, że moim marzeniem jest reprezentować Polskę w tych rozgrywkach. Co więcej, mówiłem, że bardziej zależy mi na tym niż na wygraniu Wielkiego Szlema. Teraz moje marzenie się spełniło, a na dodatek mogłem zagrać już pierwszego dnia i nawet wygrać mecz o stawkę. Jestem przeszczęśliwy – dzielił się wrażeniami w debiutanckiego pojedynku nastolatek z Olsztyna.

By zapewnić sobie awans do dalszych gier, Polska potrzebuje jeszcze jednego punktu. Ten mogą zdobyć Łukasz Kubot i Jan Zieliński. Nasi debliści wyjdą na kort w sobotę o 11:00. W razie przegranej naszego duetu zaplanowane są jeszcze dwa pojedynki singlowe.

 


Wyniki

Polska – Indonezja 2:0

Kamil Majchrzak – Nathan Anthony Barki 6:0, 6:0

Olaf Pieczkowski – Rifqi Fitriadi 7:5, 6:0

Choinski bez pary, Moutet w półfinale

/ Damian Kust , źródło: Własne, foto: Pekao Szczecin Open

Ze szczecińskim turniejem pożegnał się Argentyńczyk Federico Delbonis, który nie dał rady kolejnemu Włochowi. Z kolejnym tenisistą z Italii poradził sobe Corentin Moutet.

 

 

Z Pekao Szczecin Open odpadł rozstawiony z szóstką. Argentyńczyk na początku meczu kompletnie nie potrafił się odnaleźć na korcie. Szczególnie po stronie bekhendowej niemal bezustannie miał kłopoty z wchodzeniem w tempo na piłkę. Jednak od stanu 2-6, 0-3 udało mu się wygrać następne sześć gemów z Raulem Brancaccio, doprowadzając do trzeciego seta i pokazując tenis przypominający swoje najlepsze lata. Ta remontada długo nie potrwała, a Włoch domknął spotkanie 6-2, 3-6, 6-1. Brancaccio rozgrywa świetny turniej, a w pierwszej rundzie wyeliminował najwyżej rozstawionego Federico Corię.

 

Choińskiemu zabrakło paliwa, świetny mecz Szewczenki

 

Po wczorajszym maratonie z Chunem-Hsinem Tsengiem, Jan Choiński nie miał kompletnie tzw. “pary” w nogach podczas swojego ćwierćfinałowego meczu z Dennisem Novakiem. Przez chwilę zanosiło się nawet na wynik 0-6 w drugiej partii, ale 26-latek resztkami sił zdobył się na ugranie kilku gemów i uległ 1-6, 3-6. Novak widząc jego kłopoty często używał skrótów i grał na zupełnym luzie.

Panowie mogli po meczu wymienić kilka uwag, bo Choinski choć obecnie reprezentuje Wielką Brytanię przez wiele lat grał jako reprezentant Niemiec i tam się tenisowo wychowywał.

 

Genialny występ zaliczył za to Aleksander Szewczenko, pokonując Roberto Carballesa Baenę 6-2 7-5. Rosjanin wyszedł na mecz wspaniale serwując i niemal każdy forhend grając na pełnej mocy, wiele punktów przy swoim podaniu zamykając w dwóch czy trzech uderzeniach.

Utrata koncentracji Szewczenki pozwoliła jednak Carballesowi Baenie wstać z kolan i wyjść na prowadzenie 5-2 w drugiej partii. Tym razem za pomocą bardzo długich i wyczerpujących fizycznie wymian, 21-latek znowu osiągnął przewagę i wygrał pięć kolejnych gemów by zakończyć spotkanie.

 

Corentin Moutet pokonał w dwóch setach Matteo Arnaldiego 7-6, 7-5. Francuz cały mecz świetnie otwierał kort forhendem inside-out, a do tego dużo lepiej znosił trudne momenty psychicznie. Arnaldi bowiem pierwszego seta oddał podwójnym błędem serwisowym, po czym w ostatnim gemie meczu popełnił kilka prostych niewymuszonych błędów.

 

Brown/Vavassori kontra Jebavy/Pavlasek w finale debla

 

Do finału deblowego awansowali Roman Jebavy i Adam Pavlasek. W wyrównanym starciu z bliźniakami Ivanem i Mateją Sabanowami przegrywali 3-6 w super tie-breaku, ale wygrali następne sześć punktów, rewelacyjnie przecinając piłki na siatce.

 

Również toczący się przy sztucznym oświetleniu “mecz dnia” zakończył się rozgrywanym w formie tie-breaka do dziesięciu punktów trzecim setem. Podobnie jak w ćwierćfinale z Karolem Drzewieckim i Szymonem Walkowem, Dustin Brown świetnie returnował, dzięki czemu razem z Andreą Vavassorim wysunął się na prowadzenie. Luis David Martinez i Cristian Rodriguez nie złożyli broni, ale kiks przy smeczu Wenezuelczyka w zasadzie przesądził sprawę, dając Jamajczykowi i Włochowi przewagę prawie nie do odrobienia.

 

W sobotę fani w Szczecinie obejrzą półfinały singla oraz finał turnieju deblowego. Zaczną o pierwszej po południu Moutet i Szewczenko, a zaraz po nich na kort wyjdą Brancaccio i Novak. Nie przed dziewiętnastą rozegrany zostanie mecz o tytuł gry podwójnej.

Chennai. Linette lepsza od pogromczyni Kawy

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/www.wtatennis.com, foto: AFP

Magda Linette pokonała Rebeccę Marrino w 1/4 finału imprezy WTA 250 w Chennai. W sobotę Polka powalczy o piąty w karierze finału turnieju głównego cyklu.

W imprezie, która po czternastu latach powróciła do Indii, była szansa na polski ćwierćfinał. Jednak w meczu 1/8 finału Katarzyna Kawa uległa Rebecce Marrino i to Kanadyjka stanęła na drodze drugiej rakiety Polski w meczu 1/4 finału. Pierwsza partia spotkania była na tyle zacięta, że jej losy rozstrzygnął tie-break. Jednak nim do niego doszło, każda z zawodniczek straciła swe podanie dwukrotnie. W „dogrywce” żadnej z tenisistek nie udało się wypracować bezpiecznej przewagi. Ostatecznie pierwszą partię wygrała Polka, wykorzystując czwartą piłkę setową. W drugim secie Linette „poszła za ciosem”. Wykorzystując już pierwszą okazję, przełamała podanie Marrino i objęła prowadzenie 3:0. W szósty gemie dołożyła kolejnego „breaka” i zrobiło się 5:1 dla naszej reprezentantki. Co prawda zawodniczka z Kraju Klonowego Liścia zdołała wygrać jeszcze dwa gemy i zbliżyć się na 3:5, ale ostatnie słowo należało do Linette. Polka wykorzystała drugą piłkę meczową i zapewniła sobie miejsce w 1/2 finału.

Jej rywalkę w meczu o finał wyłoni mecz między Katie Swan i Nao Hibino. Niezależnie, która z nich wygra i wyjdzie na kort w sobotę, faworytką meczu o finał będzie poznanianka, która w odróżnieniu od swych potencjalnych rywalek jest sklasyfikowana w top 100 rankingu WTA.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Magda Linette (Polska, 3) – Rebecca Marino 7:6(10), 6:3

Jan Zieliński: mecze dla reprezentacji toczą się troszkę inaczej

/ Szymon Frąckiewicz , źródło: własne, foto:

W ten weekend nasza reprezentacja zmierzy się w Pucharze Davisa z Indonezją. Przed meczem w Inowrocławiu porozmawialiśmy z naszym deblistą Janem Zielińskim. Ćwierćfinalista US Open przyznał, że Polacy są w dobrych nastrojach przed starciem z egzotycznym rywalem.

Szymon Frąckiewicz: Mariusz Fyrstenberg jest jednocześnie twoim trenerem, jak i kapitanem drużyny w Pucharze Davisa. Czy ma to dla ciebie jakieś znaczenie pod kątem gry w tych rozgrywkach?

Jan Zieliński: Hmm… Myślę, że w tym przypadku Mariusz odchodzi od bycia moim trenerem, a staje się kapitanem drużyny, co jest jego priorytetem. I wybiera drużynę strcite na podstawie tego, kto będzie najlepszy w danym pojedynku, przeciwko danej drużynie. Nie ma tutaj żadnej faworyzacji, że tak powiem, ani nic innego. Myślę, że na miejsce w drużynie zasłużyłem sobie ostatnio wynikami i tym jak się prezentuję poza kortem. Ale wiem, że bardzo dużo osób czai się na to miejsce. Szymon Walków, czy Karol Drzewiecki, czy Piotrek Matuszewski też są świetnymi zawodnikami i, mimo że są troszkę za mną w rankingu aktualnie, kto wie co będzie w przyszłym roku, czy za dwa lata. Wszyscy jesteśmy jeszcze bardzo młodzi. Wszystko jest przed nami, całe kariery przed nami, więc tutaj trzeba jak najbardziej cały czas być gotowym. Każdy z nas walczy o to miejsce i każdy z nas na to miejsce zasługuje, więc jest to dla mnie wielki przywilej, że mogę w tym roku wystąpić już drugi raz, czwarty raz w karierze. Mam nadzieję, że tych występów będzie jeszcze więcej, ale jeszcze raz zaznaczę, co roku ten wybór należy do kapitana i nie ma tutaj żadnej faworyzacji. Jest to stricte na podstawie aktualnej formy i wyników.

Poprzedni mecz naszej reprezentacji, w Portugalii wiosną, nie da się ukryć, nie poszedł po naszej myśli. Znowu ta pierwsza grupa światowa nam gdzieś uciekła i teraz gramy z Indonezją, dość egzotycznym rywalem. Jak zapatrujecie się na tę rywalizację?

W meczu z Indonezją niestety nie mamy jakoś bardzo dużo informacji o przeciwnikach. Poza jednym zawodnikiem – [Christopherem] Rungkatem, który jest najbardziej doświadczony z nich wszystkich. Podobnie było półtora roku temu, gdy graliśmy z Salwadorem. Też jeden zawodnik był tam bardzo dobrze znany – [Marcelo] Arevalo. Nawet powiedziałbym, że jeszcze trochę wyższej klasy, niż Rungkat. Jak się zapatrujemy? Myślę, że wszyscy jesteśmy w bardzo dobrych nastrojach. To przede wszystkim. Nie możemy się doczekać występu, a taktyka myślę, że będzie dobrana odpowiednio przez trenerów, którzy zajmują się rozpoznaniem i zebraniem informacji, na tyle ile tylko się da, o przeciwnikach. Ale myślę, że tutaj główną strategią będzie, żeby po prostu wyjść i zagrać „swój” tenis. Narzucić swój styl gry. I mam nadzieję, że to będzie wystarczające, ale, tak jak mówię, jest to tylko sport, więc zawsze może się wszystko przydarzyć, więc wychodzimy stuprocentowo przygotowani i zmotywowani do walki.

Tak, poza Rungaktem w sumie wszyscy pozostali reprezentanci Indonezji [Nathan Anthony Barki, Muhammad Rifqi Fitriadi, Tegar Abdi Satrio Wibowo i Lucky Kandra Kurniawan], to bardzo młodzi zawodnicy, dopiero na początku swojej seniorskiej kariery, więc mogą mieć też naprawdę sporą ambicję, żeby się tu pokazać. Puchar Davisa na pewno jest dla takich zawodników dobrą okazją.

Oczywiście, jest to dla nich, można powiedzieć, przypuszczam, że najważniejszy mecz dotychczas w karierze, albo najbardziej emocjonujący, najbardziej widowiskowy. Przypuszczam też, że z najwyżej notowanymi na świecie zawodnikami, jak dotąd. Na pewno każdy z nich będzie chciał się pokazać z najlepszej strony, a jak wiemy, gdy tak się dzieje, to czasami można, niestety się spalić i zagrać jeszcze gorzej, poniżej swoich umiejętności. Ale też często zdarza się tak, że ktoś gra powyżej tego, co sobie w ogóle wyobrażał, więc tak jak mówię, trzeba wyjść gotowym i maksymalnie skoncentrowanym. Bo nigdy nie wiadomo, jak to się ułoży. Są to mecze dla reprezentacji, więc one troszkę inaczej się toczą, troszkę inne są emocje, więc trzeba na pewno być gotowym na ciężką walkę.

Mieliście już okazję trenować na korcie w Inowrocławiu. Jak oceniasz nawierzchnię?

Bardzo przyjemna. Sprzyjająca, więc myślę, że tutaj nikt nie narzeka. Wszyscy są pozytywnie nastawieni.

Super, w takim razie dziękuję za poświęcony nam czas i życzę powodzenia!

Dziękuję.


Z Janem Zielińskim rozmawialiśmy również na inne tematy. O tym, co opowiedział o swoich ostatnich sukcesach, studiach w Georgii i pracy z Mariuszem Fyrstenbergiem oraz Sławomirem Fotkiem, przeczytacie niebawem na łamach Magazynu Tenisklub.