Sewilla. Janowicz zatrzymany, czas na Szczecin!

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: Materiały prasowe PZT

Jerzy Janowicz na ćwierćfinale zakończył udział w imprezie rangi challenger z pulą nagród 67 960 euro. W czwartek lepszy okazał się Timofiej Skatow.

W drugiej rundzie reprezentant Biało-Czerwonych po ponad dwuipółgodzinnej walce pokonał Carlosa Tabernera i w meczu przeciwko Kazachowi odczuwał już fizyczne trudny tamtego pojedynku. Łodzianin znalazł się w opałach już w czwartym gemie. Skatow wypracował sobie w nim cztery okazje na przełamanie, ale półfinalista Wimbledonu z 2013 roku zdołał utrzymać podanie. Niestety reprezentant Kazachstanu dopiął swego po zmianie stron, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie 5:2. Były lider światowego rankingu juniorów mógł zamknąć partię przy podaniu rywala, ale Janowicz do końca nie zamierzał się poddawać. Obronił cztery piłki setowe i ostatecznie utrzymał podanie. Niezwykle emocjonujący przebieg miał dziewiątym gem. Janowicz obronił w nim kolejne siedem piłek setowych i sam miał trzy okazje na odrobienie straty przełamania, ale w końcu to Skatow przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Druga odsłona pojedynku nie zaczęła się dobrze Janowicza, który już w pierwszym gemie stracił podanie. 31-latek urodzony w Łodzi miał szansę, żeby błyskawicznie odrobić stratę, ale jej nie wykorzystał. W tej części spotkania Kazach dominował już na korcie. W piątym gemie zapisał na swoim koncie jeszcze jednego „breaka” i odskoczył na 5:1. Polak zdołał jeszcze utrzymać podanie w siódmym gemie, ale na więcej rywal już mu nie pozwolił.

Pomimo przegranej, Jerzy Janowicz może być zadowolony ze swojego występu w Sewilli. Po raz drugi z rzędu zameldował się w ćwierćfinale imprezy challenger, dzięki czemu w rankingu ATP powinien awansować w okolice 600. miejsca. W przyszłym tygodniu Polak będzie rywalizować w Szczecinie, gdzie otrzymał od organizatorów „dziką kartę”.


Wyniki

Ćwierćfinał singla

Timofiej Skatow (Kazachstan) – Jerzy Janowicz (Polska, WC) 6:3 6:2

To będzie długa noc…

/ Anna Nimiec , źródło: własne, foto: AFP

Polskich kibiców czeka kolejna nieprzespana noc. Iga Świątek około trzeciej rano wyjdzie na kort im. Arthura Ashe’a, żeby zmierzyć się z Aryną Sabałenką o pierwszy w karierze finał nowojorskiej imprezy.

Psychologiczną przewagę przed tym meczem powinna mieć nasza tenisistka. Raszynianka przegrała co prawda w trzech setach pierwszy pojedynek z Białorusinką w zeszłym roku w Guadalajarze, ale później była już dla swojej starszej rywalki bezlitosna. W tym sezonie podopieczna Tomasza Wiktorowskiego z 24-latką urodzoną w Mińsku rywalizowała trzykrotnie i łącznie straciła w tych meczach tylko dwanaście gemów.

Nie oznacza to jednak, że byłą wiceliderkę rankingu można zlekceważyć. W ćwierćfinale zawodów Sabalenka w dwóch setach pokonała Karolinę Pliszkovą i z pewności był to jeden z jej najlepszych, jeśli nie najlepszy, występów w tym sezonie. Reprezentantka naszych wschodnich sąsiadów miała w ostatnich miesiącach sporo problemów ze swoim koronnym uderzeniem – serwisem. W meczu przeciwko Czeszce spisywała się jednak w tym elemencie zaskakująco dobrze. Pierwszym podaniem trafiła na poziomie 69% i wygrała z tego aż 72% punktów. Zaserwowała siedem asów przy zaledwie trzech podwójnych błędach serwisowych. W wymianach z głębi kortu również zdominowała swoją rywalkę, zagrywając trzydzieści „winnerów” przy dziesięciu takich uderzeniach ze strony Pliszkovej.

Wydaje się, że dla podopiecznej Tomasza Wiktorowskiego kluczowe będzie zneutralizowanie serwisu rywalki, żeby nie mogła ona przejmować inicjatywy już na początku wymiany. Ważny będzie również wysoki procent serwisu naszej tenisistki, bo Białorusinka z pewnością będzie próbowała nakładać presję na drugie podanie liderki światowego rankingu. Sabałenka z pewnością będzie dążyła do skracania wymian, bo w dłuższych, przewaga powinna być po stronie Świątek. Polka przewyższa rywalkę, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i poruszanie się po korcie. To mogą być główne atuty Igi w starciu z Sabalenką.

W czwartek w sesji wieczornej na korcie im. Arthura Ashe’a odbędą się obydwa półfinały kobiet. Jako pierwsze, o godz. 1.00 polskiego czasu na korcie pojawią się Francuzka Caroline Garcia i Tunezyjka Ons Jabeur. Dopiero po nich do walki przystąpią Iga Świątek i Aryna Sabałenka.

Jednym słowem dla kibiców tenisa szykuje się długa, nieprzespana noc.

US Open. Alcaraz w półfinale po niesamowitym meczu!

/ Bartosz Bieńkowski , źródło: własne, foto: AFP

Carlos Alcaraz stworzył fantastyczne widowisko z Jannikiem Sinnerem. Hiszpan ostatecznie pokonał Włocha w pięciu setach 6:3, 6:7(7), 6:7(0), 7:5, 6:3, broniąc po drodze piłkę meczową. To zdecydowanie jeden z najlepszych meczów w roku.

Pojedynek Alcaraza z Sinnerem porwał nowojorską publiczność pomimo późnych godzin. Nic zresztą dziwnego, gdyż obaj tenisiści stworzyli fenomenalne widowisko. Lekkim faworytem spotkania był Hiszpan, a pierwszy set przebiegł według planu podopiecznego Juana Carlosa Ferrero.

Kolejne dwie partie to jednak bardzo wyrównana gra, a końcówka trzeciego seta dostarczyła mnóstwo emocji. Alcaraz prowadził 6:5 i stanął przed szansą zamknięcia tej odsłony meczu, aczkolwiek przegrał swój gem serwisowy. Doszło to rozgrywki tie-breakowej, w której zobaczyliśmy koncert 21-letniego Włocha. Nie oddał on swojemu rywalowi ani jednego punktu.

Sinner utrzymał świetną dyspozycję na początku czwartej partii, od razu uzyskując przełamanie. Jeśli ktoś jednak myślał, że to już koniec emocji, to mocno się pomylił. Sinner przy stanie 5:4 serwował na mecz, miał nawet piłkę meczową, ale urodzony w 2003 roku Hiszpan ponownie wyszedł z opresji. Fantastycznie rozegrał końcówkę czwartego seta, czym doprowadził do wyrównania stanu meczu.

Decydująca partia to kolejny w tym starciu rollercoaster. Włoch przełamał rywala i objął prowadzenie 3:2. Od tego momentu wszystkie pozostałe gemy padły jednak łupem Hiszpana i to on wygrał ten epicki pojedynek 6:3, 6:7(7), 6:7(0), 7:5, 6:3.

Carlos Alcaraz i Jannik Sinner zagrali fenomenalnie. Ich starcie można bez wątpienia nominować do najlepszego tenisowego meczu w tym roku. Cały pojedynek trwał aż 5 godzin i 15 minut, co uplasowało go jako drugi najdłuższy mecz w historii US Open. Alcaraz stał się też najmłodszym półfinalistą w turnieju wielkoszlemowym od 2005 roku, gdy na paryskich kortach szalał jego rodak, Rafael Nadal. Kolejnym przeciwnikiem 19-latka będzie Frances Tiafoe. Obaj zadebiutują na tym etapie jednej z czterech najważniejszych tenisowych imprez na świecie.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Carlos Alcaraz (Hiszpania, 3) – Jannik Sinner (Włochy, 11) 6:3, 6:7(7), 6:7(0), 7:5, 6:3

Zwycięski return Igi

/ Adam Romer , źródło: Własne, foto: AFP

Polka wygrała niezwykle nerwowe starcie z Jessicą Pegulą w ćwierćfinale US Open i jako pierwsza Polka od 85 lat zagra w półfinale nowojorskiego turnieju. Przed nią dokonała tego tylko Jadwiga Jędrzejowska.

 

Przed rozpoczęciem meczu, w studio polskiego Eurosportu trener Piotr Sierzputowski zapowiedział, że o wyniku meczu zdecyduje dyspozycja na returnie. Kto miałby to wiedzieć lepiej, jak nie były trener Igi Świątek? Stało się dokładnie tak jak zapowiedział Sierzputowski. Serwis okazał się kwestią wtórną, o przebiegu meczu decydował return.

 

Zaczęło się niewinnie od czterech gemów wygranych przez serwujące. Pierwsza przewagę pierwszego uderzenia po serwisie pokazała Amerykanka, która przełamała serwis Świątek. Gdy amerykańska publiczność w euforii ruszyła do dopingowania swojej rodaczki, przyszedł zaskakujący zwrot akcji.

Być może, że pierwsze przełamanie okazało się to fatalne dla Peguli. W kolejnych gemach coś załamało się w grze Jessiki. Wygrała dwa pierwsze punkty przy swoim serwisie i… dotknęła ją nieoczekiwana niemoc. Grała, ale to Polka zdobywała kolejne punkty. W kolejnych czterech gemach, czyli do końca seta, Pegula wygrała zaledwie dwa punkty, choć przebieg tych punktów wcale nie wydawał się tak jednostronny.

 

Gdy idąc za ciosem, Iga dorzuciła na początku drugiego seta kolejne przełamanie, mogło się wydawać, że mecz jest pod kontrolą Polki. Nic bardziej mylnego. Druga partia była prawdziwym szaleństwem patrząc z perspektywy serwujących.

Break i rebreak i tak kolejny raz. Z 12 rozegranych gemów aż 10 zakończyło się bowiem wygraną tenisistki returnującej.

Obie dziewczyny, bądź co bądź należące do światowej czołówki, grały mocno zachowawczo, bez specjalnego ryzyka, licząc na błąd ze strony rywalki.

Obie zaliczyły ujemne statystyki w przekroju całego meczu. Polka miała 22 wygrywające zagrania i 32 niewymuszone błędy. Amerykanka odpowiednio 14 winnerów i 29 niewymuszonych błędów.

Kończący drugiego seta tiebreak nie mógł wyglądać inaczej. Pierwszą piłkę serwująca wygrała dopiero za szóstym podejściem. Na szczęście dla polskich kibiców była to Iga, która w ten sposób objęła  prowadzenie 4-2. Wprawdzie przegrała kolejny swój serwis, ale potem, jak w całym meczu, górę wziął return i Polka doczekała się pierwszej piłki meczowej przy stanie 6-4. Swoją szansę wykorzystała i po raz pierwszy od 85 lat mamy Polkę w półfinale US Open.

Cały mecz nie stał na szczególnie wysokim poziomie, przypominał nieco zapasy dwóch zawodniczek zmagających się ze swoimi słabościami, w szczególności z serwisem, ale nie sztuką jest wygrać gdy gra się perfekcyjnie. Właściwie niemal od początku tegorocznego US Open udowadnia to Iga Świątek, która ma swoje wzloty i upadki, ale z niezwykłą konsekwencją zmierza w kierunku sobotniego finału.

 

Kolejny krok może zrobić już kolejnego wieczoru, bo kobiece półfinały zaplanowane zostały na czwartek od godziny 19.00 (czyli od 1.00 w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego). W pierwszym zmierzą się Caroline Garcia z Ons Jabeur. Po nich na kort wyjdzie Iga, by zmierzyć się z Białorusinką Aryną Sabalenką.

W dotychczasowych pojedynkach Polki z tą rywalką Polka odniosła trzy zwycięstwa i jedną porażkę. Wszystkie mecze tenisistki rozegrały na przestrzeni ostatnich 11 miesięcy. Sabalenka wygrywała w trzech setach w WTA Finals w Guadalajarze. Iga za to dwusetowe wygrane zanotowała w Doha, Stuttgarcie i Rzymie.


Wyniki

Wynik ćwierćfinału turnieju kobiet US Open: Iga Światek (1) – Jessica Pegula (USA, 8) 6:3, 7:6(4).

US Open. Pogromca Nadala z życiowym wynikiem

/ Jakub Karbownik , źródło: Własne/atptour.com, foto: AFP

Frances Tiafoe pokonał 7:6(4), 7:6(0), 6:4 Andrieja Rublowa i został pierwszym półfinalistą rywalizacji mężczyzn tegorocznego US Open. Dla Amerykanina jest to pierwszy półfinał imprezy wielkoszlemowej w karierze.

W 2019 roku wówczas 21-letni tenisista wystąpił w ćwierćfinale Australian Open. Wówczas musiał uznać wyższość późniejszego finalisty – Rafaela Nadala. Nieco ponad trzy lata później ten sam zawodnik zza Oceanu na kortach w swej ojczyźnie pokonał w meczu czwartej rundy 22-krotnego mistrza wielkoszlemowego, sprawiając tym samym niesamowitą sensację. W środę Tiafoe zrobił kolejny krok ku historii. W meczu 1/4 finału pokonał w trzech setach Andrieja Rublowa.

Pierwsze dwie partie miały niemal identyczny przebieg. W obu setach obaj zawodnicy wygrali swe gemy serwisowe. Żadnemu z nich mimo okazji nie udało się, przełamać podania rywala. W dwunastym gemie pierwszego seta Rublow miał szansę zakończyć seta, ale Tiafoe wyszedł z opresji obronną ręką. Z kolei w tie-breaku trzykrotnie przełamując rywala w tie-breaku, a samemu przegrywając tylko jeden punkt przy swym podaniu, wygrał seta i wyszedł na prowadzenie w całym spotkaniu. Tie-break drugiego seta był koncertem w wykonaniu Amerykanina. 24-latek trafiał z każdej pozycji. Nie oddając Rublowowi nawet punktu, zakończył seta i dzieliło go już tylko wygranie jednej partii od końcowego sukcesu. Kluczowym dla losów trzeciej odsłony okazał się siódmy gem, w którym doszło do pierwszego w całym meczu przełamania w gemach serwisowych. Zanotował je reprezentant gospodarzy. Wypracowanej przewagi już nie oddał i w dziesiątym gemie zakończył całe spotkanie.

Frances Tiafoe jest pierwszym Amerykaninem w półfinale US Open od 2006 roku. O finał walczył wówczas Andy Roddick, czyli triumfator imprezy z roku 2003.


Wyniki

Ćwierćfinał singla:

Frances Tiafoe (USA, 22) – Andriej Rublow (9) 7:6(4), 7:6(0), 6:4

Sewilla. Szalony tie-break i cenne zwycięstwo Janowicza

/ Anna Niemiec , źródło: własne, foto: AFP

Jerzy Janowicz awansował do ćwierćfinału challengera z pulą nagród 67 960 euro. Polak po bardzo emocjonującym pojedynku pokonał rozstawionego z numerem 4 Carlosa Tabernera.

W pierwszej partii spotkania nic nie zapowiadało, że to łodzianin może zejść z kortu jako zwycięzca. Sklasyfikowany na 116. miejscu w światowym rankingu Hiszpan był zdecydowanie lepszym tenisistą i oddał rywalowi tylko jednego gema.

Druga odsłona spotkania również nie zaczęła się dobrze dla półfinalisty Wimbledonu z 2013 roku, który już w trzecim gemie musiał bronić dwóch „breakpointów” z rzędu. Pierwszego obronił asem, a drugiego akcją serwis-wolej. Wygranie tego gema ewidentnie dodało wiatru w skrzydła Janowiczowi, który po zmianie stron posłał kilka bardzo dobrych returnów i odebrał podanie rywalowi. Przy wyniku 4:1 reprezentant Biało-Czerwonych miał bardzo dużą szansę, żeby podwyższyć prowadzenie, ale nie wykorzystała ani jednego z trzech „breakpointów”. W dziewiątym gemie Janowicz nie wykorzystał pierwszej piłki setowej przy własnym podaniu i dał się przełamać, ale po zmianie stron wypracował sobie kolejne dwie na odbiorze. Pierwszą Tabernera obronił asem serwisowym, ale przy drugiej mógł już tylko odprowadzić piłkę wzrokiem po forhandzie naszego tenisisty.

W decydującej odsłonie meczu pewniej przy własnym serwisie wyglądał tenisista z Półwyspu Iberyjskiego, który w tej części spotkania ani razu nie musiał nawet bronić się przed stratą podania. Zdecydowanie więcej problemów miał 31-latek urodzony w Łodzi, która łącznie musiał bronić sześciu „breakpointów”. W momentach zagrożenia Polak bardzo dobrze jednak serwował i do rozstrzygnięcia konieczny okazał się tie-break. Ta dodatkowa rozgrywka miała niezwykle dramatyczny przebieg. Janowicz wyszedł na prowadzenie 6:2, ale Tabernera obronił cztery piłki meczowe i wyrównał na 6:6. Po zmianie stron zawodnik rozstawiony z numerem 4 obronił jeszcze jedną piłkę meczową i sam wypracował sobie okazję na zakończenie meczu, ale łodzianin sięgnął wtedy po wygrywający serwis. Kolejne dobre podanie zapewniło Janowiczowi szóstą piłkę meczową. Ta okazja okazała się dla naszego zawodnika szczęśliwa. Po długiej wymianie to Hiszpan popełnił błąd z forhandu i po 2 godzinach i 34 minutach walki to tenisista znad Wisły mógł wznieść ręce w geście triumfu.

O miejsce w półfinale Jerzy Janowicz zagra z Timofiejem Skatowem.


Wyniki

Druga runda singla

Jerzy Janowicz (Polska, WC) – Carlos Taberner (Hiszpania, 4) 1:6 6:4 7:6(8)