Nadal wyjaśnia swoje nawyki: To mój sposób na odnalezienie się w meczu

/ Natalia Kupsik , źródło: własne/www.tennisworldusa.org, foto: AFP

Rafael Nadal obok wielkich sportowych sukcesów znany jest między innymi także ze specyficznego, idealnie powtarzalnego na poszczególnych etapach meczu zachowania. Utytułowany Hiszpan w jednej z wypowiedzi postanowił skomentować swoje nawyki.

Nietypowe przyzwyczajenia Nadala, które towarzyszą mu zawsze, gdy pojawia się na korcie spotykają się od lat z mieszanymi reakcjami. Niektórzy doszukują się w nich przejawów przesądnego podejścia zawodnika do sportu, co nierzadko staje się powodem kpin. Inni z kolei interpretują je jako niegroźny rytuał pomagający Hiszpanowi w maksymalnej koncentracji. Tym razem w opublikowanym przez “Rafa Nadal Tour by MAPFRE” nagraniu wicelider rankingu zdecydował się wyjaśnić co kryje się za jego charakterystycznymi tikami.

– Ludzie potrzebują rutyny i poczucia bezpieczeństwa, jakie daje powtarzanie tych samych czynności. Mam uporządkowane w głowie rzeczy, które uważam za ważne i z moją przedmeczową rutyną jest dokładnie tak samo. Staram się każdego dnia idealnie ją odtwarzać. To daje mi pewność siebie i spokój umysłu – tłumaczy Nadal – Dzięki temu wiem, że wszystko jest w porządku, a przynajmniej mam poczucie, że ja robię wszystko, co możliwe, by było w porządku.

Zawodnik stanowczo zaprzeczył jednocześnie poglądowi, zgodnie z którym miałby wierzyć w to, że przestrzeganie kolejności wykonywanych czynności zapewnia mu korzystne meczowe rezultaty. Jak wyjaśnia nawyki wspierają go jedynie w procesie oswajania się z turniejową atmosferą.

– Ustawiam starannie dwie butelki pod stopami, naprzeciw krzesła z mojej lewej strony. Jedną za drugą, ukośnie względem kortu. Niektórzy twierdzą, że to przesądy, ale to nie prawda. Gdyby tak było dlaczego robiłbym to zawsze niezależnie od tego czy przegrywam czy wygrywam? To mój sposób na odnalezienie się w meczu, uporządkowanie otoczenia w sposób, w jaki upomina się o to moja głowa – podkreśla – Nie muszę tego robić, ale kiedy to robię oznacza to, że się skupiam i jestem gotowy do rywalizacji – podsumowuje.

Franco Davin o koronawirusie: Czułem, że umieram

/ Dominika Opala , źródło: www.tennisworldusa.org /własne, foto: Instagram / Franco Davin

Franco Davin, trener Kyle’a Edmunda zdradził szczegóły walki z koronawirusem, która nie była łatwa. Argentyński szkoleniowiec, podczas pobytu w Miami, zaczął czuć się źle i było dla niego jasne, że coś złego się dzieje. 

Franco Davin jest jedną z osób ze środowiska tenisowego, która musiała się zmierzyć z zakażeniem koronawirusem. 50-letni Argentyńczyk opisał ze szczegółami przebieg choroby i przyznał, że poważnie ją przeszedł.

Pod koniec czerwca bardzo dużo pracowałem na korcie, przez wiele godzin. O tej porze roku w Miami jest gorąco. Pewnego dnia zacząłem mieć wrażenie nasłonecznienia. Pomyślałem: „Muszę zrobić przerwę.” – wspominał Davin w wywiadzie dla dziennika „La Nacion”.

Były trener Juana Martina Del Potro odpoczął jeden dzień, a następnego dnia wykonał normalną pracę i, jak przyznał, zaczął czuć się zmęczony – Tego popołudnia zostałem w domu, a następnego ranka wykonałem test na koronawirusa. To był 25 czerwca – kontynuował Davin.

Argentyńczyk opowiedział też, że na wynik testu musiał czekać nieco dłużej niż normalnie, bo ten zbiegł się z weekendem – Czułem się bardzo źle, jakbym miał ciężką grypę, z bólem ciała, który nie pozwalał się podnieść. A od czwartku do poniedziałku byłem bez wyniku – opisywał.

Davin przypuszcza, że zaraził się koronawirusem od kogoś w akademii w Miami, ponieważ pracuje z wieloma tenisistami w wieku 18-22 lat, którzy mogą nawet nie wiedzieć, że są zarażeni. Żaden z członków rodziny ani przyjaciół Davina nie miał pozytywnego testu, stąd też wzięły się takie podejrzenia.

Obecny coach Kyle’a Edmunda zdradził, że poważnie przeszedł chorobę.

W weekend zacząłem odczuwać utratę smaku i węchu. Fizycznie czułem się nieco lepiej, ale już czwartego lub piątego dnia pojawił się kaszel i duszności. To jest najgorsze. W mojej sytuacji czułem się zdesperowany, bo czytałem, co się dzieje. Moi włoscy przyjaciele mówili mi jedno, hiszpańscy drugie. Powiem Wam, co czułem: „Czułem, że umieram” – powiedział Davin.

Biografia Rogera Federera dostępna w przedsprzedaży

/ Redakcja , źródło: SQN, foto: SQN

Roger Federer to postać, której przedstawiać nie trzeba. Jeden z najwybitniejszych tenisistów wszech czasów to postać wręcz pomnikowa, którą dotąd spowijała jednak mgła tajemnicy. Rozwiewa ją biografia Szwajcarskiego mistrza, która już teraz dostępna jest w przedsprzedaży. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa SQN.

Szwajcar, choć zalicza się do grona najbardziej rozpoznawalnych sportowców globu, obsesyjnie wręcz strzeże swojej prywatności. Sposób na to, jak to zmienić znalazł Rene Stauffer – dziennikarz, od wielu lat podążający za Federerem krok w krok na kortach całego świata. Dzięki bardzo osobistej relacji  z zawodnikiem zdołał on pokazać jego życie od kulis, a także pokazać, co ukształtowało jego niesamowity charakter.

Już teraz kup książkę w przedsprzedaży!
– Oszczędzisz niemal 15 złotych,
– Otrzymasz książkę jeszcze przed oficjalną premierą, planowaną na 29 lipca,
– Zyskasz szansę na zakup pakietów książkowych w atrakcyjnych cenach

Fragmenty książki:

Jak dalece poza świat sportu sięga popularność Federera, ujawniło kompleksowe badanie przeprowadzone w 2011 roku przez firmę Reputation Institute. Opracowała ona najpierw listę z nazwiskami 54 najbardziej znanych i popularnych osobowości z polityki, biznesu, kultury i sportu. Następnie została ona przedstawiona gronu 51 055 wybranych pod kątem demograficznym osób w 25 krajach, przy czym przy każdym nazwisku musiały one określić w skali od 0 do 100, jak lubiana, szanowana, podziwiana i na ile godna zaufania jest według nich dana postać.

Wynik był zdumiewający. Federer pojawił się na drugim miejscu za niekwestionowanym zwycięzcą Nelsonem Mandelą, który niegdyś walczył z apartheidem, a potem został prezydentem RPA. Wyprzedził mocno zaangażowanych społecznie wizjonerów i liderów biznesu, takich jak Bill Gates czy Warren Buffet, osoby wzbudzające sympatię, takie jak królowa Elżbieta II czy Dalajlama, założyciela firmy Apple Steve’a Jobsa czy Bono, frontmana zespołu U2.

***
Kiedy w 2018 roku magazyn „Time” umieścił go na liście 100 najbardziej wpływowych osób roku, ulokował go na pozycji numer 1 w kategorii „Tytani”. Na tę okoliczność laudację napisał Bill Gates, założyciel Microsoftu, który pomagał Rogerowi przy dwóch wydarzeniach dobroczynnych w USA. Czytamy w niej: „Dzień, w którym zawiesi rakietę na kołku, będzie smutny dla wszystkich nas, jego fanów, ale będziemy mogli pocieszać się świadomością, że czuje się zobowiązany uczynić świat lepszym miejscem”.

Już 11 lat wcześniej Federer pojawił się na sławnej liście magazynu w kategorii „Bohaterowie i pionierzy”. Wówczas pochwałę napisała australijska legenda tenisa, Rod Laver: „Kiedy rozmawiasz z Rogerem, daje ci poczucie, że jesteś ważny – obojętnie, czy jesteś jego fanem, rywalem czy takim starym piernikiem jak ja”.

Być może najpiękniejszy wyraz uznania spotkał go w kwietniu 2016 roku, kiedy ulica znajdująca się przed główną siedzibą Szwajcarskiego Związku Tenisowego w Biel otrzymała jego imię. W tym przepełnionym euforycznymi uczuciami podniosłym momencie większość sponad tysiąca obecnych gości nie zauważyła, że w trakcie realizacji tego pomysłu popełniono typograficzną gafę: łączniki w Roger-Federer-Allee zostały umieszczone zbyt wysoko w stosunku do napisu, więc krótko potem tabliczki musiały zostać zdemontowane i trzeba było je zastąpić nowymi. Chociaż to zaledwie 400-metrowa uliczka, nazwanie jej jego imieniem poruszyło Federera do tego stopnia, że podczas krótkiej przemowy musiał tłumić łzy, a głos zaczął mu się łamać. „To dla mnie naprawdę wzruszające, bo to tutaj wszystko się kiedyś zaczęło” – powiedział Federer, który na początku kariery miał tam swoją bazę. Tego samego popołudnia, podczas dyskusji panelowej, powiedział do zaproszonych juniorów: „Również i wy możecie marzyć”.

***
Choć rodzice wcześnie zauważają jego zręczność i zdolności koordynacyjne, nie widzą w nim przyszłej gwiazdy sportu. Ani piłki nożnej, ani tenisa. Ale on rozwijał swój pociąg do sportu. „Nie podchodziliśmy do tego zbyt emocjonalnie, ale za to bez utopijnych oczekiwań i z odpowiednim realizmem – mówi Robert Federer o czasach, w których widać już było, że Roger jest nieprzeciętnie utalentowany. – Choć wielu uznawało go za supertalent, my nie widzieliśmy go na Mount Evereście. Przede wszystkich chcieliśmy go wspierać, ale byliśmy też wymagający, oczekiwaliśmy dyscypliny i zaangażowania”.

Szybko okazują mu wiele zaufania. Nawet we wczesnych latach młodości sam jeździ rowerem z Münchenstein do Bazylei do Tennis Club Old Boys. „Pozwalaliśmy mu żyć” – mówi ojciec. Roger musi jednak przestrzegać reguł. Kiedy chce opuścić trening, nie spotyka się to z uznaniem jego rodziców. Nie są także gotowi znosić jego ciągłych wybuchów. Ojciec przypomina sobie: „Gdy pewnego razu w młodych latach podczas treningu w klubie Ciba zachowywał się niestosownie, dałem mu dwa franki i powiedziałem: »Wiesz, skąd odjeżdża tramwaj. Jadę teraz sam do domu«”.

Kiedy Roger przegina, musi czasami pracować w ogródku działkowym rodziców w Münchenstein, wybierając kamienie z zagonu z warzywami. Ze szkołą nie jest lekko. Ma niewielki zapał i przeciętne wyniki. Zadania domowe są dla niego źródłem wiecznych kłopotów. „Na Boga, po prostu ich nie lubił – wspomina Lynette. – Nie był głupi, ale wykazywał za mało zainteresowania. Przedmioty, które lubił, przychodziły mu łatwo, na przykład geografia. Ale inne… Dlatego jestem taka zaskoczona, jak dobrze Roger mówi dziś po francusku. Słówek przecież też nie chciał się uczyć”.

 

Tytuł: Roger Federer. Biografia

Autor: Rene Stauffer

Liczba stron: 400

Cena: 49,99